Выбрать главу

Minęły już dwa tysiące lat, ale w wieżach strażniczych wzniesionych na skalistych brzegach siwobrodzi staruszkowie nadal pełnili swą odwieczną straż. Gdy tylko ujrzeli drakkary, zapalali ognie i od wzgórza do wzgórza oraz od wyspy do wyspy płynął zew.

„Biada! Wróg! Łupieżcy! Łupieżcy!”. Kiedy rybacy dostrzegli płonące na wieżach ognie, odkładali na bok sieci i pługi, zamieniając je na miecze i topory. Ich lordowie opuszczali zamki, prowadząc ze sobą rycerzy i zbrojnych. Nad wodami niosło się echo rogów z Zielonej Tarczy, Szarej Tarczy, Dębowej Tarczy i Południowej Tarczy. Z omszałych, kamiennych przystani na brzegach wysp wysuwały się drakkary, by zamknąć ujście Manderu i ścigać łupieżców w górę rzeki, ku ich zgubie.

Euron wysłał w górę Manderu Torwolda Brązowego Zęba i Rudego Wioślarza. Dał im dwanaście szybkich łodzi, by lordowie Tarczowych Wysp ruszyli za nimi w długi pościg.

Gdy przybyła jego główna flota, na wyspach pozostała tylko garstka uzbrojonych ludzi.

Żelaźni ludzie przybyli z wieczornym przypływem, by blask zachodzącego słońca ukrył ich przed spojrzeniami siwobrodych. Wiatr dął im w plecy, tak jak przez całą drogę ze Starej Wyk. Ludzie szeptali, że mieli z tym wiele wspólnego czarodzieje Eurona, że Wronie Oko przebłagał Boga Sztormów krwawą ofiarą. Jak inaczej mógłby się odważyć pożeglować tak daleko na zachód, zamiast zgodnie z tradycją płynąć wzdłuż linii brzegowej?

Żelaźni ludzie wyciągnęli drakkary na kamieniste plaże i z błyszczącymi mieczami w dłoniach popędzili w fioletowy mrok. Na wzgórzach zapalono już ogniska, ale na wyspach zostało niewielu obrońców. Szara Tarcza, Zielona Tarcza i Południowa Tarcza padły przed wschodem słońca. Dębowa Tarcza broniła się pół dnia dłużej. A gdy ludzie z Czterech Tarcz, zaprzestawszy pościgu za Torwoldem i Rudym Wioślarzem, zawrócili w dół rzeki, zastali w ujściu czekającą na nich Żelazną Flotę.

— Wszystko rozegrało się tak, jak mówił Euron — prawił Victarion smagłej kobiecie, gdy ta wiązała mu na ręce płócienny bandaż. — Na pewno przepowiedzieli to jego czarodzieje.

Quellon Humble wyznał mu szeptem, że na pokładzie „Ciszy” jest ich trzech. To byli straszliwi, niesamowici ludzie, ale Wronie Oko uczynił ich swoimi niewolnikami.

— Nadal mnie potrzebuje — upierał się Victarion. — Czarodzieje mogą być przydatni, ale wojny wygrywa się krwią i stalą. — Od octu rana rozbolała go jeszcze silniej niż przedtem.

Odepchnął kobietę na bok i zacisnął pięść ze srogą miną. — Daj mi wina.

Wypił je po ciemku, rozmyślając o bracie. Jeżeli nie zadam ciosu własnoręcznie, czy nadal będę zabójcą krewnych? Victarion nie bał się nikogo z ludzi, ale na myśl o klątwie Utopionego Boga ogarniał go niepokój. Jeżeli kto inny powali go na mój rozkaz, czy jego krew splami moje ręce? Aeron Mokra Czupryna mógłby znać odpowiedź na to pytanie, ale kapłan został na Żelaznych Wyspach. Nadal liczył na to, że uda mu się podburzyć ludzi z żelaznego rodu do buntu przeciw nowemu królowi. Nute Balwierz potrafi ogolić człowieka toporkiem rzuconym z odległości dwudziestu jardów. Żaden z kundli Eurona nie mógłby się mierzyć z Wulfe’em Jednouchym albo z Andrikiem Nieuśmiechniętym. Każdy z nich mógłby tego dokonać. Victarion wiedział jednak, że móc i chcieć to dwie różne sprawy.

— Bluźnierstwa Eurona ściągną na nas wszystkich gniew Utopionego Boga — przepowiedział Aeron, gdy rozmawiali na Starej Wyk. — Musimy go powstrzymać, bracie.

Nadal jesteśmy braćmi Balona, czyż nie tak?

— On również — przypomniał Victarion. — Nie podoba mi się to tak samo jak tobie, ale Euron jest królem. Wybrał go twój królewski wiec. Sam włożyłeś mu na głowę koronę z wyrzuconego przez morze drewna!

— Włożyłem mu ją na głowę — przyznał kapłan, potrząsając pełnymi ociekających wodą wodorostów włosami. — I z chęcią mu ją zerwę, by przekazać tobie. Tylko ty masz dość sił, aby z nim walczyć.

— Utopiony Bóg wyniósł go na tron — poskarżył się Victarion — więc niech on teraz go obali.

Aeron rzucił złowróżbne spojrzenie, od jakiego ponoć woda w studniach kwaśniała, a kobiety stawały się bezpłodne.

— To nie bóg do nas przemówił. Wszyscy wiedzą, że Euron trzyma na swym czerwonym statku czarodziejów i obmierzłych czarnoksiężników. To oni rzucili na nas jakieś zaklęcie, byśmy nie słyszeli głosu morza. Kapitanowie i królowie upili się jego słowami o smokach.

— Upili się jego słowami i przestraszyli się rogu. Słyszałeś jego dźwięk. Ale to już nie ma znaczenia. Euron jest naszym królem.

— Nie moim — oznajmił kapłan. — Utopiony Bóg pomaga śmiałym, nie tym, którzy kryją się pod pokładem, gdy nadciąga sztorm. Jeśli nie zdobędziesz się na to, by strącić Wronie Oko z Tronu z Morskiego Kamienia, będę musiał uczynić to sam.

— Jak? Nie masz okrętów ani mieczy.

— Mam swój głos — odparł kapłan. — I bóg jest ze mną. Stoi za mną potęga morza, z którą moc Wroniego Oka nie może się mierzyć. Fale rozbijają się o górę, ale nie przestają nadchodzić, jedna po drugiej, aż w końcu z góry zostaną jedynie kamyki. A potem nawet je unosi woda i na wieczność znikają w morskiej otchłani.

— Kamyki? — mruknął Victarion. — Musisz być szalony, jeśli sądzisz, że zdołasz obalić Wronie Oko gadaniem o falach i kamykach.

— Ludzie z żelaznego rodu będą falami — wyjaśnił Mokra Czupryna. — Nie wielcy lordowie, lecz prości oracze i rybacy. Kapitanowie i królowie wynieśli Eurona na tron, ale prosty lud go z niego strąci. Popłynę na Wielką Wyk, na Harlaw, na Orkmont i na samą Pyke. Ludzie we wszystkich miasteczkach i wioskach usłyszą moje słowa. Bezbożnik nie może zasiadać na Tronie z Morskiego Kamienia!

Aeron Greyjoy potrząsnął kudłatą głową i oddalił się w noc. Gdy rankiem wzeszło słońce, kapłana nie było już na Starej Wyk. Nawet jego utopieni nie wiedzieli, gdzie się podział.

Ludzie powiadali, że Wronie Oko roześmiał się tylko, gdy o tym usłyszał.

Choć kapłan odszedł, Victarion nie zapomniał o jego złowrogich ostrzeżeniach. Pamiętał również słowa, które usłyszał od Baelora Blacktyde’a. Młody lord rzekł wówczas: „Balon był szalony, Aeron jest jeszcze bardziej szalony, a Euron najbardziej szalony z nich wszystkich”.

Po królewskim wiecu próbował pożeglować do domu, nie chcąc uznać Eurona za swego seniora, lecz Żelazna Flota zamknęła zatokę. Nawyk posłuszeństwa głęboko zakorzenił się w Victarionie Greyjoyu, a Euron nosił na głowie koronę z wyrzuconego przez morze drewna.

„Żeglarza Nocy” zatrzymano i lorda Blacktyde’a zaprowadzono w łańcuchach do króla.

Niemowy i kundle Eurona porąbali jeńca na siedem części, by nakarmić siedmiu bogów z zielonych krain, których czcił.

W nagrodę za wierną służbę nowo ukoronowany król dał Victarionowi smagłą kobietę, zabraną z jakiegoś niewolniczego statku płynącego do Lys.

— Nie chcę resztek po tobie — oznajmił ze wzgardą Victarion, ale gdy Wronie Oko zagroził, że zabije kobietę, jeśli nie zgodzi się jej przyjąć, żelazny kapitan zmiękł. Wyrwano jej język, ale poza tym nie brakowało jej niczego. Była też piękna, skórę miała brązową jak lśniące od oliwy, tekowe drewno. Gdy jednak Victarion na nią patrzył, czasami przypominał sobie pierwszą kobietę, którą dał mu brat, by uczynić z niego mężczyznę.

Miał ochotę jeszcze raz zrobić użytek ze smagłej kobiety, ale nie był już w stanie.

— Przynieś jeszcze jeden bukłak wina — rozkazał. — A potem zostaw mnie.

Gdy wróciła z bukłakiem kwaśnego, czerwonego trunku, kapitan zabrał go ze sobą na pokład, gdzie mógł oddychać czystym morskim powietrzem. Wypił połowę bukłaka, a resztę wina wylał do morza, za wszystkich, którzy dziś polegli.