Выбрать главу

— Jeśli Koniec Burzy jest tak potężnym zamkiem, jak zamierzasz go zdobyć? — zapytał Malo.

— Fortelem.

— Powinniśmy zaczekać — powtórzył raz jeszcze Harry Strickland.

— Zaczekamy. — Jon Connington wstał. — Dziesięć dni. Ale nie dłużej. Tyle czasu potrzebujemy na przygotowania. Rankiem jedenastego dnia ruszamy na Koniec Burzy.

Książę dołączył do nich cztery dni później, na czele kolumny stu jeźdźców. Za nimi człapały trzy słonie. Chłopakowi towarzyszyła lady Lemore, ponownie przebrana w białe szaty septy.

Przodem jechał ser Rol y Duckfield. Z ramion opadał mu biały jak śnieg płaszcz.

To wierny, godny zaufania człowiek — pomyślał Connington, spoglądając na zsiadającego z konia Kaczkę — ale nie zasługuje na miejsce w Gwardi Królewskiej. Zrobił, co mógł, by powstrzymać księcia przed daniem Duckfieldowi białego płaszcza, tłumacząc, że mogliby pozostawić ów zaszczyt dla sławnych wojowników, którzy dodaliby blasku ich sprawie, oraz młodszych synów wielkich lordów, których poparcia będą potrzebowali w nadchodzącej wojnie, ale chłopak nie dał się przekonać.

— Kaczka zginie za mnie, jeśli będzie trzeba — odparł.

— To wszystko, czego wymagam od swych gwardzistów. Królobójca również jest sławnym wojownikiem i synem wielkiego lorda.

Przynajmniej udało mi się go przekonać, by pozostałe sześć miejsc zostawił nieobsadzonych.

W przeciwnym razie Kaczka mógłby mieć za sobą sześć kaczątek, każdebardziej kompetentne od poprzedniego.

— Przyprowadźcie Jego Miłość do mojej samotni — rozkazał. — Natychmiast.

Książę Aegon Targaryen nie był jednak tak posłuszny, jak Młody Gryf. Minęła blisko godzina, nim wreszcie znalazł się w samotni. Towarzyszył mu Kaczka.

— Podoba mi się twój zamek, lordzie Connington — oznajmił.

Powiedział mi „Ziemie twojego ojca są piękne. Jego srebrzyste włosy powiewały na wietrze, a oczy były intensywnie fioletowe, ciemniejsze niż u tego chłopaka.

— Mnie również, Wasza Miłość. Usiądź, proszę. Ser Roily, nie będziesz już nam potrzebny.

— Nie. Niech Kaczka zostanie. — Książę usiadł. — Rozmawiałem ze Stricklandem i Flowersem.

Powiedzieli mi, że planujesz atak na Koniec Burzy.

Jon Connington ukrył wściekłość.

— Czy Bezdomny Harry próbował cię przekonać do jego odłożenia?

— Próbował — przyznał książę. — Ale bez skutku. Harry to stara baba, prawda? Masz słuszność, wasza lordowska mość. Chcę, żeby atak się odbył... ale z jedną zmianą. Sam go poprowadzę.

OFIAROWANIE

Ludzie królowej zbudowali stos na wioskowych błoniach.

Wszędzie pokrywał je sięgający kolan śnieg. Odgarnęli go na bok, by odsłonić zamarznięty grunt i wyrąbać w nim dziury za pomocą toporów, łopat i kilofów. Wicher z zachodu wciąż nanosił nowy śnieg na zamarzniętą powierzchnię jezior.

— Nie musisz na to patrzeć — oznajmiła Aly Mormont.

— Nie muszę, ale będę.

Asha Greyjoy była córką krakena, nie jakąś rozpieszczoną panienką, niezdolną znieść widoku brzydoty.

Cały dzień był ciemny, zimny i głodny, podobnie jak poprzedni. Większość czasu spędziły na powierzchni mniejszego z jezior, drżąc z zimna przy dwóch przeręblach. W obleczonych w rękawice o jednym palcu dłoniach niezgrabnie ściskały linki. Jeszcze niedawno mogły liczyć na to, że złapią po jednej albo po dwie ryby, a ludzie z wilczego lasu, bardziej wprawieni w łowieniu ryb pod lodem, wyciągali po cztery albo po pięć. Dzisiaj Asha nie osiągnęła nic poza tym, że przemarzła do kości, a Aly wcale nie powiodło się lepiej. Minęły trzy dni, odkąd którejś z nich udało się złowić rybę.

— Ja nie zamierzam na to patrzeć — spróbowała raz jeszcze Niedźwiedzica.

Ciebie ludzie królowej nie chcą spalić.

— Idź więc. Masz moje słowo, że nie ucieknę. Dokąd miałabym pójść? Do Winterfel ? — Asha roześmiała się w głos. — Słyszałam, że to tylko trzy dni jazdy.

Sześciu ludzi królowej wpychało dwa ogromne sosnowe pnie do dołów wykopanych przez sześciu innych. Asha nie musiała pytać, do czego mają służyć. Znała odpowiedź. To będą słupy.

Wkrótce zapadnie noc i trzeba będzie nakarmić czerwonego boga. To ofiara z krwi i ognia — mówili ludzie królowej. Złożona po to, by Pan Światła skierował na nas swe ogniste oko i rozpuścił ten po trzykroć przeklęty śnieg.

— Pan Światła otacza nas swą opieką nawet w tej krainie strachu i ciemności — oznajmił ser Godry Farring ludziom, którzy przyglądali się, jak wbija się słupy w przeznaczone dla nich otwory.

— Co wasz południowy bóg może mieć wspólnego ze śniegiem? — zapytał Artos Flint. Jego czarną brodę pokrywała warstewka lodu. — Spadł na nas gniew starych bogów i to ich powinniśmy przebłagać.

— Tak jest — poparł go Wiadrowy Wull. — Czerwony Rahloo nic tu nie znaczy. W ten sposób tylko rozgniewacie starych bogów. Oni patrzą na nas ze swej wyspy.

Osada zagrodników była usytuowana między dwoma jeziorami. Większe z nich pokrywały małe lesiste wysepki, sterczące spod lodu niczym zamarznięte pięści utopionego olbrzyma. Na jednej z nich rosło czardrzewo, prastare i sękate, o pniu i konarach równie białych jak pokrywający ziemię śnieg. Osiem dni temu Asha wybrała się tam z Aly Mormont, by lepiej się przyjrzeć jego wąskim czerwonym oczom i krwawiącym ustom. To tylko żywica — powtarzała sobie Asha. Czerwony sok płynący w drzewie. Jej oczy nie dały się jednak przekonać. Zobaczyć znaczy uwierzyć, a one widziały zamarzniętą krew.

— To wy, ludzie z północy, ściągnęliście na nas te śniegi — upierał się Corliss Penny. — Wy i wasze demoniczne drzewa. R’hllor nas ocali.

— R’hllor nas zgubi — sprzeciwił się Artos Flint.

Zaraza na wszystkich waszych bogów — pomyślała Asha Greyjoy.

Ser Godry Olbrzymobójca przyjrzał się słupom i popchnął jeden z nich, by się przekonać, czy jest prawidłowo osadzony.

— Dobrze. Dobrze. Nadadzą się. Ser Claytonie, przyprowadź ofiary.

Ser Clayton Suggs był silną prawą ręką Godry’ego. Czy może raczej uschniętą ręką? Asha nie lubiła ser Claytona. Farring sprawiał wrażenie żarliwego wyznawcy czerwonego boga, natomiast Suggs był po prostu okrutny. Widziała go przy nocnych ogniskach. Przyglądał się uważnie z rozchylonymi ustami i głodem w oczach. To nie boga kocha, tylko płomienie — skonkludowała.

Gdy zapytała ser Justina, czy Suggs zawsze taki był, rycerz skrzywił się z niesmakiem.

— Na Smoczej Skale uprawiał hazard z oprawcami i pomagał im przesłuchiwać jeńców, zwłaszcza młode kobiety — odparł.

Asha nie była zaskoczona. Nie wątpiła, że spalenie jej sprawiłoby Suggsowi szczególną rozkosz. Chyba że śnieżyce ustaną.

Od dziewiętnastu dni znajdowali się trzy dni drogi od celu. Deepwood Motte dzieli od Winterfel trzysta mil. W lini lotu kruka. Ale oni nie byli krukami, a nawałnica nie chciała się skończyć. Co rano Asha budziła się z nadzieją, że zobaczy słońce, ale okazywało się, że czeka ją kolejny dzień śnieżycy. Zamieć pokryła wszystkie chaty i szałasy warstwą brudnego śniegu.

Wkrótce zaspy zrobią się tak wysokie, że pochłoną również długi dom.

Nie mieli też nic do jedzenia poza padającymi końmi, złowionymi w jeziorze rybami — z każdym dniem było ich coraz mniej — oraz tym, co ich poszukiwacze zdołali znaleźć w zimnej martwej puszczy. Lwią część koniny zagarniali dla siebie królewscy rycerze i lordowie, a dla prostych ludzi zostawało bardzo niewiele. Nic dziwnego, że zaczęli jeść zmarłych towarzyszy.