Dwaj ludzie z północy wymienili spojrzenia.
— Zakładnicy — mruknął Norrey. — Tormund się na to zgodził?
Albo to, albo skazałby swych ludzi na śmierć.
— Powiedział, że zażądałem od niego ceny krwi — odparł Jon Snow. — Ale zapłaci ją.
— Pewnie, czemu by nie? — Stary Flint stuknął laską o lód. — Gdy Winterfel żądało od nas chłopców, zawsze zwaliśmy ich wychowankami, ale w rzeczywistości byli zakładnikami i nie stało im się nic złego.
— Poza tymi, których ojcowie wzbudzili niezadowolenie króla zimy — zauważył Norrey. — Oni wrócili skróceni o głowę. Powiedz mi, chłopcze... jeśli twoi dzicy przyjaciele okażą się fałszywi, czy wystarczy ci odwagi, by uczynić to, co trzeba?
Zapytaj Janosa Slynta.
— Tormund Zabójca Olbrzyma wie, że lepiej nie poddawać mnie próbie. Mogę ci się wydawać zielonym chłopakiem, lordzie Norrey, ale jestem synem Eddarda Starka.
Nawet to nie zadowoliło lorda zarządcy.
— Mówisz, że ci chłopcy będą służyć jako giermkowie. Z pewnością lord dowódca nie sugeruje, że będziemy ich uczyć władania bronią?
W Jonie rozgorzał gniew.
— Nie, panie. Każę im szyć koronkową bieliznę. Oczywiście, że będą się uczyć władania bronią. Będą też ubijać masło, rąbać drwa na opał, czyścić stajnie, wynosić nocniki i przekazywać wiadomości... ale w przerwach między tym wszystkim będą się zapoznawać z włóczniami, mieczami i łukami.
Marsh poczerwieniał jeszcze bardziej.
— Lord dowódca musi wybaczyć mi szczerość, ale nie potrafię wyrazić tego delikatniej. To, co proponujesz, równa się zdradzie. Przez osiem tysięcy lat ludzie z Nocnej Straży stali na Murze i walczyli z dzikimi. A teraz chcesz ich przepuścić na drugą stronę, pozwolić im schronić się w naszych zamkach, karmić ich, odziewać i uczyć ich dzieci walki. Lordzie Snow, czy muszę ci o tym przypominać? Złożyłeś przysięgę.
— Znam ją. — Jon powtórzył słowa. — Jestem strażnikiem na murach. Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka. Czy to są słowa, które wypowiadałeś, składając śluby?
— Tak. Lord dowódca dobrze o tym wie.
— Jesteś pewien, że nie zapomniałem jakichś fragmentów? Tych, które mówiły o królu i jego prawach, o tym, że musimy bronić każdej stopy należącej do niego ziemi i ruin każdego zamku?
Jak to szło? — Jon czekał na odpowiedź. Nadaremnie. — Jestem tarczą, która osłania krainę człowieka. Tak brzmią słowa. Powiedz mi, panie, kim są dzicy, jeśli nie ludźmi?
Bowen Marsh otworzył usta, ale nie wydobyły się z nich żadne słowa. Rumieniec zszedł na jego szyję.
Jon Snow się odwrócił. Dogasały już ostatnie promienie słońca. Szczeliny w Murze zmieniały barwę z czerwonej na szarą, a potem na czarną, zmieniały się ze wstęg ognia w rzeki czarnego lodu. Na dole lady Melisandre z pewnością zapalała już nocny ogień, śpiewając: „Panie Światła broń nas, albowiem noc jest ciemna i pełna strachów”.
— Nadchodzi zima — odezwał się wreszcie Jon, przerywając krępującą ciszę. — A wraz z nią biali wędrowcy. Musimy ich zatrzymać na Murze. Po to go zbudowano... ale Mur musi być obsadzony. Koniec dyskusji. Przed otwarciem bramy czeka nas mnóstwo roboty. Trzeba będzie nakarmić i odziać ludzi Tormunda, a także dać im schronienie. Niektórzy są chorzy i będą potrzebowali opieki. To zadanie spadnie na ciebie, Clydasie. Ocal tylu, ilu zdołasz.
Clydas zamrugał powiekami różowawych oczu.
— Zrobię, co będę mógł, Jon. To znaczy, lordzie dowódco.
— Trzeba też będzie przygotować wszystkie nasze wozy, by przewiozły wolnych ludzi do nowych domów. Zajmij się tym, Othel u.
— Tak jest, lordzie dowódco — odparł Yarwyck, krzywiąc się z niezadowoleniem.
— Lordzie Bowen, ty zbierzesz myto. Złoto, srebro i bursztyn, naszyjniki, pierścienie i obręcze na ramiona. Posortuj to wszystko, policz i zadbaj, by bezpiecznie dotarło do Wschodniej Strażnicy.
— Tak jest, lordzie Snow — rzekł Bowen Marsh.
Powiedziała „lód i sztylety w ciemności ” — pomyślał Jon Snow. Zamarzniętą krew, czerwoną i twardą, oraz nagą stal”. Zgiął palce prawej ręki. Wicher się wzmagał.
CERSEI
Każda noc wydawała się jej zimniejsza od poprzedniej.
W celi nie było kominka ani piecyka. Jedyne okno ulokowano zbyt wysoko, by mogła przez nie wyglądać, a do tego było za małe, by miała szanse się przez nie przecisnąć, niemniej wystarczało, by wpuścić do środka ziąb. Cersei podarła pierwszą koszulę, którą jej dali, żądając zwrotu swych strojów, uzyskała jednak tylko tyle, że była naga i drżała z zimna. Gdy przynieśli jej drugą, wciągnęła ją przez głowę i podziękowała, choć omal się nie udławiła słowami.
Okno wpuszczało do środka również dźwięki. Tylko dzięki temu królowa mogła się dowiedzieć, co się dzieje w mieście. Septy, które przynosiły jedzenie, nie chciały jej nic powiedzieć.
Nie mogła tego znieść. Jaime wkrótce do niej przybędzie, ale skąd będzie wiedziała, kiedy się zjawi? Miała tylko nadzieję, że nie okaże się aż tak głupi, by popędzić naprzód, zostawiając armię z tyłu. Będzie potrzebował każdego miecza, by uporać się z hordą obdartych Braci Ubogich otaczającą Wielki Sept. Często pytała o bliźniaczego brata, ale strażniczki nie chciały jej odpowiedzieć. Pytała też o ser Lorasa. Według ostatnich meldunków Rycerz Kwiatów konał na Smoczej Skale z powodu ran odniesionych podczas zdobywania zamku. Niech sobie umrze — pomyślała Cersei. I to jak najszybciej. Śmierć chłopaka będzie oznaczała, że zwolni się miejsce w Gwardii Królewskiej. To może ją ocalić. Septy jednak mówiły o Lorasie Tyrel u równie mało jak o Jaimem.
Ostatnim i jedynym gościem, który odwiedził ją w celi, był lord Qyburn. Jej świat zamieszkiwały tylko cztery osoby: ona oraz trzy strażniczki, pobożne i nieubłagane. Septa Unel a była grubokościstą kobietą o męskiej budowie, miała stwardniałe dłonie i brzydką, wiecznie skrzywioną twarz. Septa Moel e miała sztywne białe włosy, małe złośliwe oczka, wiecznie zmrużone w wyrazie podejrzliwości i pokrytą zmarszczkami twarz o rysach ostrych jak topór.
Septa Scolera były niska i gruba, miała wielkie piersi i oliwkową cerę. Unosił się wokół niej nieprzyjemny odór przypominający kwaśniejące mleko. Przynosiły jej żywność i wodę, opróżniały nocnik i co kilka dni zabierały koszulę do uprania. Musiała wtedy kulić się nago pod kocem, czekając na jej oddanie. Czasami Scolera czytała jej ustępy z Siedmioramiennej gwiazdy albo Świętego modlitewnika, ale poza tym żadna z kobiet z nią nie rozmawiała ani nie odpowiadała na jej pytania.
Nienawidziła wszystkich trzech i gardziła nimi prawie tak samo jak mężczyznami, którzy ją zdradzili.
Fałszywi przyjaciele, niewierni słudzy, ci, którzy przysięgali dozgonną miłość, a nawet ci, z którymi łączyły ją więzy krwi... wszyscy ją opuścili, gdy ich potrzebowała. Osney Kettleblack, ten mięczak, załamał się podczas chłosty, wypełniając uszy Wielkiego Wróbla tajemnicami, które powinien był zabrać do grobu. Jego bracia, uliczne szumowiny wyniesione przez nią tak wysoko, siedzieli sobie spokojnie na tyłkach. Aurane Waters, jej admirał, uciekł na morze razem z dromonami, które dla niego zbudowała. Orton Merryweather czmychnął z powrotem do Długiego Stołu, zabierając ze sobą żonę, Taenę, która była jedyną przyjaciółką Cersei w tych straszliwych chwilach. Harys Swyft i wielki maester Pycel e nawet nie próbowali jej uwolnić i ofiarowali królestwo tym, którzy ją uwięzili. Meryna Tranta i Borosa Blounta, zaprzysiężonych obrońców króla, nigdzie nie można było znaleźć. Nawet kuzyn Lancel, który kiedyś zapewniał, że kocha Cersei, stał się jednym z jej oskarżycieli. Stryj odmówił jej pomocy w sprawowaniu rządów, gdy chciała go zrobić królewskim namiestnikiem.