Brona podszedł do okna i przez pewien czas milcząc spoglądał przez szybę. Hempel widział jego szpakowatą głowę osadzoną na barczystych ramionach. Jedną rękę trzymał w kieszeni, palcami drugiej bębnił po parapecie.
– Czy nie uderza pana pewna charakterystyczna wspólna cecha tych wydarzeń – powiedział wreszcie, nie odwracając się od okna.
Hempel zastanawiał się przez chwilę.
– Nie – rzekł, ciekaw, co tamten ma na myśli.
– To mianowicie, że wszystkie one w mniejszym lub większym stopniu obracają się wokół osoby Szarotki.
Hemplowi uwaga ta nie trafiła jednak do przekonania, dlatego też zaczął zastanawiać się, po co Brona w ten sposób przedstawił sytuację.
Dociekań tych nie wyjawił głośno, natomiast powiedział:
– Spostrzeżenie może i słuszne, ale nic nie mówiące. Jaki z tego wniosek? Co może sprawcę interesować w osobie Szarotki? Poza tym, czy możemy stwierdzić z pewnością, że wszystkie zdarzenia obracały się wokół osoby tego jegomościa? Przecież to, co wiemy z całej tej historii, to tylko urywki zdarzeń. A reszta?
– „Więc nie uważa pan, że mogłoby to być punktem wyjściowym do rozważań nad tą sprawą?
– Nie trafia mi to do przekonania. Ale może dlatego, że mam własną koncepcję. Takiego ojcostwa niełatwo się wyrzec.
– Ma pan koncepcję? A to ciekawe! – Brona odwrócił się od okna i paru krokami przemierzył pokój. – Czy zechciałby mi pan ją zdradzić? Choćby po to, abym ja z kolei mógł się zająć krytyką – uśmiechnął się lekko.
– Jeden z naszych współmieszkańców, nazywam go X, ma w nie znanej nam sprawie wspólnika, którego nazwijmy Y. Otóż Y musi porozumieć się pilnie z X, ale w ten sposób, by nikt tego nie widział. Przekrada się nocą i myli okna lub też szuka, zaglądając do pokoi, gdzie znajduje się jego X. Traf chce, że spostrzega go za szybą Szarotka. Y odnajduje jednak X, który wpuszcza go do domu przez okno, a następnie ukrywa w podziemiach. Następnej nocy jednak wspólnicy bądź pokłócili się, bądź też Y stał się niebezpieczny z jakiejś przyczyny dla X i ten zabija go w piwnicy, a potem ukrywa zwłoki. Oto moja koncepcja.
– Hm… koncepcja nie jest pozbawiona cech prawdopodobieństwa. Ale jak pan w takim razie wytłumaczy list?
– Muszę przyznać, że założenia teoretyczne które panu podałem, wyłoniły się przed tym faktem. Jednak może to być dalszy ciąg tej samej historii. Załóżmy, że X podejrzewa Szarotkę, że wie on więcej, niż mówi, lub też chce go zmusić do zmiany zeznań w jakimś punkcie dla siebie niebezpiecznym. Pisze więc list ubierając go w przesadną formę w celu zastraszenia odbiorcy i zmuszenia go w ten sposób do przyjścia. Do spotkania tego nie dochodzi, gdyż Szarotka w ostatniej chwili ucieka, być może, ratując w ten sposób własną skórę.
– Jestem pewny, że ma pan opinię dobrego fachowca w swoim zawodzie – rzucił poważnie Brona, kiedy dziennikarz skończył.
Hempel roześmiał się.
– Przyjmuję to za dobrą monetę! – odparł. – A co pan o tym sądzi?
– Snują mi się po głowie pewne przypuszczenia, są one jednak zupełnie różne od pańskich. Potrzeba mi jedynie jakiegoś drobnego dowodu, by wyjaśnić tę sprawę jednym cięciem, o ile naturalnie przypuszczenia te mają rację bytu.
– Co do mnie, myślę, że za dzień, dwa moja koncepcja stanie na „pewnych nogach”. Będę mógł wtedy zapoznać pana z paroma moimi spostrzeżeniami. A chwilowo mam coś dla pana…
– Dokonał pan przeglądu pokoi? – ożywił się Brona.
– Tak…
– No i?…
Hempel bez słowa wyjął z kieszeni klucz, otworzył szafę i podał Bronie paczkę owiniętą w gazetę.
Brona długo przyglądał się koszuli i znaczącym ją plamom. Ich kolor przebijał wyraźnie poprzez brud.
– U kogo? – rzucił po chwili.
– Leżała wciśnięta w kąt szafy w pokoju Wielenia i Kuszara. Poza tym w nocnym stoliku znalazłem jeszcze tę rękawiczkę, którą wziąłem, gdyż jest w dziwny sposób zniszczona. Zresztą sam fakt jej obecności w pokoju ludzi spędzających letni urlop wydawał mi się dziwny.
– Słusznie.
– Jest pan zadowolony?
– Owszem. Te dwa przedmioty i list to dużo. Może nawet więcej, niż potrzebuję dla sprawdzenia słuszności moich podejrzeń.
– Kiedy może to nastąpić?
– W najbliższym czasie. Jeszcze raz dziękuję panu za pomoc.
Hempel nic nie odpowiedział. Rzucił okiem na zegarek i obrócił się ku drzwiom.
– Pora na kolację. Schodzi pan? Brona zastanawiał się przez chwilę.
– Nie – rzekł wreszcie – na kolacji nie będę. Proszę wyjaśnić moją nieobecność nagłym bólem zęba. Spotkał mnie pan idącego do miasteczka w celu odwiedzenia dentysty.
– O tej porze?
– Silny ból zęba dobrze działa na wzmożenie energii. Znam wypadki, kiedy ludzie budzili dentystów nawet w nocy.
– Tak – uśmiechnął się Hempel – to jest prawdopodobne. A w istocie?
– W istocie będę sprawdzał słuszność swoich podejrzeń.
– W jaki sposób, jeśli mogę wiedzieć?
– Chcę zbadać odciski palców na liście, no i te plamy krwi. Potrzebny mi jest sproszkowany grafit, powiększające szkło i parę odczynników chemicznych. Grafit można by uzyskać z ołówka, a szkło wziąć z okularów, ale hemoglobiny na miejscu zbadać się nie uda.
– Jak pan sobie poradzi w miasteczku? Przecież żadnego laboratorium tam nie ma.
– Wystarczy mi apteka.
– Widzę, że nie brak panu fachowej wiedzy z dziedziny kryminologii…
– Nie są to rzeczy zbyt zawiłe rzucił niedbale Brona. – Ale – zmienił temat rozmowy – czy Proca zjawił się wreszcie?
– O ile mi wiadomo, nie.
Brona opuścił głowę i przyglądał się swoim butom. Kiedy ją podniósł, Hempel ujrzał, że rysy jego twarzy ściągnęły się, a wokół zaciętych ust wystąpiły dwie ostre bruzdy.
– Obawiam się, że go już nie zobaczymy żywego…
– Co pan mówi!… – Dziennikarz odwrócił się gwałtownie w stronę tamtego. – Więc dalszy ciąg ofiar! Niestety, byłem zupełnie pewny, że dramat nie skończy się na tych epizodach, które już miały miejsce.
– Dramat, właściwy dramat – podkreślił Brona – dopiero się zaczął…
– To jest jednak przerażające!
– Dlatego proszę pana o zachowanie zimnej krwi i wywarcie uspokajającego wpływu na resztę towarzystwa. Mogę się mylić, o ile jednak Proca nie zjawi się do jutra rana, fakt jego śmierci będziemy musieli przyjąć jako pewnik. Mam tu na myśli pana i siebie, do chwili bowiem ewentualnego znalezienia zwłok musimy przed resztą osób bagatelizować nieobecność Procy. Proszę również nie mówić nikomu o swojej rewizji i jej wynikach.
– Czy sądzi pan, że oględziny pokoju Wieczorek i Jolanty są potrzebne?
– Na razie nie. To, co już mamy w ręku, powinno wystarczyć.
– Zatem schodzę na dół. Kiedy się zobaczymy?
– Dopiero jutro.
Kiedy Hempel wszedł do jadalni, wszyscy siedzieli już przy stole, stwierdził więc od razu, że miejsce Procy było puste.
Z brulionu Hempla:
„Znalazłem zwłoki Procy. Było to dla mnie wstrząsające przeżycie – raptownie ujrzeć martwego człowieka, z którym jeszcze tak niedawno siedziało się przy jednym stole, prowadziło rozmowy, mieszkało pod jednym dachem, człowieka młodego, pełnego życia.
Postanowiłem uszeregować moje wrażenia, myśli i przeżycia, tak jak one nastąpiły po sobie, by notatki te nie stanowiły chaotycznej gmatwaniny, ale nie wiem, czy zdołam wywiązać się z tego zadania, biorąc pod uwagę stan swoich nerwów.