Dzika broda i krzaczaste wąsy ser Davena przechodziły w gęste jak żywopłot bokobrody, a te z kolei w splątaną, żółtą gęstwinę porastającą jego głowę. Czuprynę przygniótł mu nieco hełm, który właśnie zdjął. Gdzieś w środku tej masy włosów można było wypatrzyć perkaty nos oraz parę bystro spoglądających, orzechowych oczu. — Czyżby jakiś wyjęty spod prawa złoczyńca ukradł ci brzytwę?
— Poprzysiągłem, że nie zetnę włosów, dopóki nie pomszczę ojca. — Choć Daven Lannister przypominał z wyglądu lwa, przemawiał łagodnie jak baranek. — Ale Młody Wilk pierwszy dobrał się do Karstarka. Ograbił mnie z zemsty. — Daven wręczył hełm giermkowi i przeczesał palcami włosy tam, gdzie przycisnął je ciężar stali. — Lubię te włosiska. Noce są coraz zimniejsze i odrobina kłaków ogrzewa człowiekowi twarz. Do tego ciotka Genna zawsze mówiła, że mam cegłę zamiast podbródka. — Poklepał Jaimego po ramionach. — Po Szepczącym Lesie baliśmy się o ciebie. Słyszeliśmy, że wilkor Starków rozerwał ci gardło.
— Czy płakałeś po mnie gorzkimi łzami, kuzynku?
— Połowa Lannisportu była w żałobie. Żeńska połowa. — Spojrzenie ser Davena padło na kikut. — A więc to prawda. Skurwysyny ucięły ci rękę.
— Mam nową, zrobioną ze złota. Jednoręczność ma wiele zalet. Piję teraz mniej wina, bo boję się je rozlać, i rzadko mam ochotę drapać się po tyłku podczas dworskich uroczystości.
— Tak, to zawsze coś. Może też powinienem sobie jedną odciąć. — Jego kuzyn ryknął śmiechem. — Czy to Catelyn Stark ci to zrobiła?
— Vargo Hoat.
Skąd się biorą te opowieści?
— Qohorik? — Ser Daven splunął. — To dla niego i dla jego Dzielnych Kompanionów.
Mówiłem twojemu ojcu, że ja się zajmę furażowaniem, ale mi odmówił. Powiedział, że są zadania odpowiednie dla lwów, ale furażowanie lepiej zostawić kozłom i psom.
Jaime nie wątpił, że tak rzeczywiście brzmiały słowa lorda Tywina. Słyszał niemal jego głos.
— Chodź do środka, kuzynku. Musimy porozmawiać.
Garrett zapalił piecyki i rozżarzone węgle wypełniały namiot Jaimego czerwonawym blaskiem oraz ciepłem. Ser Daven zdjął płaszcz i rzucił go Małemu Lew.
— Jesteś chłopakiem Piperów? — mruknął. — Masz ten ich kurduplowaty wygląd.
— Jestem Lewys Piper, jeśli łaska, panie.
— Kiedyś stłukłem twojego brata na kwaśne jabłko w walce zbiorowej. Kurduplowaty dureń obraził się, kiedy go zapytałem, czy to jego siostra tańczy nago na tarczy.
— To herb naszego rodu. Nie mamy siostry.
— A szkoda. Wasz herb ma ładne cycki. Ale cóż za mężczyzna ukrywa się za nagą kobietą? Za każdym razem, gdy waliłem w tarczę twojego brata, czułem, że popełniam czyn niegodny rycerza.
— Dość już tego — przerwał mu ze śmiechem Jaime. — Daj chłopakowi spokój.
Pia grzała dla nich wino, mieszając łyżką w kociołku.
— Muszę się dowiedzieć, czego mam się spodziewać w Riverrun.
Jego kuzyn wzruszył ramionami.
— Oblężenie trwa. Blackfish siedzi w zamku, a my w obozach pod murami. Prawdę mówiąc, to cholernie nudne. — Ser Daven usiadł na obozowym stołku. — Tully powinien urządzić wycieczkę, żeby nam przypomnieć, że jesteśmy na wojnie. Dobrze by było, gdyby zarąbał przy okazji kilku Freyów. Na początek Rymana. On prawie ciągle jest pijany. Aha, i Edwyna też. Nie jest aż tak głupi jak jego ojciec, ale pełen nienawiści, jak czyrak ropy. I jeszcze naszego drogiego ser Emmona... nie, lorda Emmona, niech nas Siedmiu ma w swojej opiece, nie mogę zapominać o jego nowym tytule... nasz lord Riverrun nie robi nic poza pouczaniem mnie, jak mam kierować oblężeniem. Chce, żebym zdobył zamek, nie uszkadzając go, bo to teraz jego lordowska siedziba.
— Czy wino już się zagrzało? — zapytał dziewczynę Jaime.
— Tak, panie. — Mówiąc, Pia zasłaniała usta ręką. Peck podał wino na złotej tacy. Ser Daven zdjął rękawice i wziął kielich w dłoń.
— Dziękuję, chłopcze. A kim ty jesteś?
— Jestem Josmyn Peckledon, jeśli łaska, panie.
— Peck jest bohaterem znad Czarnego Nurtu — wyjaśnił Jaime. — Zabił dwóch rycerzy i wziął do niewoli dwóch następnych.
— Musisz być groźniejszy, niż na to wyglądasz, chłopcze. Czy to broda, czy zapomniałeś zmyć brud z twarzy? Żona Stannisa Baratheona ma bujniejsze wąsy od ciebie. Ile masz lat?
— Piętnaście, ser.
Ser Daven parsknął śmiechem.
— Wiesz, co jest najlepsze w bohaterach, Jaime? Wszyscy giną młodo i dzięki temu dla nas zostaje więcej kobiet. — Rzucił kielich giermkowi. — Nalej mi znowu, a ciebie również nazwę bohaterem. Jestem spragniony.
Jaime uniósł swój kielich lewą ręką i pociągnął łyk. Ciepło wypełniło mu pierś.
— Mówiłeś o Freyach, których śmierci pragniesz. Ryman, Edwyn, Emmon...
— I Walder Rivers — dodał Daven. — Ten skurwysyn. Wścieka go myśl, że jest bękartem, i nienawidzi wszystkich, którzy nimi nie są. Ale ser Perwyn wygląda na całkiem porządnego.
Mogliby go oszczędzić. I kobiety też. Słyszałem, że mam się ożenić z jedną z nich. Swoją drogą, twój ojciec mógłby raczyć zapytać mnie o zdanie w tej sprawie. Mój ojciec przed bitwą pod Oxcross pertraktował z Paxterem Redwyne’em. Wiedziałeś o tym? Redwyne ma ładnie uposażoną córkę...
— Desmerę? — Jaime parsknął śmiechem. — Jak ci się podobają piegi?
— Jeśli mam wybierać między piegami a Freyami... no cóż, połowa pomiotu lorda Waldera wygląda jak gronostaje.
— Tylko połowa? Ciesz się. Widziałem żonę Lancela w Darry.
— Bramną Ami? Bogowie, bądźcie łaskawi, nie mogłem uwierzyć, że Lancel wybrał właśnie ją. Co się dzieje z tym chłopakiem?
— Zrobił się pobożny — odparł Jaime. — Ale to nie był jego wybór. Matka lady Amerei pochodzi z rodu Darrych. Nasz stryj doszedł do wniosku, że pomoże Lancelowi pozyskać prostaczków Darrych.
— Jak? Pierdoląc się z nimi? Wiesz, dlaczego zwą ją Bramną Ami? Otwiera swoją bramę dla każdego rycerza, który się napatoczy. Lancel będzie musiał poszukać płatnerza, który zrobi mu hełm z rogami.
— To nie będzie konieczne. Nasz kuzynek wrócił do Królewskiej Przystani, by zostać jednym z zaprzysiężonych mieczy Wielkiego Septona.
Ser Daven nie mógłby być bardziej zdziwiony, nawet gdyby Jaime mu oznajmił, że Lancel postanowił zostać komediancką małpką.
— Naprawdę? Żartujesz sobie ze mnie. Bramna Ami musi być bardziej gronostajowata, niż mi się zdawało, jeśli popchnęła chłopaka do takiego kroku.
Gdy Jaime żegnał się z lady Amerei, dziewczyna płakała cicho nad rozpadem swego małżeństwa, pozwalając, by pocieszał ją Lyle Crakehall. Jej łzy nie zaniepokoiły Jaimego nawet w połowie tak bardzo, jak twarde spojrzenia jej kuzynów na dziedzińcu.
— Mam nadzieję, że ty nie zamierzasz składać żadnych ślubów, kuzynku — powiedział Davenowi. — Freyowie są drażliwi, gdy w grę wchodzą umowy małżeńskie. Bardzo bym nie chciał znowu ich rozczarować.
Ser Daven prychnął pogardliwie.
— Och, ożenię się z moim gronostajem i odbędę pokładziny. Bez obaw. Pamiętam, co spotkało Robba Starka. Sądząc z tego, co mówi mi Edwyn, lepiej jednak będzie, jeśli wybiorę sobie dziewczynę, która jeszcze nie zakwitła, bo w przeciwnym razie mogę się przekonać, że Czarny Walder był tam przede mną. Idę o zakład, że miał Bramną Ami, i to wiele razy. Być może to wyjaśnia pobożność Lancela i nastrój jego ojca.
— Widziałeś się z ser Kevanem?
— Tak. Przejeżdżał tędy po drodze na zachód. Prosiłem go o pomoc w zdobyciu zamku, ale Kevan nie chciał nawet o tym słyszeć. Cały czas był w ponurym nastroju. Zachowywał się uprzejmie, ale chłodno. Przysięgałem mu, że nie prosiłem o tytuł namiestnika zachodu, zapewniałem, że ten zaszczyt powinien przypaść w udziale jemu. Oznajmił, że nie ma do mnie żalu, ale jego ton sugerował, że jest inaczej. Zatrzymał się tu na trzy dni i powiedział do mnie może ze trzy słowa. Szkoda, że nie chciał zostać. Przydałyby mi się jego rady. Nasi przyjaciele Freyowie nie odważyliby się prowokować ser Kevana, tak jak prowokują mnie.