Nie mieli w zamku jajek ani boczku. W spichrzach Orlego Gniazda było tyle owsa, kukurydzy i jęczmienia, że wystarczy im na cały rok, ale świeże produkty dostarczała im z dna Doliny nieprawo urodzona dziewczyna — Mya Stone. Ponieważ u podstawy góry rozbili obóz Lordowie Deklaranci, Mya nie mogła się dostać na górę. Lord Belmore, który dotarł tam pierwszy, wysłał na górę kruka z wiadomością, że nie wpuści prowiantu do Orlego Gniazda, dopóki Littlefinger nie odeśle im lorda Roberta. To nie było właściwie oblężenie, jeszcze nie, ale niewiele brakowało.
— Kiedy przyjedzie Mya, dostaniesz tyle jajek, ile tylko ze chcesz — obiecała małemu paniątku Alayne. — Przywiezie jajka, masło, melony i różne inne smakołyki.
Chłopiec nie dał się udobruchać.
— Chciałem dostać jajka dzisiaj.
— Słowiczku, przecież wiesz, że nie mamy jajek. Proszę, zjedz owsiankę, jest bardzo smaczna.
Alayne zjadła łyżkę swojej, żeby go zachęcić.
Robert poruszał łyżką w misce, ale nie unosił jej do ust.
— Nie jestem głodny — zdecydował wreszcie. — Chcę wrócić do łóżka. Nocą w ogóle nie spałem. Słyszałem śpiew. Maester Colemon dał mi sennego wina, ale i tak go słyszałem.
Alayne odłożyła łyżkę.
— Gdyby było słychać jakiś śpiew, na pewno nie umknąłby mojej uwadze. To był tylko zły sen.
— Nie. To nie był sen. — Oczy chłopca zaszły łzami. — Marillion znowu śpiewał. Twój ojciec mówi, że on nie żyje, ale to nieprawda.
— Prawda. — Bała się, gdy opowiadał takie rzeczy. Jest drobny i chorowity, co będzie, jeśli okaże się też obłąkany? — Słowiczku, to prawda. Marillion za bardzo kochał twoją panią matkę i nie potrafił żyć z tym, co jej uczynił. Dlatego odszedł w niebo. — Alayne nie widziała ciała minstrela, podobnie jak Robert, ale nie wątpiła w fakt jego śmierci. Zabili go Lordowie Deklaranci ze swoim głupim paktem. — On nie żyje, naprawdę.
— Ale ja słyszę go co noc. Nawet kiedy zamknę okiennice i przykryję głowę poduszką.
Twój ojciec powinien mu wyciąć język. Mówiłem, żeby to zrobił, ale on nie chciał.
Potrzebował języka, by się przyznać.
— Bądź grzecznym chłopcem i zjedz owsiankę — błagała Alayne. — Proszę. Za mnie?
— Nie chcę owsianki. — Robert cisnął łyżką o ścianę. Odbiła się od arrasu, zostawiając na białym, jedwabnym księżycu plamę owsianki. — Lord chce jajek!
— Lord zje owsiankę i będzie się cieszył, że ją ma — dobiegł zza ich pleców głos Petyra.
Alayne odwróciła się i zobaczyła, że w łuku drzwi stoi Petyr w towarzystwie maestera Colemona.
— Powinieneś słuchać lorda protektora, wasza lordowska mość — odezwał się maester.
— Twoi lordowie chorążowie wybierają się na górę, żeby złożyć ci hołd. Będziesz musiał być silny.
Robert potarł lewe oko kostką dłoni.
— Odeślij ich. Nie chcę ich widzieć. Jeśli tu przyjdą, każę im frunąć.
— To bardzo kusząca propozycja, panie, ale obawiam się, że zagwarantowałem im bezpieczeństwo — odparł Petyr. — Tak czy inaczej, jest za późno, żeby ich zawrócić. Zapewne dotarli już do Kamienia.
— Dlaczego nie dadzą nam spokoju? — zatkała Alayne. — Nie zrobiliśmy im nic złego.
Czego od nas chcą?
— Lorda Roberta. Jego i Doliny. — Petyr rozciągnął usta w uśmiechu. — Będzie ich ośmioro. Lord Nestor prowadzi ich na górę. Jest z nimi Lyn Corbray. Ser Lyn nie jest człowiekiem, który pozwoliłby, żeby ominęła go szansa na przelew krwi.
Jego słowa nie uspokoiły zbytnio jej obaw. Lyn Corbray zabił w pojedynkach prawie tyle samo ludzi, co w bitwach. Alayne wiedziała, że zdobył ostrogi podczas buntu Roberta.
Walczył najpierw przeciwko lordowi Jonowi Arrynowi u bram Gulltown, a potem pod jego chorągwiami nad Tridentem, gdzie powalił księcia Lewyna z Dorne, białego rycerza z Gwardii Królewskiej. Petyr powiedział jej, że książę Lewyn był już poważnie ranny w chwili, gdy fala bitwy poniosła go na spotkanie ze Smętną Damą.
— Lepiej jednak nie wspominać o tym szczególe Corbrayowi — dodał. — Ci, którzy to robią, otrzymują wkrótce szansę spotkania Martella w komnatach piekła i zapytania go, jak było naprawdę.
Jeśli choć połowa z tego, co usłyszała od strażników lorda Roberta, była prawdą, Lyn Corbray był bardziej niebezpieczny niż wszystkich sześciu Lordów Deklarantów razem wziętych.
— Dlaczego jest z nimi? — zapytała. — Myślałam, że Corbrayowie cię popierają.
— Lord Lyonel Corbray jest przychylnie nastawiony do moich rządów — wyjaśnił Petyr — ale jego brat chodzi własnymi drogami. Nad Tridentem, gdy ich ojciec został ranny, to Lyn chwycił w dłoń Smętną Damę i zabił człowieka, który go powalił. Potem Lyonel zaniósł starego lorda na tyły, do maesterów, a Lyn poprowadził szarżę przeciwko Dornijczykom zagrażającym lewej flance Roberta, rozbił ich w perzynę i zabił Lewyna Martella. Dlatego gdy stary lord Corbray umarł, zapisał Damę młodszemu synowi. Lyonel otrzymał w spadku jego ziemie, tytuł, zamek i wszystkie pieniądze, ale nadal uważa, że pozbawiono go dziedzictwa, natomiast ser Lyn... no cóż, kocha Lyonela równie mocno jak mnie. Pragnął ręki Lysy dla siebie.
— Nie lubię ser Lyna — upierał się Robert. — Nie chcę, żeby tu przychodził. Odeślij go na dół. Nie powiedziałem, że może tu przyjść. Nie tutaj. Matka mówiła, że Orle Gniazdo jest niezdobyte.
— Twoja matka nie żyje, wasza lordowska mość. Dopóki nie ukończysz szesnastu lat, ja władam Orlim Gniazdem. — Petyr spojrzał na przygarbioną służącą, która czekała przy kuchennych schodach. — Melo, przynieś nową łyżkę. Jego lordowska mość chce zjeść owsiankę.
— Nie chcę! Niech owsianka frunie!
Tym razem Robert rzucił miską pełną owsianki z miodem. Petyr Baelish uchylił się zgrabnie, ale maester Colemon nie był wystarczająco szybki. Drewniana miska trafiła go prosto w pierś, a jej zawartość oblała mu twarz i ramiona. Colemon pisnął w niegodny maestera sposób, a Alayne odwróciła się, by uspokoić małe paniątko. Było już jednak za późno. Robert dostał ataku. Zaczął wymachiwać rękami, przewrócił dzbanek z mlekiem, potem spróbował wstać, zwalił krzesło na podłogę i runął na nie. Jedną nogą kopnął Alayne w brzuch tak mocno, że zaparło jej dech w piersiach.
— Och, bogowie, bądźcie łaskawi — usłyszała pełen nie smaku głos Petyra.
Maester Colemon uklęknął nad swym podopiecznym, szepcząc uspokajające słowa. Na twarzy i we włosach miał pełno owsianki. Jedna bryłka spływała mu powoli po prawym policzku niczym kluchowata, szarobrązowa łza. Nie jest tak źle jak poprzednim razem — pomyślała Alayne, starając się wzbudzić w sobie nadzieję. Gdy drgawki ustąpiły, pojawiło się dwóch wezwanych przez Petyra zbrojnych w błękitnych płaszczach i srebrnych, kolczych koszulach.
— Zanieście go do łoża i przystawcie mu pijawki — rozkazał lord protektor. Wyższy z mężczyzn uniósł chłopca w ramionach. Mogłabym go zanieść sama — pomyślała Alayne. —
Waży nie więcej od lalki.
Colemon został jeszcze przez chwilę, zanim poszedł za nimi.
— Panie, lepiej byłoby przełożyć te rokowania na inny dzień. Po śmierci lady Lysy ataki jego lordowskiej mości się nasiliły. Są częstsze i bardziej gwałtowne. Puszczam mu krew tak często, jak się odważę. Podaję mu też senne wino i makowe mleko, żeby pomóc mu zasnąć, ale...
— Śpi dwanaście godzin na dobę — przerwał mu Petyr. — Chcę, żeby od czasu do czasu się budził.
Maester przeczesał włosy palcami, strącając na posadzkę grudki owsianki.
— Lady Lysa dawała jego lordowskiej mości piersi, gdy tylko stawał się zbyt podekscytowany. Arcymaester Ebrose twierdzi, że mleko matki ma wiele zdrowotnych właściwości.