Выбрать главу

– Ale pani uważa, że tym razem było zupełnie inaczej, prawda?

Skinęła głową.

– Oczywiście! Niech pan zobaczy, co znalazłam pod jej materacem. – Podała mu otwarte pudełko. – Jaye miała trudne dzieciństwo. Straciła wszystko, poczynając od matki. Dlatego te rzeczy są dla niej tak niezwykle ważne. To jej jedyna więź z przeszłością. Jedyne rzeczy, o których chce pamiętać. Na pewno by tego nie zostawiła.

Zaczął przeglądać pamiątki i zdjęcia.

– To wszystko?

– Nie. Mniej więcej tydzień temu mówiła, że śledził ją jakiś mężczyzna.

– Zgłosiła to na policję?

– Nie – odrzekła z westchnieniem.

– Czy zdarzało się to wcześniej lub później?

– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Powiedziała mi tylko o tym jednym razie.

– To trochę mało – mruknął.

– Ale wyszła z torbą pełną książek! Gdyby planowała ucieczkę, zabrałaby ze sobą jakieś ubrania i jedzenie. I swoje ulubione kompakty. To przecież nie ma sensu!

– Czy jej przyjaciółki coś wiedzą? Może zostawiła ubrania u którejś z nich?

– Nie sądzę. Rozmawiałam z jej koleżankami. Nie kłamią, bo widać, że są wystraszone. Widziałam lęk w ich oczach. Poza tym to by nie wyjaśniało, dlaczego zostawiła swoje pamiątki.

Quentin raz jeszcze przejrzał zawartość pudełka. Nie mógł nic zarzucić logice Anny North. Ta dziewczyna musiała bardzo długo przechowywać niektóre z tych rzeczy. Poza tym, według słów Anny, trzymała je pod materacem, co znaczyło, że są dla niej szczególnie ważne.

– Znam Jaye – rzekła poważnie. – Wiem, że nie mogła uciec. Naprawdę.

Zamknął pudełko i zwrócił je Annie.

– Więc przypuszcza pani, że ktoś ją porwał? Że ją gdzieś zamknął?

Po jej policzkach pociekły łzy.

– Wolałabym, żeby uciekła. Mogłabym przynajmniej liczyć…

Nie dokończyła zdania i zaczęła wycierać łzy. Malone czekał cierpliwie, aż skończy i dojdzie do siebie.

– Naprawdę zrobiłam wszystko, co mogłam – podjęła słabym głosem. – Rozmawiałam z jej przyjaciółkami i sprawdziłam ulubione miejsca Jaye. Nie wiem, co dalej. Dlatego tu przyszłam.

Quentin wstał, obszedł biurko i usiadł na swoim miejscu. Swój notes rzucił na gładki blat.

– Chciałbym zastanowić się z panią nad pewną koncepcją. Tylko po to, żeby ją sprawdzić – zaczął. – Widziałem się z panią dwa dni temu. Dostała pani listy od wielbicielki, która, pani zdaniem, jest w niebezpieczeństwie.

– Nazywa się Minnie – wtrąciła.

– Mówiła pani, że nie tylko ona jest zagrożona, ale też jakaś inna dziewczyna, czy tak?

– Tak, ale nie wiem, do czego pan…

– Czy Minnie pisała, ile ma lat?

– Tak, jedenaście.

– A ile lat ma Jaye?

– Piętnaście.

– A ile lat miała pani, kiedy panią porwano?

Anna zerwała się na równe nogi, czując, jak płoną jej policzki.

– Już widzę, o co panu chodzi! To nie tak!

Malone siedział spokojnie na swoim miejscu.

– Może ma pani po prostu obsesję na temat zagrożonych dzieci?

– Nie, niech pan posłucha… – Zmęczonym gestem przeciągnęła dłonią po twarzy. – Jaye naprawdę zniknęła. Gdyby uciekła, nie zostawiłaby rzeczy, które są dla niej bardzo ważne, wręcz najważniejsze. Poza tym jej zastępczy rodzice zachowywali się dziwnie. Traktowali mnie nonszalancko albo złościli się, że się wtrącam. Odniosłam wrażenie, jakby coś przede mną ukrywali!

– Proszę! Chce pani powiedzieć, że mogą być zamieszani w tę sprawę?

Zastanawiała się przez chwilę. Po raz pierwszy musiała odpowiedzieć na tak bezpośrednie pytanie dotyczące Clausenów.

– Nie mam pojęcia. Wiem tylko jedno, a mianowicie, że ich reakcja była dziwna. Może mógłby pan z nimi porozmawiać?

Quentin nie odpowiedział. Wciąż myślał o tym, czego się od niej dowiedział. Z jednej strony Jaye miała za sobą już parę ucieczek z podobnych miejsc, ale z drugiej coś mu jednak w tym wszystkim nie pasowało. W końcu wstał.

– Zajmę się tym.

Spojrzała na niego ze zdziwieniem.

– Naprawdę?!

– Sprawdzę papiery Jaye, porozmawiam z policjantem, który zajmuje się jej sprawą, z jej kuratorką i rodziną. Czy to wystarczy?

– Oczywiście. – Nie mogła powstrzymać westchnienia ulgi. – Dziękuję.

Odprowadził ją do wyjścia, a potem jeszcze długo za nią patrzył. Musiał przyznać, że naprawdę ta kobieta go zaintrygowała. Z powodu przeszłości i tego, co przeszła. Z powodu swego obecnego zawodu. Zmrużył oczy, wracając myślami do jej sprawy. Już dwukrotnie w ciągu tygodnia prezentowała mu niewyważone teorie i daleko idące podejrzenia. Czy powróciły zmory z przeszłości? Czy gnębią ją wytwory własnej fantazji? A może… zaczęło się wokół niej dziać coś niedobrego?

Terry przystanął obok i cmoknął ustami.

– Nie wiem, ale coś mnie zawsze pociągało w rudowłosych kobietach.

Quentin pokręcił z niedowierzaniem głową.

– Na miłość boską! Gadasz co ci ślina na język przyniesie!

– No, co? – Terry zrobił niewinną minę. – Powiedziałem, że lubię rude.

– Tak, podobnie jak tamten facet. – Quentin wykonał ruch głową w kierunku centrum miasta.

Kumpel zrobił się biały jak kreda.

– O Boże, nie chciałem…

– Wiem. – Quentin zerknął mu przez ramię. – Ale powinieneś pamiętać, że niektórzy policjanci nie mają poczucia humoru.

– Na przykład szefowa – jęknął Terry. – Tak mi zmyła głowę dziś rano, że proszę siadać.

Weszli do pokoju Malone’a.

– Za co?

– Mam wrażenie, że po prostu chciała się na kimś wyżyć, a pod ręką byłem akurat ja.

Kochana ciotka Patti. Zawsze dbała o swoich ludzi i teraz nie chciała dopuścić, żeby jeden z jej oficerów zszedł na psy.

– A jak twoje przesłuchanie?

– W porządku, chociaż byłoby lepiej, gdybym był w domu z Penny. Te głąby nie chciały uznać towarzystwa Jacka Danielsa za wystarczające alibi.

Quentin usiadł za biurkiem.

– Szefowa wściekła się, kiedy się dowiedziała, że byłeś na miejscu zbrodni.

– Mhm. – Terry opadł bezwolnie na krzesło. – Mam trzymać się z daleka od sprawy Kent i Parker. Przecież ciągle jestem podejrzany.

Malone doskonale o tym wiedział.

– Dowody potwierdzą twoją niewinność.

– Guzik prawda. Sprawdziłem informacje na temat tej Parker. Miałeś rację, nie była zgwałcona. Te dżinsy zadziałały jak pas cnoty.

– Ale i tak ją zabił. – Zmarszczył brwi. – Dlaczego wybiera rude?

– Bo miał rudą matkę. Albo pogryzł go pies sąsiada Irlandczyka. Albo ma mentalność byka i źle reaguje na ten kolor. – Terry potarł szczękę. – Poza tym możesz się mylić. Evelyn Parker była znacznie jaśniejsza.

– Hej, Malone. – Johnson zajrzał do jego pokoju. – Pani kapitan chciałaby cię widzieć. Zabierz notatki dotyczące tych zabitych kobiet.

– Do diabła, jakie to dołujące – westchnął Terry. – Czuję się jak chłopak, którego nie wybrali do drużyny, albo jakbym był trędowaty.

Quentin wstał, wkładając notes z powrotem do kieszeni.

– To przejdzie.

– Tylko mów mi, co się dzieje.

– Nie przejmuj się. – Poklepał go po łopatce. – Mam przeczucie, że wrócisz do tej sprawy.

Quentin poszedł za Waldenem i Johnsonem do gabinetu szefowej i zamknął drzwi, świadomy tego, że Terry wciąż ich obserwuje. Zdusił przekleństwo, podszedł do ciotki i spojrzał jej poważnie w oczy.

– Chcę, żeby Terry z nami pracował. Jest dobrym gliną.

– Raczej był dobrym gliną – poprawiła go. – Zupełnie się załamał. A poza tym jest jednym z podejrzanych, więc to w ogóle nie wchodzi w grę.