Выбрать главу

— Hobb piecze placki z cebulą — poinformował go Atłas. — Czy mam wszystkim powiedzieć, żeby zjedli z tobą kolację?

— Nie — odparł Jon po chwili zastanowienia. — Niech spotkają się ze mną na szczycie Muru o zachodzie słońca. — Spojrzał na Val. — Pani, chodź ze mną, jeśli łaska.

— Wrona rozkazuje, branka musi słuchać. — W jej głosie pobrzmiewała wesołość. — Ta wasza królowa musi być naprawdę straszliwa, jeśli pod dorosłymi mężczyznami uginają się nogi na jej widok. Czy powinnam wdziać kolczugę zamiast wełny i futra? Te ubrania dostałam od Dali . Nie chciałabym, żeby się zakrwawiły.

— Gdyby słowa mogły przelewać krew, miałabyś powody do obaw. Myślę, że twojemu ubraniu nic nie grozi, pani.

Ruszyli w stronę Wieży Królewskiej świeżo oczyszczonymi ścieżkami biegnącymi między zaspami brudnego śniegu.

— Słyszałam, że wasza królowa ma gęstą czarną brodę.

Jon wiedział, że nie powinien się uśmiechać, nie potrafił się jednak powstrzymać.

— Tylko wąsy. Bardzo rzadkie. Można policzyć włoski.

— Cóż za rozczarowanie.

Choć Selyse Baratheon wciąż powtarzała, że pragnie zostać panią własnej siedziby, nie śpieszyła się z zamianą wygód Czarnego Zamku na cienie Nocnego Fortu. Rzecz jasna, wystawiła wartowników — czterech mężczyzn przy wejściu. Dwóch stało na zewnątrz, na schodach, a dwóch w środku, przy piecyku koksowym. Dowodził nimi ser Patrek z Królewskiej Góry, odziany w biało-niebiesko-srebrną rycerską szatę. Jego płaszcz zdobiły pięcioramienne gwiazdy. Gdy przedstawiono go Val, opadł na jedno kolano i ucałował jej urękawicznioną dłoń.

— Jesteś jeszcze piękniejsza, niż słyszałem, księżniczko — oznajmił. — Królowa bardzo wychwalała twoją urodę.

— To dziwne, bo przecież nigdy mnie nie widziała. — Val poklepała ser Patreka po głowie. -

Wstań, ser klękaczu. Wstań, wstań.

Mogłoby się zdawać, że mówi do psa.

Jon z trudem powstrzymał śmiech. Z kamienną twarzą oznajmił rycerzowi, że proszą o audiencję u królowej. Ser Patrek wysłał jednego ze zbrojnych na górę, by zapytał, czy Jej Miłość ich przyjmie.

— Ale wilk tu zaczeka — upierał się.

Jon spodziewał się tego. Królowa Selyse bała się wilkora, prawie tak samo jak Wun Weg Wun Dar Wuna.

— Duch, zostań.

Jej Miłość szyła przy kominku, a błazen tańczył po komnacie w rytm muzyki, którą tylko on słyszał. Dzwoneczki na jego porożu pobrzękiwały.

— Wrona, wrona — zawołał Plama na widok Jona. — W podmorskiej krainie wrony są białe jak śnieg. Wiem to, wiem, tra-la-lem.

Księżniczka Shireen siedziała na ławeczce w oknie wykuszowym. Postawiła kaptur, by choć częściowo ukryć ślady szarej łuszczycy, które oszpeciły jej twarz.

Lady Melisandre nie było w komnacie. Ucieszyło to Jona. Prędzej czy później będzie musiał stawić czoło czerwonej kapłance, wolałby jednak nie robić tego w obecności królowej.

— Witaj, Wasza Miłość.

Opadł na jedno kolano. Val podążyła za jego przykładem.

Królowa Selyse odłożyła tkaninę.

— Możecie wstać.

— Jeśli łaska, Wasza Miłość, czy mogę przedstawić lady Val? Jej siostra Dalia była...

— Matką rozwrzeszczanego niemowlęcia, które nie daje nam spać po nocach. Wiem, kim ona jest, lordzie Snow. — Królowa pociągnęła nosem. — Masz szczęście, że wróciła do nas przed moim królewskim mężem. W przeciwnym razie mogłoby to się skończyć źle dla ciebie. Naprawdę bardzo źle.

— Jesteś księżniczką dzikich? — zapytała Shireen, spoglądając na Val.

— Niektórzy tak mnie nazywają. Moja siostra była żoną Mance’a Raydera, króla za Murem.

Umarła, wydając na świat jego syna.

— Ja też jestem księżniczką — oznajmiła Shireen. — Ale nigdy nie miałam siostry. Miałam kiedyś kuzyna, ale odpłynął na statku. Lubiłam go, chociaż był tylko bękartem.

— Doprawdy, Shireen — rzekła jej matka — jestem pewna, że lord dowódca nie przyszedł tu po to, by rozmawiać o bachorach Roberta. Plamo, bądź dobrym błaznem i odprowadź księżniczkę do pokoju.

Dzwoneczki na kapeluszu Plamy zadźwięczały.

— Chodźmy, chodźmy — zaśpiewał. — Chodź ze mną do podmorskiej krainy, daleko, daleko, daleko.

Wziął małą księżniczkę za rękę i wyprowadził ją z komnaty, podskakując.

— Wasza Miłość, wódz wolnych ludzi przyjął moje warunki — rzekł Jon.

Królowa Selyse skinęła leciutko głową.

— Mój pan mąż zawsze pragnął przyznać azyl tym barbarzyńskim ludom. Są mile widziani w naszym królestwie, pod warunkiem że będą przestrzegać królewskich praw i nie złamią królewskiego pokoju. — Wydęła wargi. — Słyszałam, że są z nimi olbrzymy.

— Prawie dwieście, Wasza Miłość — odparła Val. — I ponad osiemdziesiąt mamutów.

Królowa zadrżała.

— Cóż za okropne stworzenia. — Jon nie potrafił odgadnąć, czy miała na myśli olbrzymy, czy mamuty. — Choć podobne bestie mogłyby się przydać mojemu panu mężowi w jego bitwach.

— Niewykluczone, Wasza Miłość — przyznał Jon — ale mamuty są za duże, by przejść przez bramę.

— A nie można jej poszerzyć?

— To... to by chyba nie było rozsądne.

Selyse pociągnęła nosem.

— Skoro tak mówisz. Nie wątpię, że znasz się na takich sprawach. A gdzie zamierzasz osiedlić tych dzikich? Z pewnością Mole’s Town jest za małe... ilu właściwie ich jest?

— Cztery tysiące, Wasza Miłość. Pomogą nam obsadzić opuszczone zamki, byśmy mogli skuteczniej bronić Muru.

— Słyszałam, że te zamki to ruiny. Opustoszałe, ponure, zimne budowle, niewiele więcej niż kupy gruzów. We wschodniej Strażnicy wspominano też o szczurach i pająkach.

Pająki dawno już wyginęły z zimna — pomyślał Jon. A szczury mogą się okazać użytecznym źródłem pożywienia, gdy nadejdzie zima.

— Wszystko to prawda, Wasza Miłość... ale nawet ruiny stanowią schronienie. A od Innych oddzieli ich Mur.

— Widzę, że wszystko starannie rozważyłeś, lordzie Snow. Jestem pewna, że król Stannis będzie zadowolony, gdy powróci zwycięski po bitwie.

Pod warunkiem że w ogóle powróci.

— Oczywiście, dzicy muszą najpierw uznać Stannisa za swego króla, a R’hl ora za swego boga — dodała królowa.

Wreszcie stanęliśmy twarzą w twarz w tym wąskim przejściu.

— Wybacz, Wasza Miłość, ale nie takie warunki uzgodniliśmy.

Twarz królowej przybrała nagle twardszy wyraz.

— To fatalne przeoczenie.

Z jej głosu zniknęły ostatnie, słabe nuty ciepła.

— Wolni ludzie nie klękają — oznajmiła jej Val.

— Trzeba więc ich do tego zmusić — stwierdziła królowa.

— Jeśli to zrobicie, Wasza Miłość, przy pierwszej okazji powstaną — zapowiedziała dziewczyna.