Выбрать главу

– Normo! – krzyknął.

– W porządku, w porządku.

Wstała, poszukała swoich butów, a kiedy znalazła tylko jeden, wcisnęła stopę do środka i sięgnęła po torebkę, która leżała na biurku Roberta. Boże, gdyby tylko wiedział!

– Jeszcze tylko jedno, Robercie, i pojadę do domu. Naprawdę czuję się świetnie. – Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy jego minę.

Wiedziała, że traci do niej cierpliwość, ale tym razem nie zamierzała się tym przejmować. Nie miała niczego do stracenia.

– Tata był wspaniałym człowiekiem, Robercie. Wiesz, jak go szanowałam. Czasami nawet przypominał mi ciebie.

– To dla mnie zaszczyt.

– Chcesz wiedzieć, jaki był jego ostatni dobry uczynek?

Robert odwrócił się w jej stronę i odezwał się swoim zwykłym sarkastycznym tonem:

– Oświeć mnie.

– Och, zaraz to zrobię. – Zagłębiła rękę w torebce i wymacała tę małą kartkę papieru. Trzymała zgniecioną kulkę w powietrzu, nie zadając sobie trudu jej rozłożenia.

– Brzmi to mniej więcej tak, przepisałam to z testamentu taty. Nie słowo w słowo, ale wystarczająco dokładnie. Jeśli moja jedyna córka, Norma Jean… – urwała i popatrzyła na Roberta, zanim zaczęła mówić dalej. – Czy możesz uwierzyć, że naprawdę dali mi takie imiona? Jeśli moja jedyna córka Norma Jean Fulton-Bentley rozwiedzie się, cały mój majątek, który tak pokornie bla bla bla jej zostawiłem, ma być rozdzielony między następujące instytucje charytatywne. Bla bła bla.

Norma widziała, że Robert jest zszokowany. Doszedł do siebie dopiero po paru chwilach.

– Przykro mi, Normo. Nie miałem pojęcia. To naprawdę nie ma znaczenia, bo zamierzamy dotrzymać naszych przysiąg małżeńskich. Wiesz, póki śmierć nas nie rozłączy.

– Przynajmniej raz, Robercie, całkowicie się ze sobą zgadzamy.

Wyjęła mały rewolwer. Celując w pierś Roberta, powtórzyła jego ostatnie słowa, gdy odwodziła kurek:

– Póki śmierć nas nie rozłączy.

* * *

Adam czekał cierpliwie, aż Blake spotka się z nim w biurze Parkera. Zadzwonił w sumie dziewięć razy na jego numer domowy i do gabinetu, zanim w końcu złapał go w Łabędzim Domu, telefonując na komórkę. Było po północy i chciał tylko jednego: żeby ten wieczór już się skończył. Rano pojechał do Marietty, do ojca. Niechętnie go opuścił. Rozmawiali o Eve i jej możliwym związku z Robertem Bentleyem. Jego ojciec nie postępował tak głupio, jak Adam przypuszczał. Kiedy zapytał, dlaczego zmienił testament, ojciec wyjaśnił, że tak naprawdę wcale go nie zmienił. Od lat podejrzewał Eve.

Opowiadał, że kiedy Casey miała wrócić do domu, Eve zaczęła znów zachowywać się dziwnie, miała swoje „ataki”. Stała się bardzo skryta. Kiedy odwiedzała go w Memorial, chciała wiedzieć różne rzeczy o testamencie, o firmie i o mnóstwie innych spraw.

Miarka się przebrała, kiedy John dowiedział się, że zwolniła Morta Sweeneya, z którym przyjaźnił się od ponad pięćdziesięciu lat.

A szczytem wszystkiego było zatrudnienie Roberta Bentleya na miejsce Morta. To wystarczyło, by John dał się namówić na pozostanie w Carriage House w Marietcie, dopóki sytuacja między nim a Eve nie zostanie uregulowana. Zamierzał wystąpić o rozwód, jak tylko jego prawnicy sporządzą dokumenty.

To smutne, pomyślał Adam, jak daleko ludzie potrafią się posunąć z powodu chciwości.

Parker wrócił do biura, niosąc trzy kubki świeżo zaparzonej kawy. Wcześniej zapoznał Adama z Walterem Wattsem i teraz we trójkę cierpliwie czekali na Blake’a.

– Myślę, że nasz więzień poszedł spać. Ten facet jest chyba pod wpływem narkotyków. Z wielką niechęcią zamknąłem go w celi, ale nie ma przy sobie żadnego dowodu tożsamości. Naprawdę czuję się podle po tym, jak mu przysoliłem. Rano będzie miał piekielnego siniaka pod okiem.

– Chce pan, żebym obejrzał tego faceta, szeryfie? – zapytał Adam.

– To by nie zaszkodziło.

– Czy mógłbym się przyłączyć? – odezwał się Walter.

– Im nas więcej, tym weselej – rzucił Parker przez ramię. Cela, znajdująca się na końcu korytarza, była odgrodzona tylko kilkoma prętami. Sprytny przestępca uciekłby bez problemu, zwłaszcza że nad polowym łóżkiem było okno.

Adam i Walter odsunęli się na bok, gdy Parker otworzył drzwi. Więzień jęknął i przekręcił się na plecy.

Adam podszedł, żeby przypatrzyć się dokładniej. Delikatnie ujął ręką głowę mężczyzny i postukał go wyprostowanym palcem po nosie i pod oczami.

– Macie latarkę?

Parker wyciągnął latarkę z kieszeni na biodrze i podał mu ją. Adam uniósł powieki mężczyzny i poświecił latarką w jego oczy. Po paru chwilach oddal ją szeryfowi.

Wrócili do głównej części biura.

– Co robił, kiedy pan na niego natrafił? – zapytał Adam.

– Myślałem, że ma zamiar włamać się do domu Blake’a. Wtedy walnąłem go porządnie. Powiedział mi, że jest chory, że szuka lekarza. Cóż, do diabła, poczułem się jak idiota. Zaproponowałem, że zawiozę go do Memorial, wtedy zeskoczył z werandy i próbował uciec. Myśli pan, że zrobiłem mu krzywdę? – zapytał Parker Adama.

– Nie. Nic mu nie będzie.

– Jest pan pewien?

Adam skinął głową, potem skierował następne pytanie do Waltera.

– Czy może pan wykorzystać teraz ten sprzęt? – Adam wskazał na laptop, który Walter postawił na biurku Parkera.

– Ten „sprzęt”, jak go pan nazywa, jest niezwykle pomocny. Chce pan zobaczyć? – Walter uruchomił komputer i na ekranie pojawiło się jaskrawożółte logo GBI. Kliknął myszką. Adam i Parker przysunęli krzesła, żeby lepiej widzieć. – Popatrzcie na to. – Walter wstukał kilka ciągów znaków i milczał, podczas gdy program przeszukiwał dane. – Ten program umożliwia analitykom takim jak ja przeprowadzanie skomplikowanych analiz krwi. – Oczy Waltera rozjaśniły się, gdy mówił dalej: – Inny program, jeszcze nowocześniejszy, przyśpiesza analizę krwi poprzez wykorzystanie cyfrowych obrazów poszczególnych plam krwi, uzyskanych za pomocą aparatu cyfrowego albo kamery. Właśnie tym programem mam zamiar posłużyć się, aby zbadać krople krwi, o które chodzi.

– To o wiele za mądre dla mnie, niestety – powiedział Parker.

– I dla mnie też. Gdybym dał panu teraz odcisk palca, czy mógłby pan wykorzystać program?

– Jasne, spróbujmy.

– Szeryfie, czy ma pan tu gdzieś zestaw do pobierania odcisków palców? – zapytał Adam.

– Zaraz przyniosę. – Parker wstał i wrócił po kilku minutach z zestawem.

Po raz drugi udali się do celi. Walter pobrał odciski. Ich więzień nawet nie drgnął.

– To zajmie kilka minut, chłopaki. Parker, może dałbyś jeszcze trochę tej gównianej kawy, którą niedawno nam zaserwowałeś.

* * *

Eve ściągnęła majteczki i stanik, komplet od Ralpha Laurena, i stanęła pod kojącym ciepłym strumieniem wody z prysznica. Straciła cały wieczór, czekając na Roberta. Norma najwyraźniej przekonała go, żeby tym razem został; inaczej Robert by się odezwał. Wiedział, że będzie czekała na parkingu dla pacjentów, skąd widziała okno jego biura. Znajomy błysk świateł wyłączonych i włączonych trzy razy z rzędu dziś się nie pojawił.

Musieli się spotkać, aby ustalić końcowe posunięcia. Moment, na który oboje czekali, nadszedł. John nie był już przeszkodą, bo zbliżało się jego ubezwłasnowolnienie, a Robert miał wkrótce wspólnie z nią kierować Worthington Enterprises. Od osiągnięcia celu całego jej życia dzieliło ją tak niewiele, że niemal wyczuwała go koniuszkami palców.