Выбрать главу

— Kiedyś słyszałam na Ziemi o pewnej teorii, według której przy dalszym rozwoju telewizji i projekcji holograficznych byłoby do pomyślenia zjawisko nazwane teleportacją — szepnęła Mona. — To, co widzimy przed nami, może być właśnie potwierdzeniem owej teorii…

Hassan el Nur czuł się nieswojo.

— Istoty, które opanowały do tego stopnia zasadę teleportacji, by przez wiele jednostek astronomicznych wniknąć do wnętrza obcego pojazdu, dawno już musiały zbadać wiele tajemnic wszechświata. Nie jest miło być kosmicznym karzełkiem.

Pal Torsen dostrzegła smutek na twarzy dowódcy, zaśmiała się nagle i zawołała:

— Być może we wnętrzu kuli znajduje się wysłannik istot panujących w tej części wszechświata. Będzie bardzo zawiedziony lub też bardzo rozśmieszony waszymi markotnymi minami. W obu wypadkach nie wypadniemy w tej nietypowej kosmicznej konfrontacji zbyt dobrze. Róbcie przynajmniej szczęśliwsze miny i nie bądźcie tak śmiertelnie przestraszeni, gdy nasi gospodarze przedstawią się.

– Łatwo ci mówić — mruknęła Mona Sommer — ja nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić spotkania z przedstawicielami innej cywilizacji. A jeśli już, to nie w ten sposób. Przecież oni odebrali nam całkowicie inicjatywę…

— Nie pozostaje nam nic innego, jak jedynie domyślać się ich zamiarów — powiedział Hid — przynajmniej na razie. Wygląda na to, że oczekiwali nas tu już od dłuższego czasu i zdążyli się odpowiednio przygotować. Może więc lepiej będzie, jeśli sami nie mogąc nic zaproponować, nie będziemy im po prostu przeszkadzać…

* * *

Pomimo wyrażonej bez namysłu zgody na wzięcie udziału w eksperymencie, Seig Prem nie lubił zabaw z teleportacją. Mieszkańcy OasisVitra i OasisSandra, mimo że cywilizacje ich dysponowały wspaniałą techniką, a i sami często nią się posługiwali — czuli się niepewnie, gdy sytuacja zmuszała ich do całkowitego uzależnienia się od owej techniki.

Hyp Sar jakby wyczuł wahania młodego kosmonauty, gdyż nagle powiedział:

— Być może to wcale nie my jesteśmy celem ich ekspedycji. Nie wiedzą przecież nic o naszym istnieniu. Ale szkoda byłoby, gdybyśmy zmarnowali tak wspaniałą okazję do wzajemnego poznania się.

Uspokojony Seig poddał się przygotowaniom czynionym przez dyżurnego technika Or Luma i już po chwili poczuł, że przebija wieczną pokrywę chmur Sixty i kieruje się w stronę nieznanego kosmolotu. Wiedział jednak, że jest to uczucie pozorne, wywołane niedoskonałością zmysłów. W rzeczywistości jego ciało w dalszym ciągu pozostawało na stacji i jedynie jego bioenergetyczna kopia została z przekraczającą szybkość światła prędkością przesunięta w przestrzeni. Wreszcie poczuł, iż znajduje się już w tak zwanej beta sferze na pokładzie obcego statku kosmicznego.

Z ciekawością rozejrzał się po niecodziennym otoczeniu. W pierwszej chwili trudno mu było zidentyfikować gospodarzy. Wreszcie wśród wielu wypełniających wnętrze kabiny sprzętów dojrzał poruszającą się istotę o parzyście symetrycznym układzie ciała i z umieszczonym w najwyższym punkcie korpusu nerwowym centrum sterowania. Wspomagający go mózg na Sixcie natychmiast przekazał mu wiadomość, że Ziemianie niewiele zmienili się zewnętrznie od czasu pobytu tam ostatniej ekspedycji przed około pięcioma tysiącami cykli.

Obcy kosmonauta podniósł się z zajmowanego miejsca, zbliżył do beta sfery i wyciągnął obie ręce. Seig nie wiedział, czy to oznacza powitanie, czy też po prostu podróżnik zbadać chce charakter zjawiska. Nagle do kabiny wbiegły jeszcze trzy istoty. Seig poczuł, że pole emocjonalne znacznie wzrosło. Zwłaszcza jedna z Ziemianek wydała mu się źródłem niezwykle przyjacielskiego promieniowania.

Uznał więc, że nadeszła odpowiednia chwila do rozpoczęcia próby nawiązania bezpośredniego kontaktu. Dla zachowania formalności wypowiedział kilka słów powitania i usunął się na dalszy plan swej beta sfery. W miejscu, w którym przebywał przed chwilą, pojawiać się zaczęły obrazy. Ukazał więc Ziemianom start z powierzchni Sixty towarzyszących jego misji statków, które manewrując w przestrzeni jakby zapraszały przybyszów do lądowania na powierzchni planety. W tym celu obraz statku Ziemian poprowadzony został na orbitę, gdzie w jego pobliżu pojawił się pojazd Eridańczyków zapraszający do przesiadki.

Seig pragnął jeszcze pokazać obcym przybyszom sposób lądowania i dla większej pewności zrozumienia powtórzyć wszystko od początku. Przygotowywał się właśnie do tego, gdy nagle stało się coś niespodziewanego. Miast na pokładzie obcego statku kosmicznego stał na brzegu szerokiej nadmorskiej plaży. Kłębiło się na niej mrowie roześmianych ludzi. Gdzieś w dali wznosiły się jakieś budowle, dochodził ryk jakichś pojazdów. Po chwili zrozumiał — stał na ojczystej planecie Ziemian! Wniosek jaki mu się nasunął w wyniku analizy sytuacji przeraził go — skoro Ziemianie w ciągu kilku sekund potrafili teleportować go przez dziesiątki lat świetlnych na powierzchnię własnej planety, to ich znajomość wszechświata przewyższa nie tylko Eridańczyków, ale w ogóle wszystko, co można sobie wyobrazić. Hyp Sar musiał pomylić się w swojej ocenie.

W tym momencie obce otoczenie znikło. Seig zrozumiał swoją pomyłkę. To nie była teleportacja — to po prostu holograficzna iluzja. Musiał jednak skupić się znowu, gdyż Ziemianie zalali go teraz falą obrazów z ojczystej planety. Podczas gdy on usiłował ich krok za krokiem przygotować do lądowania na Sixcie i ustalić jakiś wspólny kod porozumienia, oni bez przerwy pokazywali mu nowe zakamarki własnej planety. W sumie nie było to głupie. Dawało przecież tak potrzebne informacje o środowisku i życiu przybyszów. I znowu wyglądało na to, że Ziemianie byli znacznie lepiej przygotowani do nawiązania kontaktu niż to przewidział Hyp Sar. Nie mógł przecież wiedzieć, że wszystko, co dzieje się wokół zawdzięcza przypadkowi. Poprzedniego wieczoru Hid Largo przytachał projektor do sterowni i nie chciało mu się go odnieść z powrotem. W ciasnym pomieszczeniu często włączał się przypadkiem, gdy ktoś przez nieuwagę dotknął jego klawiszy. Tak było i tym razem.

Gdy Hid przez pomyłkę włączył projektor — Pal natychmiast wykorzystała to dla przedstawienia Ziemi gościowi z innego świata.

Seig Prem skrzętnie zgromadził wszystkie informacje przekazane mu przez Ziemian i gdy czas teleportacji dobiegł końca dysponował większą wiedzą o przybyszach niż mógł się tego przed rozpoczęciem eksperymentu spodziewać.

* * *

— To są na pewno Ziemianie! — stwierdził z zadowoleniem Seig, gdy opuszczał alfa sferę na Sixcie. Przez chwilę, przy pomocy Or Luma i Hyp Sara, uwalniał się z kokonu oplatającej go aparatury, po czym wraz z Vyasą, technikiem i administratorem opuścił pomieszczenie, by przystąpić do natychmiastowej analizy danych.

W centrali pozostał samotny Sem3Set. Widząc niezwykłe ożywienie badaczy wywnioskował, że przez dłuższy czas będzie w centrali sam. Postanowił więc w tajemnicy przed Eridańczykami sam spróbować teleportacji i obejrzeć obcy statek.

Na pokładzie TransSol1 Mona Sommer powiedziała niemalże w tym samym momencie:

— Ciekawe, kiedy mieszkańcy tego systemu złożą nam znowu taką zdumiewającą wizytę.

Stojący obok Hassan el Nur nie zwrócił jednak uwagi na jej słowa. Z rosnącym niepokojem wpatrywał się w świeżo otrzymane wyniki analizy powierzchni fotonowego lustra.

— Spójrz na to — odezwał się po chwili — w sektorze czwartym utworzyła się nowa matowa plama. Zamiast wysyłać kwanty, miejsce to pochłania ich coraz więcej. Przy najbliższym uderzeniu fotonów stan może przekroczyć wartość krytyczną. Musimy jak najszybciej wyjść na zewnątrz i starać się przynajmniej prowizorycznie doprowadzić lustro do jakiego takiego stanu użyteczności.