– Tak, dałabym – odrzekła w końcu. – Zostaw ich w spokoju.
– Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić, dopóki nie uzyskam całkowitego przekonania, że są niewinni.
Natychmiast skinęła głową.
– Są.
– A więc jesteś zupełnie pewna, że to nie Bill cię dzisiaj napadł?
– Bill? – zaśmiała się po raz pierwszy tej nocy. – Poproszę o inny zestaw pytań.
– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Jesteś zupełnie pewna?
– Całkowicie.
– Tak jak twoi rodzice, którzy twierdzili, że opiekunka nie może być zamieszana w porwanie?
Śmiech zamarł jej na wargach.
– Chcesz mnie przestraszyć?
– Bill jest silny. Chyba trenuje, prawda?
– Tak, dużo biega. – Zadrżała i skuliła się na swoim miejscu. – Trenował regularnie, kiedy był na studiach.
– Naprawdę? Ile ma lat?
– Trzydzieści osiem.
– Więc jest mężczyzną w sile wieku.
– To nie ma najmniejszego sensu. – Potrząsnęła głową. – Naprawdę.
– Zastanów się nad tym, Anno. Dalton stał przed twoim mieszkaniem. Po co?
– Wyprowadzał Judy i Boo.
– Widziałaś te psy? Czy miał w ręku smycz?
Nie pamiętała. Przymknęła oczy, usiłując przywołać tę scenę. Psy dużo hałasowały, ale jednocześnie były bardzo tchórzliwe. Jednak nie słyszała wtedy ich szczekania.
– Nie wiem… Byłam przerażona… Krzyczałam…
– A kiedy pojawił się Bill?
– Parę minut później.
– Ile konkretnie?
– Czy ja wiem? Dwie, może trzy…
– Dalton go zawołał?
Potrząsnęła głową.
– To mały budynek. Głos sam się niesie.
– Czy pojawił się jeszcze ktoś z sąsiadów?
– Parę osób, ale Bill ich spławił.
– Kiedy twoi przyjaciele dowiedzieli się, kim naprawdę jesteś?
– Tego dnia, co wszyscy. – Ponownie wzruszyła ramionami. – Dostali książkę i wiadomość o programie na Kanale E!.
– Jesteś pewna?
– Tak. – Zaczęła mocniej drżeć i szczękać zębami. – Dlaczego pytasz?
– Próbuję ustalić fakty. – Westchnął i spojrzał na swój notatnik. – Jak Bill i Dalton zareagowali na wiadomość, że jesteś Harlow Grail?
– Oczywiście byli zdziwieni, a jednocześnie dali do zrozumienia, że rozumieją mnie i popierają. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Jestem im za to bardzo wdzięczna.
– Rozumiem. – Zapisał coś w notesie, zamknął go i wstał. – Musisz teraz zachować ostrożność. Zamykaj wszystkie drzwi i okna. Nie chodź sama po zmroku. I uważaj na to, co się dzieje dokoła.
Anna uniosła głowę.
– Boję się.
– To zrozumiałe. – Quentin nagle złagodniał. – Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze.
– Czy masz już jakieś hipotezy?
– Nie, jeszcze nie. – Zamilkł na chwilę. – To mógł być przypadek, chociaż raczej nie sądzę…
Anna zacisnęła dłonie na podołku.
– Mówiłeś o tych dwóch kobietach, które… też były rude.
– Właśnie.
– Czy myślisz, że to ten sam mężczyzna, który…?
– Włamał się tutaj? Możliwe, chociaż działał zupełnie inaczej. Jest jednak coś, co łączy te sprawy.
– Moje włosy?
– Tak.
Milczeli przez dłuższą chwilę, a potem Malone chrząknął.
– To już wszystko. Możesz po kogoś zadzwonić. Zaczekam, aż przyjdzie.
– Nie trzeba. – Spojrzała na swoje zaciśnięte ręce. – Przecież nie mogę oczekiwać, że ktoś mnie będzie bez przerwy niańczył.
Raz jeszcze przykucnął przy niej i spojrzał pełnym współczucia wzrokiem.
– Nie musisz udawać silnej, Anno. To zrozumiałe, że się boisz.
– Już dwadzieścia trzy lata – szepnęła. – Jak długo jeszcze?
Dotknął dłonią jej policzka.
– Bardzo mi przykro.
To był dla niej szok. Przymknęła oczy i otarła się o jego dłoń, jak poszukująca ciepła i poczucia bezpieczeństwa kotka. Przez chwilę nic nie mówiła, czując, że nie byłaby w stanie.
On też milczał.
Nagle poczuła jego męski, podniecający zapach. Usłyszała, że Quentin zaczął szybciej oddychać, jakby on również dawał się unieść fali pobudzenia. W oka mgnieniu zapomniała o przerażających wydarzeniach dzisiejszej nocy. Zapomniała o gwałcie. Myślała tylko o tym, jak dobrze i bezpiecznie byłoby jej w ramionach Malone’a. Jak bardzo pragnęłaby się z nim połączyć w odwiecznym rytuale miłości, o którym już zdążyła zapomnieć.
Pragnęła tego. Chciała, by ją kochał i pieścił. Pragnęła zapomnienia. To wszystko wydawało jej się zadziwiające. Czy to możliwe, że myśli o seksie niedługo po tym, jak ktoś chciał ją zgwałcić? Powinna raczej czuć wstręt. Obrzydzenie… Ale nie czuła. W każdym razie nie wtedy, gdy myślała o Quentinie. Przy nim czuła się bezpieczna. Tylko on mógł sprawić, żeby zapomniała o strachu.
– Anno?
Wyszeptał jej imię, jakby to była modlitwa albo pieśń miłosna.
Nie odpowiedziała. Dotknęła tylko jego policzka i przeciągnęła dłonią po szorstkiej powierzchni. A potem pocałowała Quentina.
Zdała sobie sprawę, że pragnęła tego od momentu, kiedy go zobaczyła. Mimo że budził w niej złość, wydawał jej się nieodparcie pociągający. Długo tłumiła to w sobie, za żadne skarby nie chciała się do tego przyznać. Być może dlatego wybuchło to w niej teraz tak nagle.
– Anno… – Na chwilę oderwał się od jej ust. – Przeżyłaś szok. Sama nie wiesz, co robisz…
– Wiem doskonale. – Położyła palec na jego nabrzmiałych od pocałunku wargach. – Zostań ze mną dzisiaj, Quen.
– Jutro będziesz tego żałować.
– Możliwe. – Urwała na chwilę. – Ale teraz bardzo tego pragnę.
Zobaczyła, że Malone walczy ze sobą. Poczuła do niego tym większy szacunek. Cieszyła się, że nie pociągnął jej od razu do łóżka. To znaczyło, że ma zasady, których się trzyma. Że nie zależy mu tylko na samej przygodzie. Rozumiała go, ale miała nadzieję, że jednak się podda pragnieniu.
Znowu zaczęła go całować, drażniąc delikatnie koniuszkiem języka jego wargi. Odsunął się od niej raz jeszcze, ale jednocześnie patrzył na nią z wielkim pożądaniem w oczach…
– Pragnę cię. Nie z powodu tego, co dzisiaj się stało. Nie dlatego, że boję się zostać sama. W każdym razie nie tylko… – Przesunęła palcami przez jego ciemne włosy. – Chcę cię, Quen…
Poddał się z głębokim westchnieniem. Wziął ją na ręce i posadził sobie na kolanach. Teraz poczuła, że pragnie jej równie mocno jak ona jego.
Przesunęła się i otarła o niego, imitując stosunek. Jej podniecenie rosło z każą sekundą. Malone zaczął gwałtownie ją całować, ściągając jednocześnie z niej sweter.
Anna zaczęła rozpinać jego koszulę. Po chwili poczuła pod palcami nagą skórę. Gdy tylko ich ciała zetknęły się ze sobą, przywarli do siebie z całą mocą i padli na drewnianą podłogę. Szybko pozbyli się spodni.
Akt miłosny był taki, jak oczekiwała: podniecający i wspaniały.
Quentin zabrał jej pamięć. Zapomniała, kim jest i co się z nią ostatnio działo. Pamiętała tylko, że jest z nim i chciała, by to trwało i trwało. Sama nie wiedziała, jak długo się kochali. Kiedy się rozdzielili, odpoczywali na podłodze, ciężko oddychając.
Anna przycisnęła głowę do jego ramienia, myśląc o tym, czy kiedykolwiek przeżyła coś podobnego. Wcześniej spotykała się z paroma mężczyznami, ale żadne z jej miłosnych doświadczeń nie było równie poruszające. Zastanawiała się, czy Quentin odebrał to tak samo. Miała nadzieję, że tak, ale wolała się nie oszukiwać. Oficer śledczy Malone miał na pewno wiele przygód i niełatwo można go było zadowolić. Doskonale wiedziała, że takie typy bardzo pociągają kobiety. Nie była tu przecież wyjątkiem.