Выбрать главу

— Miał bękarta, który zginął na wojnie.

— Czyżby? Harry z pewnością był bękartem, ale czy rzeczywiście on go spłodził to już inna sprawa. Chłopak był jasnowłosy i urodziwy, a o Jonosie nie można powiedzieć ani jednego, ani drugiego. — Lord Tytos wstał. — Czy raczysz zjeść ze mną kolację?

— Innym razem, wasza lordowska mość. — W zamku panował głód i niedobrze by było, gdyby Jaime kradł jego mieszkańcom żywność. — Nie mogę zwlekać. Czeka na mnie Riverrun.

— Riverrun? Czy Królewska Przystań?

— I jedno, i drugie.

Lord Tytos nie próbował go przekonać do zmiany zdania.

— Za godzinę Hoster będzie gotowy do odjazdu.

Rzeczywiście był. Chłopak znalazł Jaimego w stajni. Przez ramię przerzucił sobie posłanie, a pod pachą trzymał kilka zwojów. Nie mógł mieć więcej niż szesnaście lat, ale był jeszcze wyższy od ojca, prawie siedem stóp nóg, łydek i łokci, patykowaty, niezgrabny młodzieniec z opadającym na czoło kosmykiem włosów.

— Lordzie dowódco, jestem twoim zakładnikiem. Mam na imię Hoster, ale ludzie mówią na mnie Hos — dodał z uśmiechem.

Myśli, że to żarty?

— Jacy ludzie?

— Moi przyjaciele i bracia.

— Ja nie jestem twoim przyjacielem ani bratem. — Z twarzy chłopaka zniknął uśmiech. Jaime spojrzał na lorda Tytosa.

— Wasza lordowska mość, musimy się dobrze zrozumieć. Lord Beric Dondarrion, Thoros z Myr, Sandor Clegane, Brynden Tully, kobieta zwana Kamiennym Sercem... wszystko to są wyjęci spod prawa buntownicy, wrogowie króla i jego wiernych poddanych. Jeśli się dowiem, że ty albo twoi ludzie ukrywacie któregoś z nich, zapewniacie mu ochronę albo służycie inną pomocą, bez wahania odeślę ci głowę twojego syna. Mam nadzieję, że to sobie uświadamiasz.

Zapamiętaj sobie jeszcze jedno. Nie jestem Rymanem Freyem.

— To prawda. — Z twarzy lorda Blackwooda zniknął wszelki ślad ciepła. — Wiem, z kim mam do czynienia, Królobójco.

— To dobrze. — Jaime dosiadł Chwały i zawrócił wierzchowca ku bramie. — Życzę ci udanych żniw i radości z królewskiego pokoju.

Nie zajechał daleko. Lord Jonos Bracken czekał na niego tuż za zasięgiem strzału z dobrej kuszy od murów Raventree. Jego rumak nosił zbroję, podobnie jak jeździec, który włożył też szary stalowy hełm z kitą z końskiego włosia.

— Widziałem, że ściągnęli chorągiew z wilkorem — rzekł, gdy Jaime był blisko. — Czy już po wszystkim?

— Jak najbardziej. Możesz wracać do domu na siewy.

Lord Bracken uniósł zasłonę hełmu.

— Ufam, że mam więcej pól do obsiania niż przed twoją wizytą w tym zamku.

— Sprzączka, Drewniany Płot, Honeytree ze wszystkim ulami. — Zapomniał o jakiejś wiosce. -

Aha, i jeszcze Pole Kuszników.

— Młyn — odezwał się Bracken. — Muszę dostać młyn.

— Lordowski.

Lord Jonos prychnął lekceważąco.

— Tak, to wystarczy. Na razie. — Wskazał na Hostera Blackwooda, jadącego obok Pecka. — To ma być twój zakładnik? Dałeś się nabrać, ser. To słabeusz. Ma wodę zamiast krwi. Może i jest wysoki, ale każda z moich dziewcząt mogłaby go złamać jak zbutwiałą gałązkę.

— Ile masz córek, wasza lordowska mość? — zapytał Jaime.

— Pięć. Dwie z pierwszą żoną i trzy z trzecią.

Zbyt późno uświadomił sobie, że być może powiedział za dużo.

— Przyślij którąś na dwór. Będzie miała przywilej zostać damą dworu królowej regentki.

Twarz Brackena pociemniała, gdy uświadomił sobie znaczenie tych słów.

— Czy tak się odwdzięczasz za przyjaźń Kamiennego Płotu?

— Służba królowej to wielki zaszczyt — przypomniał jego lordowskiej mości Jaime. -

Powinieneś jej to wytłumaczyć. Będziemy czekali na dziewczynę przed końcem roku.

Nie czekając na odpowiedź lorda Brackena, spiął lekko Chwałę złotymi ostrogami i oddalił się kłusem. Jego ludzie ustawili się w szereg i podążyli za nim, unosząc chorągwie. Zamek i obóz wkrótce zniknęły z tyłu, zasłonięte pyłem wzbijanym przez kopyta ich koni.

Po drodze do Raventree nie niepokoili ich ani banici, ani wilki, Jaime postanowił więc, że wrócą inną trasą. Jeśli bogowie będą łaskawi, może natknie się na Blackfisha albo sprowokuje Berica Dondarriona do nierozsądnego ataku.

Gdy jechali brzegiem Wdowiego Potoku, zabrakło im dnia. Jaime wezwał zakładnika i zapytał, gdzie znajdą najbliższy bród. Chłopak zaprowadził ich w tamto miejsce. Kiedy kolumna przejeżdżała z pluskiem przez płytką wodę, słońce kryło się już za parą porośniętych trawą wzgórz.

— To są Cycki — wyjaśnił Hoster Blackwood.

Jaime przypomniał sobie mapę lorda Brackena.

— Między tymi wzgórzami leży jakaś wioska.

— Pennytree — potwierdził chłopak.

— Zatrzymamy się tam na noc. — Jeśli byli tam jacyś wieśniacy, mogli coś wiedzieć o ser Bryndenie albo o banitach. — Lord Jonos mówił coś o tym, czyje to są cycki — rzekł Jaime do chłopaka Blackwoodów, gdy jechali ku ciemniejącym wzgórzom w dogasających promieniach słońca. — Brackenowie używają jednej nazwy, a Blackwoodowie innej.

— Tak, wasza lordowska mość. Już od jakichś stu lat. Przedtem były Cyckami Matki albo po prostu Cyckami. Są dwa wzgórza i uważano, że przypominają...

— Widzę, co przypominają. — Jaime wrócił myślą do kobiety z namiotu i tego, jak próbowała ukryć wielkie ciemne sutki. — Co się zmieniło sto lat temu?

— Aegon Niegodny wziął sobie Barbę Bracken za metresę — wyjaśnił młody mól książkowy. -

To ponoć była bardzo piersiasta dziewka i pewnego dnia, gdy król odwiedzał Kamienny Płot, pojechał na polowanie, zobaczył Cycki i...

— ...nazwał je na cześć kochanki. — Jaime urodził się długo po śmierci Aegona Czwartego, ale wiedział wystarczająco wiele o jego panowaniu, by się domyślić, co się z pewnością wydarzyło później. — Ale po jakimś czasie znudził się dziewczyną z rodu Brackenów i zastąpił ją Blackwoodówną, tak?

— Lady Melissą — potwierdził Hoster. — Mówili na nią Missy. W naszym bożym gaju stoi jej posąg. Była znacznie piękniejsza od Barby Bracken, ale szczupła. Barba ponoć powiedziała, że Missy jest płaska jak chłopak. Kiedy król Aegon o tym usłyszał...

— ...oddał jej cycki Barby — dokończył ze śmiechem Jaime. — Jak się zaczął spór między Blackwoodami a Brackenami? Czy to spisano?

— Tak, wasza lordowska mość — potwierdził chłopak. — Ale niektóre kroniki spisali nasi maesterzy, inne zaś ich, a stało się to stulecia po wydarzeniach, które ponoć opisują. Wszystko zaczęło się w Erze Herosów. W owych czasach Blackwoodowie byli królami, a Brackenowie tylko poślednimi lordami, słynącymi z hodowli koni. Zamiast zapłacić królowi należne podatki, za złoto uzyskane ze sprzedaży koni opłacili najemników i obalili go.

— Kiedy to się wydarzyło?

— Pięćset lat przed przybyciem Andalów. Tysiąc, jeśli wierzyć Prawdziwej histori . Tyle że nikt nie wie, kiedy Andalowie przekroczyli wąskie morze. Prawdziwa historia mówi, że od tych czasów minęły cztery tysiące lat, ale niektórzy maesterzy zapewniają że upłynęły tylko dwa.

Przed pewnym punktem wszystkie daty stają się nieokreślone i niejasne. Klarowność histori przeradza się w mgłę legendy.

Tyrion by go polubił. Mogliby rozmawiać od zmierzchu do świtu, spierając się o książki. Na moment opuścił go gorzki żal do brata, potem jednak przypomniał sobie, co uczynił Krasnal.