Выбрать главу

— Morska potęga jest bardzo istotna — zgodził się Merryweather, kiwając głową. —

Ale czy nie możemy wykorzystać żelaznych ludzi? Wrogów naszych wrogów? Czego zażądałby od nas Tron z Morskiego Kamienia w zamian za sojusz?

— Żelaźni ludzie żądają północy — wyjaśnił wielki maester Pycelle. — A szlachetny ojciec naszej królowej obiecał ją rodowi Boltonów.

— To bardzo niedogodne — zmartwił się Merryweather. — Niemniej jednak północ jest wielka. Można by ją podzielić. Niekoniecznie na zawsze. Bolton mógłby na to przystać, gdybyśmy zapewnili, że po pokonaniu Stannisa wesprzemy go całą swą siłą.

— Słyszałem, że Balon Greyjoy nie żyje — wtrącił ser Harys Swyft. — Czy wiemy, kto włada teraz na wyspach? Czy lord Balon miał syna?

— Leo? — wykasłał lord Gyles. — Theo?

— Theon Greyjoy wychowywał się w Winterfell jako podopieczny Eddarda Starka — odezwał się Qyburn. — Wątpliwe, by był nam przyjacielem.

— Słyszałem, że go zabito — dodał Merryweather.

— Czy był tylko jeden syn? — Ser Harys Swyft znowu pociągnął się za bródkę. —

Bracia. Byli też bracia, prawda?

Varys by to wiedział — pomyślała poirytowana Cersei.

— Nie zamierzam kłaść się do łoża ze zgrają nędznych kałamarnic. Na nie też przyjdzie kolej, gdy tylko uporamy się ze Stannisem. Potrzebujemy własnej floty.

— Proponuję, byśmy zbudowali nowe dromony — podjął Aurane Waters. — Na początek dziesięć.

— A skąd weźmiemy na to pieniądze? — zainteresował się Pycelle.

Lord Gyles uznał to za zaproszenie do kolejnego ataku kaszlu. Na jego ustach znowu pojawiła się różowa plwocina, którą wytarł czerwoną, jedwabną chusteczką.

— Nie ma... — zdołał wykrztusić, nim kaszel pochłonął jego słowa. — Nie... nie ma...

Ser Harys zdołał jakoś zrozumieć, co chciał powiedzieć Rosby.

— Dochody korony nigdy nie były większe — sprzeciwił się. — Ser Kevan powiedział mi to osobiście.

— ...wydatki... złote płaszcze... — wycharczał lord Gyles.

Cersei słyszała już przedtem jego obiekcje.

— Lord skarbnik próbuje nam powiedzieć, że mamy za dużo złotych płaszczy i za mało złota. — Kasłanie Rosby’ego zaczynało ją irytować. Być może Garth Sprośny wcale nie byłby taki zły. — Choć dochody korony są duże, nie wystarczają na pokrycie długów zaciągniętych przez Roberta. W związku z tym postanowiłam odłożyć do chwili zakończenia wojny spłatę sum, jakie jesteśmy winni Świętej Wierze i Żelaznemu Bankowi z Braavos. — Nowy Wielki Septon z pewnością załamie święte ręce, a Braavosowie będą lamentować wniebogłosy, ale co z tego? —

Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wykorzystamy na budowę nowej floty.

— Wasza Miłość jest nadzwyczaj roztropna — stwierdził lord Merryweather. — To mądre pociągnięcie. I konieczne, do czasu zakończenia wojny. Popieram tę propozycję.

— Ja również — zgodził się ser Harys.

— Wasza Miłość — odezwał się drżącym głosem Pycelle. — Obawiam się, że to spowoduje więcej kłopotów, niż ci się zdaje. Żelazny Bank...

— Nadal znajduje się w Braavos, daleko za morzem. Braavosowie dostaną złoto, maesterze. Lannister zawsze płaci swe długi.

— Braavosowie też mają swoje powiedzenie. — Ozdobiony klejnotami łańcuch Pycelle’a zadźwięczał cicho. — Brzmi ono: „Żelazny Bank otrzyma swą należność”.

— Żelazny Bank otrzyma swą należność, kiedy powiem, że tak się stanie. Do tego czasu będzie musiał poczekać z szacunkiem. Lordzie Watersie, możesz rozpocząć budowę tych dromon.

— Znakomicie, Wasza Miłość.

Ser Harys przerzucił papiery.

— Kolejna sprawa... otrzymaliśmy list od lorda Freya, który zgłasza pretensje...

— Ilu jeszcze ziem i zaszczytów żąda? — warknęła królowa. — Jego matka chyba miała trzy cycki.

— Wasze lordowskie moście mogą o tym nie wiedzieć — zaczął Qyburn. — Jednakże w winnych szynkach i garkuchniach miasta nie brakuje takich, którzy sugerują, że korona mogła mieć coś wspólnego ze zbrodnią lorda Waldera.

Pozostali członkowie rady popatrzyli na niego niepewnie.

— Mówisz o Krwawych Godach? — zapytał Aurane Waters.

— Zbrodnią? — powtórzył ser Harys.

Pycelle odchrząknął hałaśliwie, a lord Gyles zakasłał.

— Szczególnie głośno wypowiadają się te wróble — ostrzegł ich Qyburn. — Twierdzą, że Krwawe Gody były zniewagą dla praw boskich i ludzkich, a wszyscy, którzy przyłożyli do nich ręki, będą potępieni.

Cersei szybko zorientowała się, co chciał powiedzieć.

— Lord Walder musi wkrótce stanąć przed sądem Ojca. Jest już bardzo stary. Niech wróble plują na pamięć o nim. To nas nie dotyczy.

— Tak jest — zgodził się ser Harys.

— W istocie — poparł go lord Merryweather.

— Nikt tak z pewnością nie sądzi — dołączył do nich Pycelle.

Lord Gyles zakasłał.

— Odrobina plwociny na grobie lorda Waldera z pewnością nie przeszkodzi robakom — przyznał Qyburn. — Ale dobrze by było, gdyby kogoś ukarano za Krwawe Gody. Kilka freyowskich głów bardzo by pomogło w uspokojeniu północy.

— Lord Walder nigdy się nie zgodzi poświęcić nikogo z rodziny — sprzeciwił się Pycelle.

— W rzeczy samej — przyznała Cersei. — Choć jego następcy mogą mieć mniej skrupułów. Miejmy nadzieję, że lord Walder będzie tak uprzejmy i niedługo umrze. Nowy lord Przeprawy z radością pozbędzie się niedogodnych przyrodnich braci, kłopotliwych kuzynów i knujących spiski sióstr, ogłaszając ich wszystkich winnymi.

— Zanim doczekamy się śmierci lorda Waldera, chciałbym poruszyć jeszcze jedną sprawę — wtrącił Aurane Waters. — Złota Kompania zerwała kontrakt z Myr. Ludzie w porcie powiadają, że to lord Stannis ją wynajął i przewozi ją teraz przez morze.

— A czym miałby jej zapłacić? — zapytał Merryweather. — Śniegiem? Nie darmo zwą ją Złotą Kompanią. Ile złota ma Stannis?

— Niewiele — zapewniła Cersei. — Lord Qyburn rozmawiał z marynarzami z myrijskiej galery kotwiczącej w zatoce. Zapewniają, że Złota Kompania maszeruje do Volantis.

Jeśli chce się przeprawić do Westeros, to zmierza w niewłaściwym kierunku.

— Może najemnikom znudziła się walka po przegranej stronie — zasugerował lord Merryweather.

— W tym jest trochę prawdy — zgodziła się królowa. — Tylko ślepiec mógłby nie zauważyć, że nasza wojna jest już właściwie wygrana. Lord Tyrell oblega Koniec Burzy, a Riverrun — Freyowie i mój kuzyn Daven, nasz nowy namiestnik zachodu. Okręty lorda Redwyne’a przepłynęły już Cieśninę Tarthańską i zmierzają szybko na północ. Na Smoczej Skale została tylko garstka rybackich łodzi i nikt nie przeszkodzi Redwyne’owi w lądowaniu. Zamek może się bronić przez pewien czas, ale jeśli opanujemy port, będziemy mogli odciąć garnizon od morza. Potem zostanie nam już tylko sam Stannis.

— Jeśli wierzyć lordowi Janosowi, próbuje się sprzymierzyć z dzikimi — ostrzegł wielki maester Pycelle.

— To tylko odziani w skóry barbarzyńcy — stwierdził lord Merryweather. — Lord Stannis musi być naprawdę zdesperowany, jeśli szuka takich sojuszników.

— Zdesperowany i głupi — zgodziła się królowa. — Ludzie z północy nienawidzą dzikich. Roose Bolton nie powinien mieć trudności z pozyskaniem ich dla naszej sprawy. Część z nich już połączyła siły z jego bękarcim synem, by uwolnić Fosę Cailin od tych przeklętych żelaznych ludzi i utorować lordowi Boltonowi drogę powrotu. Umber, Ryswell... zapomniałam pozostałych nazwisk. Nawet Biały Port jest już na progu przejścia na naszą stronę. Jego lord zgodził się wydać obie swoje wnuczki za naszych przyjaciół Freyów i otworzyć port dla naszych okrętów.