Выбрать главу

— Wszystko, co zrobiliśmy, zrobiliśmy dla Waszej Miłości. Dumni ze swej wierności.

Powiedziałaś...

— Pamiętam. — Cersei rozciągnęła usta w wymuszonym uśmiechu. — Zostaniesz tu ze mną, pani, dopóki nie znajdziemy jakiegoś sposobu, by odzyskać twój zamek. Pozwól, że naleję ci jeszcze wina. Ono pomoże ci zasnąć. Jesteś zmęczona i zrozpaczona, łatwo to zauważyć.

Moja biedna, droga Falyse. Proszę, wypij to.

Gdy kobieta zajęła się dzbanem, Cersei podeszła do drzwi i zawołała służące. Rozkazała Dorcas znaleźć lorda Qyburna i przyprowadzić go natychmiast. Jocelyn Swyft wysłała do kuchni.

— Przynieś chleba, pasztecików z mięsem i trochę jabłek. I wina. Jesteśmy spragnione.

Qyburn przyszedł, nim dostarczono posiłek. Lady Falyse zdążyła już wypić trzy kolejne kubki i zaczynała przysypiać, choć od czasu do czasu podrywała się raptownie, by znowu załkać. Królowa odwiodła Qyburna na bok i opowiedziała mu o szaleństwie ser Balmana.

— Nie mogę pozwolić, żeby Falyse rozpowiadała o tym po mieście. Żałoba odebrała jej rozum. Czy nadal potrzebujesz kobiet do swej... pracy?

— Tak, Wasza Miłość. Lalkarki już się prawie zużyły.

— Zabierz ją i zrób z nią co zechcesz. Ale kiedy już zniknie w ciemnicy... czy muszę dodawać więcej?

— Nie musisz, Wasza Miłość. Rozumiem.

— Świetnie. — Królowa znowu się uśmiechnęła. — Słodka Falyse, jest tu maester Qyburn.

On pomoże ci zasnąć.

— Och — wybełkotała Falyse. — Och, to dobrze.

Gdy drzwi zamknęły się za nimi, Cersei nalała sobie kolejny kielich wina.

— Otaczają mnie wrogowie i imbecyle — powiedziała do siebie. Nie mogła zaufać własnej rodzinie, nawet Jaimemu, który ongiś był jej drugą połową. Miał być moim mieczem i moją tarczą, moim silnym prawym ramieniem. Dlaczego uparcie mi się sprzeciwia?

Bronn był, rzecz jasna, tylko drobnym utrapieniem. Ani przez chwilę nie wierzyła, że istotnie ukrywa Krasnala. Jej mały, wypaczony braciszek był za sprytny, by pozwolił, żeby Lollys nadała swemu przeklętemu bękartowi jego imię. Wiedziałby, że z pewnością ściągnie to na nią gniew królowej. To lady Merryweather zwróciła uwagę Cersei na ten fakt. Miała rację. Szydercze imię z pewnością było pomysłem najemnika. Wyobrażała sobie, jak Bronn patrzy na swego pomarszczonego, czerwonego pasierba ssącego jeden z obrzękłych cycków Lollys. Najemnik w ręku trzymał kielich wina i uśmiechał się bezczelnie. Uśmiechaj się, ile chcesz, ser Bronnie. Niedługo będziesz krzyczał. Raduj się swoją głupkowatą panią i zawłaszczonym zamkiem, dopóki możesz. Gdy nadejdzie czas, rozgniotę cię jak muchę. Być może zleci to zadanie Lorasowi Tyrellowi, jeśli Rycerz Kwiatów zdoła wrócić żywy ze Smoczej Skały. To by było cudowne. Gdyby bogowie okazali się łaskawi, obaj pozabijaliby się nawzajem, jak ser Arryk i ser Erryk. A jeśli chodzi o Stokeworth... nie, robiło się jej niedobrze na myśl o tym zamku.

Gdy królowa wróciła do sypialni, Taena spała. Cersei kręciło się w głowie. Za dużo wina i za mało snu — powiedziała sobie. Nie każdej nocy dwukrotnie budziły ją tak pilne wieści.

Przynajmniej mogłam się obudzić. Robert byłby zbyt pijany, żeby wstać, nie mówiąc już o sprawowaniu rządów. To Jon Arryn musiałby się uporać z tym wszystkim. Ucieszyła ją myśl, że jest lepszym władcą niż Robert.

Niebo za oknem zaczynało już jaśnieć. Cersei usiadła na łożu obok lady Merryweather.

Słuchała jej cichego oddechu i przyglądała się, jak falują jej piersi. Czy śni się jej Myr? — zadała sobie pytanie. A może ten kochanek z blizną, niebezpieczny ciemnowłosy mężczyzna, któremu nie sposób odmówić? Była niemal całkowicie pewna, że nie śni się jej lord Orton.

Cersei ujęła w dłoń pierś drugiej kobiety. Z początku dotknęła jej delikatnie, czując w dłoni ciepło i aksamitną gładkość skóry. Ucisnęła ją lekko, a potem zaczęła przesuwać kciukiem wokół wielkiej, ciemnej sutki, w jedną i w drugą stronę, w jedną i w drugą, aż wreszcie poczuła jej sztywność. Uniosła spojrzenie i zobaczyła, że Taena ma otwarte oczy.

— Czy to ci sprawia przyjemność? — zapytała.

— Tak — odparła lady Merryweather.

— A to?

Cersei uszczypnęła mocno sutkę, ściskając ją między palcami.

Myrijka wciągnęła gwałtownie powietrze.

— Boli.

— To tylko wino. Wypiłam dzbanek do kolacji i drugi z lady Stokeworth. Musiałam pić, żeby ją uspokoić. — Uszczypnęła również drugą sutkę Taeny, ciągnąc za nią tak mocno, że kobieta wciągnęła powietrze z bólu. — Jestem królową. Domagam się swoich praw.

— Rób, co zechcesz. — Taena miała włosy czarne jak Robert, nawet między nogami. Gdy Cersei jej tam dotknęła, poczuła, że są zupełnie wilgotne, podczas gdy włosy Roberta były suche i szorstkie. — Proszę — wydyszała Myrijka. — Zrób to, moja królowo. Zrób ze mną, co chcesz. Jestem twoja.

Nic to jednak nie dało. Nie potrafiła poczuć tego, co czuł Robert w te noce, gdy ją brał.

Nie było w tym przyjemności, nie dla niej. Dla Taeny, owszem. Jej sutki były jak dwa czarne diamenty, a jej cipka gorąca i śliska. Robert by cię pokochał, na godzinę. Królowa wsunęła palec w myrijskie mokradła, a potem drugi, poruszając nimi rytmicznie. Ale gdy już by się w ciebie spuścił, trudno by mu było przypomnieć sobie, jak miałaś na imię.

Chciała się przekonać, czy z kobietą pójdzie jej równie łatwo jak zawsze z Robertem.

Dziesięć tysięcy twoich dzieci zginęło w mojej dłoni, Wasza Miłość — pomyślała, wchodząc w Myr trzecim palcem. Kiedy ty chrapałeś, zlizywałam twoich synów z twarzy i palców jednego po drugim. Wszystkich tych białych, lepkich książąt. Domagałeś się swych praw, mój panie, ale po ciemku zjadałam twoich dziedziców. Taena zadrżała. Wydyszała jakieś słowa w obcym języku, a potem zadrżała znowu, wygięła plecy w łuk i krzyknęła. Wrzeszczy, jakby wypruwali jej flaki — pomyślała królowa. Przez chwilę wyobrażała sobie, że jej palce są dziczymi kłami i rozdzierają Myrijkę od krocza aż po gardło.

Ale to również nic nie pomogło. Nigdy nie było jej dobrze z nikim oprócz Jaimego. Gdy Cersei chciała cofnąć rękę, Taena złapała ją i pocałowała jej palce.

— Słodka królowo, jak mam ci sprawić przyjemność? — Przesunęła dłonią wzdłuż boku Cersei i dotknęła jej krocza. — Powiedz, czego ode mnie pragniesz, kochana.

— Zostaw mnie.

Cersei odtoczyła się od niej i wciągnęła z drżeniem nocną koszulę, by okryć nagość.

Nadchodził świt. Niedługo nastanie ranek i wszystko popadnie w zapomnienie.

To się nigdy nie zdarzyło.

JAIME

Trąby zabrzmiały mosiężnym hukiem, mącąc ciszę niebieskawego zmierzchu. Josmyn Peckledon natychmiast zerwał się na nogi, sięgając po pas z mieczem swego pana. Chłopak ma dobre odruchy.

— Banici nie dmą w trąby, by oznajmić swoje przybycie — uspokoił go Jaime. — Nie będę potrzebował miecza. To na pewno mój kuzyn, namiestnik zachodu.

Kiedy wyszedł z namiotu, jeźdźcy zsiadali już z koni — sześciu rycerzy oraz czterdziestu konnych łuczników i zbrojnych.

— Jaime! — ryknął kudłaty mężczyzna w pozłacanej kolczudze i lisim futrze. — Bardzo schudłeś i ubierasz się teraz na biało! A do tego nosisz brodę!

— Mówisz o tym? To tylko marna szczecina w porównaniu z twoją grzywą, kuzynku. -