— Zastąpienie Tywina Lannistera Owenem Merryweatherem było decyzją przywodzącą na myśl zastąpienie bojowego rumaka osłem, ale Owen był już starym, znużonym człowiekiem, gdy Aerys zaoferował mu tę pozycję. Był sympatyczny, lecz nieudolny. Jego wnuk był młodszy i... No cóż, przynajmniej ma silną żonę. Wielka szkoda, że Taena nie mogła zostać namiestnikiem. Była trzy razy więcej warta od swego męża, a do tego znacznie zabawniejsza, ale urodziła się jako kobieta i na domiar złego pochodziła z Myr. Dlatego Cersei będzie musiała zadowolić się Ortonem. — Nie wątpię, że jesteś zdolniejszy od ser Harysa. — Nawet zawartość mojego nocnika jest od niego zdolniejsza. — Czy zgodzisz się służyć?
— Hmm... tak, oczywiście. To dla mnie wielki zaszczyt, Wasza Miłość.
Większy, niż zasługujesz.
— Dobrze służyłeś mi jako najwyższy sędzia, panie. I nadal będziesz mi służył w tych... czasach sądu. — Zauważywszy, że Merryweather zrozumiał jej słowa, królowa spojrzała z uśmiechem na minstrela. — Tobie również należy się nagroda za wszystkie słodkie pieśni, które grałeś nam podczas posiłku. Otrzymałeś od bogów hojny dar.
Minstrel pokłonił się.
— Wasza Miłość jest bardzo uprzejma.
— To nie uprzejmość — zaprzeczyła Cersei. — Tylko prawda. Słyszałam od Taeny, że zwiesz się Błękitnym Bardem.
— Rzeczywiście, Wasza Miłość.
Minstrel nosił niebieskie buty z miękkiej, cielęcej skóry i spodnie z niebieskiej wełny.
Jego bluza była uszyta z jasnoniebieskiego jedwabiu z wszywkami z błyszczącego, również błękitnego atłasu. Posunął się nawet do tego, że na tyroshijską modłę ufarbował sobie włosy na ten kolor. Były długie i kręcone, opadały mu na ramiona i pachniały tak, jakby mył je w różanej wodzie. Wodzie z niebieskich róż. Dobrze, że chociaż zęby ma białe. To były dobre zęby, żaden z nich nie był nawet odrobinę krzywy.
— Nie masz innego imienia?
Jego policzki zaróżowiły się lekko.
— W dzieciństwie nosiłem imię Wat. To dobre imię dla chłopca od pługa, nie dla minstrela.
Oczy Błękitnego Barda miały ten sam kolor, co oczy Roberta. Cersei nienawidziła go już choćby z tego powodu.
— Łatwo jest zrozumieć, dlaczego jesteś ulubieńcem lady Margaery.
— Wasza Miłość jest bardzo łaskawa. Lady Margaery mówi, że sprawiam jej przyjemność.
— Och, w to nie wątpię. Czy mogę zobaczyć twoją lutnię?
— Jak Wasza Miłość sobie życzy.
Pod zasłoną uprzejmości pojawiła się nuta niepokoju, lecz minstrel podał lutnię Cersei.
Nie odmawia się prośbie królowej.
Cersei szarpnęła za struny i uśmiechnęła się, słysząc ich dźwięk.
— Słodki i smutny jak miłość. Powiedz mi, Wat... kiedy pierwszy raz poszedłeś do łoża z Margaery? To było, zanim jeszcze poślubiła mojego syna czy później?
Przez chwilę wydawało się, że nie zrozumiał pytania. Gdy wreszcie je pojął, otworzył szeroko oczy.
— Ktoś wprowadził Waszą Miłość w błąd. Przysięgam, że nigdy...
— Kłamca! — Cersei uderzyła go lutnią w twarz tak mocno, że malowane drewno rozprysło się na drzazgi. — Lordzie Ortonie, wezwij moje straże. Niech zabiorą tego nędznika do lochów.
Twarz Ortona Merryweathera była wilgotna ze strachu.
— Czy ten... och, cóż za hańba, ośmielił się uwieść królową?
— Obawiam się, że było na odwrót, ale, tak czy inaczej, jest zdrajcą. Niech zaśpiewa przed lordem Qyburnem.
Niebieski Bard zbielał.
— Nie. — Z jego wargi, w miejscu, gdzie uderzyła go lutnia, skapywała krew. — Ja nigdy...
Merryweather złapał go za ramię.
— Matko, zmiłuj się, nie — prosił minstrel.
— Nie jestem twoją matką — poinformowała go Cersei.
Nawet w ciemnicy usłyszeli od niego tylko zaprzeczenia, modlitwy i błaganie o łaskę.
Wkrótce krew z wybitych zębów spływała mu po podbródku i zlał się trzy razy w ciemnoniebieskie spodnie. Mimo to uparcie trzymał się swoich kłamstw.
— Czy to możliwe, że aresztowaliśmy niewłaściwego minstrela? — zapytała Cersei.
— Wszystko jest możliwe, Wasza Miłość. Nie obawiaj się, przyzna się, nim noc dobiegnie końca. — W lochach Qyburn ubierał się w strój z samodziału i skórzany, kowalski fartuch. -
Przykro mi, jeśli strażnicy potraktowali cię brutalnie — oznajmił Błękitnemu Bardowi. -
Niestety, nie uczono ich uprzejmości. — Jego głos brzmiał miło i dobrodusznie. — Chcemy tylko usłyszeć prawdę.
— Powiedziałem prawdę — szlochał minstrel, przykuty żelaznymi okowami do zimnego kamiennego muru.
— Wiemy, że tego nie zrobiłeś. — Qyburn trzymał w dłoni brzytwę. Jej ostrze połyskiwało w blasku pochodni. Przeciął nią strój Błękitnego Barda, rozbierając go do naga. Zostawił tylko niebieskie buty o wysokich cholewach. Cersei z rozbawieniem zauważyła, że włosy między nogami młodzieńca są brązowe.
— Powiedz nam, w jaki sposób sprawiałeś przyjemność małej królowej — zażądała.
— Ja nigdy... śpiewałem, to wszystko. Grałem i śpiewałem. Jej damy ci powiedzą. Zawsze były z nami. Jej kuzynki.
— Z iloma z nich obcowałeś cieleśnie?
— Z żadną. Jestem tylko minstrelem. Proszę.
— Wasza Miłość — odezwał się Qyburn. — Być może ten nieszczęśnik tylko grał dla Margaery, podczas gdy ona przyjmowała innych kochanków?
— Nie. Proszę. Ona nigdy... Śpiewałem. Tylko śpiewałem...
Lord Qyburn przesunął dłonią po piersi Błękitnego Barda.
— Czy podczas igraszek miłosnych Margaery bierze w usta twoje sutki? — Ujął jedną z nich między kciukiem a palcem wskazującym i wykręcił. — Niektórzy mężczyźni to lubią. Ich sutki są równie wrażliwe jak kobiece.
Błysnęła brzytwa. Minstrel krzyknął. Na jego piersi czerwone oko zapłakało krwią.
Cersei poczuła się niedobrze. Miała ochotę zamknąć oczy, odwrócić się, położyć temu kres.
Była jednak królową i miała do czynienia ze zdradą. Lord Tywin by się nie odwrócił.
Z czasem Błękitny Bard opowiedział im całe swoje życie, poczynając od pierwszego dnia imienia. Jego ojciec był producentem świec i Wata również uczono tego fachu, ale już jako chłopiec przekonał się, że lepiej sobie radzi z lutnią. Kiedy miał dwanaście lat, uciekł z domu i przyłączył się do trupy muzyków, których słyszał na jarmarku. Przemierzył z nimi połową Reach, nim w końcu dotarł do Królewskiej Przystani, licząc na to, że zdobędzie łaski na dworze.
— Łaski? — Qyburn zachichotał. — Czy tak teraz nazywają to kobiety? Obawiam się, że zdobyłeś ich zbyt wiele, przyjacielu... i to u niewłaściwej królowej. Prawdziwa królowa stoi teraz przed tobą.
Tak. Cersei pomyślała, że to wszystko wina Margaery Tyrell. Gdyby nie ona, Wat mógłby mieć długie i owocne życie. Śpiewałby swoje piosenki i sypiał ze świniarkami oraz córkami zagrodników. To jej spiski mnie do tego zmusiły. Zbrukała mnie swymi zdradliwymi knowaniami.
O świcie wysokie, niebieskie buty minstrela były już pełne krwi. Opowiedział, jak Margaery pieściła swe intymne części, przyglądając się, jak jej kuzynki zaspokajają go ustami. Zdarzało się też, że śpiewał dla niej, kiedy ona zaspokajała własne żądze z innymi kochankami.
— Kim oni byli? — zapytała królowa. Nieszczęsny Wat wymienił ser Tallada Wysokiego, Lamberta Turnberry’ego, Jalabhara Xho, bliźniaków Redwyne’ów, Osneya Kettleblacka, Hugha Cliftona i Rycerza Kwiatów.
To nie przypadło do gustu Cersei. Nie ośmieli się splugawić imienia bohatera ze Smoczej Skały. Poza tym nikt, kto znał ser Lorasa, nigdy by w to nie uwierzył. Redwyne’ów również nie mogła w to wplątać. Bez Arbor i jego floty królestwo nigdy nie uwolni się od Eurona Wroniego Oka i jego przeklętych żelaznych ludzi.