— Słowiczku — zaczęła łagodnie. — Zejście będzie łatwiutkie, zobaczysz. Będą z nami ser Lothor i Mya. Jej muły szły tędy już tysiąc razy.
— Nienawidzę mułów — upierał się chłopiec. — Muły są niedobre. Mówiłem ci, że jak byłem mały, jeden próbował mnie ugryźć.
Alayne wiedziała, że Robert nigdy nie nauczył się porządnie jeździć. Muły, konie, osły, dla niego wszystko to były groźne bestie, straszliwe jak smoki albo gryfy. Przywieziono go do Doliny, kiedy miał sześć lat, jechał na górę z głową wtuloną w mleczne piersi matki, od tego czasu nie opuszczał już Orlego Gniazda.
Musieli jednak zjechać na dół, zanim lód na dobre odetnie im drogę. Nie sposób było przewidzieć, jak długo utrzyma się korzystna pogoda.
— Mya dopilnuje, żeby muły nie gryzły — zapewniła Alayne. — A ja będę jechała tuż za tobą. Jestem tylko dziewczyną i nie jestem taka odważna i silna jak ty. Jeśli ja mogę to zrobić, ty z pewnością również, Słowiczku.
— Mógłbym to zrobić — zapewnił lord Robert. — Ale nie chcę. — Otarł grzbietem dłoni zasmarkany nos. — Powiedz Myi, że zostanę w łóżku. Może jutro zjadę na dół, jeśli poczuję się lepiej. Dzisiaj jest za zimno i boli mnie głowa. Możesz też dostać trochę słodkiego mleka i powiem Gretchel, żeby przyniosła nam plastry miodu. Będziemy spać, całować się i grać.
Możesz mi też poczytać o Skrzydlatym Rycerzu.
— Poczytam. Trzy historie, tak jak obiecałam... kiedy zjedziemy do Księżycowych Bram.
Alayne brakowało już cierpliwości. Musimy zaraz wyruszyć — powtarzała sobie. W przeciwnym razie, kiedy słońce zajdzie, będziemy jeszcze powyżej granicy śniegu.
— Lord Nestor przygotował ucztę, żeby cię przywitać — dodała. — Będzie zupa grzybowa, dziczyzna i ciastka. Nie chciałbyś go rozczarować, prawda?
— A czy będą ciastka cytrynowe?
Lord Robert uwielbiał ciastka cytrynowe. Być może nauczył się je lubić od Alayne.
— Cytrynowiuteńkie — zapewniła. — Będziesz mógł zjeść tyle, ile tylko zechcesz.
— Sto? — zainteresował się. — Czy będę mógł zjeść sto?
— Jeśli będziesz miał ochotę.
Usiadła na łożu i wygładziła jego długie, miękkie włosy. Ma piękne włosy Lady Lysa zawsze czesała je sama i strzygła wtedy, gdy wymagały skrócenia. Po jej śmierci Robert dostawał straszliwych drgawek, gdy tylko ktoś zbliżył się do niego z ostrym narzędziem, Petyr rozkazał więc, by pozwolono jego włosom rosnąć swobodnie. Alayne owinęła sobie loczek wokół palca.
— Czy teraz wstaniesz z łoża i pozwolisz, żebyśmy cię ubrały? — zapytała.
— Chcę sto ciastek cytrynowych i pięć historii!
Najchętniej dałabym ci sto klapsów i pięć policzków. Nie odważyłbyś się tak zachowywać, gdyby był tu Petyr. Mały lord odczuwał zdrowy strach przed ojczymem. Alayne rozciągnęła usta w wymuszonym uśmiechu.
— Jak sobie życzysz, panie. Ale najpierw musisz się umyć, ubrać i ruszyć w drogę. Chodź, zanim ranek minie.
Ujęła go stanowczo za ramię i wyciągnęła z łoża.
Nim jednak zdążyła zawołać służące, Słowiczek objął ją chudymi ramionami i pocałował.
To był dziecięcy, niezgrabny pocałunek. Robert Arryn wszystko robił niezgrabnie. Jeśli zamknę oczy, będę mogła udawać, że to Rycerz Kwiatów. Ser Loras dał kiedyś Sansie Stark czerwoną różę, ale nigdy jej nie pocałował... a żaden Tyrell z pewnością nie pocałowałby Alayne Stone. Choć była ładna, urodziła się po niewłaściwej stronie łoża.
Gdy jednak wargi chłopca dotknęły jej warg, pomyślała o innym pocałunku. Po dziś dzień pamiętała, jak się czuła, gdy dotknęły jej jego okrutne usta. Przyszedł do Sansy po ciemku, gdy na niebie gorzał zielony ogień. Wziął ode mnie piosenkę i pocałunek, a w zamian zostawił tylko zakrwawiony płaszcz.
To nie miało znaczenia. Tamten dzień należał już do przeszłości i Sansa również.
Alayne odepchnęła małego lorda.
— Wystarczy. Będziesz mógł mnie znowu pocałować, kiedy dotrzemy do Bram, pod warunkiem że dotrzymasz słowa.
Maddy i Gretchel czekały pod drzwiami w towarzystwie maestera Colemona. Maester zmył kał z włosów i włożył nową szatę. Zjawili się również giermkowie Roberta. Terrance i Gyles zawsze potrafili zwęszyć kłopoty.
— Lord Robert czuje się już lepiej — oznajmiła służącym Alayne. — Przynieście mu wody na kąpiel, ale pamiętajcie, żeby go nie oparzyć. Nie ciągnijcie też za włosy, kiedy je rozczesujecie. On tego nie znosi.
Jeden z giermków zachichotał.
— Terrance, przynieś jego lordowskiej mości strój do konnej jazdy i jego najcieplejszy płaszcz — rozkazała, słysząc to, Alayne. — Gyles, ty możesz sprzątnąć rozbity nocnik.
Gyles Grafion skrzywił się.
— Nie jestem pomywaczką.
— Zrób, co kazała lady Alayne, bo inaczej usłyszy o tym Lothor Brune — ostrzegł go maester Colemon. Potem ruszył za dziewczyną w dół schodów. — Dziękuję za pomoc, pani.
Potrafisz sobie z nim radzić. — Zawahał się. — Czy zauważyłaś u niego jakieś drżenia?
— Palce trochę mu się trzęsły, kiedy trzymałam go za rękę, ale to wszystko. Mówi, że dodałeś mu do mleka czegoś paskudnego.
— Paskudnego? — Colemon zamrugał powiekami, poruszając nerwowo grdyką. — Ja tylko... czy krwawi z nosa?
— Nie.
— Dobrze. Bardzo dobrze. — Łańcuch zadźwięczał cicho, gdy maester pochylił głowę wieńczącą śmiesznie długą i cienką szyję. — To zejście w dół... pani, najbezpieczniej byłoby, gdybym przygotował jego lordowskiej mości trochę makowego mleka. Mya Stone mogłaby go przywiązać do grzbietu najpewniej stąpającego muła i przespałby całą drogę.
— Lord Orlego Gniazda nie może zjeżdżać ze swej góry związany jak worek jęczmienia.
Tego przynajmniej Alayne była pewna. Ojciec ostrzegał ją, że nie mogą dopuścić, by ludzie się dowiedzieli, jak bardzo słabowity i tchórzliwy jest Robert. Chciałabym, żeby tu był.
On by wiedział, co trzeba zrobić.
Petyr Baelish przebywał jednak na drugim końcu Doliny. Pojechał na ślub lorda Lyonela Corbraya. Lord Lyonel był bezdzietnym wdowcem w wieku czterdziestu kilku lat i miał się ożenić z dorodną, szesnastoletnią córką bogatego kupca z Gulltown. Petyr sam zaaranżował to małżeństwo. Posag panny młodej był ponoć niewiarygodny. Musiał taki być, jako że była nisko urodzona. Mieli tam się zjawić wasale Corbraya, lordowie Waxley, Grafton i Lynderly, a także garstka pomniejszych lordów i rycerzy na włościach... oraz lord Belmore, który ostatnio pogodził się z jej ojcem. Spodziewano się, że inni Lordowie Deklaranci odrzucą zaproszenie, więc obecność Petyra miała kluczowe znaczenie.
Alayne świetnie wszystko rozumiała, ale oznaczało to, że zadanie bezpiecznego sprowadzenia Słowiczka z góry spadło na jej barki.
— Daj jego lordowskiej mości kubek słodkiego mleka — poleciła maesterowi. — To powinno powstrzymać drgawki podczas podróży na dół.
— Dostał kubek niecałe trzy dni temu — sprzeciwił się maester.
— I dziś w nocy domagał się następnego, ale mu odmówiłeś.
— Minęło zbyt mało czasu. Pani, nie rozumiesz, w czym rzecz. Jak już wspominałem lordowi protektorowi, szczypta senniczki powstrzyma drgawki, ale ten środek nie opuszcza ciała i z czasem...
— Czas nie będzie miał znaczenia, jeśli jego lordowska mość dostanie po drodze ataku drgawek i spadnie z góry. Gdyby był tu mój ojciec, z pewnością nakazałby ci uspokoić lorda Roberta za wszelką cenę.
— Staram się, pani, ale ataki stają się coraz gwałtowniejsze, a krew ma już tak rzadką, że nie odważę się przystawiać mu więcej pijawek. Senniczka... jesteś pewna, że nie krwawił z nosa?