Nie musiała się śpieszyć, postanowiła więc, że pójdzie do Fioletowego Portu okrężną drogą.
Przeszła mostem na Wyspę Bogów. Cat znad Kanałów sprzedawała pod tutejszymi świątyniami małże i sercówki, gdy tylko córka Brusca, Talea, leżała w łóżku z powodu miesięcznej krwi. Na wpół spodziewała się, że ujrzy dziś Taleę, być może pod Labiryntem, gdzie wszystkie zapomniane bożki miały swe małe, smętne kaplice. To jednak była głupia myśl. Dzień był za chłodny, a do tego Talea nigdy nie lubiła wstawać tak wcześnie. Posąg Płaczącej Kobiety z Lys ronił srebrne łzy, gdy brzydka dziewczynka pod nim przechodziła. W Ogrodach Gelenei stało pozłacane drzewo wysokie na sto stóp. Jego liście wykonano z kutego srebra. Za szybami z barwionego szkła w drewnianym dworze Pana Harmonii migotało światło pochodni, ukazując pięćdziesiąt różnych rodzajów wielobarwnych motyli.
Dziewczynka przypomniała sobie, że Marynarska Żona oprowadzała ją kiedyś po mieście i opowiadała historie o jego niezwykłych bogach.
— To jest dom Wielkiego Pasterza. Trójgłowemu Triosowi przypadła tamta wieża z trzema mniejszymi wieżyczkami. Pierwsza głowa pożera umierających, a z trzeciej wychodzą narodzeni na nowo. Nie wiem, co robi druga. To są Kamienie Milczącego Boga, a to jest wejście do Labiryntu Twórcy Wzorca. Tylko ci, którzy potrafią przez niego przejść, mogą odnaleźć drogę do mądrości. Tak mówią kapłani Wzorca. Dalej, nad brzegiem kanału, stoi świątynia Czerwonego Byka Aquana. Co trzynasty dzień jego kapłani podrzynają gardło nieskalanie białemu cielcowi i dają żebrakom miseczki z krwią.
To najwyraźniej nie był jeden z tych dni. Schody świątyni Czerwonego Byka były puste.
Boscy bracia, Semosh i Sel oso, śnili w bliźniaczych świątyniach po przeciwnych stronach Czarnego Kanału, połączonych rzeźbionym kamiennym mostem. Dziewczynka przeszła po nim i skierowała się ku wybrzeżu. Następnie minęła Port Łachmaniarza i na wpół pogrążone w wodzie wieże Zatopionego Miasta.
Gdy przechodziła obok „Szczęśliwego Portu”, wyszła stamtąd grupka chwiejących się na nogach lyseńskich marynarzy, ale dziewczynka nie widziała żadnych kurew. Drzwi Statku były zamknięte na głucho. Komedianci z pewnością jeszcze spali. Dalej wzdłuż nabrzeża, obok ibbeńskiego statku wielorybniczego, zauważyła dawnego przyjaciela Cat, Tagganara, przerzucającego się piłką z Cassem, Królem Fok. Gdy zatrzymała się na chwilę, by popatrzeć i posłuchać, Tagganaro zerknął na nią bez rozpoznania, ale Casso szczeknął i pomachał płetwami.
Poznaje mnie — pomyślała dziewczynka. Albo poczuł zapach ryb. Oddaliła się pośpiesznie.
Gdy dotarła do Fioletowego Fortu, postarzały mężczyzna siedział już za swym stolikiem w jadłodajni i przeliczał zawartość sakiewki, targując się jednocześnie z jakimś kapitanem. Wysoki, chudy strażnik stał tuż obok niego. Niski i gruby siedział przy drzwiach, skąd dobrze widział wszystkich, którzy wchodzili do środka. To nie miało znaczenia. Nie zamierzała tam wchodzić.
Przysiadła na drewnianym palu odległym o dwadzieścia jardów od drzwi. Widmowe palce wichru szarpały jej płaszczem.
Nawet zimnego pochmurnego dnia, takiego jak dzisiaj, w porcie panował intensywny ruch.
Widziała marynarzy wypatrujących kurew i kurwy poszukujące marynarzy. Dwóch zbirów w zdobnych wymiętych ubraniach podtrzymywało się nawzajem, zmierzając przed siebie pijackim krokiem. Obok niej przeszedł czerwony kapłan. Jego szkarłatno-karmazynowe szaty łopotały na wietrze.
Zbliżało się już południe, gdy wreszcie zobaczyła człowieka, na jakiego czekała, bogatego armatora, który już trzykrotnie zawierał umowę z postarzałym mężczyzną. Był wysoki, łysy i muskularny, miał na sobie gruby płaszcz z pięknego brązowego aksamitu obszyty futrem, a do tego brązowy skórzany pas ozdobiony srebrnymi księżycami i gwiazdami. Jedną nogę miał sztywną po jakimś wypadku. Szedł powoli, wspierając się na lasce.
Brzydka dziewczynka doszła do wniosku, że ten mężczyzna będzie w sam raz. Zeskoczyła z pala i pobiegła za nim. Po kilkunastu krokach znalazła się tuż za jego plecami. Nożyk był gotowy do akcji. Mężczyzna miał mieszek u pasa, po prawej stronie, ale przeszkadzał jej płaszcz.
Przecięła aksamit, gładkim szybkim ruchem. Armator nic nie poczuł. Rudy Roggo uśmiechnąłby się na ten widok. Wsunęła rękę w rozcięcie, otworzyła mieszek palcem wskazującym, zaczerpnęła garść złota...
Wysoki mężczyzna się odwrócił.
— Co to...
Cofając rękę, zaplątała się w fałdy tkaniny. Monety posypały się na ziemię wokół ich stóp.
— Złodziejka!
Mężczyzna uniósł laskę, gotowy uderzyć dziewczynkę. Kopnęła go w chorą nogę, odsunęła się tanecznym krokiem, a gdy padł na ziemię, rzuciła się do ucieczki. Gdy mijała kobietę z dzieckiem, z jej palców posypały się kolejne monety, odbijając się od chodnika.
— Złodziejka, złodziejka — krzyczano za jej plecami. Brzuchaty oberżysta przechodzący obok niezgrabnie spróbował złapać ją za ramię, ale skręciła nagle, przemknęła obok śmiejącej się kurwy i wbiegła do najbliższego zaułka.
To Cat znad Kanałów znała te uliczki, ale brzydka dziewczynka wszystko pamiętała. Pobiegła w lewo, przeskoczyła niski murek, potem wąski kanał, a następnie wpadła przez otwarte drzwi do pełnego kurzu magazynu. Wszelkie odgłosy pościgu dawno już ucichły, ale lepiej się upewnić.
Usiadła za skrzyniami i czekała, z rękami oplecionymi wokół kolan. Siedziała tam prawie godzinę, nim zdecydowała, że może bezpiecznie wyjść. Wdrapała się na ścianę budynku i ruszyła dalej dachami, docierając prawie do Kanału Bohaterów. Armator z pewnością pozbierał już monety i poszedł o lasce do jadłodajni. Być może właśnie pił z miski gorący rosół, skarżąc się postarzałemu mężczyźnie na brzydką dziewczynkę, która próbowała ukraść mu sakiewkę.
W Domu Czerni i Bieli czekał na nią miły staruszek. Siedział na brzegu świątynnego basenu.
Brzydka dziewczynka usiadła obok niego i położyła monetę na krawędzi między nimi. Była złota.
Po jednej jej stronie przedstawiono smoka, a po drugiej króla.
— Złoty smok z Westeros — zauważył miły staruszek. — Jak go zdobyłaś? Nie jesteśmy złodziejami.
— To nie była kradzież. Zabrałam jedną z jego monet, ale zostawiłam mu jedną z naszych.
Miły staruszek zrozumiał.
— A tą monetą, razem z innymi, które miał w mieszku, zapłacił pewnemu mężczyźnie.
Wkrótce potem serce owego mężczyzny przestało bić. Czy tak właśnie było? To bardzo smutne.
— Kapłan podniósł monetę i wrzucił ją do basenu. — Musisz się jeszcze bardzo wiele nauczyć, ale być może nie jesteś beznadziejnym przypadkiem.
Tej nocy oddali jej twarz Aryi Stark.
Przynieśli jej też szatę, miękką grubą szatę akolity, po jednej stronie czarną, a po drugiej białą.
— Masz ją nosić, kiedy będziesz tutaj, ale dowiedz się, że na razie nie będzie ci potrzebna.
Jutro czeka na ciebie Izembaro. Zaczniesz pierwszą praktykę. Weź sobie jakieś ubranie z piwnicy. Miejska straż szuka brzydkiej dziewczynki kręcącej się niekiedy w Fioletowym Porcie, lepiej więc, byś dostała nową twarz. — Ujął w dłoń brodę dziewczynki i obrócił jej głowę w obie strony. — Myślę, że tym razem powinna być ładna. Ładna jak twoja własna. Kim jesteś, dziecko?
— Nikim — odpowiedziała.