Выбрать главу

Problem polegał na tym, że chociaż Eddie Sloane bardzo chciał ujawnić dwulicowego policjanta, to jednocześnie wiedział, że może się nim okazać ktoś, kto przy takiej czy innej okazji wyciągnął go z tarapatów. Takie rzeczy nigdy nie są łatwe.

Posiadłość Parkerów położona była nad zatoką Long Island Sound. Urodę pięknej rezydencji z jasnej cegły, której szacowny wiek dodawał godności, zakończonej na obu końcach wieżyczkami, podkreślały połacie jeszcze nie roztopionego, czystego śniegu.

Sloane przejechał przez otwartą bramę i zaparkował przy krawężniku półkolistego podjazdu, niedaleko głównego wejścia. Pomyślał, że chyba nieczęsto stają tu pięcioletnie saturny.

Idąc w stronę domu po kamiennym chodniku, wpatrywał się w okna w płonnej nadziei, że w jednym z nich zobaczy Ricka Parkera.

Do środka wpuściła go piękna młoda kobieta w liberii pokojówki. Kiedy Sloane podał swoje nazwisko, stwierdziła, że jest oczekiwanym gościem.

– Pan Parker czeka na pana w gabinecie – powiedziała.

Ton jej głosu pozwalał się domyślać, że pozostaje z panem domu w zażyłości. Eddie odniósł wrażenie, że sama przed chwilą wyszła z gabinetu. Idąc za nią przez wyłożony dywanem hol, przypominał sobie, co wie o Parkerze seniorze. Słyszał, że ma opinię kobieciarza. Spoglądając na idącą przed nim, atrakcyjną młodą dziewczynę, Sloane zastanawiał się, czy Parker może być aż tak głupi, żeby próbować tych rzeczy we własnym domu.

Niewykluczone, że jest aż takim idiotą zdecydował kilka minut później. Parker siedział na skórzanej kanapie i popijał kawę. Obok jego filiżanki stała druga, opróżniona do połowy.

Parker nie wstał na powitanie ani też, nie zaproponował gościowi kawy.

– Proszę usiąść, detektywie Sloane powiedział, raczej rozkazując, niż zapraszając.

Sloane pomyślał, że zaraz usłyszy, iż Parker jest bardzo zajęty i nie może poświęcić policjantowi więcej niż kilku minut.

Nie mylił się.

Ponieważ pokojówka nie wyszła z pokoju, Sloane zwrócił się wprost do niej:

– Po moim wyjściu, będzie pani mogła tu wrócić – powiedział z ironią.

Richard Parker aż podskoczył z oburzenia.

– Co pan sobie…

Sloane przerwał mu.

– Biorąc pod uwagę okoliczności, powinien pan zdawać sobie sprawę z tego, że nie jestem jednym z pańskich służących. Tu nie chodzi o sprzedaż nieruchomości; o transakcję, o której pan decyduje. Przyjechałem porozmawiać o pańskim synu. Wkrótce może się okazać, że jest podejrzanym w sprawie nie jednego, ale aż dwóch morderstw.

Sloane schylił się i uderzył dłonią w stolik.

– Izabella Waring nie wierzyła, że śmierć jej córki była przypadkowa. Dowody wskazują na to, że pani Waring zginęła z ręki zawodowego zabójcy, znanego nam ze współpracy z kartelem narkotykowym. Jeszcze nie podaliśmy tego faktu do wiadomości publicznej, ale panu mogę o tym powiedzieć. Z pewnością zdaje pan sobie sprawę z faktu, że to pański syn umożliwił zabójcy dostanie się do mieszkania Izabelli Waring. Już to samo czyni z niego wspólnika. Wkrótce uzyskamy z sądu nakaz aresztowania.

Zaczerpnął powietrza i dodał:

– Jest jeszcze coś, o czym powinien pan wiedzieć, jeśli jeszcze nie słyszał pan o tym. Rick był w Stowe w dniu śmierci Heather Landi i mamy naocznego świadka gotowego zeznać, że dziewczyna wystraszyła się i uciekła z kawiarni, kiedy zobaczyła tam pańskiego syna.

Sloane zamilkł i przyglądał się siedzącemu przed nim, zdenerwowanemu mężczyźnie. Na policzki Parkera wystąpiły czerwone plamy, ale głos nadal miał spokojny.

– To wszystko, detektywie? – spytał.

– Jeszcze nie. Duma i radość pańskiego życia, Richard Parker junior, jest narkomanem. Mimo że pan przestał płacić jego rachunki, on w jakiś sposób zdobywa pieniądze na narkotyki. To znaczy, że musi mieć mnóstwo forsy. To niebezpieczna sytuacja. Radzę panu znaleźć dla niego dobrego prawnika i namówić syna, żeby się zgłosił na policję. W innym wypadku pan również może stanąć przed sądem.

– Nie wiem, gdzie jest syn – warknął Parker.

Sloane wstał.

– Sądzę, że pan wie. Ostrzegam pana. Możliwe, że grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Nie byłby pierwszym z uwikłanych w tę sprawę, który zniknął. Na zawsze.

– Mój syn jest w Hartford, w klinice leczącej uzależnionych od narkotyków – powiedziała Priscilla Parker.

Detektyw Sloane odwrócił się zaskoczony. Priscilla Parker stała w drzwiach.

– Zawiozłam go tam w minioną środę – powiedziała. – Mój mąż powiedział prawdę. Nie wiedział, gdzie jest jego syn. Rick przyszedł do mnie, prosząc o pomoc. Jego ojciec był tego dnia zajęty innymi sprawami.

Przez chwilę wpatrywała się w drugą filiżankę kawy, potem spojrzała na męża. Na jej twarzy malowało się obrzydzenie i oburzenie.

45

Lacey oddala wypełniony formularz kierowniczce klubu sportowego „Edina”, poszła na kort do squaha i zaczęła odbijać piłkę od ściany. Zauważyła, że po bezsennej nocy i porannym biegu jest osłabiona. Nie wychodziły jej nawet proste uderzenia, aż w końcu się przewróciła, usiłując odbić piłkę, której nie miała szansy odebrać i skręciła nogę w kostce. Na korcie nie szło jej, zupełnie tak jak w życiu.

Niezadowolona, bliska łez, pokuśtykała do szafki i wzięła swoją jesionkę i torbę.

Drzwi do gabinetu kierowniczki były uchylone. Przy jej biurku siedziała jakaś para, a obok czekał na rozmowę siwowłosy mężczyzna.

Lacey czuła, że jej kostka już zaczęła puchnąć. Zatrzymała się przed drzwiami, zastanawiając się, czy nie poprosić kierowniczki o bandaż elastyczny. Rozmyśliła się jednak i postanowiła natychmiast pojechać do domu, żeby zrobić sobie okład z lodu. Rano Lacey za wszelką cenę chciała wyjść z mieszkania. Teraz pragnęła jedynie znów znaleźć się za drzwiami zamkniętymi na klucz.

Rano, kiedy Lacey wyszła pobiegać, na niebie widać było maleńkie chmurki, które teraz zgęstniały i zrobiło się ich tak wiele, że zasnuły prawie całe niebo. Wracając z Ediny do Minneapolis, Lacey czuła, że wkrótce zacznie sypać śnieg.

Lacey miała zarezerwowane miejsce parkingowe za swoim blokiem. Wjechała na nie i wyłączyła silnik. Przez chwilę siedziała w ciszy. Jej życie było w rozsypce. Mieszkała setki kilometrów od rodziny, wiodąc coś, co w najlepszym razie można nazwać namiastką życia, sama i samotna. Była uwikłana w kłamstwa, udając, że jest kimś innym niż w rzeczywistości. I dlaczego? Dlaczego?! Ponieważ była świadkiem przestępstwa. Czasem żałowała, że morderca nie zauważył jej ukrytej w szafie. Nie chciała umierać, jednak byłoby to łatwiejsze od takiego życia. Muszę coś z tym zrobić – myślała w desperacji.

Otworzyła drzwi i wyszła z samochodu, oszczędzając skręconą, pulsującą bólem kostkę prawej nogi. Kiedy się odwróciła, żeby zamknąć drzwi samochodu, poczuła na ramieniu czyjąś dłoń.

Tego samego uczucia doświadczała w koszmarnych snach. Wszystko działo się jakby na zwolnionych obrotach; chciała krzyczeć, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Rzuciła się do przodu, usiłując się wyrwać, jęknęła i potknęła się, kiedy ból wbił w jej kostkę swoje żelazne żądło.