I nagle zdała sobie sprawę, że oczy Rainie dziwnie błyszczą. Że policjantka zacisnęła usta, żeby się nie rozpłakać.
Z gardła Sandy wydarł się szloch. W spojrzeniu Rainie dostrzegła wszystkie prawdy, którym mozolnie próbowała zaprzeczyć, a teraz stanęła wobec nich bezbronna.
Danny był samotnikiem. Ulegał atakom złości. Nie dogadywał się z Shepem i kolegami w szkole. I, dobry Boże, świetnie znał się na broni. Nauczył się wszystkiego od ojca.
Świat zaczął wirować. Sandy chwyciła krzesło i trzymała się go mocno.
– Pani O’Grady? – zaniepokoił się Quincy.
– Dajcie mi chwilę.
Wbiła wzrok w podłogę, usiłując skoncentrować się na poszczególnych klepkach. Mijały minuty. Sandy nie wiedziała ile. Czas zwolnił. Przenikliwe zimno wkradło się w jej ciało, przyprawiając o dreszcze.
– Nie wiem, co robić – wyszeptała wreszcie. – Nie… nie wiem już, w co mam wierzyć.
Quincy odezwał się pierwszy.
– Przypuszczam, że wasz adwokat postarał się, żeby Danny’ego zbadał psycholog sądowy?
– Tak. A sąd wyznaczył drugiego. Jeszcze nie zaczęli. Johnson twierdzi, że zanim spiszą pełny raport, miną miesiące, może nawet pół roku.
– Danny jest pani synem, pani O’Grady. Jak pani sądzi, co on zrobił i czego potrzebuje teraz?
– Nie mogę panu powiedzieć. – Sandy parsknęła histerycznym śmiechem. – Widzicie, taka jest prawda. Zarówno adwokat, jak i mój mąż zabronili mi z panem mówić, bo jako ekspert w tych sprawach może pan zeznawać na procesie. Danny’emu też nie wolno z nikim rozmawiać. Wszystko, co powie, może być wykorzystane przeciw niemu, więc lepiej milczeć. O mój Boże. Co ja mam teraz robić?
Quincy nie odpowiedział. Oczy Sandy wypełniły się łzami.
– Nie mieści mi się w głowie, że zezwalają na coś takiego – powiedziała przez łzy. – Zabrali mi syna. Zamknęli go za morderstwo, ale zanim skończą się wstępne przesłuchania i przygotowania do procesu, miną lata. A tymczasem Danny musi siedzieć w poprawczaku, gdzie nie może z nikim rozmawiać, w towarzystwie innych młodocianych przestępców. Nawet jeśli po roku lub dwóch okaże się, że nie popełnił zbrodni, w jakim wyjdzie stanie? Martwię się, bo jeśli jest niewinny, zmarnują mi chłopaka. Z drugiej strony, boję się, że może to oni mają rację. O mój Boże, Rainie, a jeśli on to zrobił? Co wtedy?
Quincy przykucnął przed nią. Jego głęboko osadzone, ze zmarszczkami w kącikach, oczy sprawiały wrażenie, jakby widziały już niejedno. Sandy nie spodziewała się, że polubi tego człowieka. Shep mówił o nim jak o wrogu, którego trzeba za wszelką cenę unikać. Ale Sandy odkryła, że obecność agenta uspokaja ją. Wydawało się, że Quincy kontroluje siebie i sytuację. Sama miała wrażenie, jakby cały świat stał na ruchomych piaskach, a ona zapadała się coraz głębiej.
Quincy ujął jej rękę w obie dłonie. Były ciepłe i szorstkie.
– Sprawa nie jest beznadziejna – powiedział.
– Jak to? Nasz adwokat twierdzi, że jeśli Danny zostanie uznany za winnego przez sąd dla dorosłych, zamkną go na zawsze. Nikogo nie obchodzi, że ma dopiero trzynaście lat.
– Ale skoro ma trzynaście lat, nie podlega automatycznie sądowi dla dorosłych. Jego przypadek będzie inaczej rozpatrywany. I dzięki Bogu, bo zawiera elementy warte zastanowienia.
Sandy wbiła w Quincy’ego pełne nadziei spojrzenie, a on zaczął wyliczać na palcach.
– Po pierwsze, mamy dowody, że ktoś jeszcze był zamieszany w zbrodnię. Jeśli wskażemy tę osobę, może uda się udowodnić, że Danny padł ofiarą manipulacji lub gróźb.
Sandy pokiwała lekko głową.
– Po drugie, musimy przyjrzeć się chłopcu. Fakt, że dręczą go myśli samobójcze, może okazać się korzystny. Jeśli Danny ma wyrzuty sumienia, to znaczy, że jest dzieckiem z problemami emocjonalnymi, a nie młodocianym psychopatą.
– To też może znaczyć, że przeżył wstrząs – powiedziała po chwili Sandy mocniejszym głosem. – Ktoś jeszcze tam był. Wszyscy się z tym zgadzacie. Więc może Danny przyniósł broń, bo mu kazano. Może nie wiedział, co się stanie, a kiedy było po wszystkim, nie mógł już nic zrobić.
– Tylko się przyznać – dodała oschłe Rainie.
– To optymistyczna wersja, pani O’Grady – powiedział opanowanym głosem Quincy. – A teraz musi się pani zmierzyć z pozostałymi faktami.
Sandy zawahała się. Zagryzła dolną wargę. Wiedziała, do czego agent zmierza, i wolała, żeby zamilkł. W głębi serca jednak przyznawała mu rację. Danny czuł się nieszczęśliwy i jako matka powinna była wcześniej coś z tym zrobić. Kiedy dziecko popełnia przestępstwo, wszyscy pytają: a gdzie byli wtedy rodzice?
Przykro mi. Byłam w pracy.
– Danny często wpada w huśtawkę nastrojów, prawda? – ciągnął rzeczowo Quincy. – Najpierw dusi w sobie złość, a potem nagle wybucha.
– Ma pan na myśli tę historię z szafkami?
– Dużo czasu spędza samotnie.
– Na naszej ulicy nie ma chłopców w jego wieku.
– Nie znalazł zbyt wielu kolegów w szkole.
– Pasjonuje się komputerami.
– Pani O’Grady, Danny nie radzi sobie ze swoimi problemami. Za mocno tłumi złość, o czym chyba pani wie. Brak mu też solidnego wsparcia, a zważywszy na wasze problemy małżeńskie, żyje w dużym stresie. Do tego dochodzą jego stosunki z ojcem. Danny jest wściekły na Shepa, ale też czuje się przez niego zastraszony. Zwraca wszystkie negatywne emocje przeciw komuś innemu, przeciw komuś, kogo się nie boi.
– Myśli pan o tych dwóch dziewczynkach?
– To może być kot lub pies.
– Mój syn nigdy nie robił krzywdy zwierzętom – zaoponowała natychmiast Sandy. – Zresztą Becky by mu na to nie pozwoliła, a on jest bardzo opiekuńczy wobec siostry.
– To dobrze, że Danny nie posuwa się do takich skrajności. Ale i tak przejawia pewne cechy, typowe u dzieci skłonnych do przemocy. Dla jego dobra musimy się tym zająć.
Sandy zawahała się.
– Ale jak?
– Zacznijmy od tłumionej złości. Danny musi się nauczyć rozładowywać ją stopniowo i konstruktywnie, nie pozwalać, żeby gromadziła się w nim na niebezpieczną skalę. Większość ekspertów polecałaby na początek codzienne ćwiczenia fizyczne.
– Nie jest wysportowany.
– Więc może rodzinne spacery, pani O’Grady? Albo coś ze sztuki walki? Niektórzy to lubią.
– Mogłabym… spróbować.
Agent pokiwał głową zachęcająco.
– Dla chłopca takiego jak Danny nie poleca się książek, gier i filmów, w których pełno jest przemocy. To tylko podsyca złość.
– Danny nigdy nie lubił takich filmów. Ale jeśli mam być szczera, nie wiem, co wynajduje w Internecie.
– Pani syn ma problemy emocjonalne. Musi pani kontrolować, co czyta i ogląda w Internecie. To może być ważne.
Sandy zwiesiła głowę.
– Sprawa relacji między chłopcem a ojcem jest bardziej zawiła – ciągnął cicho Quincy. – Zarówno on, jak i Shep potrzebują psychologa rodzinnego, a Danny’emu przydałby się też osobny terapeuta. Może pani syn powinien nawiązać bliższe stosunki z dziadkami, ciotką lub wujkiem. W takim przypadku, jeśli sytuacja w domu pogarsza się, dziecko ma szansę znaleźć pociechę i wsparcie u innych dorosłych.
– Nigdy o tym nie pomyślałam – wyznała szczerze Sandy. – Nasza rodzina nie jest zbyt liczna. Rodzice Shepa zmarli kilka lat temu. A moi… wiem, że kochają wnuki, ale nie należą do ludzi najbardziej wylewnych. Tacy już są. – Przerwała. – Myślicie… myślicie, że problemy Danny’ego spowodował mój powrót do pracy?
Quincy uśmiechnął się do niej serdecznie.
– Nie, pani O’Grady. To, że pani pracuje zawodowo, nie znaczy, że jest pani złą matką. Kobiety, które decydują się zostać w domu, też mają kłopoty z dziećmi.