Выбрать главу

Kiedy weszła do klubu, Rut Wilcox przywołała ją, kiwając dłonią.

– Nigdy nie zgadniesz, co ci chcę powiedzieć szepnęła. – Tom Lynch był bardzo rozczarowany, że cię tu dzisiaj nie zastał. Był u mnie i pytał, czy ćwiczyłaś wcześniej. Myślę, że on cię naprawdę lubi.

Nawet jeśli tak, to lubi kogoś, kto nie istnieje – pomyślała z goryczą Lacey. Ćwiczyła tylko pół godziny. Potem pojechała do domu. Światełko automatycznej sekretarki migało. O wpół do piątej dzwonił Tom Lynch.

– Myślałem, że cię spotkam dzisiaj w klubie. Piątkowy wieczór był bardzo przyjemny. Jeśli odbierzesz moją wiadomość przed siódmą i będziesz miała ochotę zjeść ze mną kolację, zadzwoń. Mój numer…

Lacey zatrzymała taśmę i skasowała informację, zanim zdążyła usłyszeć numer Toma. To było łatwiejsze niż okłamywanie przez cały wieczór kogoś, z kim w innej sytuacji chętnie by się przyjaźniła.

Na kolację przyrządziła sobie kanapkę z bekonem, sałatą i pomidorem. Dobre jedzenie na poprawienie humoru.

Potem sobie przypomniała… Taką samą kanapkę jadła na dzień przed śmiercią Izabelli. Izabella zadzwoniła, ale nie odebrałam telefonu – myślała. – Byłam zmęczona i nie chciało mi się z nią rozmawiać.

Lacey przypomniała sobie, że Izabella nagrała na sekretarkę wiadomość, że znalazła pamiętnik Heather, a w nim coś, co, jej zdaniem, może dowodzić, że śmierć Heather nie była przypadkowa.

Następnego dnia rano, kiedy zadzwoniła do mnie do biura, nie chciała o tym rozmawiać – przypomniała sobie Lacey. – Potem siedziała w bibliotece i czytała pamiętnik, kiedy przyszłam do mieszkania z Curtisem Caldwellem. Kilka godzin później już nie żyła.

Obrazy, podsuwane jej przez pamięć, wywołały skurcz gardła, kiedy usiłowała przełknąć ostatni kęs kanapki. Izabella w bibliotece, płacząca nad pamiętnikiem Heather. Izabella ostatnim tchnieniem prosząca Lacey o przekazanie pamiętnika Heather jej ojcu.

Coś mi nie daje spokoju, ale co to takiego? – zastanawiała się Lacey. – Coś, co było w bibliotece ostatniego dnia po południu; coś, co zauważyłam, rozmawiając z Izabella. Co to było? Starała się przypomnieć sobie wszystko; nadać konkretne kształty temu czemuś, czego nie potrafiła dokładnie odtworzyć w pamięci.

Po pewnym czasie zrezygnowała. Nie pamiętała.

Dam temu spokój – postanowiła Lacey. – Później postaram się jeszcze raz wszystko sobie przypomnieć, szczegół po szczególe. Umysł pracuje przecież jak komputer.

W nocy śniła jej się Izabella w ostatnich godzinach życia; trzymała zielone pióro i płakała podczas lektury pamiętnika Heather.

31

Savarano zameldował się w hotelu „Radisson Plaża”, w sąsiedztwie centrum handlowego „Nicolett”, i resztę dnia poświęcił na czytanie książki telefonicznej i sporządzenie listy wszystkich klubów sportowych i rekreacyjnych w Minneapolis i okolicy.

Na drugiej liście umieścił agencje pośredniczące w handlu nieruchomościami. Do odrębnej rubryki wpisywał te, których ogłoszenia wskazywały na zainteresowanie wyłącznie bardziej dochodowymi transakcjami. Wiedział, że Farrell musi szukać pracy bez referencji, a duże agencje nie zatrudniają osób bez doświadczenia w zawodzie. Do mniejszych agencji zamierzał zacząć wydzwaniać już jutro.

Miał prosty plan. Będzie mówił, że prowadzi nieformalne badania na zlecenie Krajowego Związku Agentów Nieruchomości, ponieważ pewne fakty wskazują na to, że osoby w wieku od dwudziestu pięciu do trzydziestu pięciu lat nie podejmują pracy w tym zawodzie. Będzie zadawał dwa pytania: Czy agencja zatrudniła w ciągu ostatnich sześciu miesięcy osobę w tym wieku na stanowisku agenta, sekretarki lub recepcjonisty? Jeśli tak, to czy jest to kobieta, czy mężczyzna?

Nie miał natomiast planu, pozwalającego mu sprawdzić kluby sportowe. Pytania przygotowane dla agencji, w niczym nie mogły mu pomóc, ponieważ członkowie klubów w większości są w tym właśnie wieku. To znaczy, że szukanie Lacey przez kluby będzie bardziej ryzykowne.

Musiałby do nich chodzić, udawać, że chce się zapisać i pokazywać zdjęcie Farrell. Było to stare zdjęcie, wycięte z uczelnianej księgi pamiątkowej, mimo to Lacey była na nim podobna do siebie. Zamierzał mówić, że dziewczyna jest jego córką, która uciekła z domu po rodzinnej kłótni. Teraz usiłuje ją odnaleźć, ponieważ po jej odejściu matka zachorowała ze zmartwienia.

Sprawdzanie klubów będzie pracochłonne, ale na szczęście w okolicach, do których można dotrzeć metrem, nie ma ich zbyt wiele, więc nie zajmie mu to aż tak dużo czasu.

Za pięć dziesiąta Sandy wybrał się na krótki spacer. W centrum handlowym było ciemno, wystawy eleganckich stoisk nie lśniły już zachęcająco.

Sandy wiedział, że znajduje się niedaleko rzeki Missisipi. Skręcił w prawo i ruszył przed siebie. Gdyby go ktoś zobaczył, pomyślałby, że sześćdziesięcioletni mężczyzna nie powinien o tej porze samotnie chodzić po ulicach.

Przypadkowy obserwator nie miałby pojęcia, jak bardzo jest daleki od prawdy. Na spacerze Sandy Savarano zaczął odczuwać dziwne podniecenie, którego doświadczał zawsze, gdy tropił ofiarę i czuł, że zbliża się do jej kryjówki.

32

We wtorek, o dziewiątej rano, Lacey już czekała przed drzwiami „Royce-Nieruchomości”, kiedy przyszła Millicent. – Nie płacę ci aż tak dobrze – zaśmiała się Millicent.

– Zawarłyśmy umowę – odparła Lacey. – Poza tym, zdążyłam polubić tę pracę.

Pani Royce wyjęła klucze i otworzyła drzwi. Owiało je przyjemne ciepło.

– Mamy typowy dla Minnesoty mroźny dzień – powiedziała Royce. – Zaraz zaparzę kawę. Jaką pijesz?

– Bez śmietanki.

– Regina, moja asystentka, która wzięła urlop na urodzenie dziecka, wsypywała do kawy dwie łyżeczki cukru, ale nie tyła. Mówiłam jej, że można by ją znienawidzić z zazdrości.

Lacey pomyślała o Janey Bond, sekretarce z biura „Parker i Parker”, która zawsze podjadała ciasteczka i czekoladę, a mimo to nosiła młodzieżowe rozmiary ubrań.

– Była taka jedna dziewczyna w… – zamilkła na moment -…w gabinecie lekarskim – dokończyła, po czym szybko dodała: Nie zagrzała u nas miejsca. Niewielka strata. Dawała pacjentom zły przykład.

A gdyby tak Millicent podchwyciła temat i zaproponowała, że zadzwoni do mojej koleżanki z pracy, żeby zasięgnąć o mnie zdania? Bądź ostrożna – napomniała siebie Lacey. – Bądź ostrożna.

W tej samej chwili po raz pierwszy tego dnia zadzwonił telefon i szczęśliwie przerwał rozmowę.

O dwunastej Lacey wyszła na spotkanie z Kate Knowles.

– Wrócę o drugiej – obiecała. – Gdyby więc pani potrzebowała się z kimś umówić, biuro nie będzie puste.

Dotarta do „Radisson” dwadzieścia pięć minut po dwunastej. Kate już na nią czekała i jadła rogalik.

– Nie zjadłam rano śniadania powiedziała – dlatego zamówiłam sobie co nieco, zanim przyszłaś. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.

Lacey usiadła naprzeciwko Kate.

– Skądże. Jak przedstawienia?

– Świetnie.

Zamówiły po omlecie, sałatce i kawie.

– Teraz już nic nam nie będzie przeszkadzało – uśmiechnęła się Kate. – Muszę przyznać, że jestem zaciekawiona. Rozmawiałam dzisiaj rano z Tomem i powiedziałam mu, że umówiłam się z tobą w porze drugiego śniadania. Powiedział, że żałuje, że nie może się do nas przyłączyć i kazał ci przekazać pozdrowienia.

Kate wzięła do ręki kolejny rogalik.

– Tom mi mówił, że wybrałaś to miasto i przeprowadziłaś się tutaj tylko dlatego, że jeszcze jako dziecko byłaś tu przejazdem i spodobało ci się. Co tak mocno utkwiło ci w pamięci?