Quentin zmarszczył brwi, wiedząc, że to pytanie należy traktować bardzo poważnie.
– Może wcale nie musiał jej szukać – mruknął. – Może często chodzi do różnych knajp i obserwuje bawiące się kobiety. Może ma nawet listę i zna ich zwyczaje. Nie musi sprawdzać, jak i kiedy wracają do domu.
– No jasne – westchnął ponuro Johnson. – Kiedy nie wyszło mu z North, od razu wiedział, gdzie szukać. To miejsce jest bardzo blisko jej mieszkania, o ile dobrze pamiętam.
Co znaczy, że morderca wkrótce wróci do Anny, przeraził się Quentin.
Johnson natychmiast odgadł, o czym myśli.
– Sądzisz, że jeszcze raz napadnie na North?
Malone wstał, czując, że robi mu się niedobrze.
– Tak. Jest wściekły, że mu się wymknęła.
– Więc musimy urządzić zasadzkę i czekać. W ten sposób go złapiemy.
– Tylko nie chcę żadnego ryzyka – mruknął i spojrzał na kolegę. – W tej sprawie nie chcę nawet najmniejszego ryzyka.
ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY PIERWSZY
Wtorek, 30 stycznia
Okolice centrum
Ben wolno dochodził do siebie. Bolała go nie tylko głowa, ale całe ciało. Chciał się przewrócić na drugi bok, ale ból przeszył go niczym prąd elektryczny. Jęknął i otworzył oczy.
Gdzie jestem? – pomyślał.
Przesunął wzrokiem po aseptycznie białych ścianach, zatrzymując się na chwilę na umocowanym przy suficie telewizorze, szafce i metalowej poręczy łóżka. Był w szpitalu.
Zupełnie zdezorientowany, uniósł dłoń do oczu.
Jak się tu dostałem? – zastanawiał się.
– Dzień dobry, panie doktorze. – Pielęgniarka, która pchała wózek z lekarstwami, pozdrowiła go od drzwi, a potem uśmiechnęła się szeroko. – Witamy w świecie żywych.
Podeszła do łóżka i włożyła plastikową osłonkę na końcówkę termometra. Ben otworzył usta. Pielęgniarka wetknęła mu go pod język.
– Jestem siostra Abrams. Jak się pan teraz czuje?
Nie mógł odpowiedzieć z powodu termometra, ale pielęgniarce wcale to nie przeszkadzało. Ben zdołał odczytać z plakietki, że ma na imię Beverly i pracuje w Baptist Mercy Hospital.
Sprawdziła jego tętno, a potem ciśnienie krwi. Wyjęła termometr z jego ust, następnie naniosła wszystkie wyniki na kartę.
– Temperatura normalna. Wszystko w granicach normy. Zaraz przyjdzie tu lekarz – poinformowała.
– Dlaczego tu jestem?
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Skąd się tu wziąłem, skoro wszystko jest w porządku?
– Nie pamięta pan, co się stało?
– Nie, gdybym pamiętał…
Nagle jego głowa wypełniła się strzępami obrazów, które przedstawiały to, co wydarzyło się, zanim stracił przytomność.
Zakochałeś się w niej. A ona umrze jeszcze dziś wieczorem.
O Boże, Anna. Odrzucił kołdrę i usiadł na łóżku. Świat wokół niego zawirował i Ben omal nie spadł na podłogę. Pielęgniarka dopadła go w dwóch susach i złapała za ramię.
– Co pan robi?! Nie wolno panu!
– Muszę iść… Moja przyjaciółka… wypadek… – bełkotał.
– Właśnie – rzekła twardo, pomagając mu się położyć – miał pan wypadek. Parę złamanych żeber i wstrząs mózgu. Nigdzie pan nie pójdzie. Najpierw musi pana zbadać doktor Wells.
Ben zamknął oczy. Był zbyt słaby, żeby protestować. Przesunął dłonią po ciele, wyczuwając gips i bandaże. Wypadek, tak, miałem wypadek, pomyślał.
– Co się stało? – spytał. – Nic nie pamiętam.
– Zjechał pan z drogi. Trzeba było rozcinać samochód. Podobno mogło być gorzej, ale trafił pan na ostrokrzew.
Gorzej? A co z Anną?!
– Czy mogę prosić o dzisiejszą gazetę? – spytał nabrzmiałym z bólu głosem. – Najlepiej „Timesa Picayune“.
– Zobaczę, co da się zrobić.
– Nie! – Złapał jej rękę i ścisnął ją bezwiednie. – Czy… czy wczoraj wydarzyło się coś złego?
Pielęgniarka spojrzała na niego niepewnie.
– Przecież mówiłam, że miał pan wypadek.
– Nie chodzi o mnie. – Chciał pokręcić głową, ale poczuł ból w szyi. – O moją przyjaciółkę, Annę North. Czy nic się jej nie stało?
Siostra Abrams zmarszczyła brwi.
– Wydaje mi się, że był pan sam w aucie…
– Nie, Anny nie było ze mną w samochodzie – tłumaczył cierpliwie. – Jechałem do niej, żeby sprawdzić, czy nic jej nie grozi.
– Zadzwonię lepiej po lekarza.
– Nie, proszę! – Zacisnął jeszcze mocniej palce, w ogóle nie czując bólu. Żałował, że nie może dokładniej wyjaśnić, o co mu chodzi, ale myśli mu się mieszały, a język odmawiał posłuszeństwa. – Chcę po prostu znać najnowsze wiadomości. Niech mi pani powie, co… co się zdarzyło. W mieście. Co się zdarzyło, kiedy byłem nieprzytomny?
Widział po minie, że napędził jej stracha. Kobieta potrząsnęła głową.
– Nie wiem, czy o to panu chodzi, ale ktoś zabił jeszcze jedną kobietę. W Dzielnicy Francuskiej. Czy o to…?
Jęknął i wypuścił jej dłoń.
– Jak miała na imię? – spytał, walcząc ze słabością. – Czy przypadkiem nie Anna?
– Nie wiem. – Pielęgniarka cofnęła się do drzwi. – Mówili o niej w radiu, ale nie pamiętam, jak się nazywała.
W radiu? No jasne!
Ben wziął pilota ze stolika i włączył telewizor. Przez chwilę skakał po kanałach, aż w końcu trafił na lokalne wiadomości.
– Powtarzamy najświeższe wiadomości. Dziś w nocy została zamordowana Jessica Jackson z River Ridge. Jest to trzecia ofiara psychopatycznego mordercy i gwałciciela. Ta sprawa nie przestaje bulwersować całego Nowego Orleanu.
Na ekranie pojawiło się kolorowe zdjęcie ładnej, młodej dziewczyny w stroju uniwersyteckim. Ben odetchnął z ulgą. Na szczęście nie była to Anna.
– Dzień dobry.
Z wielkim trudem oderwał wzrok od telewizora i próbował się uspokoić. Do pokoju wszedł niewysoki, schludny mężczyzna w białym kitlu ze stetoskopem zawieszonym na szyi.
– Jestem doktor Wells – przedstawił się, wyciągając do niego rękę. – To ja pana wczoraj łatałem.
Ben uścisnął jego dłoń i syknął z bólu.
– Bardzo panu dziękuję. Szkoda, że nie mogę jeszcze wstać.
– Jestem lekarzem, a nie cudotwórcą. – Mężczyzna spojrzał na jego kartę. – Muszę powiedzieć, że całkiem nieźle się pan urządził. Cztery złamane żebra, wstrząs mózgu, nadwerężony mostek. I dużo rozcięć, które trzeba było zszyć.
Ben zmarszczył brwi.
– Chyba nie wyleciałem przez przednią szybę?
– Nie, na szczęście trafił pan w żywopłot z ostrokrzewu. Ale trzeba było ciąć samochód, żeby się do pana dostać.
Ben pomacał głowę.
– Mogło być gorzej, prawda? – Nie zwrócił uwagi na to, że lekarz skinął głową, tylko znów zerknął na ekran, ale prezenterka przeszła do następnych wiadomości.
Chciał się teraz spotkać z Anną. Zobaczyć na własne oczy, że nic jej się nie stało. Powiedziałby jej oczywiście o kartce, którą znalazł za wycieraczką, a potem zwróciłby się do policji.
Spojrzał na doktora Wellsa.
– Muszę stąd wyjść, panie doktorze. Czy może mnie pan wypisać?
Lekarz uśmiechnął się z pobłażaniem.
– Oczywiście, ale w odpowiednim czasie. To był bardzo niebezpieczny wypadek.
– Tak, słyszałem od siostry Abrams.
Doktor Wells spojrzał na niego uważniej.
– Nie pamięta go pan?
– Nie.
– Zupełnie nic?
– Nie. – Ben spojrzał na zegar, a potem na lekarza. – Jechałem do przyjaciółki. To była pilna sprawa, ale… no cóż, nie dojechałem.
– Był pan w kiepskim stanie, kiedy zjawiło się pogotowie. A potem też nie było najlepiej. – Doktor Wells zmrużył oczy. – Wstrząs mózgu to poważna sprawa.