– Nie to miałam na myśli. Chciałam tylko powiedzieć, że…
– Och, daj już spokój – przerwała siostrze Ashley. – Bądź uczciwa wobec siebie, Mel. Wiesz, ilu jest bezkarnych łajdaków, szczególnie takich, którzy znęcają się nad kobietami i dziećmi. Dla wymiaru sprawiedliwości takie rzeczy się nie liczą. Prawo chroni sukinsynów. Zobacz, co się stało z McMillianem. Był winny jak jasna cholera, ale prawnicy go wybronili. Wystarczy mieć kasę i być facetem, i można sobie bimbać z prawa. Zgadzam się z Mią. Niech wreszcie ktoś da draniom popalić.
Do rozmowy włączyła się Weronika.
– Jestem prawnikiem i kiedy widzę, jak niesprawiedliwy potrafi być system, nie potrafię się z tym pogodzić. Rozumiem, skąd bierze się wasza gorycz. – Przerwała na chwilę. – Pamiętajcie jednak, że prawo również nas chroni. Nikogo nie można osądzić i skazać bez przekonujących dowodów. Dlatego tak rzadko zapadają wyroki skazujące w sprawach dotyczących przemocy w domu i gwałtów, bo na ogół wszystko rozgrywa się w czterech ścianach i bez świadków. I tak powinno być, ponieważ prawo musi bronić niewinnych..
Ashley skwitowała te słowa prychnięciem.
– Rzygać mi się chce, kiedy słucham takiego gadania. Prawda wygląda tak, że liczą się zeznania: słowo mężczyzny przeciwko słowu kobiety czy dziecka. Jak ci się wydaje, komu przysięgli chętniej dadzą wiarę?
– Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz? – zapytała zdumiona Melanie.
– Co za jednomyślność! – sarknęła Ashley, spoglądając na siostrę i jej przyjaciółkę. – Może to wy powinnyście być bliźniaczkami.
Melanie zesztywniała.
– A czego po nas oczekiwałaś, Ash? Obydwie służymy prawu i porządkowi, natomiast ty i Mia opowiadacie się za samosądami. Chciałybyście, żeby ludzie sami wymierzali sprawiedliwość. Przypominam jednak, że to już było i nikt rozsądny nie zamierza wystawiać pomników Charlesowi Lynchowi.
– A szkoda – rzuciła. Ashley zapalczywie. – Są dranie, którzy nie zasługują na to, by żyć. Chociażby nasz ojciec, daleko nie szukając. – Spojrzała na Mię, potem znowu na Melanie. – Nigdy się nie zastanawiałaś, jak inaczej wyglądałoby nasze dzieciństwo bez niego? Jak inaczej wszystko mogłoby się potoczyć, gdybyśmy miały normalnego ojca, zamiast tego bydlaka? Nigdy nie przyszło ci do głowy, że do tej pory nie jesteśmy w stanie uwolnić się od koszmaru, który nam zafundował?
Melanie podniosła dłoń.
– Nie zaczynaj znowu, Ash. Proszę. Ashley zignorowała napomnienie.
– Powinien był trafić za kratki za to, co robił. Za znęcanie się nad Mią. Ale on nie poniósł żadnej kary. Kroczył po mieście z podniesioną głową, uchodził za uosobienie uczciwości, za wzorowego tatusia. Kutas.
– Zżera cię nienawiść – wtrąciła Weronika cichym głosem. – Nie cofniesz czasu, bo on idzie tylko do przodu. Wiem z doświadczenia, że…
– Nic o mnie nie wiesz! – Ashley aż trzęsła się z wściekłości. – Nigdy nie byłaś na moim miejscu. Nie należysz do naszej rodziny, chociaż Mia bardzo by tego chciała. Jesteś dla mnie nikim, rozumiesz? Nikim! Nie próbuj mi mówić, co powinnam robić, co mam myśleć, co odczuwać. Odczep się ode mnie!
– Ona ma rację, Ash. – Melanie wyciągnęła dłoń do siostry. – Nienawiść cię niszczy, zatruwa ci duszę.
Ashley przez chwilę patrzyła na wyciągniętą rękę, jakby nie rozumiała znaczenia gestu, potem podniosła wzrok i utkwiła spojrzenie w twarzy Melanie.
– Jesteście po jej stronie? – zapytała łamiącym się głosem. – Straciłam was?
Melanie pokręciła głową.
– Nie straciłaś nas jesteś naszą siostrą. Nikt nie zajmie twojego miejsca. Kochamy cię i…
– Gówno prawda! – krzyknęła, chwytając leżącą na blacie kuchennym torebkę. Odwróciła się jeszcze w drzwiach. – Wszystko to jedno wielkie gówno.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY
Melanie od pierwszej chwili polubiła Pamelę Barrett, panią mecenas poleconą przez Weronikę. Uśmiechnięta, o mocnym uścisku dłoni, sprawiała wrażenie osoby na wskroś uczciwej, pewnej siebie i nad wyraz kompetentnej.
– Cieszę się, że wreszcie mogę cię poznać, Melanie – przywitała nową klientkę. – Wchodź, proszę.
Poprosiła sekretarkę, by nie łączyła żadnych rozmów, i zamknęła drzwi gabinetu.
– Siądźmy tutaj. – Wskazała na kącik z kanapą i fotelami. – Weronika opowiadała o tobie w samych superlatywach. Poinformowała mnie również, że znalazłaś się w wyjątkowo trudnej sytuacji.
W cudzych ustach brzmiało to jeszcze groźniej, niż Melanie sądziła, jednak potakująco skinęła głową.
– Dziękuję, że tak szybko znalazłaś dla mnie czas. Weronika ma rację, rzeczywiście nie wiem, gdzie powinnam szukać pomocy.
Pamela uśmiechnęła się.
– Rozumiem, co czujesz, i zapewniam cię, że trafiłaś pod właściwy adres. – Pokrótce opowiedziała o swoich dotychczasowych sukcesach. Sama była rozwódką i, podobnie jak Melanie, musiała walczyć z byłym mężem o przyznanie przez sąd opieki nad dziećmi. – Widzisz więc, że jestem po twojej stronie. Zrobię wszystko, żebyś nie straciła prawa do opieki nad synkiem. Weronika zdążyła wprowadzić mnie w sprawę, a teraz chciałabym wysłuchać twojej relacji. Zacznij, od czego chcesz.
Melanie opowiedziała, dlaczego zostawiła Stana, o tym, jak jej były mąż nieustannie ingerował w jej życie, o swoim lęku, że pewnego dnia zechce odebrać jej prawo do opieki nad Caseyem. Powtórzyła pierwszą rozmowę na temat procesu oraz przebieg nieudanego spotkania z Johnem Peoplesem.
Pamela od czasu do czasu kiwała głową, niektóre informacje zapisując w notesie. Kiedy Melanie zamilkła, przejrzała swoje notatki, po czym podniosła wzrok.
– Powiedz mi, jak wygląda typowy tydzień twój i Caseya – poprosiła.
Potem pytała o rozkład zajęć Stana o jego nową żonę, tryb życia, oraz o to, jakim jest ojcem. Chciała też wiedzieć, jak wyglądają kontakty Caseya z krewnymi ze strony ojca i matki.
W końcu zamknęła notes. Melanie wstrzymała oddech. Czuła, że Pamela jest po jej stronie, jeśli zapatrywałaby się chociaż w połowie tak pesymistycznie na sprawę jak poprzedni adwokat, nie byłoby żadnej nadziei.
– Przede wszystkim – zaczęła – muszę ci powiedzieć, że miałam okazję zetknąć się z Johnem Peoplesem. Moim zdaniem to kiepski adwokat, w dodatku mocno uprzedzony do kobiet, a tak naprawdę mizoginista. Zapomnij, co ci kładł do głowy. Znam też pełnomocnika twojego męża. Doskonały fachowiec, naprawdę sprytny i skuteczny.
– Stana stać na najlepszych adwokatów – powiedziała Melanie z goryczą.
Pamela nachyliła się ku niej. Na jej twarzy malowała się chęć walki, była gotowa zmierzyć się z godnym przeciwnikiem i pokonać go.
– Owszem, jego pełnomocnik jest dobry, ale ja nie jestem ani trochę gorsza. – Przerwała na moment, czekając, aż jej słowa wywrą odpowiednie wrażenie, po czym ciągnęła: – Biorąc pod uwagę wszystko, co od ciebie usłyszałam, nie widzę powodów, by sędzia miał przyznać opiekę Stanowi. Przeciwnie, wygląda na to, że zapewniasz Caseyowi znacznie lepsze warunki niż te, które mógłby zagwarantować mu ojciec. I nie przejmuj się jego gadaniem o pieniądzach, bowiem sędzia nie będzie się kierował argumentami finansowymi.
– A moja praca? Peoples mówił, że…
– Powiedziałam ci, zapomnij, co on ci naopowiadał. – Pamela zmieniła pozycję i założyła nogę na nogę. – Sędzia będzie rozmawiał z tobą, ze Stanem, jego żoną, z krewnymi obydwu stron.
Odpowiednio się do tego przygotujemy, ale chcę, żebyś zachowywała się naturalnie. Kochasz Caseya i to widać od pierwszej chwili. Sędzia też musi dostrzec, jak bardzo chłopiec jest z tobą zżyty, a także jak dobre ma kontakty z twoimi siostrami.