Raoul Tavalera siedział z ponurą miną między Wanamakerem a Gaetą; na jego twarzy malowało się coś między podejrzliwością a złością.
— Potrzebny nam drugi pilot — wyjaśniał Wanamaker. — Ja nie jestem na tyle dobry, żeby samemu odwalić całą robotę. Nie prosiłbym, gdybyśmy byli w stanie to zrobić, amigo.
— Jake poradzi sobie z lataniem ptaszkiem, ale będzie potrzebował pomocy przy przechwytywaniu Pancho po zakończeniu misji — dodał Gaeta.
— Posłuchajcie, chłopaki, już wam mówiłem… Wanamaker przerwał mu brutalnie.
— Chłopcze, to jest sprawa życia i śmierci. Tavalera pokiwał ponuro głową.
— Tak. Mojego życia i śmierci.
— Pancho — poprawił go Wanamaker. — Nie zamierzam jej tam puścić i ryzykować jej życiem, dopóki nie będę absolutnie pewny, że przywiozę ją z powrotem.
— Żywą — dodał Gaeta.
— Znajdźcie kogoś innego — mruknął Tavalera, patrząc na tacę ze swoim lunchem.
— Nie mamy czasu na szukanie i szkolenie kogoś innego. Musimy lecieć za parę tygodni — oznajmił Wanamaker. — Przed wielką debatą kandydatów.
W oczach Tavalery pojawił się błysk zainteresowania.
— Co debata ma z tym wspólnego? — spytał.
— Eberly ma zamiar narobić wiele szumu wokół eksploatacji pierścieni — wyjaśnił Manny. — Chce sprzedawać wodę z lodu skalnym szczurom w Pasie, w Selene, w innych miastach księżycowych.
— No i co?
— Wunderly chce wykazać, że wśród pierścieni egzystują żywe organizmy — rzekł Wanamaker. — To spowoduje wyłączenie pierścieni z eksploatacji.
— I po to mam ryzykować głową? — spytał Tavalera.
— Chcesz, żeby Holly wygrała wybory?
W oczach Tavalery znów coś błysnęło, ale opadł na krzesło i mruknął:
— A co za różnica?
Wanamaker już chciał odpowiedzieć, ale Gaeta uciszył go gestem dłoni.
— Jake, przyniósłbyś kawy? Muszę coś powiedzieć Raoulowi w cztery oczy.
Wanamaker obrzucił Gaetę hardym spojrzeniem, ale wstał i ruszył, przedzierając się przez zatłoczoną kafeterię do termosów z kawą.
Gaeta pochylił się bliżej Tavalery, po czym rzekł:
— Posłuchaj, smarkaczu, Kris powiedziała mi o tobie i Holly — zanim Tavalera zdołał odpowiedzieć, mówił dalej: — Muszę ci powiedzieć, że Holly bardzo się martwi waszą kłótnią. Chcesz jej pomóc wygrać te wybory? Chcesz, żebyście znowu byli razem? To leć na tę misję.
Tavalera rozzłościł się.
— Tylko to ją interesuje. Ja jej nie obchodzę. Chce mnie tylko wykorzystać.
— Nie bądź cabron, cwaniaku. Holly na tobie zależy. I zależało, zanim pojawiła się ta cała afera z misją i pierścieniami, prawda?
— Chyba. Pewnie tak.
— Na pewno. A teraz wy dwoje, idiotas, trzymacie się masztu i żadne nie ma tyle rozumu, żeby go puścić.
— Ona uważa mnie za tchórza — mruknął Tavalera.
— To pokaż jej, że nim nie jesteś.
— Czemu ty nie polecisz? Jesteś wyszkolonym kaskaderem. Już tam byłeś.
Gaeta już miał odpowiedzieć, ale zawahał się. Dlaczego nie polecę, powtórzył w myślach? Dlaczego proszę tego smarkacza o zrobienie czegoś, co powinienem zrobić sam? Dlaczego tu siedzę i przekonuję tego wystraszonego smarkacza, żeby zrobił coś, co ja umiem najlepiej na świecie?
Bo się boję, odpowiedział sobie w duchu. Ryzykowałem zbyt wiele razy, może teraz byłby to ten ostatni raz. Wziął głęboki oddech, po czym wolno wypuścił powietrze.
— Masz rację — przyznał Gaeta. — Masz absolutną rację. Tavalera otworzył szeroko usta.
Zanim jednak cokolwiek powiedział, Wanamaker wrócił na swoje miejsce i postawił ostrożnie na stole kubek z kawą. Wyraz jego pobrużdżonej twarzy przypominał chmurę gradową.
— Jake — rzekł łagodnie Gaeta. — Zmiana planów. To ja polecę. Ty i Pancho będziecie pilotować, ja zdobędę próbki dla Wunderly.
Tavalera rozpromienił się.
— Ja mogę się zająć kontrolą misji.
— Dobrze — odparł Gaeta. Wanamaker zmrużył oczy.
— Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? — zwrócił się do Gaety.
Czując podniecenie, wbrew sobie, Gaeta odparł:
— To jedyny sposób, żeby ta chingado misja w ogóle się udała.
— Kris się to nie spodoba. Gaeta wzruszył lekko ramionami.
— Kris będzie musiała się z tym pogodzić. Ostatnia misja. Potem koniec. Na zawsze.
Wanamaker siedział w milczeniu, myśląc, że takie rozwiązanie będzie dla Pancho najlepsze. Ona może być pilotem, ja jej pomagierem i razem złapiemy Manny’ego, kiedy pobierze próbki.
Były admirał spojrzał na Tavalerę, który siedział z wyrazem wyraźnej ulgi na twarzy. Poza tym, powiedział sobie Wanamaker, dzięki temu nie będę musiał prowadzić tego dzieciaka za stodołę, żeby przetrzepać mu skórę.
21 MARCA 2096: WIECZÓR
Przy kolacji już kilka razy Gaeta próbował powiedzieć Kris Cardenas, że zdecydował się sam polecieć na tę misję. Kiedy jedli przy małym składanym stole w kuchni, próbował się zmusić do wypowiedzenia tych paru słów i za każdym razem nie wiedział, od czego zacząć. Cardenas coś tam opowiadała o dniu spędzonym w laboratorium.
Ciekawe, czy Tavalera jej powiedział, zastanawiał się. Stłukę mu tyłek, jeśli wypaplał. Cardenas gadała jednak, jakby nic się nie stało. Gaeta jadł odruchowo, z głową pochyloną nad talerzem.
Mogę surfować w obłokach Jowisza, rozmyślał, ale nie potrafię powiedzieć kobiecie, że zamierzam zrobić coś, czego ona nie chce. Odwaga bywa czasem zabawnie opakowana.
— Niech zgadnę — odezwała się wreszcie Cardenas. Spojrzał na nią.
— Co? Spoważniała.
— Lecisz z nimi, prawda?
— Chciałem ci powiedzieć — odparł. — Tylko nie wiedziałem, jak.
— Domyśliłam się.
— Raoul ci powiedział? Cardenas potrząsnęła głową.
— Był jakiś bardziej radosny niż zwykle, jak wrócił z lunchu, ale na temat misji nic nie wspomniał.
— Domyśliłaś się, co się stało.
— Nie trzeba Sherlocka Holmesa, żeby się domyślić, po tym, jak się naradzaliście przy obiedzie.
— Nie da się inaczej — rzekł.
— Ależ da się — błękitne oczy Cardenas celowały w niego jak sztylety. — Możesz powiedzieć Nadii, że odwołujecie całą misję. Nikt nie podejmuje ryzyka, nikomu nic się nie dzieje.
— Z wyjątkiem Nadii.
— Jakoś to przeżyje.
— A jeśli rzeczywiście tam żyją jakieś istoty? — spytał Gaeta. — Jeśli zaczniemy eksploatować pierścienie, zabijemy je, zniszczymy.
— A przyszło ci do głowy, że jeśli zaczniemy eksploatować pierścienie, Nadia i tak dostanie swoje próbki? A jeśli znajdzie jakieś organizmy w lodzie, podniesie raban i wstrzyma się eksploatację.
Gaeta siedział przez kilka chwil przetrawiając ten pomysł.
— Sądzisz, że Eberly wstrzyma eksploatację, kiedy już raz ją zacznie? Sądzisz, że ludzie w tej puszce zgodzą się na zakręcenie kurka z gotówką, tylko dlatego, że możemy zrobić krzywdę jakimś mikroskopijnym stworzeniom?
— Będą musieli — odparła Cardenas. — MUA ich zmusi.
— Nie obędzie się bez walki. A walka może być naprawdę paskudna, Kris. Goddard przeciwko MUA. Szczury skalne staną po naszej stronie. Może także Selene. I wszyscy podejmą walkę z Ziemią.