Nie pozwolono jej jednak na podobne rozrywki.
Musiała tylko wyjrzeć przez okno, by zobaczyć wielką kopułę ze złota i barwionego szkła na dole. Pod nią zasiadał na tronie jej ojciec. Wkrótce mnie wezwie — powtarzała sobie.
Nie dopuszczano do niej nikogo poza służbą: Borsem o porośniętej szczeciną żuchwie; wysokim, pełnym godności Timothem, dwiema siostrami, Morrą i Mellei, małą ładną Cedrą i starą Belandrą, która ongiś była towarzyszką snu jej matki. Przynosili posiłki, słali łoże i opróżniali nocnik, ale żadne z nich nie chciało z nią rozmawiać. Kiedy prosiła o wino, Timoth je przynosił. Jeśli zapragnęła jakiejś ulubionej potrawy, fig, oliwek albo papryki nadziewanej serem, wystarczyło, by powiedziała słówko Belandrze. Morra i Mellei zabierały brudne ubrania i przynosiły je z powrotem, czyste i świeże. Co drugi dzień wnoszono na górę balię i mała, nieśmiała Cedra szorowała jej plecy oraz pomagała uczesać włosy.
Jednakże żadne z nich nie odzywało się do niej ani słowem, nie chcieli też powiedzieć, co się dzieje na świecie poza jej klatką z piaskowca.
— Czy udało się pojmać Ciemną Gwiazdę? — zapytała któregoś dnia Borsa. — Czy nadal go poszukują?
Sługa odwrócił się tylko do niej plecami i odszedł.
— Ogłuchłeś? — warknęła Arianne. — Wracaj i odpowiedz mi. Rozkazuję ci.
Jedyną odpowiedzią był trzask zamykanych drzwi.
— Timothu — spróbowała następnego dnia. — Co się stało z księżniczką Myrcellą? Nie chciałam jej krzywdy. — Ostatni raz widziała małą księżniczkę podczas drogi powrotnej do Słonecznej Włóczni. Dziewczynka była za słaba, by usiedzieć na koniu i wieziono ją w lektyce. Głowę owiązano jej jedwabnym bandażem w miejscu, gdzie zranił ją Ciemna Gwiazda, a zielone oczy błyszczały w gorączce. — Błagam, powiedz mi, że nie umarła. Co to zaszkodzi, jeśli się tego dowiem? Powiedz mi, co się z nią dzieje.
Timoth nie chciał tego zrobić.
— Belandro — zaczęła Arianne kilka dni później. — Jeśli kiedykolwiek kochałaś moją panią matkę, ulituj się nad jej nieszczęsną córką i powiedz mi, że ojciec zamierza mnie odwiedzić.
Proszę. Proszę.
Belandra jednak również najwyraźniej straciła język.
Czy tak mój ojciec wyobraża sobie tortury? Nie rozgrzane żelaza ani łoże tortur, tylko milczenie? To było tak bardzo podobne do Dorana Martella, że Arianne nie mogła powstrzymać śmiechu. Wydaje mu się, że jest sprytny, ale w rzeczywistości jest tylko bezradny. Postanowiła, że będzie się radować ciszą, że wykorzysta ten czas, by wyzdrowieć i nabrać sił przed nadchodzącą próbą.
Wiedziała, że nie ma sensu bez końca wspominać ser Arysa. Zamiast tego postanowiła pomyśleć o Żmijowych Bękarcicach, zwłaszcza o Tyene. Arianne kochała wszystkie swe nieprawo urodzone kuzynki, poczynając od drażliwej, wybuchowej Obary aż po najmłodszą Lorezę, która miała tylko sześć lat, ale to Tyene zawsze była jej ulubienicą, zastępowała siostrę, której Arianne nie miała. Księżniczka nigdy nie była blisko z braćmi. Quentyn przebywał w Yronwood, a Trystane był za młody. Nie, to zawsze była ona, Tyene, Garin, Drey i Cętkowana Sylva. Czasami do ich zabaw przyłączała się Nym, a Sarella już wtedy próbowała się wkręcić tam, gdzie nie było dla niej miejsca, ale najczęściej bawili się w piątkę.
Pluskali się w sadzawkach i w fontannach Wodnych Ogrodów, ruszali do walki, jedno na nagich plecach drugiego. Arianne i Tyene razem uczyły się czytać, jeździć konno i tańczyć.
Kiedy miała dziesięć lat, Arianne ukradła dzban wina i obie się upiły. Dzieliły ze sobą posiłki, łoże i klejnoty. Podzieliłyby się też pierwszym mężczyzną, ale Drey za bardzo się podniecił i spuścił się na palce Tyene w tej samej chwili, gdy wyciągnęła mu go ze spodni. Jej dłonie są niebezpieczne. Arianne uśmiechnęła się na to wspomnienie.
Im dłużej myślała o swych kuzynkach, tym bardziej było jej ich brak. Bardzo możliwe, że przetrzymują je tuż pode mną. Nocą Arianne zaczęła walić w podłogę piętą sandała, a gdy nikt jej nie odpowiedział, wychyliła się przez okno i spojrzała w dół. Widziała na dole inne okna. Były węższe niż w jej komnacie, niektóre z nich były nie więcej niż strzelnicami.
— Tyene! — zawołała. — Tyene, jesteś tu? Obaro, Nym? Słyszycie mnie? Ellario? Jest tam kto? Tyene?!
Księżniczka przez pół nocy wychylała się przez okno i krzyczała, aż rozbolało ją gardło, lecz nie doczekała się odpowiedzi. To przeraziło ją tak bardzo, że nie potrafiłaby tego ubrać w słowa. Gdyby Żmijowe Bękarcice były uwięzione we Włóczni, z pewnością usłyszałyby jej krzyki. Dlaczego jej nie odpowiedziały? Jeśli ojciec je skrzywdził, nigdy mu nie wybaczą — pomyślała. Nigdy.
Po dwóch tygodniach jej cierpliwość wyczerpała się niemal całkowicie.
— Chcę porozmawiać z ojcem — oświadczyła Borsowi swym najbardziej rozkazującym tonem. — Zaprowadź mnie do niego.
Nie zrobił tego. Potem spróbowała szczęścia z Timothem.
— Jestem już gotowa zobaczyć się z księciem — powiedziała, ale on tylko odwrócił się, jakby jej nie słyszał. Następnego ranka Arianne czekała pod drzwiami, gdy się otworzyły.
Przemknęła obok Belandry, rzucając o ścianę półmiskiem z jajecznicą z przyprawami, ale wartownicy złapali ją, nim zdążyła przebiec trzy jardy. Ich również znała, lecz pozostali głusi na wszelkie błagania. Zaciągnęli ją z powrotem do celi, choć wyrywała się i wierzgała.
Doszła wówczas do wniosku, że będzie musiała być bardziej subtelna. Jej największą nadzieję stanowiła Cedra. Dziewczyna była młoda, naiwna i łatwowierna. Pamiętała, że Garin chwalił się kiedyś, iż z nią spał. Podczas następnej kąpieli, gdy Cedra namydlała jej barki, Arianne zaczęła mówić o wszystkim i o niczym.
— Wiem, że zakazano ci ze mną rozmawiać — wyjaśniła. — Ale mnie nikt nie zabraniał mówić do ciebie.
Opowiedziała jej o upale, o tym, co jadła wczoraj na kolację, i o tym, jak bardzo powolna i sztywna robi się biedna Belandra. Książę Oberyn uzbroił wszystkie swe córki, ale Arianne Martell nie miała żadnego oręża poza sprytem. Dlatego uśmiechała się i czarowała Cedrę, nie żądając od niej w zamian żadnych słów ani nawet skinienia głową.
Następnego dnia, gdy dziewczyna przyniosła jej kolację, Arianne znowu zasypała ją słowami. Tym razem wspomniała też o Garinie. Na dźwięk jego imienia Cedra uniosła nieśmiało wzrok, omal nie rozlewając wina. A więc tak to wygląda? — pomyślała Arianne.
Podczas kolejnej kąpieli mówiła o swych uwięzionych przyjaciołach, szczególnie o Garinie.
— O niego obawiam się najbardziej — wyznała służce. — Sieroty są wolnymi duchami, żyją po to, by wędrować. Garin potrzebuje słońca i świeżego powietrza. Jeśli zamkną go w jakiejś wilgotnej celi o kamiennych murach, nie pożyje długo. W Ghaston Grey nie przetrwa nawet roku.