Выбрать главу

W głowie Dany rozbrzmiały echem słowa Mirri Maz Duur. Kiedy słońce wzejdzie na zachodzie i zajdzie na wschodzie, kiedy wyschną morza, a wiatr będzie przenosił góry jak liście.

Kiedy twoje łono znowu się poruszy i urodzisz żywe dziecko. Dopiero wtedy on powróci, nie wcześniej. Znaczenie tych słów było oczywiste. Khal Drogo nigdy nie wróci z martwych, a ona nie wyda na świat żywego dziecka. Pewnymi tajemnicami nie była jednak w stanie podzielić się z nikim, nawet z mężem. Niech Hizdahr zo Loraq zachowa swe nadzieje.

Jej szlachetny mąż szybko zapadł w sen. Dany mogła jedynie wiercić się i przewracać z boku na bok obok niego. Pragnęła nim potrząsnąć, obudzić go, zażądać, by ją przytulił, pocałował, pierdolił się z nią, ale nawet gdyby to zrobił, potem znowu by zasnął i zostawił ją samą w ciemności. Zastanawiała się, co robi teraz Daario. Czy on również był niespokojny? Czy o niej myślał? Czy naprawdę ją kochał? Czy nienawidził jej za to, że wyszła za Hizdahra? Nie trzeba było iść z nim do łoża. Był tylko najemnikiem i nie nadawał się na małżonka królowej, ale...

Wiedziałam o tym od samego początku, ale i tak to zrobiłam.

— Moja królowo? — zabrzmiał cichy głos w ciemności.

Dany się wzdrygnęła.

— Kto tu jest?

— To tylko Missandei. — Naathańska skryba podeszła bliżej do łoża. — Ta osoba słyszała twój płacz.

— Płacz? Nie płakałam. Czemu miałabym to robić? Mam pokój, którego pragnęłam, mam swego króla. Mam wszystko, czego mogłaby pragnąć królowa. Przyśnił ci się zły sen, to wszystko.

— Skoro tak mówisz, Wasza Miłość.

Dziewczynka pokłoniła się i odwróciła, by odejść.

— Zostań — rozkazała Dany. — Nie chcę być sama.

— Jest z tobą Jego Miłość — zauważyła Missandei.

— Jego Miłość pogrążył się w snach, ale ja nie mogę zasnąć. Jutro będę musiała wykąpać się we krwi. To cena pokoju. — Uśmiechnęła się blado i poklepała dłonią prześcieradło.

— Chodź. Usiądź. Porozmawiaj ze mną.

— Jeśli tego pragniesz. — Missandei przysiadła obok niej. — O czym będziemy rozmawiały?

— O domu — odparła Dany. — O Naath. O motylach i braciach. Opowiedz mi o tym, dzięki czemu byłaś szczęśliwa, dzięki czemu się śmiałaś. Podziel się ze mną najsłodszymi wspomnieniami. Przypomnij mi, że na świecie nadal jest dobro.

Missandei dała z siebie wszystko. Nie przestawała mówić, aż Dany wreszcie zasnęła, pogrążając się w dziwnych, nie do końca uformowanych snach o dymie i ogniu.

Ranek przyszedł za wcześnie.

THEON

Dzień zakradł się do nich jak Stannis: niepostrzeżenie.

Winterfel nie spało już od kilku godzin. Na murach i na szczytach wież było pełno ludzi odzianych w wełnę, kolczugi i utwardzane skóry. Czekali na atak, który nigdy nie nadszedł. Gdy niebo zaczęło jaśnieć, łoskot bębnów ucichł, choć róg zabrzmiał jeszcze trzykrotnie, za każdym razem bliżej. Śnieg nie przestawał sypać.

— Śnieżyca dziś się skończy — zapewniał głośno jeden z ocalałych chłopców stajennych. — Zima nawet się jeszcze nie zaczęła.

Theon roześmiałby się, gdyby się odważył. Przypomniał sobie opowieści Starej Niani o zamieciach trwających przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy, przez rok albo dziesięć lat... zamieciach pokrywających zamki, miasta i całe królestwa stustopową warstwą śniegu.

Siedział w głębi Wielkiej Komnaty, niedaleko od koni, i przyglądał się, jak Abel, Jarzębina i praczka o myszowatych włosach zwana Wiewiórką atakują kromki czerstwego razowego chleba usmażone w tłuszczu z boczku. Śniadanie Theona ograniczało się do kufla ciemnego ale pełnego drożdży i tak gęstego, że można je było żuć. Jeszcze kilka kufli i może plan Abla przestanie mu się wydawać aż tak szalony.

Do komnaty wszedł Roose Bolton, jasnooki i ziewający. Towarzyszyła mu tłusta ciężarna żona, Gruba Walda. Przed nim szło kilku lordów i dowódców, między innymi Kurwistrach Umber, Aenys Frey i Roger Ryswel . Nieco dalej od podwyższenia Wyman Manderly pożerał kiełbasy i jaja na twardo, podczas gdy siedzący obok niego stary lord Locke wypełniał bezzębne usta owsianką.

Wkrótce zjawił się również lord Ramsay. Wszedł do środka i ruszył ku przodowi sali, zapinając pas. Jest dziś w paskudnym nastroju — uświadomił sobie Theon. Pewnie bębny nie dały mu spać przez całą noc albo jest z kogoś niezadowolony. Jedno niewłaściwe słowo, nieostrożne spojrzenie albo śmiech w nieodpowiednim momencie mogły obudzić gniew jego lordowskiej mości i kosztować kogoś kawałek skóry. Proszę, panie, nie patrz na mnie.

Wystarczy jedno spojrzenie i Ramsay wszystkiego się domyśli. Wyczyta to z mojej twarzy.

Będzie wiedział. On zawsze wszystko wie.

Theon spojrzał na Abla.

— To się nie uda. — Mówił tak cicho, że nawet konie nie mogłyby go podsłuchać. — Złapią nas, nim zdążymy opuścić zamek. A nawet jeśli uciekniemy, lord Ramsay nas doścignie. On, Ben od Kości i jego dziewczyny.

— Pod murami czeka lord Stannis. Sądząc po dźwiękach, jest niedaleko. — Palce Abla zatańczyły na strunach lutni. Broda barda była brązowa, choć jego długie włosy w większej części już posiwiały. — Jeśli Bękart ruszy za nami w pościg, może pożyje wystarczająco długo, by tego pożałować.

Myśl, że tak jest — powtarzał sobie Theon. Uwierz w to. Powiedz sobie, że to prawda.

— Ramsay zrobi z twoich kobiet swoją zwierzynę — oznajmił śpiewakowi. — Upoluje je, zgwałci i nakarmi trupami swoje psy. Jeśli dadzą mu dobry pościg, może nadać sukom z następnego miotu ich imiona. A ciebie obedrze ze skóry. On, Obdzieracz i Damon Zatańcz ze Mną. Zrobią sobie z tego zabawę. Będziesz ich błagał, żeby cię zabili. — Uścisnął ramię barda okaleczoną dłonią. — Przysiągłeś, że nie pozwolisz, bym znowu wpadł w jego ręce. Mam na to twoje słowo.

Musiał to usłyszeć jeszcze raz.

— Słowo Abla — zapewniła Wiewiórka. — Mocne jak dębina.

Bard wzruszył tylko ramionami.

— Cokolwiek by się stało, mości książę.

Na podwyższeniu Ramsay sprzeczał się z ojcem. Byli za daleko, by Theon mógł usłyszeć słowa, ale strach na okrągłej różowej twarzy Grubej Waldy mówił bardzo wiele. Słyszał jednak Wymana Manderly’ego, domagającego się więcej kiełbasy, oraz śmiech Rogera Ryswel a po jakimś dowcipie jednorękiego Harwooda Stouta.

Theon zastanawiał się, czy kiedykolwiek ujrzy podmorskie komnaty Utopionego Boga, czy też jego duch zostanie tutaj, w Winterfel . Śmierć to śmierć. Lepiej być trupem niż Fetorem. Jeśli plan Abla się nie uda, Ramsay postara się, by umierali długo i w straszliwych męczarniach. Tym razem obedrze mnie ze skóry od stóp do głów i żadne błagania nie położą kresu cierpieniom.

Theon nigdy nie zaznał bólu porównywalnego z tym, który potrafił wywołać Obdzieracz małym myśliwskim nożem. Abel wkrótce przyswoi sobie tę lekcję.

I po co? Jeyne, nazywa się Jeyne, a jej oczy mają niewłaściwy kolor. Była komediantką grającą wyznaczoną rolę. Lord Bolton wie i Ramsay również, ale reszta jest ślepa, nawet ten cholerny bard z jego sprytnymi uśmieszkami. To ty jesteś ofiarą żartu, Ablu, ty i twoje krwiożercze kurwy. Zginiesz za niewłaściwą dziewczynę.

Omal nie powiedział im prawdy, gdy Jarzębina zaprowadziła go do Abla w ruinach Spalonej Wieży, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Minstrel był zdecydowany uciec z córką Eddarda Starka. Jeśli się dowie, że żona lorda Ramsaya to tylko bachor zarządcy, no cóż...