Выбрать главу

Ale po południu widziałem go w teatrze na świeżym powietrzu. Nasze spojrzenia skrzyżowały się!

– To już nie był Nevil Fauiks, to, mister Valaise, był już ten drugi.

* * *

Zastukał obrączka w szybę. Pierwszy raz zauważyłem, że nosi obrączkę. Nie przyszło mi dotychczas do głowy, że Brett może być żonaty. Dla mnie był tylko machiną do pokonania mnie, urzędnikiem, który ma mnie jak najszybciej wysłać na szubienicę! To złote kółko kojarzyło mi się z jakimś mieszkaniem, z kobietą, dziećmi, przedmiotami, zapachami… Mieszkał gdzieś tutaj, w tym szarym mieście. Może przejeżdżaliśmy przed jego domem?

Nasza taksówka ruszyła. Wyprzedziliśmy zastępcę Bretta i owego Brenta w chwili, gdy mieli przejść przez ulicę. Obaj mężczyźni rozmawiali i Brent nie zauważył mnie, gdy wzburzony przyglądałem mu się przez tylną szybę samochodu.

– Dokąd idą? – spytałem niepewnie.

Obawiałem się, że mężczyzna zniknie tym razem na zawsze, tak jak w starych baśniach znikały czarownice. Na tej szkockiej ziemi, tak sprzyjającej duchom, wszystkie czary były możliwe.

– Idą na policję, ale Brent myśli, że kierują się do szpitala.

– Jak to?

Mój zastępca podał się za pielęgniarza. Powiedział mu, że mrs Faulks została ranna w jakimś wypadku ulicznym i prosi go o przybycie.

– Po co to kłamstwo?

– Aby się przekonać, że ten mężczyzna rzeczywiście zna mrs Faulks. Teraz, skoro poszedł z Lawrencem, wiemy już, że ją zna. Zadowolony jestem z tego drobnego fortelu. – Brett wyraźnie się cieszył. Wyciągnął nogi i splótł dłonie na brzuchu. Westchnął z zadowolenia. – Lovely day, nie sądzi pan, mister Valaise? Przy okazji przypomniało mi się, że mam list do pana.

Ciężko dysząc zaczął grzebać w niemiłosiernie wypchanych kieszeniach. Wyjął złożony na pół list. Wysłano go z Francji. Poznałem eleganckie pismo Denise.

– Nadszedł wczoraj do Learmonth Hotel i pozwoliłem go sobie otworzyć. Jego zawartość może być panu niemiła, mister Valaise, ale to prawdopodobnie on uratował panu życie.

Zacząłem czytać:

„Kochany Gburze!

Czy Ivanhoe Pierwszy był rogaczem? Tego nikt nie wie! Za to wiadomo, że Ivanhoe Drugi został nim! To się stało nazajutrz po Twoim wyjeździe. Z kim? Z Narcyzem, rzecz jasna, z tym ślicznym blondynem z plaży. Skórę ma jak jedwab i gra w siatkówkę po mistrzowsku, ale w łóżku myśli tylko o sobie. Jedyna przyjemność, jaką miałam z tym wspaniałym idiotą, nie była natury fizycznej, lecz moralnej. Wyobraź sobie, że spytał o Ciebie (nie tyle z sympatii, ile z obawy, że zaraz wrócisz). Opowiedziałam mu o Twojej idylli z córką Albionu i wiesz, co ten cherubin wykrzyknął? «Mam nadzieję, że to nie była ta dziewczyna, która zrobiła mi numer z samochodem». Wzięłam go no spytki. Nie było wątpliwości, chodziło o tę samą babę! Aby móc zaczepiać mężczyzn bez narażenia na szwank własnej opinii, myli samochody! Trzeba było na to wpaść! Z Narcyzem numer się nie udał, bo nie była w jego typie. W jego samochodzie również zostawiło torbę plażową, ale spostrzegł to na czas, on! Krótko mówiąc, gdy byś się okazał królem frajerów, to nie byłabym specjalnie zdziwiona.

Będziesz pewnie uważał, że jestem złośliwa? Chyba tak, ale wiedz, że po cnocie najważniejszą rzeczą u kobiety jest jej miłość własna.

Coś miłego jednak na zakończenie: brakuje mi Ciebie.

Twoja Denise"

Złożyłem list. Ogarnęło mnie uczucie goryczy i najgłębszego poniżenia.

– Ten list stał się punktem zwrotnym w moim śledztwie, mister Valaise. Czytając go, zrozumiałem nagle, że pan nie kłamał i że był pan raczej ofiarą niż zabójcą. A nic tak nie pobudza do działania mózgownicy gliny, jak właśnie tego rodzaju sytuacja.

Moje milczenie zmusiło go do spojrzenia na mnie.

Musiałem mieć dziwną minę, bo przyglądając się sunącym obok nas ogromnym autobusom, zaczął pociągać dziwnie nosem i skulił się w samym kącie auta.

„Gdybyś się okazał królem frajerów, to nie byłabym specjalnie zdziwiona!".

Co było lepsze? Być mordercą czy frajerem? Dlaczego miałem uważać za osobistą klęskę to, że przestałem grać rolę mordercy z premedytacją? Czy Brett nie pogardzał mną teraz bardziej, gdy okazałem się ofiarą, a nie winowajcą? Królowi frajerowi! Czy Ivanhoe I był rogaczem?! Czułem się, jakbym znalazł się na dnie, w mrocznych oparach, przez które przebija się zatrwożone stado zahukanych facetów w moim typie. Byłem oszukanym idealistą, wyśmianym bohaterem, zdradzonym kochankiem!

Na dobrą sprawę, jedyny moment, w czasie którego wyglądałem na bohatera, zaistniał poprzedniego dnia, kiedy ława przysięgłych uznała mnie winnym zabójstwa z premedytacją.

– Jak pan do tego doszedł, monsieur Brett? Był widocznie myślami daleko, bo odezwał się do mnie dopiero po chwili.

– Do czego, mister Valaise?

– Jak pan odkrył prawdę?

– Przestudiowałem na nowo wszystkie materiały sprawy: pana zeznania i zeznania świadków.

– I co?

– Zwróciłem wówczas uwagę na pewien szczegół: mrs Faulks i mrs Morthon zapewniały, że pan pierwszy zadzwonił do Nevila Faulksa. Udałem się raz jeszcze do pańskiego hotelu, gdzie właściciel oświadczył mi stanowczo, że pan do nikogo nie dzwonił. Ale nie był pewien, czy pan cały wieczór przebywał w swoim pokoju. Oglądał telewizję i pan mógł wyjść między dziewiątą a wpół do jedenastej. Skupiłem się więc nad drugim wezwaniem telefonicznym, nad rozmową Nevila z panem, w czasie której potwierdzał przyjęcie propozycji spotkania. W tym „Bed and breakfast" rozmowy z miastem odbywają się za pośrednictwem włościcielki, która łączy je z poszczególnymi pokojami. Ponieważ ma słabą pamięć, zapisuje numery na specjalnej tablicy. I jest ich na niej pełno. Ale żaden z nich nie należał do Fort William's Hotel. A przecież właśnie tam do pana zatelefonowano!

Przyglądałem mu się z podziwem.

– Jest pan gliną najwyższego lotu, monsieur Brett.

– Dziękuję.

– I co pan dalej zrobił, jeśli można spytać?

– Moi ludzie zaczęli sprawdzać wszystkie numery figurujące na tablicy. W końcu jeden z nich okazał się godny uwagi. Należał do pewnej umeblowanej kawalerki. Została wynajęta na dzień przed przybyciem Faulksów do Edynburga przez niejakiego mr Brenta z Londynu. Chciałem się przekonać, jak wygląda ów osobnik. Zaczaiłem się. Wreszcie nadszedł…

Brett nie mógł oprzeć się dłużej chęci zapalenia: wyjął fajkę z kieszeni i nabił ją. Zanim dojechaliśmy do komendy policji, pociągnął z niej kilkakrotnie.

– I co dalej, inspektorze?

– Gdy Brent nadjechał i wysiadł z jasnego MG, czułem że jestem na właściwym tropie. Pozwoliłem sobie wówczas na drobną niedelikatność: gdy wszedł do siebie, mimo braku nakazu rewizji, przeszukałem jego MG. Znalazłem tam coś, co dało mi rozwiązanie zagadki. Pokażę to panu później, w moim gabinecie.

* * *

– Proszę wejść, mrs Faulks! Proszę mi wybaczyć to nagłe wezwanie…

Weszła do gabinetu swoim lekkim krokiem. Tym razem ubrana była na czarno i nie miała makijażu. Jej piegi wyglądały, jak ślady, które mogą powstać na skutek skropienia twarzy kwasem. Gdy mnie spostrzegła, podniosła lekko brwi, ale zaraz odwróciła głowę, podkreślając w ten sposób, iż odtąd zamierza mnie ignorować.

Brett zachowywał się wobec niej wyjątkowo uprzejmie, niemal szarmancko.

– Proszę zająć miejsce w tym fotelu. Mam nadzieję, że nie miała pani żadnego pilnego spotkania dziś rano?

– Miałam wracać do Londynu!