Выбрать главу

— Pociągał nosem — przyznała Alayne. — Ale nie widziałam krwi.

— Muszę pomówić z lordem protektorem. Ta uczta... zastanawiam się, czy to rozsądne po tak męczącym zejściu?

— To nie będzie wielka uczta — zapewniła dziewczyna. — Nie więcej niż czterdziestu gości.

Lord Nestor i jego domownicy, Rycerz Bramy, kilku pomniejszych lordów wraz ze świtą...

— Wiesz, że lord Robert nie lubi obcych. Będzie tam picie, hałas... muzyka. On się boi muzyki.

— Muzyka go uspokaja — poprawiła maestera Alayne. — Zwłaszcza dźwięk stojącej harfy.

To śpiewu nie może znieść, odkąd Marillion zabił jego matkę. — Alayne powtarzała to kłamstwo już tak wiele razy, że najczęściej teraz tak właśnie pamiętała owo wydarzenie. Ta druga wersja wydawała się jej tylko złym snem, który niekiedy dręczył ją nocami. — Lord Nestor nie będzie miał na uczcie minstreli, tylko flety i skrzypki, żeby przygrywać do tańca. -

A co ona zrobi, kiedy zabrzmi muzyka? Irytujące pytanie. Serce i głowa udzielały na nie przeciwstawnych odpowiedzi. Sansa kochała tańczyć, ale Alayne... — Daj mu kubek słodkiego mleka przed wyruszeniem w drogę i drugi na uczcie, a nie powinniśmy mieć kłopotów.

— Zgoda. — Zatrzymali się u podstawy schodów. — Ale to musi być ostatni. Na co najmniej pół roku.

— Lepiej omów tę sprawę z lordem protektorem.

Otworzyła drzwi i wyszła na dziedziniec. Alayne wiedziała, że Colemon chce tylko dobra swojego podopiecznego, lecz to co było dobre dla chłopca imieniem Robert, nie zawsze było dobre dla lorda Arryna. Tak powiedział jej Petyr i było to prawdą. Maestera Colemona obchodzi tylko chłopiec. Ojciec i ja musimy się martwić o ważniejsze sprawy.

Dziedziniec pokrywał dawno spadły śnieg, a z tarasów i wież zwisały przypominające kryształowe włócznie sople. Orle Gniazdo zbudowano z pięknego, białego kamienia, a płaszcz zimy czynił je jeszcze bielszym. Jest takie piękne — pomyślała Alayne. Takie niedostępne. Choć bardzo się starała, nie potrafiła pokochać tego miejsca. Nawet gdy byli tu jeszcze strażnicy i służący, zamek wydawał się pusty jak grobowiec, a teraz, gdy Petyr Baelish odjechał, owo wrażenie jeszcze się nasiliło. Po Marillionie nikt już tu nie śpiewał.

Nikt nigdy nie śmiał się zbyt głośno. Nawet bogowie tu milczeli. W Orlim Gnieździe był sept, ale nie było septona, był boży gaj, ale nie było drzewa serca. Nikt tu nie odpowiada na modlitwy — myślała często, choć niekiedy czuła się tak samotna, że musiała spróbować.

Odpowiadał jej jednak tylko wiatr, który szumiał bez końca między siedmioma smukłymi, białymi wieżami i przy każdym porywie potrząsał Księżycowymi Drzwiami. Zimą będzie jeszcze gorzej — uświadomiła sobie. Zamek zamieni się w mroźne, białe więzienie.

Mimo to bała się myśli o jego opuszczeniu prawie równie mocno jak Robert. Po prostu ukrywała to lepiej. Jej ojciec mówił, że nie jest wstydem się bać, a tylko okazywać strach.

Zapewniał, że wszyscy żyją w strachu. Alayne nie była jednak pewna, czy mu wierzy. Petyr Baelish nie bał się niczego. Powiedział to tylko po to, żeby dodać mi odwagi. Na dole będzie musiała być odważna, jako że szansa zdemaskowania była tam znacznie większa. Przyjaciele Petyra na dworze zawiadomili go, że królowa rozesłała ludzi poszukujących Krasnala i Sansy Stark. Jeśli mnie znajdą, stracę głowę — pomyślała, schodząc po skutych lodem kamiennych schodach. Muszę przez cały czas być Alayne, w środku i na zewnątrz.

W szopie, w której znajdował się kołowrót, spotkała Lothora Brune’a, który pomagał strażnikowi Mordowi oraz dwóm służącym załadować kufry z ubraniami oraz bele tkaniny do sześciu wielkich, dębowych wiader. W każdym z nich mogłoby się pomieścić trzech ludzi.

Wielkie wciągarki były najprostszym sposobem na dostanie się do zamku Nieba, który leżał sześćset stóp poniżej. Gdyby nie one, trzeba by schodzić naturalnym skalnym kominem zaczynającym się w piwnicy. Albo tą drogą, którą zszedł Marillion, a przed nim lady Lysa.

— Chłopiec wstał? — zapytał ser Lothor.

— Już go kąpią. Za godzinę będzie gotowy.

— Miejmy nadzieję. Mya nie będzie czekać dłużej niż do południa.

Pomieszczenie nie było ogrzewane i przy każdym słowie z ust mężczyzny buchała para.

— Zaczeka — zapewniła go Alayne. — Musi zaczekać.

— Nie bądź taka pewna, pani. Ta dziewczyna sama jest w połowie mułem. Prędzej nas tu zostawi, żebyśmy zginęli z głodu, niż narazi na niebezpieczeństwo swoje zwierzaki — zakończył z uśmiechem. Zawsze się uśmiecha, gdy mówi o Myi Stone. Mya była znacznie młodsza niż ser Lothor, ale gdy jej ojciec aranżował małżeństwo między lordem Corbrayem a tą córką kupca, powiedział Alayne, że młode dziewczęta zawsze są najszczęśliwsze ze starszymi mężczyznami.

— Niewinność i doświadczenie tworzą razem idealne małżeństwo — oznajmił.

Dziewczyna zastanawiała się, co sądzi Mya o ser Lothorze. Ze swym spłaszczonym nosem, wydatną szczęką i siwymi, wełnistymi włosami Brune nie mógł uchodzić za przystojnego, ale nie był też brzydki. To pospolita, ale uczciwa twarz. Choć ser Lothor został rycerzem, był bardzo niskiego pochodzenia. Pewnej nocy opowiedział jej, że jest kuzynem Brune’ów z Brownhollow, starej rycerskiej rodziny z Przylądka Szczypcowego.

— Po śmierci ojca udałem się do nich — wyznał. — Ale nasrali na mnie i oznajmili, że nie jestem z ich krwi.

Nie chciał mówić o tym, co stało się później. Powiedział tylko, że wszystkiego, co wie o władaniu mieczem, nauczył się w prawdziwej walce. Na trzeźwo był cichym, silnym mężczyzną. Petyr zapewnia, że on jest lojalny. Ufa mu na tyle, na ile ufa komukolwiek Pomyślała, że Brune byłby dobrą partią dla dziewczyny nieprawego pochodzenia, takiej jak Mya Stone. Mogłoby być inaczej, gdyby ojciec ją uznał, ale tego nie zrobił. Na dokładkę Maddy mówi, że ona już nie jest dziewicą.

Mord strzelił z bicza i pierwsza para wołów zaczęła chodzić wkoło, obracając kołowrót.

Łańcuch się rozwijał, grzechocząc po kamieniu, a rozkołysane, dębowe wiadro rozpoczęło długi zjazd do Nieba. Biedne woły — pomyślała Alayne. Przed opuszczeniem zamku Mord poderżnie im gardła i poćwiartuje je, zostawiając mięso dla sokołów. To, co z niego zostanie, gdy Orle Gniazdo otworzy się znowu, upiecze się na wiosenną ucztę, pod warunkiem że się nie zepsuje. Stara Gretchel mówiła, że solidny zapas twardego, zmrożonego mięsa zapowiada latem dobre plony.

— Pani — odezwał się ser Lothor. — Lepiej, żebyś się o tym dowiedziała. Mya nie jest sama.

Towarzyszy jej lady Myranda.

— Och.

Wjeżdżała na górę tylko po to, żeby zaraz zjechać na dół? Myranda Royce była córką lorda Nestora. Gdy Sansa odwiedziła Księżycowe Bramy, jadąc do Orlego Gniazda z ciotką Lysą i lordem Petyrem, Myrandy tam nie było, ale Alayne wiele o niej słyszała od żołnierzy i dziewcząt służebnych w Orlim Gnieździe. Jej matka dawno już nie żyła, więc lady Myranda zarządzała zamkiem w imieniu ojca. Pogłoski mówiły, że gdy przebywa w zamku, jest tam znacznie weselej niż pod jej nieobecność.

— Prędzej czy później z pewnością spotkasz Myrandę Royce — ostrzegł ją Petyr. — Musisz być bardzo ostrożna. Ona lubi udawać radosne, głupiutkie dziewczę, ale pod tą maską jest znacznie bystrzejsza od ojca. Uważaj przy niej, co mówisz.