Bóg jeden wie, że to prawda – dodała w myślach Lacey.
– Pochodzę z Hartford w stanie Connecticut. Po ukończeniu college’u przez osiem lat pracowałam jako sekretarka lekarza, który odszedł teraz na emeryturę.
– Jaką pracę pani wykonywała? spytała pani Royce.
– Byłam recepcjonistką, prowadziłam kartoteki, księgowość i wypełniałam formularze medyczne.
– Czyli ma pani doświadczenie w pracy z komputerem?
– Tak.
Lacey zauważyła, że pani Royce zerknęła na komputer stojący w pokoju, w którym przyjmowano klientów. Obok niego leżała sterta dokumentów.
– Tutaj musiałaby pani odbierać telefony, sprawdzać aktualność danych, przygotowywać ulotki informacyjne o nowych nieruchomościach, dzwonić do osób, które mogłyby być zainteresowane nowymi propozycjami i przyjmować klientów. Nie będzie pani sprzedawała. To należy do mnie. Najpierw jednak chciałabym wiedzieć, dlaczego pani myśli, że będzie się pani podobała praca w handlu nieruchomościami?
Bo bardzo lubię dopasowywać ludzi do miejsc – pomyślała Lacey. – Lubię mieć rację i lubię widzieć radość w oczach ludzi, kiedy pokazuję im dom czy mieszkanie, wiedząc, że to jest to, czego szukają. Bardzo lubię się targować, zanim ostatecznie sfinalizuję transakcję.
Zamiast tego wszystkiego, powiedziała:
– Wiem tylko, że już nie chcę pracować w gabinecie lekarskim, a praca w handlu nieruchomościami zawsze mnie ciekawiła.
– Rozumiem. W takim razie poproszę o numer telefonu lekarza, u którego pani pracowała. Jeśli za panią poręczy, czego jestem pewna, przyjmę panią na próbę. Ma pani jego numer telefonu?
– Nie. On zmienił numer i zastrzegł go. Nie chciał, żeby byli pacjenci do niego wydzwaniali.
Zmarszczone brwi Millicent powiedziały Lacey, że jej odpowiedź wydała się zbyt ogólnikowa. Przypomniała sobie, co powiedział jej szeryf Svenson: „Zgódź się pracować za darmo przez dwa tygodnie, albo nawet przez miesiąc”.
– Mam pewien pomysł – powiedziała Lacey. – Proszę nic mi nie płacić przez miesiąc. Po tym okresie, jeśli będzie pani ze mnie zadowolona, zatrudni mnie pani. Jeśli się okaże, że nie nadaję się do tej pracy, odejdę. – Lacey bez jednego mrugnięcia patrzyła w czujne oczy Millicent. – Nie pożałuje pani – dodała.
Pani Royce wzruszyła ramionami.
– W Minnesocie, Krainie Jezior, nazywamy to propozycją nie do odrzucenia.
28
Dlaczego dotąd nie poinformowano pana Landiego o tym fakcie? – spytał spokojnie Steve Abbott. Był poniedziałek po południu. Abbott koniecznie chciał towarzyszyć Jimmy’emu w spotkaniu z detektywami Sloanem i Marsem w dziewiętnastym komisariacie.
– Chcę wiedzieć, co tam się dzieje! – powiedział mu rano Jimmy, wyraźnie rozgniewany. – Coś jest nie w porządku. Gliny muszą wiedzieć, gdzie jest Lacey Farrell. Nie mogła tak po prostu zniknąć. Była świadkiem morderstwa!
– Dzwoniłeś do nich? – spytał Steve.
– Oczywiście, że dzwoniłem, ale kiedy o nią spytałem, powiedzieli mi, że „Parker i Parker” wskaże kogoś innego, kto zajmie się sprzedażą mieszkania. Nie po to dzwoniłem. Czy oni naprawdę myślą, że w tej chwili najbardziej zależy mi na pieniądzach? Poszaleli! Powiedziałem, że tam przyjadę i że żądam wyjaśnienia.
Abbott pomyślał, że zamalowanie wizerunków Heather w restauracji pogłębiło jeszcze gniew i depresję Jimmy’ego.
– Jadę z tobą – uparł się.
Kiedy przyjechali, detektywi Sloane i Mars zaprowadzili ich do pokoju przesłuchań, sąsiadującego z pokojem ich zespołu. Niechętnie przyznali, że Lacey Farrell korzysta z programu ochrony świadków, ponieważ dokonano zamachu na jej życie.
– Pytam, dlaczego pana Landiego nie poinformowano wcześniej o tym, co przydarzyło się pani Farrell? – powtórzył Abbott. – Czekam na odpowiedź.
Sloane sięgnął po papierosa.
– Panie Abbott, już zapewniałem pana Landiego, że śledztwo nadal trwa i tak jest rzeczywiście. Nie spoczniemy, dopóki nie znajdziemy i nie postawimy w stan oskarżenia zabójcy Izabelli Waring.
– Wciskał mi pan jakiś kit o facecie, który ogląda sobie drogie mieszkania, udając zainteresowanego kupnem, a potem wraca, żeby się do nich włamać – wybuchnął Jimmy. – Twierdził pan, że Izabella zginęła, ponieważ znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Teraz z kolei mówi mi pan, że ta cała Farrell jest objęta rządowym programem ochrony świadków i twierdzi pan, że pamiętnik Heather ukradziono wam sprzed samego nosa, tutaj, w tym komisariacie. Niech pan sobie ze mnie nie stroi żartów! To nie było przypadkowe zabójstwo i pan wiedział o tym od początku.
Sloane widział gniew i oburzenie płonące w oczach Landiego. Nie dziwię mu się – myślał detektyw. Jego była żona nie żyje; zgubiliśmy coś, co było jego własnością i – być może – stanowiło ważny dowód w sprawie; kobieta, która wprowadziła mordercę do mieszkania jego żony, znikła. Współczuję mu, bo wiem, jak ja bym się czuł w takiej sytuacji.
Ostatnie cztery miesiące były dla obu detektywów wyjątkowo ciężkie. A wszystko zaczęło się pewnego październikowego dnia, kiedy z Siedemnastej Wschodniej zadzwoniono do tutejszego komisariatu, pod numer pogotowia policyjnego. Prowadząc tę sprawę, Eddie coraz bardziej się cieszył, że prokurator okręgowy tak zgodnie współpracuje z biurem prokuratora stanowego Baldwina. Prokurator okręgowy uparł się, że nie pozwoli nowojorskiemu oddziałowi policji umorzyć dochodzenia.
– W rejonie dziewiętnastego komisariatu miało miejsce morderstwo – powiedział Baldwinowi. – Bez względu na to, czy ci się to podoba czy nie, śledztwo nadal będzie trwało. Będziemy się z, wami dzielili zdobytymi przez nas informacjami, ale i wy musicie się dzielić z nami. Kiedy dopadniemy Savarano, jesteśmy gotowi odstąpić od postawienia go w stan oskarżenia w zamian za zeznania, jeśli potraficie się z nim dogadać. Ale pójdziemy na współpracę pod jednym warunkiem: że nie będziecie zadzierali nosa. Zależy nam na lej sprawie i nie damy się od niej odsunąć.
– Nie pletliśmy panu andronów, panie Landi – powiedział z uczuciem Nick Mars. – Równie mocno jak pan pragniemy znaleźć zabójcę pani Waring. Gdyby panna Farrell nie zabrała z mieszkania Izabelli Waring pamiętnika, z zamiarem przekazania go panu, być może do dzisiaj śledztwo posunęłoby się znacznie dalej.
– Odniosłem wrażenie, że wbrew temu, co pan mówi, pamiętnik został skradziony właśnie stąd – powiedział Steve Abbott nienaturalnie spokojnym głosem. – Teraz zaś próbuje nam pan powiedzieć, że panna Farrell mogła ten pamiętnik jakoś wykorzystać!
– Nie sądzimy, żeby do tego doszło, ale też nie możemy takiej możliwości wykluczyć – potwierdził Sloane.
– Niech pan będzie z nami szczery, detektywie. Niewielu rzeczy jest pan pewien; chyba tylko tego, że zawalił pan tę sprawę – warknął Abbott, coraz bardziej zezłoszczony. – Chodźmy stąd, Jimmy. Chyba już czas, żebyśmy wynajęli własnego detektywa. Jeśli zostawimy tę sprawę policji, nigdy się nie dowiemy prawdy.
– Powinienem to zrobić od razu, gdy dostałem telefon z informacją o śmierci Izabelli – powiedział Jimmy Landi, wstając. – Chcę dostać tę kopię pamiętnika mojej córki, którą wam dałem, zanim i ona zginie.
– Zrobiliśmy dodatkowe odbitki powiedział spokojnie Sloane. – Nicku, przynieś tę kopię, którą dostaliśmy od pana Landiego.
– Już idę, Eddie.
Czekając, Sloane powiedział:
– Panie Landi, mówił nam pan, że przeczytał pamiętnik, zanim nam go oddał.
Jimmy nachmurzył się.
– Przeczytałem.
– Mówił pan, że przeczytał go uważnie. Czy nadal pan tak twierdzi?
– Co to znaczy: uważnie? zirytował się Jimmy. – Przejrzałem go.