Starając się, by jej głos brzmiał pogodnie, powiedziała, że zaczęła regularnie ćwiczyć i że sprawia jej to wiele radości.
– U mnie wszystko dobrze, naprawdę – mówiła. – Obiecuję, że to już nie potrwa długo. Mówili mi, że kiedy aresztują człowieka, którego mogę zidentyfikować, nie poślą go do więzienia, tylko nakłonią do złożenia zeznań. Jeśli przyjmie ich propozycję, będę wolna. Ten, kogo on obciąży, będzie chciał zniszczyć jego, nie mnie. Musimy się modlić, żebym nie musiała na to czekać zbyt długo. Dobrze, mamo?
Była przerażona, kiedy w słuchawce usłyszała szloch.
– Lacey, ja nie potrafię tak żyć – zawodziła Mona Farrell. – Za każdym razem, kiedy słyszę, że w wypadku zginęła młoda kobieta, myślę, że to ty. Musisz mi powiedzieć, gdzie jesteś. Musisz!
– Mamo!
– Lacey, proszę!
– To, co ci powiem, musi zostać między nami. Nie wolno ci tego powtarzać. Nie możesz o tym mówić nawet Kit.
– Dobrze, kochanie.
– Jeśli się dowiedzą, że ci powiedziałam, pozbawią mnie pomocy i prawa do korzystania z programu ochrony świadków.
– Muszę to wiedzieć.
Lacey spojrzała w okno. Na schodach zobaczyła potężną postać George’a Svensona.
– Mamo – szepnęła – jestem w Minneapolis.
Drzwi się otworzyły.
– Muszę już iść. Zadzwonię za tydzień. Ucałuj wszystkich ode mnie. Kocham was. Pa!
– W domu wszystko w porządku? spytał Svenson.
– Raczej tak – odparła Lacey czując, że przed chwilą popełniła straszny błąd.
21
Restaurację Landiego na Pięćdziesiątej Szóstej Zachodniej wypełniali elegancko ubrani goście, którzy właśnie wyszli z teatrów. Steve Abbott występujący w roli gospodarza chodził od stolika do stolika, witając przybyłych. Był wśród nich były burmistrz Nowego Jorku Ed Koch.
– Ten nowy program telewizyjny z twoim udziałem jest wspaniały – powiedział Steve, dotykając ramienia Kocha.
Koch uśmiechnął się szeroko.
– Ilu ludzi dostaje tak duże pieniądze za ferowanie wyroków w nieistotnych sprawach?
– Ty jesteś wart tych pieniędzy.
Steve zatrzymał się przy stoliku, przy którym gospodynią była Calla Robins, legendarna aktorka komedii muzycznych, która zrezygnowała z wypoczynku i spokoju, jaki zapewniała jej emerytura, żeby wystąpić w nowym przedstawieniu na Broadwayu.
– Słyszałem, że jesteś cudowna.
– I mnie doszły słuchy, że od czasu Rex Harrison nikt nie fałszował piosenek z „My Fair Lady” z takim wdziękiem jak ja. Skoro jednak podobam się publiczności, to chyba wszystko jest w porządku?
Abbott zmrużył oczy i pochylił się, żeby pocałować aktorkę w policzek.
– W najlepszym porządku – zgodził się z nią i gestem przywołał kelnera, czekającego w pobliżu. – Wiesz, jaką brandy lubi pani Robbins!
– Widzę, że dzisiaj dodatkowo na tym skorzystam – zaśmiała się Calla Robbins. – Dziękuję, Steve. Wiesz, jak traktuje się damę!
– Staram się – odpowiedział Abbott z uśmiechem.
– Słyszałem, że nowe kasyno przyćmi wszystko – powiedział towarzysz Robbins, znany przedsiębiorca.
– Dobrze pan słyszał – zgodził się z nim Steve. – To niezwykłe miejsce.
– Chodzą słuchy, że Jimmy zamierza oddać kierowanie lokalem w Atlantic City w twoje ręce.
– To tylko plotki – stwierdził stanowczo Steve. – Jimmy jest głównym właścicielem i on jest szefem. Tak jest i tak zostanie. Proszę o tym nie zapominać. On mi nigdy nie pozwala o tym zapomnieć.
Kątem oka Steve dostrzegł Jimmy’ego, który właśnie wszedł do restauracji. Kiwnął do niego ręką. Jimmy podszedł, uśmiechając się od ucha do ucha na widok Calli.
– Kto jest szefem lokalu w Atlantic City, Jimmy? – spytała aktorka. – Steve mówi, że ty.
– Powiedział prawdę – uśmiechnął się Jimmy. – Dzięki tej jego cnocie dobrze się rozumiemy.
Kiedy odeszli od stolika Robbins, Landi spytał:
– Umówiłeś mnie na spotkanie z tą Farrell?
Abbott wzruszył ramionami.
– Nie mogę się z nią skontaktować. Zrezygnowała z pracy, a jej telefon domowy został odłączony. Pewnie wyjechała na wakacje.
Jimmy nachmurzył się.
– Nie mogła pojechać daleko. Jest przecież świadkiem. Musi zidentyfikować zabójcę Izabelli, kiedy go złapią. Detektyw, który zabrał moją kopię pamiętnika Heather, powinien wiedzieć, gdzie ona jest.
– Chcesz, żebym go spytał?
– Nie, sam z nim porozmawiam. Spójrz, kto nas odwiedził!
W drzwiach restauracji pojawiła się potężna postać Richarda J. Parkera.
– Dzisiaj są urodziny jego żony – wyjaśnił Steve. – Zarezerwowali stolik dla trzech osób. Z tej okazji wyjątkowo ma u boku własną żonę.
Obrazu rodzinnego szczęścia dopełnia ten ladaco, syn Richarda – myślał Jimmy, z uśmiechem na ustach wychodząc im na spotkanie.
Starszy Parker często jadał tu kolacje ze swoimi klientami i tylko z tego powodu Jimmy jeszcze nie zabronił wstępu do restauracji jego synowi Rickowi Parkerowi. W zeszłym miesiącu chłopak się upił i wywołał takie zamieszanie, że trzeba go było odprowadzić do taksówki. Kilka razy jadł w restauracji obiad; Jimmy był pewien, że chłopak był wówczas pod wpływem narkotyków.
R.J. Parker uścisnął serdecznie dłoń Jimmy’ego Landiego.
– To najbardziej szacowny lokal, jaki mogłem dla Priscilli wybrać, prawda, Jimmy?
Priscilla Parker uśmiechnęła się do Landiego nieśmiało, po czym obejrzała się na męża niespokojna, czy spodoba mu się jej zachowanie.
Jimmy wiedział, że R.J. zdradza swoją żonę i bezwzględnie nią rządzi.
– Cześć, Jimmy! – przywitał go nonszalancko Rick Parker.
Arystokrata zniżający się do rozmowy z właścicielem gospody – pomyślał Jimmy. – Gdyby nie opieka tatusia, ten drań nie dostałby u mnie pracy nawet przy myciu toalety.
Uśmiechając się szeroko, Jimmy osobiście odprowadził gości do stolika.
Priscilla Parker usiadła i rozejrzała się wokoło.
– Bardzo piękne wnętrze, Jimmy – pochwaliła. – Ale coś tu się zmieniło. Co to może być? Ach, już wiem – powiedziała. – Z malowideł znikła Heather.
– Uznałem, że nadszedł czas ją zamalować – przyznał z niechęcią Jimmy.
Po tych słowach odwrócił się raptownie i odszedł, nie widział więc gniewnego spojrzenia, które R.J. Parker rzucił synowi, ani wyrazu twarzy, z jakim Rick Parker patrzył na malowidło przedstawiające Most Westchnień, z którego znikła Heather.
Może i lepiej, że tego nie widział.
22
Od czterech miesięcy Lacey nie miała okazji, by się elegancko ubrać. Nawet nie zabrałam ze sobą wizytowych ubrań – pomyślała, szukając w szafie czegoś stosownego na wieczór. Nie zabrałam ze sobą wielu rzeczy, bo myślałam, że Caldwell, czy jak on się tam naprawdę nazywa, zostanie szybko złapany i zgodzi się złożyć zeznania, a ja będę wolna i wrócę do normalnego życia.
Takie myśli stają się źródłem kłopotów – powiedziała sobie, wyjmując z szafy długą, czarną, wełnianą spódnicę i wieczorowy sweterek, który kupiła wiosną na posezonowej wyprzedaży w Saks na Piątej Alei, a którego w Nowym Jorku nie miała na sobie ani razu; podobnie jak spódnicy.
– Ładnie wyglądasz, Alicjo powiedziała do siebie na głos kilka minut później, przeglądając się w lustrze. Mimo że z wyprzedaży, spódnica i sweter były przerażająco drogie. Ale warte tych pieniędzy – stwierdziła. Wyglądała elegancko, ale skromnie. Ta świadomość podniosła ją na duchu.
Potrzeba mi było czegoś na poprawienie nastroju – myślała, szukając w szkatułce kolczyków i babcinych pereł.