Serce mi pęka z miłości do naszego ser Lorasa i jego dzielności.
Zostawiła wielkiego maestera na serpentynowych schodach. Z tego starca nie ma już żadnego pożytku — pomyślała. Ostatnio Pycelle nie robił nic poza prześladowaniem jej ostrzeżeniami i obiekcjami. Sprzeciwił się nawet porozumieniu, jakie zawarła z Wielkim Septonem. Gdy rozkazała mu przygotować niezbędne papiery, otworzył szeroko przyćmione, zaropiałe oczy i zaczął coś bredzić o starych, martwych dziejach, dopóki go nie uciszyła.
— Czasy króla Maegora minęły i jego dekrety nie mają już znaczenia — oznajmiła stanowczo. — Teraz mamy czasy króla Tommena i moje.
Trzeba było pozwolić, żeby zgnił w ciemnicy.
— Jeśli ser Loras padnie, Wasza Miłość będzie musiała znaleźć nowego rycerza do Gwardii Królewskiej — odezwał się Qybum, gdy przeszli przez most nad suchą, pełną kolców fosą otaczającą Warownię Maegora.
— To będzie musiał być ktoś wspaniały — zgodziła się. — Ktoś tak młody, szybki i silny, że Tommen zapomni o ser Lorasie. Odrobina rycerskości nie zaszkodzi, ale lepiej niech głowy nie wypełniają mu głupstwa. Znasz kogoś takiego?
— Niestety, nie znam — odparł Qyburn. — Miałem na myśli obrońcę innego rodzaju. Brakuje mu rycerskości, ale po dziesięćkroć nadrobi ten brak gorliwością. Będzie bronił twojego syna, zabijał twych wrogów i dochowywał twoich tajemnic. Nikt z żywych mu nie sprosta.
— Skoro tak mówisz. Słowa to tylko wiatr. Gdy nadejdzie odpowiednia chwila, przedstawisz mi tego niezrównanego wojownika i przekonamy się, czy rzeczywiście jest taki wspaniały.
— Przysięgam, że będą o nim śpiewać pieśni. — W oczach lorda Qyburna zalśniły iskierki wesołości. — Czy mogę cię zapytać o zbroję?
— Przekazałam twoje zamówienie. Płatnerz pomyślał, że oszalałam. Zapewniał, że żaden człowiek nie jest wystarczająco silny, by poruszać się i walczyć w tak ciężkiej zbroi. — Cersei przeszyła pozbawionego łańcucha maestera ostrzegawczym spojrzeniem. — Jeśli mnie oszukasz, umrzesz, krzycząc z bólu. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę?
— Zawsze, Wasza Miłość.
— To świetnie. Nie mówmy już o tym więcej.
— Królowa jest mądra. Te ściany mają uszy.
— Istotnie.
Nocą Cersei czasami słyszała ciche dźwięki, nawet we własnych komnatach. To tylko myszy w ścianach — powtarzała sobie. Nic więcej.
Przy jej łożu paliła się świeca, ale ogień na kominku zgasł już, a żadnego innego światła tu nie było. W komnacie było też zimno. Cersei rozebrała się i wsunęła pod koce, zostawiając suknię na podłodze. Leżąca po drugiej stronie łoża Taena poruszyła się.
— Wasza Miłość? — wyszeptała. — Która godzina?
— Godzina sowy — odpowiedziała królowa.
Choć Cersei często sypiała sama, nigdy tego nie lubiła. Jej najstarsze wspomnienia dotyczyły tego, jak dzieliła łoże z Jaimem. Byli jeszcze wówczas tak młodzi, że nikt nie potrafił ich odróżnić od siebie. Potem, gdy ich rozdzielono, miała cały szereg towarzyszek snu i zabaw. Z reguły były to dziewczęta w jej wieku, córki domowych rycerzy i chorążych jej ojca. Żadna z nich jednak nie zadowoliła Cersei i tylko nieliczne utrzymały się długo.
Wszystko to były małe żmije. Mdłe, płaczliwe stworzenia, bez przerwy powtarzające płotki i próbujące się wśliznąć między mnie a Jaimego. Niemniej jednak w mrocznych trzewiach Skały zdarzały się noce, gdy Cersei cieszyła się z ich bliskości i ciepła. Puste łoże było zimne.
Zwłaszcza tutaj. W komnacie panowały przeciągi, a na domiar złego pod tym baldachimem skonał jej przeklęty królewski mąż. Robert Baratheon, Pierwszy Tego Imienia.
Oby nigdy nie było drugiego. Tępe, zapijaczone bydlę. Niech płacze w piekle. Taena ogrzewała łoże równie skutecznie jak Robert i nigdy nie próbowała siłą rozsuwać jej nóg.
Ostatnio częściej dzieliła łoże z królową niż z lordem Merryweatherem. Wydawało się, że Orton nie miał nic przeciwko temu... a jeśli nawet miał, wiedział, że lepiej nie mówić tego głośno.
— Zaniepokoiłam się, kiedy się obudziłam i zauważyłam, że cię nie ma — wyszeptała lady Merryweather, siadając na poduszkach z narzutami podciągniętymi do talii. — Czy coś się stało?
— Nic — uspokoiła ją Cersei. — Wszystko w porządku. Rankiem ser Loras wypłynie na Smoczą Skałę, żeby zdobyć zamek, uwolnić flotę Redwyne’ów i udowodnić nam wszystkim, że jest mężczyzną. — Opowiedziała Myrijce o wszystkim, co wydarzyło się w cieniu Żelaznego Tronu. — Bez swego dzielnego brata nasza mała królowa będzie niemal bezbronna.
Rzecz jasna, ma strażników, ale widywałam w zamku ich kapitana. To stary gaduła z wiewiórką na opończy. Wiewiórki uciekają przed lwami. Nie zdobędzie się na to, by sprzeciwić się Żelaznemu Tronowi.
— Margaery ma też innych obrońców — ostrzegła lady Merryweather. — Pozyskała na dworze wielu przyjaciół, a wszystkie jej młode kuzynki mają wielbicieli.
— Kilku zalotników nie spędza mi snu z powiek — odparła Cersei. — Ale armia oblegająca Koniec Burzy...
— Co zamierzasz uczynić, Wasza Miłość?
— Czemu pytasz? — Te słowa zabrzmiały zdaniem Cersei nieco zbyt ostro. — Mam nadzieję, że nie zamierzasz podzielić się moimi rzuconymi od niechcenia słowami z naszą biedną, małą królową?
— Nigdy w życiu. Nie jestem Senelle.
Cersei nie chciała myśleć o Senelle. Odpłaciła mi za okazaną dobroć zdradą. Sansa Stark postąpiła tak samo, podobnie jak Melara Hetherspoon i gruba Jeyne Farman, gdy wszystkie trzy były jeszcze młodymi dziewczętami. Nie poszłabym do tego namiotu, gdyby nie one. Nie pozwoliłabym, żeby Maggy Żaba poczuła smak mojego jutra w kropli krwi.
— Bardzo by mnie zasmuciło, gdybyś zdradziła moje zaufanie, Taeno. Nie miałabym innego wyboru, niż oddać cię lordowi Qyburnowi, ale wiem, że płakałabym z tego powodu.
— Nigdy nie doprowadzę cię do łez, Wasza Miłość. A gdybym to zrobiła, powiedz tylko słowo, a sama oddam się w ręce Qyburna. Chcę tylko być blisko ciebie. Służyć ci tak, jak tego zapragniesz.
— A jakiej nagrody oczekujesz za tę służbę?
— Żadnej. Sprawianie ci przyjemności jest dla mnie radością.
Taena przewróciła się na bok. Jej oliwkowa skóra błyszczała w blasku świec. Piersi miała większe niż królowa, a ich wielkie sutki były czarne jak z rogu. Jest młodsza ode mnie. Piersi nie zaczęły jej jeszcze opadać. Cersei zastanawiała się, jak by to było pocałować drugą kobietę. Nie lekko w policzek, jak często robiły szlachetnie urodzone damy, ale w usta. Taena miała pełne usta. Cersei zastanawiała się, jak by to było ssać te piersi, położyć Myrijkę na plecach, rozsunąć jej nogi i wykorzystać ją, tak jak zrobiłby to mężczyzna, jak Robert wykorzystywał ją, gdy wypełniał go trunek i Cersei nie była w stanie zaspokoić go dłonią albo ustami.
To były najgorsze noce, gdy leżała bezsilnie pod nim, a on robił z niej użytek. Śmierdział winem i chrząkał jak dzika świnia. Kiedy skończył, z reguły natychmiast staczał się z niej i zasypiał. Nim jego nasienie wyschło na jej udach, zaczynał chrapać. Zawsze potem dokuczał jej ból między nogami i w przygniecionych przez niego piersiach. Zrobiła się z nim wilgotna tylko raz, podczas nocy poślubnej.
Kiedy wzięli ślub, Robert był całkiem przystojny, wysoki i silny, ale włosy miał czarne i gęste, obficie porastające pierś i intymne okolice. Znad Tridentu wrócił niewłaściwy mężczyzna — myślała niekiedy królowa, kiedy ją ugniatał. W ciągu kilku pierwszych lat, kiedy brał ją częściej, zamykała czasami oczy i wyobrażała sobie, że to Rhaegar. Nie mogła udawać, że jest z Jaimem, gdyż za bardzo się od niego różnił, był zbyt obcy. Nawet pachniał nie tak, jak trzeba.