Выбрать главу

— A gdzie są Witek i Zbyszek? — zwrócił się do dziewczynki zaintrygowany jej podnieceniem.

— Podglądają przez dziurkę od klucza — pospiesznie wyjaśniła Irena.

— Oberwą za to burę, jeśli ciocia zauważy. Tak jakby nigdy nie widzieli gości! I ty też na pewno podglądałaś?

— Ho, ho! Pan Tomasz coś bardzo dzisiaj ważny! — odparła z przekąsem. — Wobec tego nic więcej nie dowiesz się ode mnie!

— I tak nie wytrzymasz, więc lepiej od razu powiedz wszystko, co wiesz!

— Zaraz poprosisz o zapisanie cię w kolejkę do dziurki od klucza, gdy usłyszysz, że to nie jest taki sobie zwykły gość. Kiedy wszedł do przedpokoju, to po prostu zapachniało prawdziwą dżunglą.

— Może się poperfumował? — zażartował chłopiec.

— Głuptas jesteś! — oburzyła się. — Wcale nie chodzi tu o zapach. Wygląda tak, jakby przed chwilą wrócił z samego serca Afryki.

— No i co było dalej? — pytał Tomek.

— Powiedział coś mamusi, ona omal nie zemdlała i zawołała: “Antosiu, Antosiu! Chodź prędzej, mamy niezwykłego gościa!” Potem w trójkę zamknęli się w saloniku i rozmawiają do tej pory.

Twarz Tomka pokryła się bladością. Tornister wysunął mu się z ręki na podłogę. Nieoczekiwana myśl wprawiła go w wielkie wzruszenie.

— Irka, czy na pewno nie wiesz, kto to jest? — zawołał przejęty.

— Przecież powiedziałam, że nie wiem. No, ale pan Tomasz też się już zainteresował naszym gościem!

Tomek stłumił wzruszenie. Pomyślał, że gdyby to był jego ojciec, wuj i ciotka nie zachowaliby tego w tajemnicy przed własnymi dziećmi. Popatrzył więc na Irkę i z udaną obojętnością powiedział:

— Ciekawość ciekawością, a podsłuchiwanie i podglądanie przez dziurkę od klucza nie zasługuje na pochwałę. Skoro jednak to robicie, lepiej będzie, jeśli razem oberwiemy burę.

— Obłudnik! Ale nie traćmy cennego czasu — roześmiała się Irena. — Zanieś tornister do pokoju i chodźmy na punkt obserwacyjny.

Na palcach weszli do jadalni. Zbyszek pochylony wpatrywał się w dziurkę od klucza. Witek, stojąc, przy nim, dawał ręką znaki, by zbliżyli się do nich.

— Co tam się dzieje? — cicho zapytała Irena.

— Mama płacze, a ojciec chodzi po pokoju, wymachuje rękami i mówi. Gość zasłuchany siedzi w dalszym ciągu w fotelu! O, teraz odezwał się — informował Zbyszek.

Tomek stuknął go w ramię i dał na migi do zrozumienia, że chce spojrzeć przez dziurkę od klucza. Zbyszek tylko machnął ręką, by mu nie przeszkadzano. Tomek zniecierpliwiony ujął go za ucho i odciągnął od drzwi. Pochylił się, przymknął lewe oko, aby lepiej widzieć. W fotelu siedział wysoki mężczyzna. W spalonej słońcem twarzy błyszczały jasne, duże oczy. Tłumaczył coś zapłakanej ciotce. Tomek zapragnął za wszelką cenę usłyszeć, co on mówi. Przycisnął więc ucho do dziurki od klucza.

“Czy nie lepiej byłoby dać chłopcu możność powzięcia decyzji?” pytał nieznajomy.

W tej chwili Tomek syknął z bólu i uderzył głową o klamkę. Przestraszony odskoczył od drzwi, a Zbyszek, trzymając jeszcze w ręku szpilkę, którą go ukłuł, pochylił się natychmiast do dziurki. Zanim Tomek zdążył się zemścić, Zbyszek uderzony drzwiami w głowę usiadł na podłodze. W progu stanął wuj Antoni.

— Co się tutaj dzieje? — powiedział. — Irenko, zajmij się chłopcami, a ty, Tomku, skoro już wróciłeś do domu, chodź do nas do saloniku.

Tomek wszedł niepewnym krokiem do pokoju. Coś nie bardzo wyglądało na to, aby miała go minąć kara. Na wszelki przypadek zatrzymał się w pobliżu drzwi. Mimo obawy ciekawie spojrzał na tajemniczego gościa mówiąc:

— Dobry wieczór!

— To jest właśnie nasz wychowanek, Tomasz Wilmowski — rzekł wuj Antoni, a zwracając się do chłopca dodał: — Tomku, pan Jan Smuga, przyjaciel twego ojca, przyjechał do ciebie w jego imieniu!

— Przyjaciel mego ojca! — zawołał Tomek i nagle odwrócił głowę, powstrzymując łzy cisnące się mu do oczu.

Smuga zbliżył się do niego. Nie mówiąc ani słowa przygarnął go do siebie. Przez dłuższą chwilę cisza panowała w saloniku. Potem gość wziął Tomka za rękę i posadził przy sobie w fotelu. Dopiero teraz odezwał się:

— Sprawiłeś mi, Tomku, miłą niespodziankę. Ojciec opowiadał o tobie, jako o małym jeszcze chłopcu. Tymczasem jesteś już niemal okazałym kawalerem, i to nawet dzielnym, według zapewnień wujostwa. Twój ojciec na pewno się z tego ucieszy. Czy domyślasz się, dlaczego przysłał mnie w swoim zastępstwie?

Tomek rozpromienił się słysząc pochwałę. Mężnie zapanował nad swym wzruszeniem i odpowiedział:

— Domyślam się, proszę pana. Ojciec musiał uciekać z kraju, aby uniknąć aresztowania za udział w spisku przeciwko carowi. Zapewne teraz również nie byłby tutaj bezpieczny.

— To prawda, Tomku. Gdyby powrócił do Polski, zostałby aresztowany. Dlatego nie może przyjechać do ciebie.

— Wiem, proszę pana.

— Czy chciałbyś zobaczyć się z ojcem?

W pierwszej chwili Tomek aż zaniemówił ze wzruszenia na samą myśl o ujrzeniu wytęsknionego ojca. Potem zawołał jednym tchem:

— Och, tak bardzo bym chciał! Wymyśliłem nawet na to sposób, tylko...

— Co “tylko”? — podchwycił Smuga, pilnie go obserwując.

— Tylko żal mi było cioci i wujka — dokończył Tomek.

— Nie rozumiem, co masz na myśli, może wytłumaczyłbyś mi to jaśniej?

Tomek niepewnie spojrzał na ciotkę, która, widząc jego niezdecydowanie, uśmiechnęła się do niego i zachęciła:

— Pan Smuga jest przyjacielem twego ojca, Tomku. Poza tym przyjechał do ciebie w jego imieniu. Trzeba odpowiedzieć szczerze, jeśli pyta.

— Może to niezbyt mądre, ale chciałem zrobić coś takiego, żebym musiał również uciekać za granicę — szybko odparł Tomek, widząc, że ciotka wcale nie gniewa się na niego.

— No, no, to zaczyna być bardzo ciekawe. Co miałeś zamiar zrobić? — indagował dalej zaintrygowany Smuga.

— Postanowiłem napisać w szkole na tablicy “precz z tyranem carem”. Myślałem, że wtedy na pewno będą chcieli mnie aresztować i już miałbym powód do ucieczki.

— I ty byłeś gotów to zrobić, Tomku? — zawołała ciotka z przerażeniem.

Tomek zmieszany, z trudem zdobył się na odwagę — zarumieniony wyjaśnił:

— Nawet zrobiłem, ciociu. Akurat tego dnia lizusa Pawluka nie było w szkole. Na nieszczęście, gdy wychowawca wszedł do klasy, przestraszyłem się i szybko starłem tablicę. Przypomniałem sobie, że mógłbym ciebie wpędzić do grobu, tak jak tatuś mamę...

Ciotka oniemiała, a tymczasem Smuga zapytał poważnie:

— Kto ci powiedział, że twój ojciec wpędził matkę do grobu?

— Ciotka Janina — mruknął Tomek, czując, że palnął głupstwo. Smuga spojrzał na Karską. Zaczęła płakać. Dopiero po dłuższej chwili powiedziała usprawiedliwiająco:

— Przecież mówiłam panu, jak bardzo boję się o chłopca. On jest stanowczo nad wiek rozwinięty umysłowo i naprawdę za wiele myśli... o tym. Sam pan teraz miał dowód!

— Droga pani, Andrzej ma wiele wdzięczności dla państwa za opiekę nad Tomkiem — odparł Smuga. — Należy pamiętać, że żona Andrzeja gorąco była zainteresowana polityczną działalnością męża. Pod groźbą aresztowania słusznie poparła projekt ucieczki z kraju. Przecież w najszczęśliwszym przypadku groziło mu zesłanie na Sybir... Przed przybyciem do państwa widziałem się z dawnym przyjacielem Andrzeja. Potwierdził nasze przekonanie, że przyjazd jego do Polski jest w dalszym ciągu niemożliwy. To znów, co Tomek mówił nam o swoich planach, wydaje mi się najsłuszniejszym powodem, który powinien panią przekonać, że lepiej i nawet... bezpieczniej będzie przyjąć propozycję ojca.