Wojownicy Hizdahra już czuli się niespokojni i znudzeni nowymi obowiązkami, a znudzeni ludzie robią się niedbali i reagują z opóźnieniem.
— Poradzę sobie z Khrazzem — zapewnił ser Barristan.
— Tylko dopilnuj, bym nie musiał sobie radzić również z Mosiężnymi Bestiami.
— Bez obaw. Zakujemy Marghaza w łańcuchy, nim zdąży narobić kłopotów. Zapewniałem cię, że Mosiężne Bestie należą do mnie.
— Mówisz, że masz ludzi wśród Yunkijczyków?
— Donosicieli i szpiegów. Reznak ma więcej.
Reznakowi nie można ufać. Pachnie słodko, ale wywiera odrażające wrażenie.
— Ktoś musi uwolnić naszych zakładników. Jeśli ich nie odzyskamy, Yunkai’i wykorzystają ich przeciwko nam.
Skahaz prychnął pogardliwie przez otwory nosowe maski.
— Łatwo to powiedzieć. Trudniej wykonać. Niech handlarze niewolników grożą.
— A jeśli nie ograniczą się do gróźb?
— Tak bardzo by ci ich brakowało, starcze? Eunucha, dzikusa i najemnika?
Bohatera, Jhoga i Daaria.
— Jhogo jest bratem krwi królowej, krwią jej krwi. Razem przebyli Czerwone Pustkowia.
Bohater to prawa ręka Szarego Robaka. A Daario... — Ona go kocha. Widział to w jej oczach, gdy patrzyła na najemnika, słyszał w jej głosie, kiedy o nim mówiła. — ...to próżny i porywczy człowiek, ale jest bliski Jej Miłości. Musimy go uratować, zanim Wrony Burzy wezmą sprawy we własne ręce. Można to zrobić. Kiedyś wyprowadziłem bezpiecznie ojca królowej z Duskendale, gdzie uwięził go zbuntowany lord, ale...
— ...nie mógłbyś poruszać się niepostrzeżenie wśród Yunkai’i. Każdy z nich zna już twoją twarz.
Mógłbym ją ukryć, tak samo jak ty — pomyślał Selmy, wiedział jednak, że Golony Łeb ma rację. Duskendale wydarzyło się bardzo dawno temu. Był już za stary na bohaterskie czyny.
— W takim razie musimy znaleźć inny sposób. Innego wybawiciela. Kogoś znanego Yunkijczykom, kogoś, kogo obecność nie przyciągnie ich uwagi...
— Daario zwie cię ser Dziadkiem — przypomniał mu Skahaz. — Wolę nie mówić, jak nazywa mnie. Myślisz, że naraziłby dla nas swą skórę, gdybyśmy byli zakładnikami?
Mało prawdopodobne — pomyślał ser Barristan.
— Mógłby to zrobić — powiedział jednak na głos.
— Daario mógłby na nas naszczać, gdybyśmy się palili, ale poza tym nie liczyłbym na jego pomoc. Niech Wrony Burzy wybiorą sobie nowego kapitana, który będzie znał swoje miejsce.
Jeśli królowa nie wróci, na świecie będzie jednego najemnika mniej. Kto będzie płakał?
— A gdy wróci?
— Będzie lała łzy, rwała włosy z głowy i przeklinała Yunkai’i. Nie nas. Naszych rąk nie splami krew. Będziesz mógł ją pocieszyć. Opowiedz jej jakąś historię o dawnych czasach, ona je lubi.
Biedny Daario, jej dzielny kapitan... nigdy o nim nie zapomni, z pewnością... ale lepiej dla nas wszystkich, żeby zginął, tak? I dla Daenerys też.
Lepiej dla Daenerys i dla Westeros. Daenerys Targaryen kochała swego kapitana, ale to była dziewczyna w niej, nie królowa. Książę Rhaegar kochał swą lady Lyannę i tysiące zginęły z tego powodu. Daemon Blackfyre kochał pierwszą Daenerys i wszczął bunt, gdy mu jej odmówiono.
Bittersteel i Bloodraven obaj kochali Shierę Gwiazdę Morza i Siedem Królestw spłynęło krwią.
Książę Ważek kochał Jenny ze Starych Kamieni tak bardzo, że wyrzekł się dla niej korony i Westeros zapłaciło daninę w trupach. Wszyscy trzej synowie piątego Aegona ożenili się z miłości, sprzeciwiając się życzeniom ojca. A ponieważ ten niespodziewany monarcha sam posłuchał głosu serca, wybierając swą królową, pozwolił im postawić na swoim i w rezultacie zrobił sobie nieprzejednanych wrogów z tych, którzy mogli się stać jego szczerymi przyjaciółmi.
Potem nastąpiły zdrady i zaburzenia, równie niezawodnie jak noc nadchodzi po dniu, i wszystko skończyło się w Summerhal czarami, ogniem i żałobą.
Miłość, jaką darzy Daaria, to trucizna. Działa wolniej niż ta w szarańczach, ale na koniec uśmierci ją równie niezawodnie.
— Jest jeszcze Jhogo — zauważył ser Barristan. — On i Bohater. Jej Miłość ceni ich obu.
— My też mamy zakładników — przypomniał mu Skahaz Golony Łeb. — Jeśli handlarze niewolników zabiją kogoś z naszych, my wykończymy kogoś z nich.
Przez chwilę ser Barristan nie wiedział, o kogo mu chodzi. Wreszcie zrozumiał.
— Mówisz o podczaszych królowej?
— O zakładnikach — nie ustępował Skahaz mo Kandaq.
— Grazhar i Qezza są krewniakami Zielonej Gracji, Mezzara pochodzi z Merreqów, Kezmya z Pahlów, Azzak z Ghazeenów, a Bhakaz z Loraqów, rodu samego Hizdahra. Wszystko to synowie i córki piramid. Zhakowie, Quazzarowie, Uhlezowie, Hazkarowie, Dhazakowie, Yherizanowie, wszystko to dzieci Wielkich Panów.
— Niewinne dziewczęta i chłopcy o słodkich twarzach. — Ser Barristan poznał ich wszystkich, gdy służył królowej. Grazhara, który marzył o chwale, nieśmiałą Mezzarę, leniwego Miklaza, ładną i próżną Kezmyę, Qezzę o wielkich łagodnych oczach i głosie anioła, tancerza Dhazzara oraz całą resztę. — Dzieci.
— Dzieci harpii. Za krew trzeba zapłacić krwią.
— Tak powiedział Yunkijczyk, który przyniósł nam głowę Groleo.
— Nie mylił się.
— Nie pozwolę na to.
— Co za pożytek z zakładników, których nie można tknąć?
— Może udałoby się wymienić troje tych dzieci za Daaria, Bohatera i Jhoga — zasugerował ser Barristan. — Jej Miłość...
— ...jest nieobecna. My dwaj musimy uczynić to, co konieczne. Wiesz, że mam rację.
— Książę Rhaegar miał dwoje dzieci — zaczął ser Barristan. — Rhaenys była małą dziewczynką, a Aegon jeszcze niemowlęciem. Gdy Tywin Lannister zdobył Królewską Przystań, jego ludzie zabili oboje. Owinął zakrwawione trupy w karmazynowe płaszcze i podarował je nowemu królowi. -
A co uczynił Robert, gdy je zobaczył? Czy się uśmiechnął? Barristan Selmy został ciężko ranny pod Tridentem, ominął go więc widok daru lorda Tywina, ale często zadawał sobie to pytanie.
Gdybym zobaczył, jak się uśmiecha nad krwawymi strzępami dzieci Rhaegara, żadna armia na świecie nie powstrzymałaby mnie przed zabiciem go. — Nie będę tolerował mordowania dzieci.
Pogódź się z tym albo nie licz na moją pomoc.
Skahaz zachichotał.
— Uparty z ciebie starzec. Twoi chłopcy o słodkich twarzach wyrosną na kolejnych Synów Harpii. Możesz zabić ich teraz albo będziesz musiał zrobić to wtedy.
— Można odebrać człowiekowi życie za zło, które uczynił, ale nie za to, którego może się dopuścić w przyszłości.
Golony Łeb zdjął wiszący na ścianie topór, przyjrzał się mu i chrząknął.
— Niech i tak będzie. Hizdahrowi i naszym zakładnikom nic się nie stanie. Czy to cię zadowoli, ser Dziadku?
Nic w tej całej sprawie nie może mnie zadowolić.
— Będzie musiało. Godzina wilka. Pamiętaj.
— Z pewnością nie zapomnę, ser. — Mosiężny pysk nietoperza wampira był nieruchomy, ale ser Barristan wyczuwał ukryty pod maską uśmiech. — Kandaqowie długo czekali na tę noc.
Tego właśnie się obawiam. Jeśli król Hizdahr był niewinny, to, co dzisiaj uczynili, było zdradą. Jak jednak mógł nie być winny? Selmy słyszał, jak namawiał Daenerys do skosztowania zatrutych szarańczy i krzyczał do swoich ludzi, by zabili smoka. Jeśli nie będziemy działać, Hizdahr zabije smoki i otworzy bramy przed wrogami królowej. Nie mamy wyboru. Bez względu jednak na to, z której strony spojrzał na sprawę, stary rycerz nie potrafił się dopatrzyć w tym wszystkim honoru.