Nie. Jej zbawca istniał naprawdę. Miał co najmniej osiem stóp wzrostu, nogi grube jak pnie drzew, pierś godną pociągowego konia i bary, których nie powstydziłby się wół. Nosił stalową zbroję płytową pociągniętą białą emalią, jasną jak nadzieje dziewicy, a pod spodem pozłacaną kolczugę. Jego twarz zakrywał hełm wielki. Z jego szczytu opadało siedem jedwabnych kit w tęczowych kolorach wiary. Powiewający na wietrze płaszcz spiął na ramionach złotymi siedmioramiennymi gwiazdami.
Biały płaszcz.
Ser Kevan dotrzymał słowa. Tommen, jej kochany mały chłopiec, uczynił obrońcę Cersei rycerzem Gwardii Królewskiej.
Nie zauważyła, skąd wziął się Qyburn. Nagle zjawił się obok, wyciągając nogi, by dotrzymać kroku jej obrońcy.
— To dobrze, że wróciłaś, Wasza Miłość — rzekł. — Czy przyznasz mi zaszczyt przedstawienia ci najnowszego Królewskiego Gwardzisty? Oto ser Robert Strong.
— Ser Robercie — wyszeptała Cersei, gdy weszli do bramy.
— Jeśli Wasza Miłość pozwoli, ser Robert złożył święte śluby milczenia — wyjaśnił Qyburn. -
Poprzysiągł, że nie odezwie się ani słowem, dopóki wszyscy wrogowie Waszej Miłości nie zginą, a zło nie zostanie wygnane z królestwa.
Tak - pomyślała Cersei Lannister. Och, tak.
TYRION
Stos dokumentów był straszliwie wysoki. Tyrion spojrzał na nie z westchnieniem.
— Sądziłem, że jesteście kompanią braci. Czy tak właśnie bracia postępują między sobą? Co z zaufaniem? Przyjaźnią, wzajemną sympatią i głębokim przywiązaniem, jakie mogą poznać wyłącznie mężczyźni, którzy walczyli u swego boku i wspólnie przelewali krew?
— Wszystko w swoim czasie — odparł Brązowy Ben Plumm.
— Najpierw podpisz — dodał Kałamarz, ostrząc gęsie pióro.
Kasporio Sprytny dotknął rękojeści miecza.
— Jeśli masz ochotę przelać krew, z radością ci to umożliwię.
— To bardzo miło z twojej strony, ale chyba się wstrzymam — odparł Tyrion.
Kałamarz położył dokumenty przed Tyrionem i wręczył mu pióro.
— Tu masz inkaust. Ze Starego Volantis. Przetrwa tak samo długo jak czarny maesterski.
Musisz tylko podpisać i przekazać dokumenty mnie. Ja zajmę się resztą.
Tyrion uśmiechnął się z przekąsem.
— A czy mogę je najpierw przeczytać?
— Jak sobie życzysz. Wszystkie są w zasadzie takie same, poza tymi na dole, ale do nich dojdziemy we właściwym czasie.
Och, jestem pewien, że dojdziemy. Większości ludzi wstąpienie do kompanii nic nie kosztowało, ale on nie zaliczał się do większości. Zanurzył gęsie pióro w kałamarzu, pochylił się nad dokumentem, znieruchomiał i uniósł wzrok.
— Wolicie, żebym się podpisał jako Yol o czy jako Hugor Hil ?
Brązowy Ben przymrużył powieki.
— Wolisz, żebyśmy cię oddali spadkobiercom Yezzana, czy po prostu ucięli ci głowę?
Karzeł roześmiał się i napisał na pierwszym pergaminie: Tyrion z rodu Lannisterów. Podał dokument Kałamarzowi i przerzucił stertę kolejnych.
— Ile ich jest? Pięćdziesiąt? Sześćdziesiąt? Myślałem, że Drugich Synów jest pięciuset?
— W tej chwili pięciuset trzynastu — wyjaśnił Kałamarz.
— Kiedy podpiszesz się w naszej księdze, zostaniesz pięćset czternastym.
— To znaczy, że tylko co dziesiąty otrzyma kwit? To nie wydaje się uczciwe. Myślałem, że w wolnych kompaniach wszyscy dzielą się wszystkim równo.
Podpisał drugi dokument.
Brązowy Ben zachichotał.
— Och, wszyscy się dzielą. Ale nie równo. Drudzy Synowie są jak rodzina...
— ...a w każdej rodzinie trafiają się kuzyni imbecyle. — Tyrion podpisał kolejny pergamin.
Dokument zaszeleścił, gdy podsuwał go płatnikowi. — W trzewiach Casterly Rock są cele, w których mój pan ojciec trzymał najgorszych z naszych.
— Zanurzył pióro w kałamarzu. Tyrion z rodu Lannisterów, naskrobał, obiecując wypłacić okazicielowi dokumentu sto złotych smoków. Z każdym ruchem pióra staję się coraz biedniejszy... a przynajmniej stawałbym się, gdybym i tak nie był żebrakiem. Pewnego dnia może pożałować, że podpisał te kwity. Ale nie dzisiaj. Dmuchnął na mokry inkaust, podsunął dokument płatnikowi i podpisał następny. I następny. I następny, i następny. — Muszę wam powiedzieć, że to mnie mocno ubodło — oznajmił im w przerwie między podpisami.
— W Westeros uważa się, że słowo Lannistera ma wartość równą złotu.
Kałamarz wzruszył ramionami.
— Nie jesteśmy w Westeros. Po tej stronie wąskiego morza składamy obietnice na papierze. -
Każdą podsuwaną mu kartę posypywał piaskiem, wchłaniającym nadmiar inkaustu. Następnie strzepywał dokumenty i odkładał je na bok. — O długach spisanych na wietrze ludzie często zapominają, tak?
— Nie my. — Tyrion podpisał kolejny kwit. I kolejny. Wpadł w rytm. — Lannister zawsze płaci swe długi.
Plumm zachichotał.
— Tak, ale słowo najemnika nie ma wartości.
Twoje z pewnością nie ma — pomyślał Tyrion. I dzięki za to bogom.
— To prawda, ale nie będę najemnikiem, dopóki nie podpiszę się w waszej księdze.
— Już niedługo — zapewnił Brązowy Ben. — Najpierw kwity.
— Tańczę tak szybko, jak mogę.
Miał ochotę się roześmiać, ale to zniszczyłoby grę. Plum świetnie się bawił i Tyrion nie miał zamiaru go tego pozbawiać. Niech mu się zdaje, że zgiąłem się wpół i pozwoliłem się wyruchać w dupę, a nadal będę mógł kupować stalowe miecze za pergaminowe smoki. Jeśli wróci kiedyś do Westeros i odzyska dziedzictwo, będzie miał całe złoto Casterly Rock. To wystarczy, by spełnić wszelkie obietnice. A jeśli nie, no cóż, będzie martwy i jego nowi bracia będą mogli podetrzeć sobie dupę dokumentami. Być może niektórzy z nich zjawią się w Królewskiej Przystani z tymi świstkami w ręce, licząc na to, że przekonają jego słodką siostrę do wypłacenia obiecanych kwot. Zgodziłbym się zostać karaluchem w sitowiu, byle tylko to zobaczyć.
Mniej więcej w połowie stosu treść dokumentów się zmieniła. Kwity na sto smoków były przeznaczone dla sierżantów. Potem sumy nagle stały się większe. Tyrion obiecywał wypłacić okazicielowi każdego dokumentu po tysiąc złotych smoków. Potrząsnął głową, roześmiał się i podpisał.
— Jak będą wyglądały moje obowiązki w kompanii? — zapytał.
— Jesteś za brzydki, żeby Bokkoko mógł cię dupczyć — stwierdził Kasporio. — Ale może nadasz się na cel dla łuczników.
— Lepiej niż ci się zdaje — odparł Tyrion, odmawiając połknięcia przynęty. — Mały człowieczek z wielką tarczą może ich doprowadzić do szaleństwa. Tak mi kiedyś powiedział ktoś mądrzejszy ode mnie.
— Będziesz pracował z Kałamarzem — oznajmił Brązowy Ben Plumm.
— Będziesz pracował dla Kałamarza — poprawił go płatnik. — Prowadził księgi, liczył pieniądze, pisał listy i kontrakty.
— Z chęcią — zgodził się Tyrion. — Uwielbiam księgi.
— Co jeszcze mógłbyś robić? — zapytał z drwiną w głosie Kasporio. — Spójrz na siebie. Nie nadajesz się do walki.