Выбрать главу

— Proszę bardzo, panie — zgodził się Hasty. Z pewnością miał ochotę się pomodlić.

Jaime miał zaś ochotę powalczyć. Zbiegał ze schodów po dwa stopnie, śpiesząc się tam, gdzie nocne powietrze było zimne i rześkie. Na oświetlonym pochodniami dziedzińcu Silny Dzik i ser Flement Brax okładali się nawzajem zawzięcie, zagrzewani do boju przez otaczających ich kręgiem zbrojnych. Ser Lyle z pewnością zwycięży — pomyślał Jaime. Muszę znaleźć ser Ilyna. Znowu poczuł świąd w palcach. Nogi poniosły go daleko od hałasu i światła. Przeszedł pod krytym mostem i minął Dziedziniec Stopionego Kamienia, nim sobie uświadomił, dokąd zmierza.

Gdy był już blisko dołu dla niedźwiedzia, ujrzał blady jak słońce zimą blask lampy, padający na pierścienie ustawionych na stromych stopniach kamiennych ław. Chyba ktoś tu dotarł przede mną. Dół byłby świetnym miejscem do tańca. Być może ser Ilyn go uprzedził.

Stojący nad dołem rycerz był jednak roślejszy od Payne’a. Brodaty mężczyzna miał na sobie czerwono-białą opończę ozdobioną gryfami. Connington. Co on tu robi? Na dole wciąż leżały szczątki niedźwiedzia, choć zostały z niego tylko kości i strzępy futra, na wpół zagrzebane w piasku. Jaime poczuł nagle litość dla bestii. Niedźwiedź przynajmniej zginął w walce.

— Ser Ronnecie — zawołał. — Czyżbyś zabłądził? Wiem, że to wielki zamek.

Rudy Ronnet uniósł lampę.

— Chciałem zobaczyć, gdzie niedźwiedź tańczył z dziewicą nie tak bardzo cud. — Jego broda lśniła w blasku lampy, jakby płonęła. Jaime czuł w jego oddechu zapach wina. — Czy to prawda, że dziewka walczyła nago?

— Nago? Nie. — Zastanawiał się, w jaki sposób opowieść wzbogacono o ten szczegół. -

Komedianci ubrali ją w różową, jedwabną suknię i dali turniejowy miecz. Kozioł chciał, żeby jej śmierć była śmiesna — zaseplenił. — W przeciwnym razie...

— ...na widok nagiej Brienne przerażony niedźwiedź mógłby uciec.

Connington ryknął śmiechem.

Jaime tego nie zrobił.

— Mówisz tak, jakbyś ją znał.

— Byłem z nią zaręczony.

To zaskoczyło Jaimego. Brienne nigdy nie wspominała o żadnych zaręczynach.

— Ojciec próbował ją wydać za mąż...

— Trzy razy — uściślił Connington. — Ja byłem drugi. To był pomysł mojego ojca.

Słyszałem, że dziewka jest brzydka, i powiedziałem mu to, ale on oznajmił, że wszystkie kobiety są takie same, jak już zdmuchnie się świecę.

— Pomysł twojego ojca. — Jaime zerknął na opończę Rudego Ronneta, na której dwa gryfy spoglądały na siebie na polach czerwonym i białym. Tańczące gryfy. — On był... bratem zmarłego namiestnika, prawda?

— Kuzynem. Lord Jon nie miał braci.

— To prawda.

Jaime wszystko sobie przypomniał. Jon Connington był przyjacielem księcia Rhaegara.

Kiedy Merryweather poniósł rozpaczliwą klęskę w swych wysiłkach powstrzymania buntu Roberta, a księcia Rhaegara nie można było nigdzie znaleźć, Aerys postanowił postawić na przyjaciela syna i mianował namiestnikiem Conningtona. Jednakże Obłąkany Król co chwila odrąbywał własne ręce. Lorda Jona odrąbał po bitwie dzwonów. Pozbawił go tytułów, ziem oraz majątku i wygnał za wąskie morze, gdzie lord Jon wkrótce zapił się na śmierć. Ale kuzyn... ojciec Rudego Ronneta... przyłączył się do buntu i po bitwie nad Tridentem nagrodzono go Gniazdem Gryfów. Dostał jednak tylko zamek. Złoto Robert zatrzymał dla siebie, a większą część włości Conningtonów oddał bardziej zagorzałym zwolennikom.

Ser Ronnet był rycerzem na włościach, nikim więcej. Dla kogoś takiego Dziewica z Tarthu byłaby bardzo smakowitym kąskiem.

— A jak to się stało, że się nie pobraliście? — zapytał Jaime.

— Pojechałem na Tarth, żeby ją zobaczyć. Byłem od niej sześć lat starszy, ale dziewka mogła mi patrzeć prosto w oczy. Była maciorą odzianą w jedwab, chociaż maciory na ogół mają większe cycki. Kiedy spróbowała coś powiedzieć, omal nie udławiła się własnym językiem. Dałem jej różę i powiedziałem, że to wszystko, co ode mnie dostanie. — Connington zajrzał do dołu. — Widzę, że niedźwiedź był mniej włochaty od tego wybryku...

Jaime zdzielił go złotą ręką w gębę tak mocno, że drugi rycerz poleciał w dół po schodach. Lampa wypadła mu z rąk i pękła. Płonący olej rozlał się na ziemię.

— Mówisz o szlachetnie urodzonej damie, ser. Masz mówić po imieniu. Masz mówić „Brienne”.

Connington odsunął się na rękach i kolanach od szerzących się płomieni.

— Brienne. Jak sobie życzysz, panie. — Splunął krwią pod stopy Jaimego. — Piękna Brienne.

CERSEI

Wspinaczka na szczyt wzgórza Visenyi trwała długo. Konie wlokły się powoli, a królowa rozparła się wygodnie na miękkiej, czerwonej poduszce. Z zewnątrz dobiegał głos ser Osmunda Kettleblacka.

— Z drogi. Zejdźcie z ulicy. Zróbcie przejście dla Jej Miłości królowej.

— Dwór Margaery jest pełen życia — mówiła lady Merryweather. — Mamy żonglerów, komediantów, poetów, marionetki...

— Minstreli? — podpowiedziała Cersei.

— Bardzo wielu, Wasza Miłość. Hamish Harfiarz gra dla niej raz na dwa tygodnie, a wieczorami czasami dostarcza nam rozrywki Alaric z Eysen. Jej ulubieńcem jest jednak Błękitny Bard.

Cersei pamiętała go ze ślubu Tommena. Był młody i urodziwy. Czy to możliwe, że coś się za tym kryje?

— Słyszałam, że są tam również inni mężczyźni. Rycerze i dworacy. Wielbiciele. Powiedz mi prawdę, pani. Wierzysz, że Margaery jest jeszcze dziewicą?

— Zapewnia, że tak, Wasza Miłość.

— Rzeczywiście zapewnia. A jak ty uważasz?

W czarnych oczach Taeny pojawiły się figlarne błyski.

— Kiedy wyszła za lorda Renly’ego w Wysogrodzie, pomagałam rozebrać pana młodego przed pokładzinami. Jego lordowska mość był mężczyzną co się zowie, i do tego jurnym.

Widziałam dowód na własne oczy, gdy wrzucaliśmy go do łoża małżeńskiego. Panna młoda czekała nań naga jak w dzień imienia, czerwieniąc się ładnie pod narzutami. Ser Loras sam wniósł ją na górę po schodach. Margaery może mówić, że małżeństwo nie zostało skonsumowane, że lord Renly wypił na uczcie weselnej za dużo wina, ale zapewniam cię, że fragment, który nosił między nogami, wyglądał bardzo żwawo.

— Widziałaś przypadkiem małżeńskie łoże następnego ranka? — zapytała Cersei. — Była krew?

— Nie pokazano nam prześcieradła, Wasza Miłość.

Szkoda. Niemniej brak krwi na prześcieradle jeszcze o niczym nie świadczył. Cersei słyszała, że wiejskie dziewuchy krwawią w noc poślubną jak świnie, ale w przypadku szlachetnie urodzonych dziewcząt, takich jak Margaery Tyrell, sprawy nieraz miały się inaczej. Ludzie powiadali, że lordowskie córki częściej oddają dziewictwo koniom niż mężom, a Margaery jeździła konno, odkąd nauczyła się chodzić.

— Jak rozumiem, mała królowa ma licznych wielbicieli wśród naszych domowych rycerzy.

Bliźniacy Redwyne’owie, ser Tallad... i kto jeszcze?

Lady Merryweather wzruszyła ramionami.

— Ser Lambert, głupiec, który zasłania zdrowe oko przepaską. Bayard Norcross, Courtenay Greenhill. Bracia Woodwrightowie, czasami Portifer, a często Lucantine. Aha, regularnie odwiedza nas też wielki maester Pycelle.

— Pycelle? Naprawdę?

Czyżby ten stary, zniedołężniały robak porzucił lwa dla róży? Jeśli tak, to pożałuje — pomyślała.