Выбрать главу

Ma kolor twoich włosów: nie rudy, nie brązowy, nie blond, ale wszystkie te odcienie naraz. Spojrzała na niego zaskoczona. Jakie… Jakie to romantyczne. Nie wiedziałam, że tyŚmiejąc się odebrał jej suknię. Niewiele o mnie wiesz, a ja o tobie jeszcze mniej. Nie powiedziałaś mi nawet, jak się nazywasz. Zawahała się i pogładziła spoczywający w jego rękach aksamit. Dotychczas wszystkie jej ubrania szyto z najtańszych materiałów. Nigdy jeszcze nie widziała tak pięknej materii, ale chociaż bardzo chciała poczuć jej dotyk na skórze, zachowała ostrożność.

– Nazywam się Regan – odparła półgłosem.

– Nie masz nazwiska? Po prostu Regan?

– Tylko tyle mogę ci powiedzieć. Jeśli myślisz, że mnie przekupisz pięknym, nowym strojem, to się mylisz – oznajmiła wyniośle.

– Nie uznaję przekupstwa – odparł stanowczo. – Wiesz, pod jakim warunkiem cię uwolnię. Sukienka nie ma z tym nic wspólnego.

Rzucił suknię na łóżko, podszedł do kufra i zaczął otwierać kolejne pudła, opróżniając je jedno po drugim. Wyjął z nich jasnoniebieską kreację z jedwabnej krepy, obramowaną błękitną wstążką o tęczowym połysku i batystową nocną koszulkę naszywaną setkami drobniutkich pączków róż. Z ostatniego pudła wydobył dwie pary miękkich skórzanych pantofelków, dopasowanych kolorami do obu sukien, złotobrązowej i niebieskiej.

– Jakie to piękne, nieskończenie piękne – zawołała Regan, przytulając jedwab do policzka.

Travis obserwował ją zachwycony. Była zadziwiającym połączeniem kobiety i dziecka. W jednej chwili szalała ze złości, przypominając rozwścieczoną kotkę, żeby zaraz zmienić się w niewinną, pełną uroku dziewczynę. Patrzył, jak uśmiech rozjaśnia jej szmaragdowe oczy i czuł się tak, jakby rzuciła na niego urok, czarami sprawiła, że nie potrafi myśleć o niczym innym, oprócz niej. Żeby ją uszczęśliwić, spędził dziś długie godziny w sklepach z sukniami, chociaż nie znosił takich miejsc. Usiadł obok niej na łóżku.

– Podobają ci się? Nie wiedziałem, jakie lubisz kroje i kolory sukien, ale sprzedawczyni powie-działa, że te są szyte według najnowszej mody.

Uśmiechnęła się do niego, a Travisa ogarnęła taka duma posiadacza, jakiej doświadczał tylko wtedy, gdy myślał o swojej ziemi w Wirginii. Za-nim zdążył się zastanowić nad tym, co robi, nachylił się i nie zważając na leżące między nimi stroje przyciągnął dziewczynę do siebie. Nie zdążyła, zaprotestować, bo natychmiast pocałował ją niecierpliwie, jakby chcąc sobie wynagrodzić każdą chwile, w której mógł jedynie myśleć o niej.

– Moje suknie – jęknęła Regan. – Pognieciesz je.

Jednym ruchem zebrał stos ubrań i rzucił na krzesło.

– Cały dzień o tobie myślałem – wyszeptał. -Coś ty mi zrobiła?

Starała się, żeby jej głos brzmiał obojętnie, chociaż bliskość Travisa sprawiła, że serce zaczęło jej bić jak oszalałe.

– Jeśli coś ci zrobiłam, to nieświadomie. Proszę, uwolnij mnie.

– Naprawdę tego chcesz? – zapytał ochryple, Przesuwając ustami po jej szyi.

Dlaczego ten obrzydliwy, zły człowiek robi ze mną takie straszne rzeczy – pytała się w duchu. Ale mimo tych myśli, nie odepchnęła go. Tak bardzo pragnęła, żeby trzymał ją w ramionach. Podobał się jej sposób, w jaki ją całował. Lubiła zapach jego oddechu i lekki dotyk włosów na twarzy. Mając przy sobie tak potężne ciało, czuła się mała i bezpieczna, otoczona czułością i opieką.

Wszystkie myśli uciekły jej z głowy, kiedy usta Travisa natrafiły na jej nagie piersi. O niczym już nie pamiętała, tylko z jękiem wodziła dłońmi po Jego ramionach.

Amerykanin odsunął się od niej powoli i kiedy otworzyła oczy, zobaczyła zdziwiona, że stoi nad nią i zdejmuje kurtkę. Niezdolna oderwać od niego wzroku, patrzyła jak rozbierał się bez pośpiechu.

Promienie zachodzącego słońca wpadały przez okno i wypełniały pokój czerwonozłotym blaskiem, zamieniając go w magiczną komnatę, pełną drogocennych klejnotów. Oniemiała Regan patrzyła jak zahipnotyzowana na potężne ciało Travisa, które kawałek po kawałku ukazywało się jej oczom. Nigdy jeszcze nie widziała nagiego mężczyzny, więc pożerała ją ciekawość.

Widok nagości Travisa zaskoczył ją niewypowiedzianie. Lata pracy sprawiły, że jego ciało było bardzo umięśnione, ramiona posągowe a pierś przypominała starożytną rzymską płaskorzeźbę, którą kiedyś widziała w książce. Jednak talię miał wąską a pod skórą brzucha grały napięte mięśnie. Kiedy zdjął spodnie, zobaczyła masywne uda, na których odznaczał się osobno każdy mięsień.

– Ojej! – szepnęła, nie mogąc ukryć podziwu. Dopiero, kiedy dostrzegła jego męskość, zatrzepotała powiekami.

Travis roześmiał się i wyciągnął obok niej na łóżku.

– Mimo wszystkich twoich protestów, jestem pewien, że kiedyś będziesz namiętną kochanką, jeśli tylko dostaniesz odpowiedniego nauczyciela.

– Nie, przestań – zażądała i w ostatniej, nikłej próbie oporu starała się odepchnąć go od siebie. Travis nie zwrócił na to uwagi. Zręcznie zdjął z niej koszulę i zaczął gładzić ją po brzuchu, delikatnie ugniatając, odnajdując palcami wrażliwe miejsca i drażniąc dłonią naskórek. Cały czas nie przestawał jej całować. Chwytał zębami koniuszek ucha i przesuwał językiem po ciepłym, pulsującym miejscu tuż za nim.

Przeciągnęła rękami po jego piersi i ramionach, obwodząc palcami zagłębienia w ciele, gdzie jeden mięsień łączył się z drugim. Jego ciało było tak i twarde i silne, podczas gdy jej miękkie i słabe. Poruszała się pod nim i przesuwała dłońmi po linii żeber, pieściła grające na plecach mięśnie pod rozpaloną, smagłą skórą i wodziła palcami po napiętych pośladkach. Dotykanie go sprawiało jej radość połączoną ze zdumieniem. Każdy gest spra-wiał, że serce bilo mocniej a oddech stawał się głębszy i szybszy.

Regan, słodka Regan. – Nie tylko słyszała głos Amerykanina, ale również wyczuwała go w miejscu gdzie ich piersi ściśle do siebie przylegały.

Kiedy wydało się jej, że Travis chce się jej wyrwać, wbiła boleśnie paznokcie w jego ramiona.

– Tak, mój rozpalony koteczku, tak- wymruczał. Wszedł w nią wolno, z łatwością i chociaż przedtem myślała, że to niemożliwe, serce zaczęło jej walić jeszcze prędzej. Nie czuła bólu, tylko nieokreślone pragnienie czegoś, co zaraz nastąpi. Niezręcznie, pośpiesznie wygięła ciało, żeby przylgnąć do niego jeszcze mocniej, ale Travis odsunął się nieco.

– Wolno, kotku, wolno – wyszeptał, kładąc rękę na jej biodrze i gładząc palcami zagłębienie pępka.

Chociaż nie wiedziała, o co mu chodzi, nie miała innego wyboru, jak go posłuchać. Miłość fizyczna była dla niej czymś nowym, ale mimo to czuła, że on stara się opanować i spowolnić ruchy, żeby być jej nauczycielem, a nie tylko zaślepionym pożądaniem uczestnikiem aktu. Powoli i ostrożnie pokazywał jej, jak cieszyć się doznaniami, jak prowadzić i podążać za nim. Regan miała wrażenie, że jej ciało staje się coraz większe i zaraz wybuchnie, a kiedy to się stanie, ona umrze. Nagle Travis przyśpieszył tempo i poczuła, że jego podniecenie doszło do szczytu. Wygięła ciało w łuk, jakby eksplodowały w jej wnętrzu kolorowe, gorące, jaskrawe fajerwerki.

Travis opadł na nią bezwładny i mokry od potu. Dziewczyna czuła się wyczerpana i słaba, a jednocześnie lekka i szczęśliwa, jakby zdjęto z niej jakiś wielki ciężar.

Nie była pewna, ale chyba na chwilę zasnęła. Kiedy się obudziła, miała wrażenie, że intymne zbliżenie, jakie zaszło między nią a tym prawie nieznajomym mężczyzną, zdarzyło się tylko we śnie. Leżała czując na sobie ramię Travisa i myślała, jakby to było, gdyby znów spotkała Farrella. Z pewnością dowiedziałby się o niej i tym Amerykaninie, i wstydziłby się za nią, być może nie zechciałby nawet z nią rozmawiać. Wyobraziła sobie, jak usiłuje mu wszystko wyjaśnić, zapewnić, że opierała się z całych sił, ale on i tak domyśliłby się prawdy. Amerykanin powiedział, że najskrytsze myśli odbijały się w jej oczach. Czy to nowe doświadczenie również w nich widać? Czy cały świat się dowie, że jest kobietą bez czci?