Выбрать главу

Wszystko to teraz się zmieniło. W zawsze dotąd ciemnych oknach paliły się światła. Po dziedzińcach niosły się echem nieznajome głosy, a wolni ludzie krążyli po oblodzonych ścieżkach, od lat znających wyłącznie czarne buty wron. Pod starymi Koszarami Flinta natknął się na kilkunastu dzikich obrzucających się śnieżkami. Bawią się - pomyślał ze zdumieniem.

Dorośli mężczyźni bawią się jak dzieci. Rzucają w siebie śnieżkami, jak kiedyś robili to Bran i Arya, a przed nimi Robb ze mną.

W starej zbrojowni Donala Noye’a nadal było ciemno i cicho, a w pokojach Jona położonych za wystygłą kuźnią jeszcze ciemniej. Ledwie jednak zdążył zdjąć płaszcz, gdy Dannel wsadził głowę do środka, by oznajmić, że Clydas przyniósł wiadomość.

— Przyślij go.

Jon zapalił ogarek od węgielka z piecyka, a potem trzy świece od ogarka.

Clydas wszedł do środka, mrugając powiekami różowych oczu. W miękkiej dłoni ściskał pergamin.

— Błagam o wybaczenie, lordzie dowódco. Wiem, że z pewnością jesteś zmęczony, ale pomyślałem sobie, że zechcesz natychmiast to zobaczyć.

— Dobrze zrobiłeś.

Jon zaczął czytać:

W Hardhome, z sześcioma statkami. Burzliwe morze. „Kos” zatonął z całą załogą, dwa lyseńskie statki wyrzucone na brzeg na Skane, „Szpon” nabiera wody. Tu jest bardzo źle. Dzicy jedzą własnych umarłych. Martwe stwory w lesie. Braavoscy kapitanowie chcą zabrać tylko kobiety i dzieci. Wiedźmy zwą nas łowcami niewolników. Atak na „Wronę Burzy” odparto, zginęło sześciu członków załogi i wielu dzikich. Zostało nam osiem kruków. Martwe stwory w wodzie. Wyślij pomoc drogą lądową, na morzu szaleją sztormy. Spisane na „Szponie” przez maestera Harmune’a.

Cotter Pyke umieścił swój gniewny znak pod spodem.

— Bardzo złe wieści, wasza lordowska mość? — zapytał Clydas.

— Raczej złe. »

Martwe stwory w lesie. Martwe stwory w wodzie. Zostało sześć statków z jedenastu, które wypłynęły. Jon Snow zwinął pergamin z zasępioną miną. Nadchodzi noc i zaczyna się moja wojna.

ODSUNIĘTY RYCERZ

— Wszyscy klękają przed Jego Wspaniałością Hizdahrem zo Loraqiem, Czternastym Tego Szlachetnego Imienia, królem Meereen, latoroślą Ghis, oktarchą Starego Imperium, panem Skahazadhanu, Małżonkiem Smoków i Krwią Harpii — ryknął herold. Jego głos odbijał się echem od marmurowej posadzki i dźwięczał między kolumnami.

Ser Barristan Selmy wsunął dłoń pod płaszcz i poluzował miecz w pochwie. W obecności króla nikomu poza jego obrońcami nie pozwalano nosić broni. Najwyraźniej nadal się do nich zaliczał, pomimo dymisji. A przynajmniej nikt nie próbował odebrać mu miecza.

Daenerys Targaryen wolała przyjmować błagalników, siedząc na hebanowej ławie, gładkiej i prostej. Ser Barristan znalazł dla swej królowej poduszki, by było jej wygodniej. Król Hizdahr zastąpił ławę dwoma imponującymi tronami z pozłacanego drewna. Ich wysokie oparcia ukształtowano na podobieństwo smoków. Zasiadał na tronie ustawionym po prawej. Na głowie miał złotą koronę, a w bladej dłoni dzierżył wysadzane klejnotami berło. Drugi tron był pusty.

Ten ważny tron — pomyślał ser Barristan. Smocze krzesło, nawet najpiękniej wyrzeźbione, nigdy nie zastąpi smoka.

Po prawej stronie bliźniaczych tronów stał Goghor Gigant, ogromny mężczyzna o okrutnej, naznaczonej bliznami twarzy, po lewej zaś Cętkowany Kot, ze skórą lamparta przerzuconą przez ramię. Za nimi pozycję zajęli Belaquo Łamignat i Khrazz o zimnym spojrzeniu. Wszystko to doświadczeni zabójcy — pomyślał Selmy — ale co innego walczyć z przeciwnikiem na arenie, gdzie jego nadejście zwiastuje dźwięk rogów i bębnów, a co innego wypatrzyć skrytobójcę, zanim uderzy.

Dzień był jeszcze młody i rześki, ale ser Barristan czuł się straszliwie zmęczony, jakby walczył przez całą noc. Im był starszy, tym mniej snu potrzebował. Jako giermek potrafił spać dziesięć godzin bez przerwy, a potem i tak ziewał, wychodząc na ćwiczebny dziedziniec. W wieku sześćdziesięciu trzech lat pięć godzin snu wystarczało mu z nawiązką. Jego sypialnia była małą celą w apartamentach królowej, pierwotnie przeznaczoną dla niewolników. Miał w niej łoże, nocnik, szafę na ubrania, a nawet krzesło, gdyby zapragnął usiąść. Na stoliku przy łożu postawił woskową świecę i małą figurkę Wojownika. Choć nie zaliczał się do pobożnych ludzi, dzięki rzeźbie czuł się trochę mniej samotny w tym dziwacznym obcym mieście. To ku niej zwracał się podczas nocnej służby.

Obroń mnie przed wątpliwościami, które mnie dręczą, i daj mi siłę, bym mógł postąpić słusznie. Ale ani modlitwa, ani świt nie przynosiły mu pewności.

W komnacie było tłoczno jak zwykle, ale Barristan Selmy przede wszystkim zauważał brak znajomych twarzy. Missandei, Belwasa, Szarego Robaka, Agga, Jhoga i Rakhara, Irri i Jhiqui, a wreszcie Daario Naharisa. Miejsce Golonego Łba zajął tłuścioch w napierśniku z zaznaczonymi mięśniami i masce lwa. Spod spódniczki ze skórzanych pasów sterczały jego grube nogi. To był Marghaz zo Loraq, królewski kuzyn i nowy dowódca Mosiężnych Besti . Selmy wyrobił już sobie zdrową pogardę dla niego. Znał w Królewskiej Przystani podobnych. Podlizywał się zwierzchnikom, pomiatał podwładnymi, był ślepy, zadufany i nieco zbyt próżny.

Skahaz również może tu być — uświadomił sobie Selmy. Jeśli tylko ukrył swą brzydką gębę pod maską. Między kolumnami stało około czterdziestu Mosiężnych Besti . Ich wypolerowane maski lśniły w blasku pochodni. Golony Łeb mógł być dowolną z nich.

Komnatę wypełniał szmer setki cichych głosów, odbijający się echem od kolumn oraz od marmurowej posadzki. Dźwięk brzmiał złowieszczo i gniewnie. Przywodził Selmy’emu na myśl gniazdo szerszeni na chwilę przed wypadnięciem owadów na zewnątrz. Na twarzach błagalników widział gniew, żałobę, podejrzliwość i strach.

Gdy tylko nowy herold oznajmił początek audiencji, zrobiło się nieprzyjemnie. Jedna kobieta zaczęła wrzeszczeć coś o bracie, który zginął na Arenie Daznaka, inna zaś skarżyła się, że zniszczono jej lektykę. Jakiś grubas zerwał bandaże, pokazując zebranym poparzone ramię, nadal czerwone i sączące. Potem mężczyzna w niebiesko-złotym tokarze zaczął opowiadać o Harghazie Bohaterze, ale stojący za nim wyzwoleniec popchnął go i przewrócił na podłogę.

Potrzeba było sześciu Mosiężnych Besti , by ich rozdzielić i wywlec z komnaty. Lis, jastrząb, foka, szarańcza, lew i ropucha. Selmy zastanawiał się, czy maski coś znaczą dla noszących je ludzi. Czy ci sami mężczyźni codziennie zakładali te same maski, czy też co rano wybierali nowe twarze?

— Cicho! — błagał Reznak mo Reznak. — Proszę! Odpowiem, jeśli tylko...

— Czy to prawda? — zawołała wyzwolenica. — Czy nasza matka nie żyje?

— Nie, nie, nie — wrzeszczał Reznak. — Królowa Daenerys wróci w swoim czasie do Meereen, w całej swej mocy i majestacie. Do tej chwili Jego Czcigodność król Hizdahr będzie...

— To nie jest mój król — krzyknął inny wyzwoleniec.

Ludzie znowu zaczęli się przepychać.

— Królowa nie zginęła — zapewnił seneszal. — Braci krwi Jej Miłości wysłano za Skahazadhan, by ją odnaleźli i odwieźli z powrotem do kochającego męża oraz wiernych poddanych. Każdemu z nich towarzyszy dziesięciu doborowych jeźdźców, a każdemu jeźdźcowi dano po trzy konie.

Znajdziemy królową Daenerys.

Potem przemówił wysoki Ghiscarczyk w brokatowej szacie. Jego głos był dźwięczny, ale zimny. Król Hizdahr poruszył się nerwowo na smoczym tronie. Twarz miał nieruchomą jak kamień. Ze wszystkich sił starał się wywołać wrażenie zatroskanego, ale wolnego od niepokoju.