Potem, nim dzień się skończył, w stajni odkryto ciało kusznika zaprzysiężonego Flintom. Miał rozbitą czaszkę. Lord Ramsay stwierdził, że kopnął go koń. To raczej była maczuga — skonkludował Theon.
Wszystko to wydawało mu się bardzo znajome, jak komedianckie przedstawienie, które już kiedyś widział. Tylko komedianci się zmienili. Roose Bolton grał rolę, która poprzednim razem przypadła Theonowi, a zabici tę, która należała do Aggara, Gynira Czerwonego Nosa i Gelmarra Ponurego. Fetor też wówczas tam był — przypomniał sobie. Ale to był inny Fetor, o zakrwawionych dłoniach i słodkich kłamstwach lejących się z ust. Nazywał się Fetor, był podstępny przeto.
Podejrzane śmierci doprowadziły do otwartych sporów między lordami Roose’a Boltona.
Niektórym zaczynało brakować cierpliwości.
— Jak długo będziemy musieli tu czekać na króla, który nigdy nie nadejdzie? — irytował się ser Hosteen Frey. — Powinniśmy ruszyć Stannisowi na spotkanie i skończyć z nim raz na zawsze.
— Opuścić zamek? — wychrypiał jednoręki Harwood Stout. Jego ton sugerował, że prędzej dałby sobie odrąbać drugą rękę. — Chcesz, żebyśmy pognali na oślep w śnieg?
— Żeby walczyć z lordem Stannisem musielibyśmy go najpierw znaleźć — zauważył Roose Ryswel . — Nasi zwiadowcy opuszczają zamek przez Bramę Myśliwego, ale ostatnio żaden z nich nie wraca.
Lord Wyman Manderly poklepał się po potężnym brzuszysku.
— Biały Port nie boi się wyruszyć z tobą, ser Hosteenie. Poprowadź nas, a moi rycerze podążą za tobą.
Ser Hosteen spojrzał na grubasa.
— Wystarczająco blisko, by wbić mi kopię w plecy, tak jest. Gdzie są moi bracia, Manderly?
Odpowiedz mi. Twoi goście, którzy zwrócili ci syna.
— Chciałeś powiedzieć, jego kości. — Manderly odkroił sobie sztyletem kawał szynki. — Świetnie ich pamiętam. Wygadany Rhaegar o pochylonych barkach. Śmiały ser Jared, tak skory do sięgania po stal. Symond, szpieg wiecznie pobrzękujący monetami. Zwrócili mi kości Wendela.
To Tywin Lannister zwrócił mi Wylisa, całego i zdrowego, jak obiecał. Lord Tywin był słownym człowiekiem, niech Siedmiu zbawi jego duszę. — Lord Wyman wsadził mięso do ust, pogryzł je głośno i oblizał wargi. — Na trakcie czai się wiele niebezpieczeństw, ser. Dałem twoim braciom dary, gdy opuszczali Biały Port. Przysięgliśmy, że spotkamy się na ślubie. Bardzo wielu ludzi było świadkami naszego rozstania.
— Bardzo wielu ludzi? Twoich? — zadrwił Aenys Frey.
— Co sugerujesz, Frey? — Lord Białego Portu otarł usta rękawem. — Nie podoba mi się twój ton, ser. Cholernie mi się nie podoba.
— Wyjdź na dziedziniec, ty worku sadła, a udzielę ci cholernej nauczki — odparł ser Hosteen.
Wyman Manderly ryknął śmiechem, ale sześciu jego rycerzy natychmiast zerwało się z krzeseł. Roger Ryswel i Barbrey Dustin musieli ich uspokajać cichymi słowami. Roose Bolton milczał, ale Theon Greyjoy zauważył w jego jasnych oczach błysk czegoś, czego nigdy dotąd tam nie widział — niepokoju, być może nawet strachu.
Nocą nowa stajnia zawaliła się pod ciężarem śniegu. Zginęło dwadzieścia sześć koni i dwóch stajennych, zmiażdżonych pod spadającym dachem albo zasypanych w śniegu. Kiedy odkopano ciała, zbliżało się już południe. Lord Bolton pojawił się na chwilę na zewnętrznym dziedzińcu, by obejrzeć zniszczenia. Rozkazał wprowadzić ocalałe konie do środka, razem z wierzchowcami dotąd przywiązanymi na dziedzińcu. Gdy tylko ludzie uporali się z wykopywaniem zabitych i ćwiartowaniem wierzchowców, znaleziono kolejnego trupa.
Tym razem nikt nie mógł twierdzić, że był to skutek pijackiej nieostrożności albo kopnięcie przez konia. Zabitym był jeden z ulubieńców Ramsaya, brzydki, przysadzisty, skrofuliczny zbrojny znany jako Żółta Kuśka. Trudno było określić, czy jego członek rzeczywiście był żółty, ponieważ ktoś mu go odciął i wepchnął do ust z taką siłą, że złamał przy tym trzy zęby. Kucharze znaleźli ciało obok kuchni. Zagrzebano je po szyję w śniegu, dlatego zarówno kuśka, jak i jej właściciel posinieli z zimna.
— Spalcie ciało i nikomu o tym nie mówcie — rozkazał Roose Bolton. — Nie chcę, żeby wieści się rozeszły.
Nic to jednak nie pomogło. W południe dowiedziała się już większość ludzi w Winterfel .
Wielu usłyszało o tym z ust Ramsaya Boltona, którego „chłopakiem” był Żółta Kuśka.
— Kiedy znajdziemy winnego — zapowiedział lord Ramsay. — Zedrę z niego skórę, upiekę ją nad ogniem i każę mu zjeść wszystkie chrupiące kawałki.
Ogłoszono, że imię zabójcy będzie warte złotego smoka.
Wieczorem wszyscy już czuli fetor wypełniający Wielką Komnatę. Pod jednym dachem stłoczono setki ludzi, koni i psów, a podłoga była śliska od błota, topniejącego śniegu, końskiego łajna, psich kup, a nawet ludzkiego kału. W powietrzu nosił się smród mokrych psów, mokrej wełny i przemoczonych końskich derek, na zatłoczonych ławach nie można było znaleźć wygodnego miejsca, ale za to było tu jedzenie. Kucharze podawali wielkie kawały świeżej koniny, zwęglone na zewnątrz i krwiste w środku, a do tego pieczoną cebulę i brukiew... choć raz zwykli żołnierze jedli równie dobrze, jak lordowie i rycerze.
Konina była za twarda dla zniszczonych zębów Theona. Próby jej żucia okazały się straszliwie bolesne. Dlatego rozgniótł brukiew i cebulę klingą sztyletu i zjadł je, a potem pociął mięso na malutkie kawałeczki, które wysysał i wypluwał. W ten sposób przynajmniej poczuł smak i mógł choć trochę nasycić się krwią oraz tłuszczem. Kość wykraczała jednak poza jego możliwości.
Rzucił ją psom i patrzył, jak Szara Jeyne ucieka z nią, ścigana przez Sarę i Wierzbę.
Lord Bolton rozkazał Ablowi uprzyjemniać posiłek muzyką. Bard zaśpiewał „Żelazne kopie”, a potem „Zimową pannę”. Gdy Barbrey Dustin poprosiła o coś weselszego, usłyszeli pieśni „Królowa zdjęła sandał, król zdjął koronę” oraz „Niedźwiedź i dziewica cud”. Freyowie przyłączyli się do śpiewu i nawet niektórzy ludzie z północy walili pięściami w stoły, rycząc:
„Niedźwiedź! Niedźwiedź!”. Hałas przestraszył jednak konie, śpiewacy więc umilkli, a muzyka przestała grać.
Chłopaki Bękarta zgromadziły się pod dymiącą pochodnią, zatkniętą w uchwyt na ścianie.
Luton i Obdzieracz grali w kości. Chrząkacz posadził sobie na kolanach kobietę i trzymał ją za pierś. Damon Zatańcz ze Mną smarował tłuszczem bicz.
— Fetor — zawołał, stukając się biczem w łydkę, jakby przywoływał psa. — Znowu zacząłeś śmierdzieć, Fetor.
— Tak — odparł cicho Theon, nie znajdując innej odpowiedzi.
— Jak już będzie po wszystkim, lord Ramsay wytnie ci wargi — zapowiedział Damon, głaszcząc bicz zatłuszczoną szmatką.
Moje wargi były między nogami jego pani. Podobna bezczelność nie może ujść karze.
— Skoro tak mówisz.
Luton ryknął śmiechem.
— On chyba tego chce.
— Idź sobie, Fetor — zażądał Obdzieracz. — Niedobrze mi się robi od twojego smrodu.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
Uciekł szybko, nim zdążyli zmienić zdanie. Dręczyciele nie pójdą za nim na dwór, dopóki w komnacie było jedzenie i picie, chętne kobiety i ciepły ogień. Gdy wychodził, Abel śpiewał „Dziewczęta, które kwitną na wiosnę”.