Выбрать главу

Początkowe podejrzenia Hempla rozwiały się niemal całkowicie; uległ prostocie usłyszanych słów i ich wadze gatunkowej.

– Zgoda – rzekł – jestem gotów współpracować z panem.

– Cieszę się – odpowiedział poważnie Brona. – Jest pan dziennikarzem, ma pan zawodową, że tak powiem, bystrość spojrzenia i umiejętność wyciągania wniosków, zatem pomoc pana bardzo mi się przyda.

– Tak – Hempel sięgnął po świeżego papierosa – chętnie zastosuję się do pana poleceń, ale tu powstaje zagadnienie: czy nie powinniśmy już obecnie zawiadomić milicji o zaszłych wypadkach?

Brona chwilę zastanawiał się.

– Chyba nie – rzekł wreszcie z ledwo uchwytnym wahaniem w głosie. – Co moglibyśmy podać poza ustną relacją zdarzeń, których nawet nie byliśmy świadkami? Same zaś zdarzenia mają zbyt fantastyczny charakter, by miały nie wywołać sceptycznego nastawienia. Morderstwo bez zabójcy i bez zamordowanego… wszyscy mieszkańcy obecni… może pan sobie wyobrazić, jak by potraktowano nasze relacje?

Domawiając tych słów Brona raptownie drgnął. Utkwił niewidoczne spojrzenie gdzieś poza ramieniem Hempla i milczał siedząc nieruchomo. Hempel, zaintrygowany, poruszył się na krześle.

– Co się stało?

Brona jak gdyby się ocknął.

– E, nic ważnego – wzruszył ramionami – po prostu narodziny pewnej koncepcji wywołanej własnymi słowami.

– Mianowicie? – rzucił zaciekawiony dziennikarz.

– Jest to tylko koncepcja, więc na razie nie będę o niej mówił.

Hempel nie nalegał.

– Powracając do tego, o czym mówiliśmy, jestem zdania, abyśmy sami przeprowadzili wstępne kroki dla zdobycia konkretnego materiału. W związku z tym mam do pana prośbę.

– Słucham.

– Musimy dokonać dyskretnego przeglądu pokoi. Chcę o to pana prosić.

– Dlaczego uważa pan, że ja to zrobię lepiej?

– Nie wiem, czy lepiej, ale łatwiej. Hempel bez słowa uniósł brwi do góry.

– Biorąc pod uwagę ewentualność, że nie uda się dokonać rewizji bez zwrócenia niczyjej uwagi – ciągnął Brona – pan, jako dziennikarz i powiernik Szarotki, łatwiej będzie mógł wyjaśnić podłoże swego zainteresowania sprawą niż ktokolwiek inny.

– Niemniej jednak znalazłbym się w dwuznacznej sytuacji.

– Oczywiście tak. Lecz parę słów rzeczowego wyjaśnienia wyczerpie sprawę, zresztą fakty, jakie miały miejsce, w zupełności pana usprawiedliwiają.

– Częściowo ma pan rację. Ale przypominam, że o faktach tych jak dotąd ogół jeszcze nie wie.

– Tak. I dlatego uważam, że powinniśmy jutro rano podać do wiadomości wszystkich zdarzenia, jakie miały miejsce.

– Czy nie będzie to błędem?

– Nie, gdyż zorientujemy się w ten sposób, czy nie miały miejsca inne, być może, drobne wypadki, które same przez się nie zwróciły na siebie uwagi, a na tle sytuacji ogólnej przemówią innym językiem. Nasza relacja może wywołać uzupełniające informacje. Ponadto w ten sposób zmobilizujemy uwagę ogółu, a przez to utrudnimy swobodę poczynań ewentualnego sprawcy, jeśli znajduje się on wśród nas.

– Uważa pan to za możliwe?

– Prawie pewne – rzucił energicznie Brona. – A teraz jeszcze jedno…

Wyjął z kieszeni marynarki mały, niebieski, mechaniczny ołówek. – Leżał w korytarzu piwnicy – może to pana?

– Nie – Hempel wziął ołówek do ręki, przez chwilę oglądał, po czym zwrócił Bronie. – Nawet nie wiem czyj.

– Postaram się jutro dowiedzieć, kto go zgubił – rzekł Brona.

Dziennikarz pożegnał towarzysza nocnej rozmowy i udał się do siebie. Idąc korytarzem wyjął z kieszeni pustą fajkę, włożył do ust i począł ją ssać. Był głęboko zamyślony, więc czynność tę spełniał zupełnie mechanicznie.

* * *

Jak zwykle we wrześniu, pogoda była niezmiennie piękna.

Około godziny dziewiątej towarzystwo zaczęło zbierać się na śniadanie. Jako pierwsi zajęli miejsca za stołem Brona i Stanek, a wkrótce potem nadeszła pani Wieczorek z Jolantą. Ostatni zjawił się Hempel.

Jedynie Szarotka był nieobecny.

Pierwsza zwróciła na to uwagę Jolanta.

– Co się dzieje z panem Szarotką? – spytała. – Może źle się czuje?

Chwilową ciszę, powstałą po tym głośno rzuconym pytaniu, przerwał Kuszar.

– Pan Szarotka zapewne odsypia niecodzienną przygodę, jaką przeżył dzisiejszej nocy – rzucił wesoło. – Jego lwia odwaga została wystawiona na ciężką próbę – dodał ironicznie.

– Przez kogo? – rzucił od niechcenia milczący dotąd Brona.

– Tego nie wiem – odpowiedział pogodnym tonem architekt. – Natomiast wiem, co mnie się przytrafiło, gdyż byliśmy wówczas razem i…

– Wówczas, to znaczy kiedy? I co to za przygoda? – wyrzuciła jednym tchem pani Wieczorek.

– Państwo pozwolą, że wyręczę pana Kuszara – odezwał się Hempel, który dotąd w milczeniu przysłuchiwał się rozmowie – tak się bowiem złożyło, że główny bohater tych – przygód, to jest pan Szarotka, relacjonował mi kolejno wydarzenia, jakich był świadkiem.

W tej chwili z hallu weszła Marysia. Zatrzymała się u końca stołu i uniosła do góry rękę pokazując obecnym niebieski mechaniczny ołówek.

– Proszę państwa, czy ktoś go nie zgubił? Znalazłam na piętrze.

Wszystkie spojrzenia obróciły się w jej stronę.

– Tak! – rzucił raptem Proca. – To jest moja własność.

Marysia podała ołówek młodemu człowiekowi. Ten oglądał go przez moment, po czym schował do kieszeni marynarki.

– Bardzo Marysi dziękuję, musiałem go zgubić wczoraj wieczorem lub dziś rano, idąc na śniadanie.

Dziewczyna lekko dygnęła i opuściła jadalnię. Hempel rzucił spojrzenie na Bronę, który siedział z drewnianą twarzą, nie patrząc na nikogo.

– Teraz właśnie musiała przeszkodzić! – zniecierpliwiła się pani Wieczorek. – Proszę, panie Hempel, niech pan wreszcie opowie, co się stało z naszym panem Szarotką.

Wśród zupełnego milczenia dziennikarz zrelacjonował towarzystwu przygody pana Anzelma. Nic nie opuszczając powtórzył kolejne zdarzenia, nie opatrując ich zresztą żadnymi komentarzami.

Opowiadanie wywołało ogólne poruszenie, reakcja była jednak różna. Pani Wieczorek wysłuchawszy Hempla pierwsza zabrała głos:

– Coś niesłychanego! – wykrzyknęła. – Morderstwo w domu, a my dowiadujemy się o tym dopiero teraz! Przecież trzeba przeszukać piwnice, może zwłoki tego nieszczęśnika gdzieś leżą porzucone w kącie! Dlaczego nikt się tym nie zajmie?!

– Piwnice zostały dziś o świcie dokładnie przeszukane przeze mnie i pana Stanka – odezwał się spokojnie Brona.

– I nie znaleźliście nic?!

– Absolutnie żadnych śladów, nie mówiąc już o zwłokach.

– Więc co mogło się stać z nieboszczykiem?

– Prawdopodobnie morderca usunął zwłoki w nocy i gdzieś je schował – wyraził przypuszczenie Proca.

– Czy wobec tych faktów nie należałoby zawiadomić milicji? – zatroskała się pani Kolarska.

– Moim zdaniem jest to konieczne – poparł ją Bolesza.

Chwilową ciszę, jaka zapanowała po tych słowach, przerwał Sosin:

– Istotnie, wydaje się to konieczne, ale tylko na pierwszy rzut oka… Wszystko, co mielibyśmy do powiedzenia, to tylko słowa. Żadnych konkretów, żadnych dowodów na poparcie meldunku. Nie wiem, czy zgodzicie się ze mną, ale ja osobiście radziłbym raczej, abyśmy wspólnie przeszukali dom i najbliższy teren. Przecież zwłoki nie mogły się rozpłynąć w powietrzu. Z chwilą zaś znalezienia ciała lub ewentualnie jakichś innych śladów dostatecznie realnych należy natychmiast wezwać milicję.