– Nie, nic.
– A czy wiedziałaś, że masz otwarte drzwi na balkon?
– Jesteś pewny? – Zmarszczyła brwi. – To niemożliwe.
– A jednak – wtrąci się Bill. – Sam widziałem.
– Zaraz, zaraz, pamiętasz, jak jedliśmy śniadanie na zewnątrz? – Dalton potarł czoło. – Wyszłaś wtedy na balkon i rozmawiałaś z nami. Może później zapomniałaś zamknąć drzwi?
A więc jednak było możliwe, choć zupełnie przeciwne jej przyzwyczajeniom.
– Sama nie wiem – rzekła niepewnie.
– Wszystkie okna były zamknięte – dodał Malone. – Nigdzie śladów włamania.
– Myślisz, że dostał się przez balkon?
– Bardzo prawdopodobne. – Quentin wyjął notes i posłał jej uważne spojrzenie. – Jest jeszcze jedna możliwość. Czy ktoś poza tobą ma klucz do tego mieszkania?
– Tylko Dalton.
Malone spojrzał w bok, a Dalton pokraśniał jak piwonia.
– Jestem właścicielem budynku, więc mam klucze do wszystkich mieszkań – wyjaśnił.
– Co wcale nie znaczy, że z nich korzysta. – Anna pospieszyła przyjacielowi na odsiecz, zwracając się do Quentina. – Dalton i Bill to moi przyjaciele. Nigdy…
– Tak, jasne. – Malone przeniósł na nią wzrok. – Więc może jakiś eks narzeczony? Albo były partner, który przemieszkiwał z tobą?
Zaczerwieniła się prawie tak samo jak Dalton. Malone miał prawo zadać jej to pytanie, ale mimo to miała mu to za złe.
– Nie miałam żadnego.
– Nie mieszkałaś nawet z koleżankami? – Pokręciła głową, a Malone znowu zapisał sobie coś w notesie. – Więc może masz jakieś podejrzenia, kto mógłby za tym stać?
To pytanie podziałało na nią jak cios. Przez moment musiała walczyć ze sobą, żeby nie zacząć krzyczeć.
– Kurt – wydusiła w końcu.
– Kurt? Chyba nie chodzi ci o tego faceta, który cię porwał dwadzieścia trzy lata temu?
– Właśnie o niego – odparła stanowczo. – Wiem, że mnie znalazł.
Malone spojrzał na jej przyjaciół, a potem cicho chrząknął.
– Masz na to jakiś dowód?
Na te słowa zaśmiała się ponuro.
– Czy potrzebuję jeszcze jakichś dowodów?! Po tym… co się stało?!
Policjant milczał przez chwilę, w końcu zaczął łagodnym tonem, starannie dobierając słowa:
– To zrozumiałe, że tak czujesz, ale jest bardziej prawdopodobne, że to jednak ktoś inny. Ktoś, kto ma obsesję na punkcie twojej historii.
– Wspaniale – mruknęła. – To znaczy, że napalił się na mnie jeszcze ktoś inny niż tamten psychopata. Niektóre dziewczyny mają powodzenie, co?
Uśmiechnął się, chociaż wcale nie wyglądał na rozbawionego.
– Z praktyki wiadomo, że najpewniej jest to ktoś, kogo znasz. – Zerknął na Billa i Daltona. – Któryś z twoich przyjaciół lub znajomych. Może jakiś stały klient, kelner z kawiarni, w której bywasz, ktoś w tym rodzaju. Być może widujesz go bardzo rzadko. – Raz jeszcze obrzucił wzrokiem całą trójkę. – To, co się stało, wskazuje, że jest sprytny i zdecydowany. A poza tym sporo wie o tobie. Czy ktoś przychodzi ci do głowy?
Anna zacisnęła palce.
– Nie wiem, po co ktoś, oczywiście poza Kurtem, miałby mnie prześladować! – Spojrzała na Daltona, a potem na Billa. Obaj skinęli głowami na znak, że się z nią w pełni zgadzają.
– Nikt nie przychodzi mi do głowy. – Bill rozłożył ręce w bezradnym geście. – Bardzo żałuję.
Dalton powiedział to samo. Malone podrapał się po brodzie.
– Dobra, zacznijmy od podstaw. W najlepszym przypadku masz do czynienia z kimś o specyficznym poczuciu humoru. Odpowiada mu to, że się boisz. Terroryzuje cię z daleka i cały czas bardzo uważa, żebyśmy go nie wykryli. To ukrywanie się jeszcze bardziej go podnieca. Ale oczywiście nie zrobi ci nic złego.
– A w najgorszym przypadku? – spytała, dbając o to, żeby nie wyglądać na zbyt przygnębioną.
– W najgorszym przypadku mielibyśmy do czynienia z prawdziwym psychopatą. Chce cię najpierw zastraszyć, powoli nasilając bodźce, ale tak naprawdę chodzi mu o to, żeby cię zabić lub okaleczyć.
– Boże święty! – jęknął Dalton.
Bill opadł na stojący obok fotel.
– Napiłbym się czegoś mocniejszego – mruknął.
Anna poczuła, że robi jej się słabo.
– Więc… co dalej?
– Przede wszystkim powinnaś mi pomóc. Czy w twoim życiu ostatnio wydarzyło się coś niezwykłego? Jacyś nowi ludzie czy dziwne zdarzenia?
– Nic niezwykłego, ale…
– Tak? – Spojrzał na nią ostro.
– To zaczęło się ponad tydzień temu – zaczęła, żałując, że nie powiedziała mu o tym wcześniej. – Dostałam przesyłkę bez adresu zwrotnego. W kopercie znalazłam kasetę wideo z wywiadem z moją matką. Później pokazano go w telewizji w programie na Kanale E!
– Jak się nazywał dziennikarz, który przeprowadził ten wywiad?
Podała nazwisko, a potem zaczęła opowiadać o ludziach, którzy dostali jej najnowszą książkę z tajemniczą notatką. Zakończyła na najbardziej niezwykłym przypadku Bena Walkera.
– Ben uważa, że książkę zostawił mu któryś z pacjentów, chociaż nie wie, który i dlaczego to zrobił. Pytałam o Petera Petersa, ale nie ma takiego na swojej liście.
Malone spojrzał na nią z zainteresowaniem.
– I nigdy wcześniej nie spotkałaś tego doktora Bena Walkera?
– Nie. Odnalazł mnie przez Stowarzyszenie Starszych Sióstr i Braci Ameryki.
– Sprawdzałaś to?
Aż otworzyła usta ze zdziwienia.
– Nie, ale po co miałabym to robić… Ben jest naprawdę sympatyczny.
– Tak jak wielu psycholi – podchwycił Malone.
Czując, że policzki znowu spłonęły jej rumieńcem, postanowiła bronić przyjaciela.
– Proszę bardzo, możesz się z nim skontaktować. Zobaczysz, że jest zupełnie normalny.
– Z całą pewnością. Masz jego telefon?
– Nie, gdzieś mi się zapodział. Ale Ben ma gabinet poza centrum. Nazywa się Walker i jest psychologiem.
Malone zanotował sobie to wszystko.
– Coś jeszcze?
– Listy – podsunął Dalton.
– Te listy od małej dziewczynki, o których mi mówiłaś? – spytał Quentin. Kiedy potwierdziła, zmarszczył brwi. – Myślisz, że w jakiś sposób wiążą się z tą sprawą?
– Sama nie wiem. – Popatrzyła na przyjaciół, oczekując poparcia, a oni pokiwali głowami. – Po ostatnim stwierdziliśmy, że ktoś robi sobie okropne żarty. Tak jak sam to sugerowałeś.
– Ten list był mocno przesadzony. Trudno było w to wszystko uwierzyć – dodał Bill.
– Masz go jeszcze?
– Tak, wszystkie. Zaraz…
– Ja go przyniosę, Anno – powiedział Dalton, wstając. – Czy są w twoim biurku?
– W prawej górnej szufladzie – odparła.
Dalton wrócił po paru minutach z listami, które wręczył Annie. Wyszukała ostatni i podała go policjantowi. Malone najpierw spojrzał na adres, a potem znowu na nią.
– Wie, gdzie pracujesz?
Zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco.
– Za pierwszym razem odpowiedziałam na papeterii z „Perfect Rose“. Po prostu nie pomyślałam…
Patrzył na nią przez chwilę bez słowa, a potem zaczął czytać list Minnie.
– Czy dostałaś następny? – spytał.
– Po tym już nie. – Zacisnęła palce. – Czy nie wydaje ci się, że to fałszerstwo?
– Możliwe. – Zamknął oczy, zastanawiając się przez moment nad całą sytuacją. – Ktoś się z tobą bawi w kotka i myszkę, Anno.
– Chyba jednak zrobię sobie drinka – powiedział Bill, przechodząc do kuchni. – Komuś jeszcze?
Malone nie zwrócił uwagi na jego słowa.
– Mogę zatrzymać ten list?
– Jasne. Chcesz poprzednie?
Potwierdził, a następnie włożył je do wewnętrznej kieszeni marynarki.