Bo każda para musi przecież zawczasu mieć własny program. Jakżeby inaczej, w przeciwnym razie, co to za para. Tak… Za to jeśli jesteś „odparowany" to Roman Sport Center jest w sam raz. Mięsień odruchowo zaczyna pracować dwa razy intensywniej, sam się bierze do roboty, byle tylko coś wyrwać. Sprzęt i sztangi nieomal udają, że pracują, niemi Świadkowie, Bóg jeden raczy wiedzieć, ilu wyrachowanych zauroczeń. A tak, bo po zakończeniu każdej serii ćwiczeń trzeba się na siebie popatrzeć, jedno taksuje wzrokiem drugie, uśmiech i dawaj gadka szmatka. Kim jesteś, gdzie byłeś wczoraj, jaki lokal dzisiaj otwarto, jakie masz plany na wieczór, co takiego porabiasz jutro i ile masz kasy. Słowem, czy warto cię przelecieć.
Odkręcam wodę i wchodzę pod prysznic. Zimna. Opieram się plecami o ścianę i napieram na nią z całej siły, bezskutecznie starając się ją Zburzyć. Nabrzmiewają mi barki i czuję, jak woda, która po mnie spływa, robi się cieplejsza. Po chwili odchylam głowę do tyłu, mam otwarte usta. Woda ni stąd, ni zowąd zmienia swój bieg. Nieduża, porywista rzeczka, która znajduje sobie zatoczki i kryjówki pomiędzy moimi oczami, między nosem a ustami, między zębami a językiem. Oddychając, wypluwam ją z buzi. Mój brat. Mój brat, który chodzi do Roman Sport Center. Mój brat i jego nowe audi A4. Mój brat i jego kobieta. Mój brat, który trenuje razem z nią, raz po raz wybucha śmiechem, a w przerwie postanawia, co będą robić wieczorem. Teraz już jest wszystko jasne. On to tata, bez cienia wątpliwości. Im starszy, tym wyraźniejszą staje się kserokopią. Ja za to tkwię sobie w kącie, wyblakły. Chciałbym się dowiedzieć, kto mi podpieprzył mój tusz. Wychodzę spod prysznica. Zakładam na siebie płaszcz kąpielowy i wycieram włosy błękitnym ręcznikiem, dokładnie tak, jak mi przykazał. Przejeżdżam energicznie po krótkich włosach, które dopiero co zgoliłem, tak że schną w okamgnieniu. Ręcznik zostawiam sobie na głowie i idę do pokoju. Paolo mnie widzi.
– To niesamowite, jak bardzo jesteś podobny do mamy. Zadzwoń do niej, będzie przeszczęśliwa.
– Dobra, później. – Dziś nie chce mi się nikogo uszczęśliwiać.
6
Z głębi korytarza dobiega odgłos kluczy przekręcanych w zamku drzwi wejściowych. Raffaella się odwraca.
– Och… jest i Claudio!
Drzwi otwierają się powoli. Ale zamiast niego, w całej krasie, odmieniona wkracza Babi. Raffaella wybiega jej naprzeciw.
– Coś ty zrobiła!
– O co ci chodzi?
– No jak to, nie dość, że się spóźniłaś, to jeszcze obcięłaś sobie włosy!
– O Boże, mamo, przeraziłaś mnie nie na żarty! Spodziewałam się najgorszego! Tak, obcięłam je dzisiaj rano. Ładnie? Arturo, który mnie strzygł, powiedział, że tak jest mi bardziej do twarzy.
– Tak… ale właściwie prawie wszystko dobierałyśmy pod kątem twoich długich włosów!
– Mamo, ale raptem przecież tylko je wycieniowałam. – Babi uśmiecha się do niej. – Wiedziałam, że tak powiesz. Spójrz… – Otwiera małą torebkę Furii i wyciąga z niej trzy zdjęcia zrobione polaroidem. – Masz, specjalnie wpierw zrobiłam je sobie na próbę. I co ty na to? Czy nie wyglądam lepiej?
Raffaella je ogląda. Po chwili uśmiecha się wyraźnie zadowolona i szczerze usatysfakcjonowana zarówno własną córką, jak i jej nową fryzurą oraz wszystkim, co zostało uwiecznione na zdjęciu. Ale nie ce tak łatwo jej odpuścić. Nie, w żadnym razie nie chce być wyuczana, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji, a już zwłaszcza wtedy, kiedy w grę wchodzą sprawy takiej wagi.
– Tak, dobrze wyglądasz. Ale wariant, który wybrałyśmy, wydawał mi się lepszy… właśnie ten z długimi włosami.
– Daj spokój, nie bądź taka nieprzejednana! Mamo, sama zobaczysz, mamy czas, zdążą mi jeszcze odrosnąć. Ale do rzeczy, wróciłam wcześniej, bo dziś wieczór mamy jeść kolację u Mangiliego, prawda?
– Nie, przełożyłam to na przyszły tydzień.
– Ale, mamo, wybacz, skoro tak, mogłaś mnie uprzedzić! Specjalnie wcześniej wróciłam, bo miałyśmy się do niego wybrać! Wystarczyłby jeden telefon, nie? Zawsze mam przy sobie komórkę! Byle głupstwo i już do mnie dzwonisz, a jak rzeczywiście coś się dzieje, to wcale się nie odzywasz!
– Nigdy nie dzwonię do ciebie z byle głupstwem.
– Tak, wiem, ale strasznie mi zależało na tym, by załatwić tę sprawę.
Naburmuszona Babi chwyta się pod boki. Kiedy jest wytrącona z równowagi, zachowuje się zupełnie jak małe dziecko. Brakuje tylko, by zaczęła tupać nogami.
– Babi, nie zachowuj się tak, do Mangiliego wybierzemy się w przyszłym tygodniu…
– Dobra, ale od razu! Chcę się upewnić co do tego Mangiliego, jeszcze go nigdy dotychczas nie wypróbowywaliśmy. Nikt go nie zna.
– Ale przygotowuje przecież kolacje dla samego Watykanu.
– Tak, wiem, ale tamci i tak nigdy nigdzie nie chodzą, nie są wyrobieni, jeśli chodzi o jedzenie! Jakie oni mają w ogóle pojęcie, czy to, co im serwują tam w klasztorze, jest smaczne, czy też nie?
– Babi, nie zachowuj się tak. Zobaczysz, wszystko pójdzie znakomicie.
Raffaella próbuje ją uspokoić.
– To tylko zwykła kolacja…
– Tak, ale to moja kolacja i jest dla mnie ważna! I każdy życzy sobie, by nie stała się ona ostatnią, ale żeby, jak w tym wypadku, była jedyną w swoim rodzaju!
Mówiąc to, Babi idzie do siebie, zamyka się w pokoju, trzaska drzwiami. Raffaella wzrusza ramionami. To normalne, że w takiej sytuacji ludzie robią się nerwowi. Dokładnie w tym samym momencie otwierają się drzwi wejściowe i wkracza Claudio.
– Kochanie, już jestem!
– Dobre i to. Ale gdzieś ty się podziewał przez cały ten czas?
Claudio całuje ją pospiesznie w usta.
– Przepraszam, musiałem zrobić przegląd spraw w biurze. – Przecież nie może jej powiedzieć, że zamiast tego dokonał przeglądu wszelkich możliwych dodatków, osiągów i parametrów dotyczących spalania w bmw Z4. Nie tylko. Na dodatek na własne życzenie przedstawiono mu wprost niedorzecznie śmieszną wycenę jego mercedesa.
– Zmień sobie koszulę i załóż inny krawat. Szybko. Wszystko ci już przygotowałam, leży na łóżku.
– Ale przepraszam, czy aby nie mieliśmy pójść do mojego przyjaciela Mangiliego, przetestować catering? Czy rzeczywiście jest sens, bym się przebierał?
– Claudio, gdzie ty masz głowę? Specjalnie dzisiaj rano dzwoniłam do ciebie do biura. Kompletnie zapomniałam, że dziś wieczór mamy iść do Pentestich. Mangiliego przełożyłam na przyszły tydzień! No raz-dwa, zajmij się sobą, już i tak jesteśmy spóźnieni
– Aha, słusznie.
Claudio idzie do pokoju i stara się nadrobić stracony czas. Szybko się rozbiera, zdejmuje z siebie marynarkę. Dokładnie w tej samej chwili komórka wydaje natarczywy dźwięk. Claudio wyjmuje ją z kieszeni marynarki. To odpowiedź na jego SMS-a. Czyta, uśmiecha się, w porę udaje mu się ją skasować, zanim pojawia się Raffaella.
– Pospiesz się, co tak tracisz czas na tę komórkę. Kto to był?
– Tak, przepraszam, to Filippo Accado przesłał mi SMS-a.
– Filippo? A od kiedy to pisujecie do siebie SMS-y?
– Oj, żeby było szybciej.
Claudio zdejmuje koszulę i wkłada czystą, rozpina tylko guziki przy kołnierzyku byle nie tracić czasu, ale też aby zasłonić twarz.
– Nic takiego, pisze, że w poniedziałek nie ma brydża, nie wiem, co się stało.