— Nigdy bym się tego nie domyślił z pocałunku, który od ciebie otrzymałem. — Przyciągnął Alayne do siebie, ujął jej twarz w dłonie i wpił się ustami w jej usta, nie cofając ich przez długi czas. — O, to jest pocałunek, który mówi: „witaj w domu”. Następnym razem postaraj się spisać lepiej.
— Tak, ojcze.
Poczuła, że się czerwieni.
Najwyraźniej jednak nie miał jej tego za złe.
— Nie uwierzyłabyś w połowę rzeczy, które wydarzyły się w Królewskiej Przystani, słodziutka. Cersei popełnia jeden idiotyzm za drugim, a pomaga jej w tym rada złożona z głuchych, głupich i ślepych. Zawsze przewidywałem, że doprowadzi królestwo do bankructwa i sama się zniszczy, ale nie spodziewałem się, że to się stanie tak szybko. To irytujące. Liczyłem, że będę miał cztery, pięć spokojnych lat, które pozwolą mi zasiać pewne nasiona i pozwolić, by pewne owoce dojrzały, ale teraz... całe szczęście, że chaos jest moim żywiołem. Pięciu królów zostawiło nam w spadku bardzo niewiele pokoju i porządku, a obawiam się, że i to nie przeżyje trzech królowych.
— Trzech królowych? — zapytała Alayne, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
Petyr jednak jej tego nie wyjaśnił.
— Przywiozłem mojej słodkiej dziewczynce podarunek.
Zaskoczył i ucieszył Alayne.
— Czy to suknia?
Słyszała, że w Gulltown są dobre krawcowe, a była już bardzo znużona szarymi strojami.
— Coś lepszego. Zgaduj raz jeszcze.
— Biżuteria?
— Żadne klejnoty nie mogą się równać z oczyma mojej córki. — Cytryny? Udało ci się dostać trochę cytryn? Obiecała Słowiczkowi ciastka cytrynowe, a do ciastek cytrynowych potrzeba cytryn.
Petyr Baelish ujął ją za rękę i pociągnął sobie na kolana.
— Przywiozłem ci kontrakt małżeński.
— Małżeństwo... — Poczuła ucisk w gardle. Nie chciała wychodzić ponownie za mąż, nie w tej chwili, być może już nigdy. — Nie... nie mogę wyjść za mąż. Ojcze, ja... — Spojrzała na drzwi, żeby się upewnić, czy są zamknięte. — ... ja już mam męża — wyszeptała. — Wiesz o tym.
Petyr położył palec na jej ustach, by ją uciszyć.
— Karzeł poślubił córkę Neda Starka, nie moją. Tak czy inaczej, to tylko zaręczyny. Z małżeństwem musimy zaczekać, aż Cersei upadnie, a Sansa bezpiecznie zostanie wdową.
Musisz też poznać chłopaka i zdobyć jego aprobatę. Lady Waynwood stanowczo oznajmiła, że nie zmusi go do małżeństwa wbrew jego woli.
— Lady Waynwood. — Alayne ledwie mogła w to uwierzyć. — Dlaczego miałaby wydać jednego ze swoich synów za... za...
— ...bękarta? Przede wszystkim jesteś bękartem lorda protektora, nigdy o tym nie zapominaj. Waynwoodowie to bardzo stary i dumny ród, ale nie są tak bogaci, jak mogłoby się zdawać. Przekonałem się o tym, gdy zacząłem skupować ich długi. Co prawda, lady Anya nigdy nie sprzedałaby syna za złoto... ale podopieczny to co innego. Młody Harry jest tylko jej kuzynem, a posag, jaki zaoferowałem lady Anyi, jest jeszcze większy od tego, który właśnie zgarnął Lyonel Corbray. Musiał taki być, by zgodziła się narazić na gniew Spiżowego Yohna. To pokrzyżuje wszystkie jego plany. Jesteś obiecana Harroldowi Hardyngowi, słodziutka, pod warunkiem że uda ci się zdobyć jego chłopięce serce, co dla ciebie nie powinno być trudne.
— Harry’emu Dziedzicowi? — Alayne próbowała sobie przypomnieć, co Myranda opowiadała o nim po drodze. — Niedawno pasowano go na rycerza. I ma bękarcią córkę z jakąś nisko urodzoną dziewczyną.
— A drugi bękart, z inną dziewką, jest w drodze. Harry z pewnością potrafi być czarujący.
Ma miękkie, rudoblond włosy i ciemnoniebieskie oczy, a kiedy się uśmiecha, robią mu się dołeczki na policzkach. Słyszałem też, że jest bardzo rycerski. — Uśmiechnął się do niej figlarnie. — Słodziutka, możesz być nieprawego pochodzenia, ale gdy ogłosimy te zaręczyny, będą ci zazdrościły wszystkie szlachetnie urodzone dziewczęta w Dolinie, a także niektóre w dorzeczu i w Reach.
— Dlaczego? — zapytała zbita z tropu Alayne. — Czy ser Harrold... jak może być dziedzicem lady Waynwood? Czy ona nie ma synów z własnej krwi?
— Ma trzech — przyznał Petyr. Czuła w jego oddechu woń wina, goździków i gałki muszkatołowej. — A także córki i wnuków.
— Czy oni wszyscy nie dziedziczą przed Harrym? Nic z tego nie rozumiem.
— Zaraz zrozumiesz. Posłuchaj. — Petyr ujął dłoń Alayne i pogłaskał delikatnie palcem jej wewnętrzną powierzchnię. — Zacznijmy od lorda Jaspera Arryna, ojca Jona Arryna. Miał troje dzieci, dwóch synów i córkę. Jon był z nich najstarszy, więc jemu przypadło Orle Gniazdo i tytuł lordowski. Jego siostra Alys wyszła za ser Elysa Waynwooda, stryja obecnej lady Waynwood. — Uśmiechnął się półgębkiem. — Elys i Alys, czy to nie zabawne? Młodszy syn lorda Jaspera, ser Ronnel Arryn, poślubił dziewczynę z rodu Belmore’ów, ale zrobił jej tylko jednego dzieciaka, nim umarł na chorobę brzucha. Ich syn Elbert rodził się w jednym łożu, a biedny Ronnel umierał w drugim, tuż obok. Słuchasz uważnie, słodziutka?
— Tak. Byli Jon, Alys i Ronnel, ale Ronnel umarł.
— Świetnie. Jon Arryn ożenił się trzy razy, ale dwie pierwsze żony nie dały mu dzieci, więc przez wiele lat jego dziedzicem był bratanek, Elbert. Tymczasem jednak Elys pracowicie obrabiał Alys, która co roku wydawała na świat kolejnego potomka. Dała mu w sumie dziewięcioro dzieci, osiem córek i jednego drogocennego syna, który również nazywał się Jasper, nim wreszcie zmarła z wyczerpania. Heroiczne wysiłki, jakich wymagało spłodzenie chłopaka, na nic się nie zdały, bo kiedy miał trzy lata, kopnął go w głowę koń.
Potem dwie córki umarły na francę i zostało sześć. Najstarsza wyszła za ser Denysa Arryna, dalekiego kuzyna lordów Orlego Gniazda. W Dolinie żyje kilka gałęzi rodu Arrynów, a wszystkie są tak samo dumne, jak ubogie, pomijając tylko Arrynów z Gulltown, którzy mieli na tyle rozsądku, że żenili się z córkami kupców. Są bogaci, ale mało okrzesani, więc nikt o nich nie mówi. Ser Denys wywodził się z jednej z tych ubogich i dumnych gałęzi... lecz okrył się sławą na turniejach, był przystojny, dzielny i nadzwyczaj uprzejmy. Nosił też owo magiczne nazwisko Arryn, co czyniło go idealnym kandydatem na męża najstarszej córki Waynwoodów. Ich dzieci byłyby Arrynami i zostałyby dziedzicami Orlego Gniazda, gdyby Elbertowi przydarzyło się coś złego. No cóż, tak się składa, że Elbertowi przydarzył się Obłąkany Król Aerys. Znasz tę historię?
Znała ją.
— Obłąkany Król go zamordował.
— W rzeczy samej. A niedługo później ser Denys opuścił ciężarną żonę i wyruszył na wojnę. Zginął w Bitwie Dzwonów, z powodu nadmiernej dzielności i uderzenia toporem.
Kiedy jego żona o tym usłyszała, umarła z żalu, a jej nowo narodzony syn wkrótce podążył w jej ślady. Niemniej jednak Jon Arryn znalazł sobie podczas wojny nową żonę. Miał powody, by wierzyć, że jest płodna, jestem więc pewien, że był pełen nadziei. Oboje jednak wiemy, że wszystko, co mu dała Lysa, to seria martwo urodzonych dzieci, poronień i biedny Słowiczek.
Wróćmy więc do pięciu pozostałych córek Elysa i Alys. Najstarszą straszliwie oszpeciła ta sama franca, która zabiła jej siostry, więc dziewczyna została septą. Drugą uwiódł najemnik.
Ser Elys ją wygnał, a gdy jej bękarci syn umarł w kołysce, przystąpiła do milczących sióstr.
Trzecia wyszła za lorda Sutków, lecz okazała się bezpłodna. Czwartą porwali Spaleni, gdy jechała do dorzecza, by wyjść za któregoś z Brackenów. Zostaje najmłodsza, ta wyszła za rycerza na włościach zaprzysiężonego Waynwoodom, dała mu syna, którego nazwała Harroldem, i umarła. — Odwrócił dłoń Alayne i delikatnie pocałował ją w nadgarstek. — A teraz powiedz mi, słodziutka, dlaczego Harry jest dziedzicem?