— To było czyste zło. — Silny Dzik znowu napełnił sobie kielich. — Lady Mariyo, lady Amerei, wzruszyła mnie wasza niedola. Macie moje słowo, że gdy tylko Riverrun padnie, wrócę tu, by dopaść Ogara i zabić go dla was. Nie boję się psów.
Tego powinieneś się bać. Obaj mężczyźni byli wysocy i potężnie zbudowani, ale Sandor Clegane był znacznie szybszy i walczył z gwałtownością, z którą Lyle Crakehall nie mógł się mierzyć.
Lady Amerei zareagowała jednak zachwytem.
— Jesteś prawdziwym rycerzem, ser Lyle. Zgodziłeś się pomóc uciemiężonej kobiecie.
Przynajmniej nie nazwala siebie „dziewicą”. Jaime sięgnął po kielich i przewrócił go.
Wino wsiąkło w płócienny obrus. Czerwona plama rosła szybko, lecz wszyscy udawali, że niczego nie zauważyli. Uprzejme zachowanie przy stole — pomyślał Jaime, ale przypominało to raczej litość. Wstał nagle.
— Wybacz, pani. Muszę już iść.
— Chcesz nas opuścić? — zapytała lady Amerei ze zrozpaczoną miną. — Mają jeszcze podać dziczyznę i kapłony nadziewane porami i grzybami.
— Z pewnością są bardzo smakowite, ale nie dam już rady zjeść więcej. Muszę porozmawiać z kuzynem.
Jaime pokłonił się i opuścił ucztujących.
Na dziedzińcu ludzie również jedli. Wróble zgromadziły się wokół kilkunastu ognisk, grzejąc przy nich ręce i przyglądając się, jak tłuste kiełbasy skwierczą nad płomieniami. Było ich chyba ze stu. Bezużyteczne gęby. Jaime zastanawiał się, ile kiełbas ma w zapasie jego kuzyn i jak zamierza karmić wróble, gdy ten zapas się skończy. Zimą będą żarli szczury, chyba że zdołają jeszcze zebrać plon. Tak późną jesienią szanse na kolejne żniwa nie były jednak zbyt wielkie.
Sept znalazł przy wewnętrznym dziedzińcu zamku — drewniany, podmurowany budynek o siedmiu ścianach z rzeźbionymi drewnianymi drzwiami i krytym dachówką dachu. Na schodach siedziały trzy wróble. Gdy Jaime podszedł bliżej, wszystkie wstały.
— Dokąd idziesz, panie? — zapytał jeden z nich. Był najmniejszy, ale za to miał największą brodę.
— Do środka.
— Jego lordowska mość tam się modli.
— Jego lordowska mość jest moim kuzynem.
— W takim razie, panie — odezwał się drugi wróbel, potężny łysy mężczyzna z siedmioramienną gwiazdą namalowaną nad okiem — chyba nie chcesz przeszkadzać kuzynowi w modlitwie?
— Lord Lancel prosi Ojca Na Górze o przewodnictwo — wyjaśnił trzeci, bezbrody wróbel.
Jaime wziął go z początku za chłopca, ale głos świadczył, że to kobieta. Miała na sobie porozciągane łachmany oraz zardzewiałą kolczą koszulę. — Modli się za dusze Wielkiego Septona i wszystkich, którzy umarli.
— Jutro nadal będą nieżywi — odparł Jaime. — Ojciec Na Górze ma więcej czasu ode mnie.
Wiesz, kim jestem?
— Jakimś lordem — odparł potężny mężczyzna z gwiazdą nad okiem.
— Jakimś kaleką — dodał niski człowieczek z wielką brodą.
— Jesteś Królobójcą — rzekła kobieta. — Ale my nie jesteśmy królami, tylko Braćmi Ubogimi. Nie możesz wejść, chyba że jego lordowska mość cię wpuści.
Podrzuciła w ręce nabijaną gwoździami pałkę, a niski mężczyzna uniósł topór.
Drzwi za nimi otworzyły się nagle.
— Pozwólcie mojemu kuzynowi wejść w pokoju, przyjaciele — rozkazał cicho Lancel. -
Spodziewałem się go.
Wróble odsunęły się na bok.
Lancel sprawiał wrażenie jeszcze chudszego niż w Królewskiej Przystani. Był bosy i miał na sobie prostą bluzę z samodziału, w której wyglądał raczej na żebraka niż na lorda. Czubek głowy wygolił sobie gładko, ale za to nosił teraz coś w rodzaju brody. Powiedzieć, że to meszek jak na brzoskwini, byłoby zniewagą dla tego owocu. Zarost wyglądał dziwacznie w zestawieniu z białymi włosami za uszami młodzieńca.
— Kuzynie — odezwał się Jaime, gdy już znaleźli się w sepcie. — Czy do cna straciłeś rozum?
— Wolę mówić, że znalazłem wiarę.
— Gdzie twój ojciec?
— Odjechał. Pokłóciliśmy się. — Lancel klęknął przed ołtarzem swego drugiego Ojca. -
Pomodlisz się ze mną, Jaime?
— Jeśli odmówię ładną modlitwę, czy Ojciec da mi nową rękę?
— Nie. Ale Wojownik da ci odwagę, Kowal użyczy ci siły, a Starucha ześle ci mądrość.
— To ręki potrzebuję. — Posągi siedmiu bogów majaczyły nad rzeźbionymi ołtarzami, ciemne drewno lśniło w blasku świec. W powietrzu unosił się delikatny zapach kadzidła. -
Sypiasz tutaj?
— Co noc rozkładam posłanie pod innym ołtarzem i’ Siedmiu zsyła mi wizje.
Baelor Błogosławiony też miewał wizje. Zwłaszcza gdy pościł.
— Kiedy ostatnio jadłeś?
— Nie potrzebuję żadnego pokarmu oprócz wiary.
— Wiara jest jak owsianka. Lepsza z mlekiem i miodem.
— Śniło mi się, że przybędziesz. W tym śnie wiedziałeś, co uczyniłem. W jaki sposób zgrzeszyłem. Zabiłeś mnie za to.
— Prędzej sam siebie zabijesz głodówką. Czyż Baelor Błogosławiony nie skończył z powodu postu na marach?
— W Siedmioramiennej gwieździe napisano, że nasze życie jest jak płomień świecy. Może je zdmuchnąć każdy powiew. Na tym świecie śmierć nigdy nie jest daleko, a grzeszników, którzy nie okażą skruchy za swoje grzechy, czeka siedem piekieł. Pomódl się ze mną, Jaime.
— A czy zjesz miskę owsianki, jeśli to zrobię? — Gdy jego kuzynek nie odpowiadał, Jaime westchnął. — Powinieneś sypiać z żoną, nie z Dziewicą. Jeśli chcesz utrzymać ten zamek, potrzebujesz syna, w którego żyłach płynęłaby krew Darrych.
— To tylko kupa zimnych kamieni. Nie prosiłem o niego. Nigdy go nie chciałem.
Chciałem tylko... — Lancel zadrżał. — Niech mnie Siedmiu ma w swojej opiece, chciałem być tobą.
Jaime nie mógł powstrzymać śmiechu.
— Lepiej mną niż Baelorem Błogosławionym. Darry potrzebuje lwa, kuzynku. Twoja mała Freyówna również. Za każdym razem, gdy ktoś wspomni o Twardym Kamieniu, robi się wilgotna między nogami. Jeśli jeszcze z nim nie spała, wkrótce to uczyni.
— Jeśli go kocha, życzę im szczęścia.
— Lew nie powinien nosić rogów. Wziąłeś ją sobie za żonę.
— Powiedziałem kilka słów i dałem jej czerwony płaszcz, ale tylko po to, by zadowolić ojca. Małżeństwo musi zostać skonsumowane. Król Baelor był zmuszony poślubić siostrę, Daenę, lecz oddalił ją, gdy tylko włożył koronę.
— Lepiej by się przysłużył królestwu, gdyby zamknął oczy i ją wyruchał. Uczyłem się trochę historii i tyle przynajmniej wiem. Zresztą, nikt cię raczej nie weźmie za Baelora Błogosławionego.
— To prawda — przyznał Lancel. — On był człowiekiem niezwykłego ducha, czystym, odważnym i niewinnym, nietkniętym przez całe zło świata. Ja jestem grzesznikiem i mam za co pokutować.
Jaime położył dłoń na ramieniu kuzyna.
— Co ty wiesz o grzechu, kuzynku? Ja zabiłem króla.
— Odważny człowiek zabija mieczem, tchórz bukłakiem. Obaj jesteśmy królobójcami, ser.
— Robert nie był prawdziwym królem. Niektórzy mogliby nawet powiedzieć, że jeleń jest dla lwa naturalną zwierzyną. — Jaime czuł kości pod skórą kuzyna... a także coś jeszcze.
Lancel nosił pod bluzą Włosienicę. — Co jeszcze uczyniłeś, że potrzebujesz tak srogiej pokuty? Powiedz mi.
Jego kuzyn pochylił głowę. Po twarzy spływały mu łzy.
Jaime nie potrzebował innej odpowiedzi.
— Zabiłeś króla — stwierdził — a potem pierdoliłeś się z królową.
— Nigdy... nigdy...