— Popatrz, ogień tańczy — powiedziała. — Tak samo jak my tańczyliśmy, kochanie.
— Aha. — Jego głos był pełen zachwytu. — Mamo, popatrz, ogień tańczy.
— Widzę. Lordzie Hallyne, jak długo będzie trwał pożar?
— Całą noc, Wasza Miłość.
— Przyznaję, że to ładna świeczka — odezwała się lady Olenna Tyrell, która stała wsparta na lasce między Lewym a Prawym. — Myślę, że pali się na tyle jasno, że możemy bezpiecznie iść spać. Stare kości łatwo się męczą, a młodzi mieli dość wrażeń jak na jedną noc.
Pora już położyć króla i królową do łoża.
— Tak jest. — Cersei skinęła na Jaimego. — Lordzie dowódco, odprowadź Jego Miłość i jego małą królową do łoża, jeśli łaska.
— Wedle rozkazu. Czy ciebie również?
— Nie ma potrzeby. — Cersei czuła się zbyt ożywiona, by zasnąć. Dziki ogień oczyścił ją, wypalił z niej gniew i strach, wypełnił ją determinacją. — Ten pożar jest bardzo ładny.
Popatrzę na niego jeszcze przez chwilę.
Jaime zawahał się.
— Nie powinnaś zostawać sama.
— Nie będę sama. Ser Osmund zostanie ze mną i zadba o moje bezpieczeństwo. Twój zaprzysiężony brat.
— Jeśli Wasza Miłość tego pragnie — zgodził się Kettleblack.
— Pragnę.
Cersei wzięła go pod rękę i razem wpatrzyli się w szalejące płomienie.
ZBRUKANY RYCERZ
Noc była niezwykle chłodna, nawet jak na jesień. W zaułkach dął silny, wilgotny wiatr, niosący ze sobą pył pozostały po dniu. Północny wiatr, pełen chłodu. Ser Arys Oakheart postawił kaptur, żeby osłonić twarz. Nie mógł pozwolić, by ktoś go rozpoznał. Przed dwoma tygodniami w mieście cieni zamordowano kupca, nieszkodliwego człowieka, który przybył do Dorne po owoce, ale zamiast daktyli znalazł śmierć. Jego jedyna zbrodnia polegała na tym, że pochodził z Królewskiej Przystani.
Ja byłbym dla tłuszczy trudniejszym przeciwnikiem. Niemalże ucieszyłby się z ataku.
Opuścił dłoń, by pogłaskać delikatnie rękojeść miecza, na wpół ukrytego w fałdach luźnych, lnianych szat: zewnętrznej z turkusowymi paskami i rzędami złotych słońc oraz lżejszej, pomarańczowej, którą miał pod spodem. Dornijski strój był wygodny, ale jego ojciec byłby przerażony, gdyby dożył tej chwili i zobaczył syna w podobnym przyodziewku. Pochodził z Reach i Dornijczycy byli dla niego odwiecznymi wrogami, o czym świadczyły arrasy wiszące w Starym Dębie. Arys musiał jedynie przymknąć oczy, by znowu je zobaczyć. Lord Edgerran Hojny siedział na tronie, a u jego stóp leżały głowy stu Dornijczyków. Tarczę z trzema liśćmi przebiły w Książęcym Wąwozie dornijskie włócznie. Alester dął ostatkiem sił w róg. Ser Olyvar Zielony Dąb, cały w bieli, konał u stóp Młodego Smoka. Dorne nie jest dobrym miejscem dla żadnego z Oakheartów.
Nawet przed śmiercią księcia Oberyna rycerz czuł się nieswojo, gdy tylko opuszczał Słoneczną Włócznię, by spacerować uliczkami miasta cieni. Dokądkolwiek się udał, czuł na sobie spojrzenia małych, czarnych dornijskich oczu, spoglądających nań z ledwie skrywaną wrogością. Sprzedawcy przy każdej okazji starali się go oszukać, a niekiedy zastanawiał się, czy oberżyści nie plują mu do trunków. Pewnego razu grupa obdartych wyrostków zaczęła go obrzucać kamieniami, aż wreszcie wydobył miecz i ich przegonił. Śmierć Czerwonej Żmii rozsierdziła Dornijczyków jeszcze bardziej, choć na ulicach uspokoiło się nieco, gdy książę Doran nakazał zamknąć Żmijowe Bękarcice w wieży. Mimo to, gdyby pojawił się w mieście cieni w białym płaszczu, sam prosiłby się o atak. Przywiózł do Dorne trzy takie płaszcze, dwa wełniane — jeden cienki i jeden gruby — trzeci zaś uszyty z pięknego, białego jedwabiu. Czuł się nagi, gdy nie miał któregoś z nich na ramionach.
Lepiej nagi niż martwy — powiedział sobie. — Nadal jestem rycerzem Gwardii Królewskiej, nawet jeśli nie noszą płaszcza. Będzie musiała to uszanować. Wszystko jej wytłumaczą. Źle uczynił, że pozwolił się w to wciągnąć, ale minstrele zapewniali, że miłość może zrobić głupca z każdego mężczyzny.
Miasto cieni pod Słoneczną Włócznią podczas upałów często wydawało się opustoszałe.
Na zakurzonych ulicach poruszały się jedynie brzęczące muchy, ale gdy tylko nastał wieczór, te same ulice wypełniały się życiem. Ser Arys słyszał ciche dźwięki muzyki dobiegające zza żaluzji okien, pod którymi przechodził. Gdzieś wybijano na tamburynach szybki rytm tańca włóczni, który był pulsem nocy. W miejscu, gdzie trzy zaułki spotykały się pod drugim z Krętych Murów, ladacznica odziana tylko w klejnoty i oliwę nawoływała z balkonu klientów. Popatrzył na nią, zgarbił się i ruszył dalej pod wiatr. My, mężczyźni, jesteśmy tacy słabi. Nasze ciała nas zdradzają, nawet tych najszlachetniejszych. Pomyślał o królu Baelorze Błogosławionym, który głodował aż do zemdlenia, by opanować żądze, które okrywały go wstydem. Czy on będzie musiał zrobić to samo?
W nakrytym łukiem przejściu stał niski mężczyzna piekący na ruszcie kawałki węża.
Przyrumienione odwracał szczypcami. Oczy rycerza zaszły łzami od woni ostrych sosów. Ser Arys słyszał, że najlepszy wężowy sos powinien zawierać kropelkę jadu jako dodatek do ziaren gorczycy i smoczej papryki. Myrcella polubiła dornijską kuchnię równie szybko jak swego dornijskiego księcia, i ser Arys od czasu do czasu próbował jakiegoś dania, by zrobić jej przyjemność. Wszystkie potrawy parzyły go w usta, zmuszając do popijania ich winem, a kiedy wychodziły na zewnątrz drugim końcem, parzyły jeszcze bardziej. Ale jego mała księżniczka była zachwycona.
Zostawił ją w jej komnatach, pochyloną nad planszą do gry naprzeciwko księcia Trystane’a. Oboje przesuwali zdobne pionki po kwadratach z nefrytu, krwawnika i lazurytu.
Myrcella lekko rozchylała pełne usta i mrużyła w skupieniu powieki zielonych oczu. Gra nazywała się cyvasse i przybyła do Miasta z Desek na handlowej galerze z Volantis. Sieroty spopularyzowały ją nad całą Zieloną Krwią, a dornijski dwór oszalał na jej punkcie.
Ser Arysa gra przyprawiała o ból głowy. Było w niej dziesięć różnych bierek, a każda miała inne moce i atrybuty. Wygląd planszy zmieniał się z każdą partią, zależnie od tego, gdzie gracze ustanowili swą bazę. Książę Trystane natychmiast zapalił się do tej gry, a Myrcella również się jej nauczyła, by móc z nim grać. Nie miała jeszcze jedenastu lat, jej narzeczony miał trzynaście, ale mimo to ostatnio ona częściej wygrywała. Trystane nie miał nic przeciwko temu.
Dzieci nie mogłyby się bardziej różnić od siebie. On miał oliwkową cerę i proste, czarne włosy, a ona była blada jak mleko i miała gęste blond loki. Ona była jasna, on ciemny, zupełnie jak królowa Cersei i król Robert. Ser Arys modlił się, by Myrcella znalazła ze swym dornijskim chłopcem więcej radości niż jej matka ze swym lordem burzy.
Nie czuł się spokojny, zostawiając ją, choć wewnątrz zamku nic nie powinno jej grozić.
Do komnaty Myrcelli w Wieży Słońca prowadziło tylko dwoje drzwi i ser Arys cały czas trzymał pod nimi po dwóch ludzi, lannisterskich strażników domowych, którzy przybyli z nim z Królewskiej Przystani. Byli zaprawieni w bojach, twardzi i niezachwianie wierni. Myrcella miała też swoje służące i septę Eglantine, a Trystane’owi towarzyszył ser Gascoyne znad Zielonej Krwi, jego zaprzysiężona tarcza. Nikt nie będzie jej niepokoił — powiedział sobie ser Arys. — A za dwa tygodnie wszyscy znajdziemy się w bezpiecznym miejscu.
Obiecał mu to książę Doran. Choć Arys był wstrząśnięty widokiem kalectwa dornijskiego księcia, nie wątpił w jego słowo.