— Nie wejdziesz tu bez pozwolenia ser Rymana — oznajmił jeden z nich.
— To mówi, że wejdę. — Jaime dotknął palcem rękojeści miecza. — Pytanie brzmi: czy wejdę po twoim trupie?
Włócznicy odsunęli się na bok.
Na szafocie stał lord Riverrun, wpatrzony w zapadnię. Jego bose stopy pokrywało czarne, zaschnięte błoto. Edmure miał na sobie brudną, jedwabną bluzę w czerwono-niebieskie pasy Tullych, a na szyi konopny sznur. Na dźwięk kroków Jaimego uniósł głowę i oblizał suche, spękane wargi.
— Królobójca? — Na widok ser Ilyna otworzył szeroko oczy. — Lepszy miecz niż sznur.
Zrób to, Payne.
— Ser Ilynie — rzekł Jaime. — Słyszałeś lorda Tully’ego. Zrób to.
Niemy rycerz ujął katowski miecz w obie dłonie. Oręż był długi i ciężki, tak ostry, jak tylko było to możliwe w przypadku zwykłej stali. Edmure bezgłośnie poruszył spękanymi ustami i zamknął oczy, gdy ser Ilyn uniósł miecz. Payne włożył w uderzenie cały ciężar swego ciała.
— Nie! Stój. Nie! — Na szafocie pojawił się zdyszany Edwyn Frey. — Mój ojciec już tu idzie.
Tak szybko, jak tylko może. Jaime, musisz...
— „Wasza lordowska mość” byłoby bardziej na miejscu, Frey — warknął Jaime. — Lepiej też nie próbuj mi mówić, co muszę.
Ser Ryman wspiął się na szafot, tupiąc ciężko. Towarzyszyła mu ladacznica o słomianych włosach, równie pijana jak on. Jej suknia miała z przodu sznurówki, ale ktoś rozwiązał je aż po pępek i piersi wylewały się na zewnątrz. Były wielkie i ciężkie, miały duże, brązowe sutki.
Na głowie nosiła przekrzywiony diadem z kutego brązu, ozdobiony runami i otoczony szeregiem małych, czarnych mieczy. Na widok Jaimego wybuchnęła śmiechem.
— A kto to jest, na siedem piekieł?
— Lord dowódca Gwardii Królewskiej — odparł Jaime z zimną uprzejmością. — Mógłbym o to samo zapytać ciebie, pani.
— Pani? Nie jestem żadną panią. Jestem królową.
— Moja siostra zdziwi się, gdy o tym usłyszy.
— Lord Ryman ukoronował mnie osobiście. — Potrząsnęła szerokimi biodrami. — Jestem królową kurew.
Nie — pomyślał Jaime. Ten tytuł również dzierży moja słodka siostra.
Ser Ryman wreszcie odzyskał mowę.
— Zamknij gębę, dziwko. Lord Jaime nie przyszedł tu wysłuchiwać gadania nierządnic.
Ten Frey był masywnym mężczyzną o szerokiej twarzy, małych oczkach i miękkim, podwójnym podbródku. Jego oddech śmierdział winem i cebulą.
— Postanowiłeś zostać twórcą królowych, ser Rymanie? — zapytał Jaime. — To głupie. Tak samo jak cały ten interes z lordem Edmure’em.
— Ostrzegłem Blackfisha. Powiedziałem mu, że Edmure zginie, jeśli zamek się nie podda.
Kazałem zbudować ten szafot, żeby zademonstrować, iż ser Ryman Frey nie zwykł wygłaszać czczych gróźb. W Seagardzie mój syn Walder tak samo potraktował Patreka Mallistera i lord Jason ugiął kolana, ale... Blackfish to zimny człowiek. Nie chciał się poddać, więc...
— ...powiesiliście lorda Edmure’a?
Frey poczerwieniał.
— Mój pan dziadek... gdybyśmy powiesili Tully’ego, nie mielibyśmy zakładnika, ser. Nie pomyślałeś o tym?
— Tylko głupiec wygłasza groźby, których nie jest skłonny spełnić. Gdybym zagroził, że uderzę cię w twarz, jeśli się jeszcze raz odezwiesz, a ty byś coś powiedział, to jak ci się wydaje, co bym zrobił?
— Ser, nie ro...
Jaime uderzył go na odlew złotą dłonią. Ser Ryman zatoczył się do tyłu i wpadł w ramiona swej dziwki.
— Masz tępą głowę, ser Rymanie, a do tego grubą szyję. Ser Ilynie, ilu uderzeń byś potrzebował, żeby ją przeciąć?
Królewski kat dotknął nosa jednym palcem.
Jaime ryknął śmiechem.
— To czcza przechwałka. Uważam, że trzech.
Ryman Frey padł na kolana.
— Nie zrobiłem nic...
— ...poza piciem i zabawianiem się z kurwami. Wiem o tym.
— Jestem dziedzicem Przeprawy. Nie możesz...
— Ostrzegałem cię, żebyś nic nie mówił.
Jaime zauważył, że Frey pobladł. Pijak, głupiec i tchórz. Lepiej, żeby lord Walder go przeżył, bo inaczej będzie po Freyach.
— Zabieraj się stąd, ser.
— Zabieraj?
— Słyszałeś, co powiedziałem. Masz stąd zniknąć.
— Ale... dokąd mam się udać?
— Do piekła albo do domu. Jak wolisz. Kiedy słońce wzejdzie, ma cię już nie być w obozie. Możesz zabrać ze sobą królową kurew, ale zostaw tę jej koronę. — Jaime przeniósł wzrok z ser Rymana na jego syna. — Edwynie, przekazuję ci dowództwo. Postaraj się nie być tak głupi jak twój ojciec.
— To nie powinno być zbyt trudne, panie.
— Wyślij do lorda Waldera wiadomość, że korona żąda przekazania wszystkich jeńców. -
Jaime machnął złotą dłonią. — Ser Lyle, przyprowadź go.
Gdy miecz ser Ilyna przeciął sznur, Edmure Tully padł twarzą w dół na szafot. Z jego szyi nadal zwisał długi na stopę kawałek liny. Silny Dzik złapał za sznur i podniósł Tully’ego na nogi.
— Ryba na smyczy — oznajmił ze śmiechem. — Takiego widoku jeszcze nie oglądałem.
Freyowie rozstąpili się na boki, żeby ich przepuścić. Pod szafotem zebrał się tłum. Było w nim również kilkanaście markietanek w skąpych strojach. Jaime wypatrzył mężczyznę trzymającego w rękach harfę.
— Hej, ty. Minstrelu. Chodź tutaj.
Mężczyzna uchylił kapelusza.
— Wedle rozkazu.
Nikt nie odezwał się ani słowem, kiedy ruszyli w stronę promu. Kolumnę zamykał minstrel ser Rymana. Gdy jednak odbili od brzegu i ruszyli na drugą stronę Kamiennego Nurtu, Edmure Tully złapał Jaimego za ramię.
— Dlaczego?
Lannister zawsze płaci swe długi — pomyślał Jaime. A ty jesteś jedyną monetą, jaka mi została.
— Możesz to uznać za ślubny dar.
Edmure wbił weń nieufne spojrzenie.
— Ślubny dar?
— Słyszałem, że twoja żona jest urodziwa. Pewnie musi taka być, skoro zabawiałeś się z nią w łóżku, kiedy mordowano twoją siostrę i twego króla.
— O niczym nie wiedziałem. — Edmure oblizał spękane wargi. — Pod sypialnią stali skrzypkowie...
— A lady Roslin skutecznie odwracała twoją uwagę.
— Zmu... zmusili ją do tego. Lord Walder i reszta. Roslin nie chciała... płakała, ale myślałem, że to...
— Na widok twojej potężnej męskości? Zaiste, jestem pewien, że każda kobieta rozpłakałaby się, ujrzawszy coś podobnego.
— Nosi w łonie moje dziecko.
Nie — pomyślał Jaime. To twoja śmierć rośnie w jej brzuchu. Gdy dotarli do jego namiotu, odesłał Silnego Dzika i ser Ilyna, ale minstrelowi kazał zostać.
— Wkrótce może mi być potrzebna pieśń — powiedział mu. — Lew, zagrzej wodę na kąpiel dla mojego gościa. Pio, znajdź mu jakieś czyste ubranie. Tylko bez lwów, jeśli łaska. Peck, przynieś wina dla lorda Tully’ego. Jesteś głodny, panie?
Edmure skinął głową, lecz jego oczy wciąż łypały podejrzliwie.
Jaime usiadł na stołku, czekając, aż Tully się wykąpie. Brud spływał z niego szarymi obłokami.
— Kiedy się najesz, moi ludzie odprowadzą cię do Riverrun. Co wydarzy się potem, zależy tylko od ciebie.
— Nie rozumiem.
— Twój stryj to stary człowiek. Nie przeczę, że jest waleczny, ale najlepszą część życia zostawił już za sobą. Nie ma żony, która by po nim płakała, ani dzieci, których musiałby bronić. Blackfish może liczyć jedynie na dobrą śmierć... ale tobie zostało jeszcze wiele lat, Edmure. I to ty jesteś prawowitym dziedzicem rodu Tullych, nie on. Stryj musi wykonywać twoje rozkazy. Los Riverrun jest w twoich rękach.