Выбрать главу

Bobby nie musiał jej tego mówić, bo doskonale zdawała sobie sprawę, ile ryzykuje. Przechyliła lekko głowę.

– Naprawdę wiem, co robię, i dlatego nie chcę, żebyś się wtrącał.

Bobby wpatrywał się w nią jeszcze przez chwilę, po czym wrócił do pracy, dając tym samym do zrozumienia, że uważa temat za zamknięty. I że będzie wspierał ją swoim milczeniem.

– Bobby? – Kiedy podniósł udręczony wzrok na swoją szaloną partnerkę, posłała mu serdeczny, pełen wdzięczności uśmiech. – Dzięki.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY

Weronika wbiła łopatę w miękką ziemię. Dzień był ciepły, na błękitnym niebie nie było ani jednej chmurki. Niedługo początek lipca. Trochę za późno na sadzenie jednorocznych roślin, ale dotąd nie miała czasu zająć się ogrodem. Kolejne procesy, a każdy wymagał solidnego przygotowania, pochłaniały ją całkowicie. Dopiero dzisiaj znalazła wolną chwilę.

Usiadła i omiotła pełnym satysfakcji spojrzeniem efekty swojej pracy. Uśmiechnęła się do świeżo zasadzonych niecierpków. Kochała swój ogród, zapach ziemi, wieczorne zmęczenie fizyczną pracą. Gdyby nie poszła na Studia prawnicze, zapewne otworzyłaby szkółkę ogrodniczą. W dalszym ciągu myślała o tym, że być może kiedyś wycofa się z zawodu i kupi szklarnię.

Ojciec przewróciłby się w grobie. Jego rodzona córka ogrodniczką!

Rozbawiona wróciła do pracy. Właśnie wtykała w ziemię pałeczki nawozu przy kolejnych roślinkach, gdy rozległ się dzwonek.

Odwróciła się w stronę drzwi frontowych.

– Tu jestem! – zawołała. – W ogrodzie.

– Cześć, Weroniko.

Przy furtce stała Mia. Jedną dłonią osłaniała oczy przed słońcem, a w drugiej trzymała koszyk z dorodnymi truskawkami.

Weronika uśmiechnęła się. Niespodziewana wizyta wprawdzie ją zaskoczyła, ale również sprawiła przyjemność.

– Jak się masz, Mia. Co cię sprowadza?

– Byłam w okolicy i… pomyślałam, że wpadnę do ciebie. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?

Weronika lubiła co prawda towarzystwo ludzi, ale była z natury samotniczką. Dom był jej twierdzą. Tutaj lizała rany, planowała strategie kolejnych procesów, odzyskiwała energię. Niechętnie witała gości, szczególnie niezapowiedzianych.

Z Mią sprawa miała się jednak inaczej. Weronika nie potrafiłaby powiedzieć dlaczego, ale tak właśnie było.

– Ma się rozumieć, że nie przeszkadzasz. Cieszę się, że jesteś. Wchodź.

– Przyniosłam ci coś. – Mia wskazała na koszyk. – Bardzo smaczne. Próbowałam.

Weronika nie miała serca powiedzieć jej, że nie tknie tych owoców. Była uczulona na truskawki i nie mogła ich brać do ust.

– Wyglądają wspaniale – bąknęła. – Dziękuję.

Mia uśmiechnęła się niepewnie i Weronikę nagle ogarnęła fala czułości tak potężna, że aż zapierająca dech w piersiach. W końcu odchrząknęła, mocno speszona, że tak długo wpatruje się w przyjaciółkę.

– Przygotuję mrożoną herbatę. – Podniosła się, zdjęła rękawice, otrzepała ziemię z kolan i skinęła na Mię. – Chodź.

Weszły do domu. Zajęta herbatą, Weronika bardziej wyczuwała, niż widziała, że Mia rozgląda się, po kuchni, podziwiając cyprysowe szafki, wyłożone błękitnymi kafelkami blaty i miedziany okap. Włożyła wiele starań w remont wiktoriańskiego domku i ciekawa była opinii gościa.

– Jak tu ładnie – pochwaliła Mia, jakby czytała w jej myślach.

Weronika rozłożyła na stole serwetki i postawiła na nich szklanki z herbatą.

– Lubię Dilworth – ciągnęła Mia, mając na myśli dzielnicę, w której mieszkała Weronika, jedną z najstarszych w Charlotte. – Boyd uparł się, żebyśmy kupili dom w nowym osiedlu, a on zawsze musi postawić na swoim. – Upiła łyk herbaty. – Pyszna. Co to za gatunek?

–  Blue Eyes. Chcesz obejrzeć resztę domu?

Mia ochoczo przytaknęła. Idąc za Weroniką, cały czas trajkotała z ożywieniem. Chociaż podobne do siebie jak dwie krople wody, Mia i Melanie nie mogły bardziej się różnić charakterami. Mia, niepewna siebie i pełna wahań, zdawała się potrzebować ciągłej opieki, natomiast Melanie była stanowcza i energiczna, nie szukała niczyjego wsparcia i zawsze mówiła ludziom prosto w oczy, co myśli. Weronika podziwiała zdecydowanie i siłę woli Melanie, ale nie były to cechy, które szczególnie ceniła. Tak naprawdę budziły w niej lęk.

Znalazły się w sypialni.

– Śliczne! – zawołała Mia, podchodząc do staroświeckiego łóżka z baldachimem. Usiadła i przesunęła dłonią po wzorzystej wiktoriańskiej kapie.

– To jedna z zalet, gdy mieszka się samotnie – mruknęła Weronika z pałającymi policzkami.

– Mogę pozwolić sobie na kobiecą sypialnię.

Mia zaśmiała się, wyciągnęła na łóżku i wbiła wzrok w sufit.

– Czuję się, jakbym znowu była nastolatką i miała nocować u przyjaciółki.

Weronice mocniej zabiło serce, poczuła suchość w ustach. Mia była taka śliczna, delikatna i naturalna.

– Też zdarzało ci się zostawać na noc u przyjaciółek? – zagadnęła.

– Jak każdej z nas – powiedziała Weronika.

– Moją najlepszą przyjaciółką była Melanie. Ash też. – Uśmiech zniknął z ust Mii. – Rozmawiałaś ostatnio z Mel?

Weronika pokręciła głową.

– Nie. Dzwoniłam do niej, ale…

– Nie sposób zastać jej w domu – dokończyła Mia z urazą w głosie. – Zupełnie zwariowała na punkcie tej swojej teorii. Początkowo byłam zaintrygowana, bo to, co opowiadała Mel, brzmiało ekscytująco. Chciałam, żeby zajęła się tą sprawą, ale nie przypuszczałam, że zapomni o bożym świecie. Nie sądzisz, że przesadza?

Owszem, sądziła. Bolało ją przy tym, że Mela nie, w obsesyjny sposób pochłonięta swoim dochodzeniem, zapominała o bliskich, o lojalności, którą była winna Mii czy jej samej.

– Ona nie potrafi inaczej. Czuje, że musi dojść prawdy – mruknęła Weronika, nie chcąc zdradzać się przed Mią ze swoimi prawdziwymi uczuciami. – Rozumiem ją. Mnie czasami też się to zdarza.

– I co? Przestajesz wtedy odzywać się do rodziny? Do przyjaciół? Ignorujesz ludzi, którzy cię potrzebują?

– Nie – bąknęła Weronika, dopiero teraz zdając sobie sprawę, jaką krzywdę wyrządzała siostrze Melanie. Podeszła do łóżka i usiadła obok Mii. Dotknęła jej dłoni gestem pocieszenia. – Melanie nie ignoruje ani ciebie, ani mnie. Jestem pewna, że nawet na sekundę o tobie nie zapomina. Po prostu… skupiła całą energię na poszukiwaniu tego Anioła Śmierci, ale wkrótce wszystko wróci do normy. Jeśli Mel nic nie znajdzie, będzie musiała zrezygnować, a jeśli natrafi na jakiś trop, zacznie się normalne dochodzenie, które będzie prowadziła w godzinach pracy.

– A tymczasem co ja mam robić? – zapytała Mia z pretensją w głosie. – Melanie jest jedyną osobą, do której mogę się zwrócić z każdym kłopotem. Zawsze tak było.

– Możesz zwracać się do mnie. – Kiedy Mia spojrzała na nią zaskoczona, Weronika oblała się rumieńcem. Własna propozycja wprawiła ją w zakłopotanie. Propozycja i nadzieja, że Mia ją przyjmie. Odchrząknęła. – Przyjaźnimy się przecież i jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy…

Mia przez chwilę milczała, wreszcie się uśmiechnęła i jak za sprawą czarów cały smutek w jednej chwili ulotnił się z jej twarzy.

– Czy kiedy byłaś młodsza, grałaś w „Prawdę i odwagę”? – Weronika skinęła głową. – Mel zawsze wybierała prawdę, a Ashley odwagę.

– A ty? – zapytała Weronika.

– Nigdy nie chciałam wybierać ani jednego, ani drugiego. Zawsze byłam matołkiem. – Spojrzała na Weronikę niemal zalotnie. – No, pani prokurator, gdybym cię zapytała o twoje największe marzenie i kazała wybierać między prawdą i odwagą, co byś wybrała?