Gdybym chociaż mogła porozmawiać z Kit. Kit ma głowę na karku. Lacey podeszła do okna i uchyliła zasłonę, żeby wyjrzeć na ulicę.
W Central Parku było tłoczno. Jedni biegali, inni jeździli na rolkach, jeszcze inni spacerowali albo pchali wózki.
Jasne – pomyślała. – Jest niedziela. Dochodzi dziesiąta rano. Kit i Jay pewnie są w kościele. Zawsze chodził na mszę o dziesiątej.
Zawsze chodzą na mszę o dziesiątej powtórzyła z namysłem.
– Mogę z nią porozmawiać! – powiedziała Lacey na głos. Kit i Jay od lat należą do parafii pod wezwaniem świętej Elżbiety. Wszyscy ich tam znają. Podniesiona na duchu zadzwoniła do informacji w New Jersey i poprosiła o numer telefonu na plebanię.
Obym tylko kogoś zastała – myślała, ale po kilku dzwonkach zgłosiła się automatyczna sekretarka. Lacey nie mogła zrobić nic innego, jak tylko zostawić wiadomość w nadziei, że ktoś jej wysłucha, zanim Kit pojedzie do domu. Nie mogła zostawić swojego numeru telefonu nawet na plebanii.
Mówiła wyraźnie i powoli:
– Muszę pilnie porozmawiać z panią Kit Taylor. Wiem, że jest na mszy o dziesiątej. Zadzwonię jeszcze raz o jedenastej piętnaście. Proszę spróbować ją o tym powiadomić.
Lacey odłożyła słuchawkę. Była rozczarowana. Znowu musiała czekać.
Potem wykręciła numer telefonu Landiego, który dostała od Tima. Nikt nie podnosił słuchawki. Kiedy włączyła się automatyczna sekretarka, Lacey zrezygnowała z nagrywania wiadomości.
Nie wiedziała, że już ją zostawiła. Na aparacie Jimmy’ego Landiego wyświetlił się numer dzwoniącego oraz adres i nazwisko osoby, na którą telefon jest zarejestrowany.
Na taśmie została nagrana informacja, że dzwoniono z numeru 555-8093, zarejestrowanego na nazwisko Heather Landi, ulica Siedemdziesiąta Wschodnia 3.
56
Detektyw Sloane nie zamierzał pracować w niedzielę. Miał wolne, a jego żona, Betty, chciała, żeby zrobił porządek w garażu. Kiedy jednak dyżurny policjant zadzwonił z posterunku z wiadomością., że przyjaciel Lacey Farrell dzwonił do jej matki z budki telefonicznej na rogu Siedemdziesiątej Czwartej i Madison, nic nie mogło zatrzymać go w domu.
Kiedy znalazł się w komisariacie, sierżant wskazał na drzwi gabinetu kapitana i powiedział:
– Szef chce z panem rozmawiać.
Policzki kapitana Franka Deleo były czerwone, co zazwyczaj sygnalizowało wybuch gniewu na kogoś lub na coś. Sloane jednak szybko spostrzegł, że tym razem kapitan jest zaniepokojony i smutny.
Wiedział, co to znaczy. Prowokacja się udała. Ustalono, który z policjantów pracuje na dwie strony.
– Wczoraj w nocy przysłano taśmę z laboratorium – powiedział Deleo. – Nie spodoba ci się to.
Kto? – zastanawiał się Eddie. W wyobraźni przed jego oczami przesuwały się twarze oficerów, z którymi pracuje od lat: Tony… Leo… Adam… Jack… Jim W… Jim M…
Spojrzał na ekran telewizora. Deleo uruchomił odtwarzacz.
Sloane wychylił się do przodu. Widział swoje biurko z porozrzucanymi na nim rzeczami. Jego marynarka wisiała na krześle tak, jak ją zostawił, a klucze wystawały z kieszeni, żeby skusić policjanta, który wyniósł dowody ze schowka.
W górnym, lewym rogu Sloane widział od tyłu własną głowę; siedział w pokoju przesłuchań.
– To było wczoraj wieczorem! – zdziwił się.
– Wiem. Patrz teraz.
Sloane przyglądał się uważnie, jak Nick Mars wychodzi z pokoju przesłuchań i rozgląda się. W pokoju ich zespołu były jeszcze dwie osoby. Jeden policjant rozmawiał przez telefon, odwrócony do Nicka plecami, drugi drzemał.
Patrzył, jak Mars sięga do kieszeni marynarki Sloane’a, wyciąga klucze i zaciska je w dłoni. Skierował się do szafy, w której znajdowały się prywatne skrytki, ale nagle obrócił się na pięcie i szybko odłożył klucze. Potem wyjął z kieszeni marynarki paczkę papierosów.
– Pech chciał, że w tej właśnie chwili wszedłem do pokoju – powiedział Deleo. – On wrócił do pokoju przesłuchań.
Sloane czuł się tak, jakby dostał obuchem w głowę.
– Jego ojciec jest gliniarzem i dziadek był gliniarzem. Dlaczego?
– O to samo można pytać w wypadku każdego sprzedajnego policjanta. Tymczasem musimy tę nowinę zachować dla siebie. Film nie wystarczy, żeby go skazać. Mars jest twoim partnerem. Mógłby się uprzeć, że sprawdzał twoje kieszenie, bo ostatnio zrobiłeś się beztroski i bał się, że jeśli coś jeszcze zginie, musiałbyś ponieść konsekwencje swojej bezmyślności. Ma tak niewinne, niebieskie oczy, że pewnie by mu uwierzyli.
– Musimy coś zrobić. Nie chcę z nim siedzieć przy jednym biurku i razem pracować nad żadną sprawą – powiedział Sloane.
– Musisz. Baldwin tu jedzie. Myśli, że Lacey Farrell jest w okolicy naszego komisariatu. Bardzo bym chciał zakończyć tę sprawę i zagrać Baldwinowi na nosie. Musisz zrobić wszystko, żeby Nick nie miał więcej okazji zniszczyć żadnych dowodów.
– Musisz mi obiecać dziesięć minut sam na sam z Nickiem, kiedy go wreszcie przyszpilimy.
Kapitan wstał.
– Daj spokój. Baldwin będzie tu lada chwila.
Kolejna projekcja dzisiejszego dnia – myślał z goryczą Eddie Sloane, kiedy sekretarz prokuratora stanowego przygotowywał się do odtworzenia taśmy z nagraną na niej rozmową matki Lacey Farrell i nieznanego mężczyzny.
Kiedy rozległy się głosy, tylko uniesione brwi Sloane’a zdradzały, że jest czymś poruszony. Znał ten głos ze swoich niezliczonych pobytów przy Siedemdziesiątej Wschodniej numer 3. To był Tim Powers, zarządca. To on dzwonił.
I ukrył Farrell w swoim bloku! – pomyślał Sloane.
Pozostali w milczeniu, z uwagą, przysłuchiwali się rozmowie. Baldwin był z siebie dumny. Myśli, że nam pokaże, na czym polega dobra policyjna robota – pomyślał ze złością Sloane. Nick Mars złożył dłonie na kolanach i zmarszczył brwi. Uosobienie niewinności – myślał Sloane. Konni by ta gnida dała znać, gdyby się dowiedziała, że aniołem stróżem Lacey Farrell jest Powers? – zastanowił się.
Sloane postanowił, że tymczasem tylko jedna osoba – oprócz Tima Powersa będzie wiedziała, gdzie jest Lacey Farrell.
Tylko Sloane.
57
Tim Powers zapukał do mieszkania tysiąc trzydzieści i wszedł do środka, otwierając drzwi swoim kluczem.
– Misja wykonana – powiedział do Lacey z uśmiechem, ale Lacey i tak domyśliła się, że coś nie jest tak, jak powinno.
– Co się stało?
– Przed chwilą odebrałem telefon od pośredniczki handlu nieruchomościami z „Douglaston i Minor”. Jimmy powierzył im mieszkanie. Chce się jak najszybciej pozbyć mebli i wszystkich rzeczy osobistych. Agentka przyjeżdża o wpół do dwunastej, żeby pokazać mieszkanie klientowi.
– Za godzinę!
– Bardzo mi przykro…
– Nie możesz mnie tu ukrywać. Oboje to rozumiemy. Przynieś pudełko i opróżnij lodówkę. Ręczniki, których używałam, włożę w poszewkę zdjętą z poduszki. Zabierzesz to wszystko do siebie. Czy zasłony powinny być zasłonięte, czy odsłonięte?
– Odsłonięte.
– Zajmę się tym. W jakim stanie jest moja matka?
– Jest roztrzęsiona. Starałem się ją przekonać, że u pani wszystko w porządku.
Lacey poczuła takie samo przerażenie jak wtedy, kiedy przyznała się matce, że mieszka w Minneapolis.
– Chyba nie rozmawiałeś za długo? – spytała.
Mimo solennych zapewnień Tima, Lacey była pewna, że policja już przeczesuje osiedle, szukając jej.
Tim wyszedł, zabierając ze sobą dowody jej obecności w mieszkaniu. Lacey ułożyła kartki pamiętnika Heather i schowała je do torby. Spróbuje jeszcze zadzwonić do Kit na plebanię, potem stąd wyjdzie. Spojrzała na zegarek. Zdąży zadzwonić do Jimmy’ego Landiego.