Gdyby lord Tywin mógł mnie teraz zobaczyć, zrozumiałby, że ma dziedzica godnego Skały — pomyślała, leżąc w łożu. Obok pochrapywała cicho w poduszkę Jocelyn Swyft. Margaery wkrótce będzie płakać gorzkimi łzami, tak jak ona płakała po Joffreyu. Mace Tyrell również może ronić łzy, ale nie dała mu powodu, by z nią zerwał. Cóż takiego w końcu uczyniła?
Zaszczyciła tylko Lorasa swym zaufaniem. Sam padł przed nią na kolana, prosząc o powierzenie mu dowództwa. Widziała to połowa dworu.
Kiedy umrze, będę musiała postawić mu gdzieś posąg i urządzić pogrzeb, jakiego w Królewskiej Przystani jeszcze nie widziano. Prostaczkom to się spodoba. Tommenowi również. Możliwe nawet, że biedny Mace mi podziękuje. A jeśli chodzi o jego panią matkę, o ile bogowie będą łaskawi, ta wiadomość ją zabije.
Cersei od lat nie widziała tak ładnego wschodu słońca. Wkrótce po świcie pojawiła się Taena, która wyznała, że spędziła noc na pocieszaniu Margaery i jej dam. Piły wino, płakały i opowiadały sobie historie o Lorasie.
— Margaery nadal jest przekonana, że jej brat nie umrze — zameldowała Taena, gdy królowa wdziewała strojne suknie. — Ma zamiar wysłać swojego maestera, by się nim zaopiekował. Jej kuzynki modlą się o miłosierdzie Matki.
— Ja również się pomodlę. Chodź ze mną jutro do Septu Baelora. Zapalimy sto świec dla naszego dzielnego Rycerza Kwiatów. — Odwróciła się w stronę służącej. — Dorcas, przynieś mi koronę. Tę nową, jeśli łaska.
Była lżejsza od starej, zrobiona z jasnych, złotych nici i ozdobiona szmaragdami, które błyszczały, gdy Cersei odwracała głowę.
— Przyszło czterech ludzi w sprawie Krasnala — poinformował ją ser Osmund, gdy Jocelyn wpuściła go do środka.
— Czterech?
Królowa poczuła się mile zaskoczona. Do Czerwonej Twierdzy napływał stały strumień donosicieli twierdzących, że wiedzą coś o Tyrionie, ale czterech jednego dnia było rzadkością.
— Tak jest — potwierdził Osmund. — Jeden z nich przyniósł głowę.
— Tego przyjmę najpierw. Przyprowadź go do mojej samotni.
Oby tym razem nie było pomyłek. Niech zemsta wreszcie się dokona, by Joff mógł odpocząć w pokoju.
Septonowie mówili, że liczba siedem jest święta dla bogów. Jeśli rzeczywiście tak było, może ta siódma głowa stanie się balsamem, którego łaknęła jej dusza.
Mężczyzna okazał się Tyroshijczykiem. Był niski, krzepki i spocony, a jego obłudny uśmieszek przywodził jej na myśl Varysa. Miał też rozwidloną brodę, farbowaną na zielono i różowo. Cersei od pierwszego wejrzenia poczuła do niego antypatię, była jednak skłonna zapomnieć o jego niedostatkach, jeśli w skrzynce, którą przyniósł ze sobą, rzeczywiście znajdowała się głowa Tyriona. Szkatuła była wykonana z cedrowego drewna, ozdobiona wzorami z kości słoniowej, wyobrażającymi pnącza i kwiaty. Zawiasy i zameczek zrobiono z białego złota. Była piękna, ale królową interesowało jedynie to, co kryło się w środku.
Przynajmniej jest wystarczająco duża. Tyrion miał groteskowo wielką głową, jak na takiego karzełka.
— Wasza Miłość — wyszeptał Tyroshijczyk, kłaniając się nisko. — Widzę, że rzeczywiście jesteś taka piękna, jak mówią opowieści. Nawet za wąskim morzem słyszeliśmy o twej wielkiej urodzie i o żalu, który rozdarł twoje łagodne serce. Nikt nie może przywrócić życia twemu odważnemu, młodemu synowi, ale mam nadzieję, że zdołam ci zaoferować balsam na twój ból. — Położył dłoń na szkatule. — Przynoszę ci sprawiedliwość. Przynoszę ci głowę twego valonqara.
Starovalyriańskie słowo przeszyło ją dreszczem, lecz rozpaliło również iskierkę nadziei.
— Krasnal nie jest już moim bratem, jeśli w ogóle kiedykolwiek nim był — oznajmiła. — Nie wypowiem też jego imienia. To było ongiś dumne imię, zanim okrył je hańbą.
— W Tyrosh zwiemy go Czerwonorękim, bo z jego palców ścieka krew. Krew króla i krew ojca. Niektórzy powiadają że zabił też matkę, torując sobie drogę z jej macicy okrutnymi pazurami.
Cóż to za bzdury — pomyślała Cersei.
— To prawda — potwierdziła. — Jeśli w tej szkatule rzeczywiście jest głowa Krasnala, otrzymasz ode mnie tytuł lordowski wraz z bogatymi ziemiami i twierdzami. — Tytuły nic nie kosztowały, a w dorzeczu było mnóstwo zniszczonych zamków, które stały opustoszałe pośród nieobsianych pól i spalonych wiosek. — Czekają na mnie na dworze. Otwórz szkatułę i pokaż, co masz w środku.
Tyroshijczyk zamaszystym gestem uniósł wieko i odsunął się z uśmiechem. Na miękkim niebieskim aksamicie spoczywała głowa karła, wpatrująca się w królową.
Cersei przyjrzała się jej uważnie.
— To nie jest mój brat. — Poczuła w ustach kwaśny posmak. Pewnie trudno było na to liczyć, zwłaszcza po dobrych wieściach o Lorasie. Bogowie nigdy nie są aż tak łaskawi. — Ten człowiek ma brązowe oczy. Tyrion miał jedno czarne i jedno zielone.
— Oczy, tak jest... Wasza Miłość, oczy twego brata... trochę zgniły. Pozwoliłem sobie zastąpić je szklanymi... ale niewłaściwego koloru, jak zauważyłaś.
To poirytowało ją jeszcze bardziej.
— Twoja głowa może mieć szklane oczy, ale moje są w porządku. Na Smoczej Skale można znaleźć chimery, które bardziej przypominają Krasnala niż ten karzeł. Jest łysy i dwukrotnie starszy od mojego brata. Co się stało z jego zębami?
Mężczyzna skulił się trwożnie, słysząc furię w jej głosie.
— Miał piękne złote zęby, Wasza Miłość, ale wyrwaliśmy... żałuję...
— Och, jeszcze nie. Ale pożałujesz.
Powinnam kazać go udusić. Niech rozpaczliwie próbuje wciągnąć powietrze, aż jego gęba zrobi się czarna, jak twarz mojego słodkiego syna. Miała już odpowiednie słowa na końcu języka.
— To była uczciwa pomyłka. Wszystkie karły wyglądają tak samo i... niech Wasza Miłość popatrzy, on nie ma nosa.
— Nie ma nosa, bo mu go uciąłeś.
— Nie!
Pot perlący się na jego czole zadawał kłam zaprzeczeniom.
— Tak. — W głosie Cersei pojawiła się jadowita słodycz. — Przynajmniej miałeś choć tyle rozsądku, by to zrobić. Poprzedni głupiec próbował mi wmówić, że nos Krasnala odrósł dzięki interwencji wędrownego czarodzieja. Wygląda jednak na to, że jesteś winien temu karłu nos. Ród Lannisterów zawsze płaci swe długi i ty również spłacisz swój. Ser Merynie, zaprowadź tego oszusta do Qyburna.
Ser Meryn Trant złapał Tyroshijczyka za ramię i wywlókł z komnaty, nie zważając na jego protesty. Kiedy już wyszli, Cersei spojrzała na Osmunda Kettleblacka.
— Ser Osmundzie, zabierz mi to z oczu i przyprowadź tych trzech następnych.
— Tak jest, Wasza Miłość.
Niestety, trzej kolejni kandydaci na informatorów okazali się równie bezużyteczni jak Tyroshijczyk. Jeden z nich oznajmił, że Krasnal ukrywa się w burdelu w Starym Mieście, gdzie zaspokaja mężczyzn ustami. Wizja była zabawna, ale Cersei nawet przez chwilę w to nie uwierzyła. Drugi utrzymywał, że widział Krasnala w trupie komediantów w Braavos.
Trzeci zapewniał, że Tyrion został pustelnikiem w dorzeczu i zamieszkał na jakimś nawiedzanym przez duchy wzgórzu. Królowa wszystkim trzem odpowiedziała to samo:
— Jeśli będziecie tak uprzejmi i zaprowadzicie kilku moich odważnych rycerzy do tego karła, czeka was sowita nagroda — obiecała. — Pod warunkiem, że to rzeczywiście będzie Krasnal. W przeciwnym razie... no cóż, moi rycerze nie mają cierpliwości do oszustów ani głupców, którzy każą im uganiać się za cieniami. Tacy ludzie mogliby stracić język.