Выбрать главу

Oboje tak byli zajęci studiowaniem analiz lustra, że nie zwrócili uwagi na wytwarzającą się znów w ich pobliżu beta sferę.

Sem3Set orientował się w nowym otoczeniu bardzo dobrze. Połączony z analizatorami na Sixcie w każdej chwili przyjmował nowe informacje przekazywane urządzeniom przez Seiga. Dzięki temu dysponował też pewnym zasobem ziemskiego słownictwa. Postanowił więc zacząć rozmowę. Podniósł jeden z chwytaczy, skinął nim i zawołał:

— Halo! Moi kochani! Cieszę się, że was wreszcie widzę. Wasze przybycie jest wzruszającą sprawą dla żyjących na Sixcie! Jak się pani powodzi, madam? A ty, jak się czujesz, stary? Właśnie słyszałem, że masz kłopoty.

Hassan el Nur odwrócił się i ze zdumieniem wytrzeszczył oczy w kierunku, z którego dobiegł niespodziewany głos. Mona krzyknęła i w pierwszym odruchu schowała się za plecami kapitana. We wnętrzu migocącej kuli nie można się tym razem było dopatrzeć kształtów żywej istoty. Oczom kosmonautów ukazał się jakiś dziwny stwór o spłaszczonym, owalnym tułowiu z licznymi chwiejącymi się czułkami anten.

— Czego się tak na mnie gapicie — zawołało „uprzejmie” zjawisko i z gracją obróciło się na swej jedynej gumowej nodze. — Macie takie spojrzenia jak Gryzacze.

Przez chwilę zapanowała pełna konsternacji cisza, po czym stwór w beta sferze przemówił znowu:

— Ach, tak, wybaczcie. Zapomniałem się przedstawić. Jestem Sem3Set, osobisty Uniwersalny Robot Towarzyszący Vyasy Ult. Przybyłem do was jedynie na kilka minut i na dodatek bez wiedzy Eridańczyków. Mam nadzieję, że mnie przed nimi nie wsypiecie?

Sem3Set starał się mówić tak jak Ziemianie. Wprawdzie jego sposób zachowania wydawał się nieco specyficzny, ale przecież dysponował jedynie słownictwem podsłuchanym na plaży. Starał się więc dostosować je do aktualnej sytuacji i trzeba przyznać, że nawet mu się to udawało.

Hassan el Nur, który sądził początkowo, że ma do czynienia ze źle przeprowadzoną teleportacją, uśmiechnął się słysząc wyjaśnienia robota i postanowił odwdzięczyć mu się pięknym za nadobne. Zrobił więc najbardziej poważną minę na jaką go było w tej sytuacji stać i powiedział:

— Cieszę się, że cię u nas widzę, stara kupo żelastwa. Gdyby nasze roboty włóczyły się tak jak ty, kazałbym je za karę przerobić na otwieracze do puszek. Nie martw się tym, że mamy oblicza jak Gryzacze. Tobie nic przecież nie grozi. A jeśli Eridańczycy spuszczą ci manto za twoją samo wolę, na pewno nie będzie w tym naszej winy. Ponieważ jesteś takim miłym chłopcem to powiedz nam jeszcze, czy teraz mamy się przygotować na kolejne wizyty innych robotów?

— Nie, nie! — zapewnił Sem3Set — jestem jedynym robotem na stacji, który ma dostęp do sali sterowania teleportacją. Ale, ale, cóż to za krzywa cię tak martwi? Czy mógłbym ją dokładniej obejrzeć?

Zaskoczony brzmieniem obcego głosu Hassan el Nur upuścił w chwili pojawienia się robota wykres sprawności lustra. Taśma zsunęła się prawie do granicy beta sfery i Mona cały czas usiłowała niepostrzeżenie ją stamtąd odciągnąć. Te zabiegi zwróciły wreszcie uwagę robota. Gdy dostrzegł wreszcie o co chodzi, doszło do głosu jego zaprogramowanie na analizę krzywych pomiarowych.

Hassan potrzymał przez chwilę taśmę przed kamerą robota. Nie sądził bowiem, że ten, wybierając się na własną rękę z nie zaplanowaną wizytą mimo wszystko utrzymywać będzie stałe połączenie z centralnym komputerem. Nie chciał natomiast robić przykrości sympatycznej w końcu i ciekawskiej maszynie.

— Cóż za bzdurna sytuacja — myślał — stoję tu i tłumaczę jak równy równemu niebezpieczeństwo zagrażające naszemu statkowi jakiemuś fantomowi robota, który wśliznął się do nas bez wiedzy swoich mocodawców.

W międzyczasie Mona Sommer zawiadomiła o niezwykłej wizycie pozostałą dwójkę. Gdy Hid Largo i Pal Torsen wbiegli do sterowni robot nagle cofnął się i zawołał:

— Wielkie nieba! Vyasa Ult jest tu na pokładzie? Jak to możliwe? Jego antenowe wyrostki kołysały się niespokojnie kierując się jednocześnie w stronę Pal.

— Znane promieniowanie — mruczał — prawie identyczne jak u mojej pani. To nie do uwierzenia.

Podobieństwo Ziemianki do jego właścicielki było tak uderzające i tak nieprawdopodobne zarazem, że elokwentnemu robotowi przez chwilę zupełnie zabrakło konceptu.

— Ty, Ziemianko — powiedział wreszcie — mogłabyś być siostrą Vyasy Ult.

— Cieszę się — odparła zaskoczona Pa! — że moje podobieństwo do istoty ze świata, z którego przybywasz jest tak wielkie. Pozdrów swoją panią i zapytaj czy może my się wkrótce spotkać?

— Ależ naturalnie, w każdej chwili możecie przybyć do naszego świata. Mieszkańcy Sixty, a przede wszystkim Hyp Sar, czekają na was już od prawie stu lat.

Kosmonauci popatrzyli na siebie zdumieni, jak to możliwe, by od stu lat oczekiwano tu wizyty z Ziemi?

Robot jednak nie pozostawił im dużo czasu do namysłu, wtrącił bowiem:

— Wybaczcie, teraz muszę zniknąć, gdyż będę miał duże nieprzyjemności. Mój sektor logiczny melduje mi, że wkrótce otrzymacie pomoc. Nie używajcie już swoich silników, gdyż sytuacja jest krytyczna. Zahamuje się wasz lot w inny sposób i skieruje się wasz kosmolot na Sixtę. — Mówiąc to pomachał im chwytakiem. W chwilę później beta sfera zniknęła z kabiny.

* * *

Or Lum, Hyp Sar, Seig Prem i Vyasa Ult wbiegli pospiesznie do pomieszczenia kierowania teleportacją. Wezwał ich niespodziewanie sygnał alarmowy nadany przez automaty. Or Lum jednym spojrzeniem dostrzegł, że większość urządzeń była ruszana. Jeszcze teraz dostrzec mogli Sem3Seta urzędującego przy pulpicie. Korzystając z kanałów bezpośredniej łączności prowadził ożywione rozmowy z cybernetykami pracującymi w podziemiach wieży. Wchodząc zdążyli jeszcze usłyszeć:

— Aha! Dobrze! Zrozumiałem. Dokładnie tego się spodziewałem, tylko moje układy logiczne nie wystarczały do sprawdzenia wszystkiego w tylu programach naraz.

Gdy spostrzegł, że nie jest już sam w sali odwrócił się do wchodzących i zawołał:

— Vyasa Ult! Ludzie pozdrawiają was!

— Kto pozdrawia? — zdziwiła się Vyasa. — Ludzie? Co to jest?

— Ziemianie powiedzieli: „My, ludzie”. A więc nazywam ich właśnie tak. To chyba logiczne? Prawda?

— No, tak, ale skąd ten sygnał alarmu?

— Wysłałem go, ponieważ byłem na pokładzie statku kosmicznego Ziemian i widziałem krzywą mierniczą ich lustra fotonowego. Dałem te dane dyżurnym cybernetykom i proszę — wynik macie na tamtym ekranie. Będziemy musieli im pomóc.

Tuż obok Hyp Sara zapalił się na jednym z monitorów napis: Bezpieczeństwo statku TransSol1 według naszych norm równe zeru. Zdolność manewrowania statkiem poważnie ograniczona. Lot powrotny do sąsiedniego Układu niemożliwy. Wniosek: załoga powinna jak najprędzej opuścić swój pojazd kosmiczny. Stałe niebezpieczeństwo katastrofy.

Opuszczenie statku było rzeczywiście najlepszym wyjściem. Toteż po kilku teleportacjach Eridańczyków na pokład TransSol1, gdy do statku zbliżyły się wysłane z Sixty kosmoloty i zahamowały jego lot. Ziemianie zdecydowali się przejść do zaproponowanego przez Eridańczyków pojazdu.

Przygotowany przez nich kosmolot wyglądał jak wielka hantla. Gdy nadszedł moment opuszczenia statku, kosmonautów ogarnęły nagle wątpliwości. W końcu zżyli się ze swoim pojazdem, który przez tyle lat niósł ich niestrudzenie przez pustkę kosmosu.

— Czy nie lepiej byłoby — zapytała Mona Sommer — gdyby jeden z nas obejrzał najpierw ten eridański prezent?

— Wydaje mi się, że możemy im chyba zaufać — stwierdził Hassan — ale popieram twój pomysł. Być może, ci którzy poprzez teleport weszli z nami w kontakt znajdują się tam, na pokładzie hantli, i wyjaśnią nam, co czeka nas na dole. Ale ostrożność nigdy nie zawadzi. Czy zgodzicie się żebym to ja był tym pierwszym, który postawi stopę na pokładzie obcego statku?