Jaime rozkazał rozpalić ogień w Komnacie Tysiąca Palenisk i wysłał utykającego kucharza do kuchni, by przygotował gorący posiłek dla ludzi z jego oddziału.
— Może być wszystko, byle nie kozina.
Sam zjadł kolację w Komnacie Myśliwego w towarzystwie ser Bonifera Hasty’ego, wysokiego, poważnego mężczyzny, który w rozmowie miał skłonność co chwila odwoływać się do Siedmiu.
— Nie chcę żadnego z ludzi ser Gregora — oznajmił, krojąc gruszkę równie wysuszonąjak on. Robił to bardzo ostrożnie, by mieć pewność, że nieistniejący sok nie splami nieskazitelnego, fioletowego wamsu, na którym wyhaftowano biały pas ukośny z bordiurą jego rodu. — Nie zgodzę się, by służyli mi tacy grzesznicy.
— Mój septon mawiał, że wszyscy ludzie są grzesznikami.
— Nie mylił się — przyznał ser Bonifer. — Niektórzy z nich są wszak czarniejsi od innych, a ich odór jest wstrętniejszy w nozdrzach Siedmiu.
A ty nie masz nosa, zupełnie jak mój mały brat, bo w przeciwnym razie, czując smród moich grzechów, zadławiłbyś się tą gruszką.
— Jak sobie życzysz. Zabiorę stąd bandę Gregora.
Zawsze będzie mógł zrobić jakiś użytek z wojowników. W ostateczności wyśle przodem na drabiny, jeśli będzie zmuszony do szturmowania murów Riverrun.
— Weź też ze sobą kurwę — zażądał ser Bonifer. — Wiesz którą. Tę dziewczynę z lochów.
— Pię. — Kiedy Jaime był tu poprzednim razem, Qyburn przysłał mu ją na noc, sądząc, że to go zadowoli. Jednakże Pia przyprowadzona z lochów była kimś zupełnie innym niż słodkie, proste, rozchichotane stworzenie, które wśliznęło się wówczas pod jego koc.
Popełniła ten błąd, że się odezwała, kiedy ser Gregor pragnął ciszy, więc Góra wybił jej zęby zakutą w stal pięścią, łamiąc przy okazji ładny nosek. Z pewnością zrobiłby jej coś jeszcze gorszego, gdyby Cersei nie odwołała go do Królewskiej Przystani, gdzie czekała nań włócznia Czerwonej Żmii. Jaime nie zamierzał go opłakiwać.
— Ona się tu urodziła — oznajmił ser Boniferowi. — Harrenhal jest jedynym domem, jaki znała w życiu.
— Jest rozsadnikiem zepsucia — zaprotestował ser Bonifer. — Nie chcę, żeby była blisko moich ludzi i obnosiła się ze swoimi... częściami.
— Myślę, że dni obnoszenia się już dobiegły dla niej końca — rzekł Jaime. — Ale jeśli aż tak cię oburza, zabiorę ją. — Zawsze będzie mógł z niej zrobić praczkę. Jego giermkowie nie mieli nic przeciwko rozbijaniu namiotu Jaimego, szczotkowaniu jego konia i czyszczeniu zbroi, ale pranie jego łachów uważali za zajęcie niegodne mężczyzny. — Czy zdołasz utrzymać Harrenhal z samą tylko Setką Świętych? — zapytał. Właściwie oddział powinien się zwać Osiemdziesięciu Sześciu Świętych, jako że stracił czternastu ludzi nad Czarnym Nurtem. Z pewnością jednak ser Bonifer uzupełni jego stan, gdy tylko znajdzie odpowiednio pobożnych rekrutów.
— Nie przewiduję trudności. Starucha oświetli nam drogę, a Wojownik doda sił naszym ramionom.
Albo Nieznajomy przyjdzie po całą waszą świętą zgrają. Jaime nie był pewien, kto przekonał jego siostrę do mianowania ser Bonifera kasztelanem Harrenhal, ta nominacja śmierdziała mu jednak Ortonem Merryweatherem. Przypominał sobie niejasno, że Hasty służył ongiś dziadkowi Merryweathera, a ryży najwyższy sędzia był typowym przykładem prostodusznego głupca, mogącego uznać, że ktoś zwany „Dobrym” będzie najlepszym balsamem na rany zadane dorzeczu przez Roose’a Boltona, Vargo Hoata i Gregora Clegane’a.
Całkiem możliwe, że ma rację. Hasty wywodził się z krain burzy, nie miał więc nad Tridentem przyjaciół ani wrogów, nie uczestniczył w tutejszych wendetach, nie był nikomu nic winien i nie musiał nagradzać żadnych swoich fagasów. Był trzeźwy, sprawiedliwy i obowiązkowy, a jego Osiemdziesięciu Sześciu Świętych uważano za jeden z najbardziej zdyscyplinowanych oddziałów w całych Siedmiu Królestwach. Do tego ludzie ser Bonifera świetnie się prezentowali na swych wielkich, siwych wałachach. Ich reputacja była tak nieskalana, że Littlefinger zażartował kiedyś, iż ser Bonifer z pewnością kastruje nie tylko konie, lecz również jeźdźców.
Niemniej jednak Jaime nie miał przekonania do żołnierzy, którzy słynęli raczej z pięknych koni niż z zabitych wrogów. Na pewno świetnie się modlą, ale czy potrafią walczyć? O ile było mu wiadomo, nad Czarnym Nurtem nie okryli się hańbą, lecz również nie wyróżnili się specjalnie w boju. W młodych latach ser Bonifer był obiecującym rycerzem, jednakże jakieś wydarzenie — porażka, hańba czy bliskie spotkanie ze śmiercią — spowodowało, że uznał, iż turnieje to tylko marność, i na zawsze odłożył kopię.
Musimy jednak utrzymać Harrenhal, a nasz Baelor Barania Dupa jest człowiekiem, któremu Cersei powierzyła to zadanie.
— Ten zamek otacza zła sława — ostrzegł ser Bonifera — i to nie bez powodu. Powiadają, że nocą po jego komnatach snują się płonące widma Harrena oraz jego synów. Ten, kto je ujrzy, natychmiast ginie w płomieniach.
— Nie boję się żadnego cienia, ser. W Siedmioramiennej gwieździe napisano, że duchy, upiory i wskrzeszeńcy nie mogą skrzywdzić pobożnego człowieka, dopóki otacza go zbroja wiary.
— Otocz się więc tą zbroją, ale nie zapominaj też o stalowej. Wygląda na to, że każdego, kto włada tym zamkiem, spotyka zły koniec. Górę, Kozła, nawet mojego ojca...
— Wybacz, ser, ale to nie byli pobożni ludzie, tacy jak my. Nas broni Wojownik, a gdyby pojawił się jakiś straszliwy wróg, maester Gulian zostanie tu ze swoimi krukami, w Darry jest lord Lancel ze swym garnizonem, a w Stawie Dziewic stacjonuje lord Randyll. We trzech wytropimy i wytępimy wszystkich banitów, jacy jeszcze pozostali w tych stronach. A gdy już to uczynimy, Siedmiu poprowadzi dobrych wieśniaków z powrotem do ich siół, by mogli orać, siać i budować od nowa.
Przynajmniej tych, których nie zabił Kozioł. Jaime otoczył palcami złotej dłoni nóżkę pucharu.
— Jeśli wpadnie ci w ręce któryś z Dzielnych Kompanionów Vargo Hoata, natychmiast mnie o tym powiadom.
Nieznajomy mógł zabrać Kozła, nim Jaime zdążył go dopaść, ale Zollo gdzieś tam jeszcze był, podobnie jak Shagwell, Rorge, Urswyck Wierny i cała reszta.
— Żebyś mógł ich torturować i zabić?
— Ty pewnie na moim miejscu byś im wybaczył?
— Gdyby szczerze żałowali za grzechy... tak, uznałbym ich za braci i pomodlił się razem z nimi, zanim oddałbym ich katu. Zbrodnie muszą zostać ukarane. — Hasty złożył dłonie w piramidkę, w sposób nieprzyjemnie przywodzący Jaimemu na myśl ojca. — A jeśli to Sandora Clegane’a spotkamy, co mam wtedy zrobić?
Modlić się i zwiewać, ile sił w nogach — pomyślał Jaime.
— Wyślij go do jego ukochanego brata i ciesz się, że bogowie stworzyli siedem piekieł, bo jedno z pewnością nie pomieściłoby dwóch Clegane’ów. — Wstał niezgrabnie. — Ale Beric Dondarrion to co innego. Gdyby udało się go wam pojmać, zatrzymajcie go tu do chwili mojego powrotu. Berica będę chciał zaprowadzić do Królewskiej Przystani ze sznurem na szyi, żeby ser Ilyn mógł mu ściąć głowę na oczach połowy królestwa.
— A co z tym myrijskim kapłanem, który mu towarzyszy? Ponoć wszędzie szerzy swą fałszywą wiarę.
— Możesz go zabić, pocałować albo pomodlić się razem z nim, jak zechcesz.
— Nie pragnę go całować, panie.
— Z pewnością on powiedziałby to samo o tobie. — Uśmiech Jaimego przerodził się w ziewnięcie. — Wybacz. Opuszczę cię już, jeśli nie masz nic przeciwko temu.