Выбрать главу

Rozmyślając nad swoim losem zaczęła rozglądać się po pokoju. Spostrzegła w jednej ze ścian duże okno i to natchnęło ją nadzieją wyrwania się z uwięzi. Gdyby tylko udało się uciec, na pewno znalazłaby pomoc. Może ktoś przyjąłby ją do swojego domu albo dał pracę. Przy tej myśli się zawahała. Co potrafi robić? W jaki sposób zdoła się samodzielnie utrzymać przez pięć lat, do czasu otrzymania spadku? Właściwie jedyną rzeczą, na której dobrze się znała, była uprawa kwiatów. Być może…

Regan surowo skarciła się w duchu. Nie czas teraz na rozmyślania o tym, co by było gdyby. Najpierw musi stąd uciec i pokazać temu gruboskórnemu dzikusowi, że nie można porywać angielskich dam i więzić ich wbrew woli.

Wyskoczyła z łóżka i natychmiast zdała sobie sprawę, że jej pierwszym problemem jest ubranie. W rogu pokoju stał kufer, ale szybko przekonała się, że jest zamknięty.

Podskoczyła słysząc pukanie i ledwie zdążyła włożyć na siebie koszulę Travisa, kiedy weszła rumiana, pulchna dziewczyna, niosąc tacę z obfitym śniadaniem.

– Pan Travis kazał mi przynieść panience jedzenie i ciepłą wodę, jeśli panienka zechce się wykąpać – oznajmiła, nerwowo popatrując po pokoju. cały czas opierała się plecami o drzwi.

– Czy możesz zdobyć dla mnie jakieś ubranie? zapytała Regan. – Później ci je zwrócę, ale potrzebuję czegoś więcej, niż ta męska koszula.

– Przykro mi, panienko, ale pan Travis wyraźnie mi nakazał, żebym nie przynosiła tu niczego oprócz jedzenia i gorącej wody. Mam też powiedzieć, że wynajął człowieka, żeby cały dzień stał pod oknem, na wypadek gdyby panienka chciała przez nie uciec.

Regan podbiegła do okna i przekonała się, że dziewczyna mówi prawdę.

– Musisz mi pomóc – błagała. – Ten człowiek więzi mnie tutaj wbrew mojej woli. Pomóż mi uciec, proszę.

Służąca pośpiesznie odstawiła tacę. Oczy rozszerzyły się jej ze strachu.

– Pan Travis zagroził, że mnie zabije, jeśli po zwolę panience się wymknąć. Przepraszam, ale muszę też myśleć o sobie. – Z tymi słowami wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą ciężki zamek.

Z początku Regan nie była pewna, co właściwie czuje. Jej dotychczasowe życie było przyjemne, spokojne, niemal nudne. Nie miała poważnych kłopotów i znała niewielu ludzi, ale teraz wszystko się na nią zwaliło i ciężkim brzemieniem przygniatało ku ziemi. Wcale nie zamierzała opuszczać domu wuja i nie chciała trafić w niewolę do tego strasznego człowieka.

Obiema rękami podniosła tacę i cisnęła nią o ścianę. Potem stała i patrzyła jak jajka i dżem spływają po gładkim tynku. Wybuch nie poprawił jej samopoczucia, przeciwnie, wpędził ją w jeszcze gorszy nastrój. Rzuciła się na łóżko i długo krzyczała w poduszkę, wierzgając nogami i bijąc dłońmi o puchowy materac.

Chociaż miotała nią złość na myśl o własnej bezsilności, zmęczenie okazało się silniejsze. Mięśnie rozluźniły się i dziewczyna zapadła w głęboki, ciężki sen. Nie obudziła się ani kiedy służąca czyściła ścianę pobrudzoną jedzeniem, ani nawet, kiedy wrócił Travis, obładowany kolorowymi pudłami, i nachyliwszy się nad nią z uśmiechem patrzył na jej słodką, niewinną twarzyczkę.

3

Przyjemnie wracać takiego słodkiego stworzenia – wyszeptał Travis, chwytając lekko zębami płatek jej ucha. Kiedy zaczęła się budzić odstąpił kilka kroków w tył, żeby lepiej widzieć, jak się przeciąga. Koszula przylegała do drobnego, ale niepozbawionego krągłości ciała dziewczyny i układała się w kuszące wzgórki i fałdki. Regan przeciągała się z zamkniętymi oczami. Piersi napinały poły koszuli, aż materiał między guzikami rozstąpił się, ukazując zachwycający fragment ciała. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, otworzyła oczy i spostrzegła Travisa.

– To ty! – jęknęła. Zręcznym susem wyskoczyła z łóżka i rzuciła się na przybysza z zaciśniętymi pięściami, nie zważając na niezbyt szczelnie okrywający ją strój.

Travis jedną ręką chwycił ją za nadgarstki.

To się nazywa powitanie – zamruczał jak kot i wziął ją w ramiona. – Nie łatwo mi pamiętać, że powinienem cię traktować jak damę, jeśli ciągle rzucasz mi się w objęcia.

Wcale się do ciebie nie garnę – odparła zaciskając zęby. – Dlaczego zawsze wszystko przekręcasz? Dobrze wiesz, że chcę tylko, żebyś mnie uwolnił. Nie masz prawa…

Szybki pocałunek zamknął jej usta.

– Wypuszczę cię, jak tylko powiesz mi, gdzie mam cię zaprowadzić. Taka młoda dama z pewnością ma jakichś krewnych. Podaj mi ich nazwisko, a wtedy zaprowadzę cię do nich.

– I pochwalisz się przed nimi tym, co tu ze mną wyprawiałeś? Nie, nigdy się na to nie zgodzę. Wypuść mnie. Sama trafię do domu.

– Nie potrafisz kłamać. – Uśmiechnął się. – Twoje oczy są czyste jak oczy lalki. Odbija się w nich każda myśl. Mówiłem ci już kilka razy, pod jakim warunkiem pozwolę ci odejść. Na tym koniec. Nie zmienię zdania, więc lepiej pogódź się z myślą, że to ty będziesz musiała mi ulec.

Wyrwała mu się z zaciętą miną.

– Potrafię być tak samo uparta jak ty. – Uśmiech nęła się łobuzersko. – A poza tym wiem, że niedługo wypływasz do Ameryki. Nie będziesz miał innego wyboru niż mnie uwolnić.

Travis przez chwilę się nad tym zastanawiał.

– Wtedy coś będę musiał z tobą zrobić – odparł drapiąc się w brodę. – Nie chciałbym odpłynąć do domu zostawiając parę takich zgrabnych nóg bez odpowiedniego obrońcy.

Regan sapnęła ze złości i chwyciła leżące na łóżku prześcieradło, żeby się nim owinąć, ale jeden róg materiału uwiązł pod materacem. Travis podszedł bliżej, nachylił się, żeby jej pomóc i jednocześnie energicznie klepnął dziewczynę po pupie.

Regan z piskiem skoczyła na równe nogi, wyrwała mu prześcieradło i owinęła się nim od pasa w dół.

– Jak śmiesz tak mnie traktować? Czym sobie na to zasłużyłam? Nigdy w życiu nie zrobiłam nikomu nic złego.

Jej słowa zabrzmiały tak szczerze, że Travis spuścił oczy.

Nigdy przedtem nie zachowywałem się w ten sposób. Może powinienem cię wypuścić, ale nie potrafię, sam nie wiem, dlaczego. To tak, jakbym miał rzucić polny kwiatek w sam środek burzy śnieżnej, albo raczej do ognia, bo ta dzielnica bardziej przypomina rozpalony piec. – Spojrzał na nią łagodnie i czule. – Nie mam wielkiego wyboru. Nie mogę cię wypuścić i nie chciałbym też cię tu więzić. Mój Boże! Nie zatrudniam niewolników, a miałbym trzymać w zamknięciu niewinną młodą dziewczynę!

Skończył mówić i ciężko opadł na fotel w rogu pokoju. Regan ogarnęło dziwaczne uczucie. Miała ochotę go pocieszyć. Zapadła niezręczna cisza. Po chwili dziewczyna spostrzegła pudła ułożone na wielkim kufrze.

Przyniosłeś mi suknię? – zapytała cicho. Czy przyniosłem ci suknię? – Chwila przygnębięnia minęła i Travis odsłonił zęby w uśmiechu. otworzył jedno z pudeł i rozpostarł aksamitną materię w kolorze, którego Regan nigdy przedtem nie widziała, ni to brązowym, ni to rudym, z pięknym, złotym połyskiem. Travis zarzucił materiał na jej ramiona.